Ostatnie, o czym w tym momencie myślała, to to jak popierdolony świat ich otaczał. Tu było jej przyjemnie, nie chciała ruszać się z tej kanapy nawet po drugą butelkę, a co dopiero wychodzić z kajuty. Wieczór spędzany w ten sposób był tak beztroski, że wątpiła, by mieli więcej okazji do takiego marnowania czasu na kanapie, nie na stacji. Wtedy zostanie tylko praca.
Utkwiła w nim wzrok na kolejne kilka, dłuższych chwil. Zastanawiała się jak Naeem był na pancerniku, w innym towarzystwie niż jej. Przy swoich znajomych, których poznał w Cerberusie. Czy zachowywał się podobnie jak teraz, czy zupełnie inaczej. O to nie mogła spytać, to musiałaby zobaczyć, ale też nie miała jak. Pogodziła się więc szybko z tym, że nigdy nie otrzyma odpowiedzi na to niewypowiedziane pytanie.
- No proszę, mi też - odpowiedziała na jego śmiech, ostentacyjnie wskazując na swoją leżącą obok, pustą szklankę. Łącznie wypiła może ekwiwalent zawartości jednego naczynia, a on minimum trzy pełne. Faktycznie, miała co się do niego porównywać w tej chwili.
Przypomniała sobie o jego braku hamulców, o którym w żartach wspomniał, dopiero gdy poczuła ciepłą dłoń na swoim udzie. Brew sama zawędrowała jej do góry, ale niczego nie powiedziała. Zdjęła tylko swoją szklankę z oparcia i podstawiła mu, żeby nalał również jej, znów mniejszą ilość.
- Do niczego cię nie zmuszam - skomentowała, uśmiechając się niewinnie, zanim skupił swoją, i jej uwagę na drzwiach.
Nieczęsto miewała tu gości, bo nieczęsto siedziała w swojej kajucie kompletnie zamknięta, z jakimś beznadziejnym videm na ekranie. Lubiła przesiadywać w mesie czy łączonych kwaterach swojej załogi i często to robiła. Jej zamknięcie się w kajucie oznaczało tyle, że prawdopodobnie pracuje, albo odpoczywa w samotności.
Podejrzewała, że ostatnie wydarzenia też mogły mieć wpływ na częstotliwość odwiedzin.
- Na pewno każdy puka - rzuciła z udawanym przekąsem, wypominając mu ten jeden moment, w którym wpadł do jej kajuty nie spodziewając się, że ją tutaj zastanie. Uniosła szklankę do ust i spiła mały łyk. - Na ogół nie siedzę tyle tutaj, tylko w innych częściach statku. Wciąż jestem ich kapitanem, jeżeli jestem zamknięta to znaczy, że prawdopodobnie mam co do roboty.
Wzruszyła ramionami, wbijając spojrzenie we własną nogę i kciuk, który gładził szwy jej spodni. Na pewno nieczęsto ktoś przychodził do niej na takiej zasadzie, na jakiej robił to Rhama.
- Jak żyje się na dużym statku? - zagadnęła, znów mając przed oczami błękitne tęczówki. - Nigdy nie służyłam na pancerniku. Zawsze krążowniki i fregaty, wszyscy są jak wielka rodzina. Aż do przepustki.
Pancernik, który odwiedziła, był ogromnym bydlęciem i nie wyobrażała sobie dowodzenia czymś takim. Miała kłopot ze zwizualizowaniem sobie mieszkania i pełnienia na nim jakiejkolwiek funkcji, a Naeem nie miał tam zbyt wiele do roboty. Mógł więc okazać się dobrym obserwatorem.