Pyrak z niezwykłą ostrożnością otworzył drzwi balkonowe, odsunął zasłonkę i wyjrzał na zewnątrz. Balkon był niewielki, miał około dwa metry kwadratowe. Nic na nim także nie stało, tylko ogradzała go dość solidna barierka, ale ponieważ mieszkanie umiejscowione było na parterze, nawet skok z takiej wysokości raczej nie groziłby nikomu żadnymi większymi stłuczeniami. Nic też nie wskazywało na to, by mogła tam się znajdować jakaś pułapka. Widok natomiast był niezbyt ciekawy, pod balkonem szedł betonowy chodnik, a niewiele dalej w górę wzrastał ogromny blok mieszkalny, w którym niemal każdy miał zasłonięte żaluzje. W żadnym oknie vorch nie dostrzegł snajpera ani innego zagrożenia.
Kiedy już miał się odwracać, żeby złożyć brunetce raport, jego potylicę przeszył ogromny ból, a ciemność zaczynała przysłaniać widoczność... Pyrakowi zrobiło się niedobrze, padł na kolana, a chwilę później... był już nieprzytomny.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Za jakiś czas Pyraka zbudziło coś mokrego na twarzy. Zanim otworzył oczy, poczuł, jak jego głowę rozsadza nieznośny ból. Wtedy podniósł powieki i zobaczył włochaty pysk, który lizał go śmierdzącym jęzorem i dmuchał mu nosem w twarz.
-
Brutus, zostaw.- odezwał się głos znanej Pyrakowi brunetki. Pies, białej maści terier olbrzymi, oddalił chwilowo pysk, machając zadowolony ogonem. Zaszczekał kilkakrotnie, po czym odsunął sie od vorcha. W tym czasie brunetka, ubrana w kombinezon i na to biały fartuch, zbliżyła się do jakiegoś turianina, przykutego kajdankami do rury. Mężczyzna najprawdopodobniej miał połamane nogi i ręce, ponieważ nie stawiał najmniejszego oporu.
-
Nie, błagam, dogadajmy się. Zapłacę ci. Mam sporo kasy na koncie. Nic nikomu nie powiem.- tłumaczył się z wyraźną panika w głosie, ale brunetka z kamienną twarzą odpięła kajdanki, po czym zawiązała mężczyźnie ręce mocnym sznurkiem.-
Błagam, błagam!- mężczyzna zaczął krzyczeć, kiedy dziewczyna targała go z trudem do drzwi, a gdy do nich dotarła, rzuciła Pyrakowi tylko krótkie spojrzenie. Wepchnęła turianina do środka, zatrzaskując drzwi z całych sił. Na chwilę zapadła całkowita cisza. Dopiero po jakimś czasie nawet przez ściany słychać było rozpaczliwe krzyki-
Nie, nie!! Aaa, nie... aaa!- Wrzaski przerażonego mężczyzny, przeradzające się w dziki skowyt...
Pyrak pociągnął za swoje ręce, ale zauważył, że sam jest przykuty kajdankami do kaloryfera. Ten był w dość kiepskim stanie. Pokrywała go solidna warstwa rdzy, a też nie trudno było domyślić się, że już niejedna osoba nadwyrężyła go, próbując się wydostać.
Pokój, w którym znajdował się vorch, był niewielką, zapyziałą i zawilgoconą piwnicą. Jedyne źródło światła stanowiła staromodna, okrągła żarówka, rzucająca mętne, ale rażące oczy światło. Oświecała natomiast pokryte brudem ściany i sufit.
Kilka metrów dalej od Pyraka leżał nieprzytomny batarianin. Nie miał przy sobie właściwie nic poza ubraniem, tak samo jak i sam vorch. Leżał przywiązany do tej samej rury, co przed chwilą turianin.
Na przeciwległej Pyrakowi ścianie znajdował się natomiast rząd zrobionych ze starych desek półek, a na nich rozstawiono specyficzną kolekcję, złożoną z utrwalonych w formalinie członów ciała męskich przedstawicieli różnych ras. Wśród nich znalazły się uwydatnione eksponaty krogan, ludzi, elkorów a także hanarów.
Natomiast na środku pokoju siedział pies. Patrzył co rusz to na batarianina to na Pyraka. Machał ogonem i widać było, że miał ochotę sobie poszczekać. Był bardzo niespokojny, skory do zabawy. W końcu nie wytrzymał. Zaczął biegać w kółko, aż nie wyrobił na zakręcie i rufą uderzył w podstawę półek. Cała kolekcja zatrzęsła się, ale na szczęście nic nie spadło, tylko jedna, drobna rzecz, a dokładniej... niewielkie, okrągłe opakowanie z jakimś kosmetykiem. Uderzyło o ziemię i wielkim łukiem potoczyło się po całym pomieszczeniu, lądując nieco dalej, niż sięgały nogi vorcha.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąJeśli chcesz się czemuś dokładniej przyjrzeć, to pisz, co oglądasz, dam ci bardzo dokładny opis.