Kaheri przystanął na moment, wyciągając lewą rękę. Pomarańczowy omni-klucz pojawił się na niej jak na nieme zawołanie. Chłopak zaczął coś klikać, chwilowo ignorując całe otoczenie. Zaraz po wysłaniu wiadomości, kliknął coś innego i znów zaczął pisać. Po jakichś dwóch sekundach zawiesił się lekko, wyraźnie nie wiedząc, co wystukać dalej. Zgiął lekko palce i choć nie było tego widać - przygryzł delikatnie dolną wargę. Pokręcił głową, wyłączając urządzenie. Westchnął dość ciężko i zamknął świecące oczy. Wreszcie obejrzał się za siebie, czy ktoś się nim zbytnio nie interesuje i ruszył dalej wolnym, spokojnym krokiem. Absolutnie nie miał pojęcia, co robić. Miał nikłą ochotę na pójście do Zaświatów, ale to oznaczałoby przedłużenie jego pobytu na Omedze. Prawdopodobnie wypiłby co najmniej ze dwa drinki, co oznaczałoby jego niezdatność do prowadzenia statku, szczególnie wielkości myśliwca, gdzie lekkie drgnięcie powodowało silny ruch pojazdu.
- O Keelah... - powiedział cicho, stając parę metrów przed yahgiem. Albo yahginą, nie potrafił stwierdzić, jakiej ta istota była płci. Szczerze powiedziawszy, w ogóle nie wiedział, co to za rasa. Domyślał się jednak, że mógłby mieć kłopoty, gdyby wykonał jakiś głupi ruch. W ogóle mógł mieć kłopoty, nawet stojąc. Ale bał się ruszyć, choć całe ciało podpowiadało mu, by wybrał szybką ucieczkę.