Raz za razem, przez pole walki przetaczała się kolejna seria wystrzałów, wybuchów i całej reszty odgłosów będących nieodzownym elementem współczesnego pola walki. Ariel nie miał możliwości dostrzeżenia jak pozostała trójka oddziału próbuje zepchnąć wrogie maszyny w kierunku pozycji jego i Aziziego. Zresztą teraz miał zbyt wiele na głowie, by martwić się takimi rzeczami. Wychylając się zza swojej osłony posłał serię z trzymanego karabinu, by chwilę później na podobne działanie zdecydował się Hafez. Problem polegał na tym, że pomimo lepszej pozycji, wciąż walczyli z przeważającym wrogiem, a snajper zajęty szukaniem "złodzieja" ich flagi, nie mógł zapewnić im odpowiedniego wsparcia.
Myrmidoni próbowali odpowiadać ogniem, ale nawet cały ten wart krocie sprzęt i równie cenne oprogramowanie, nie było w stanie poradzić sobie z czymś tak oczywistym, jak przewaga pola. Obaj żołnierze byli wyżej, prowadzili ogień z dwóch stron. Syntetyki mogły wiec ledwie odpowiadać ostrzałem i w najlepszym wypadku utrzymać członków Przymierza za osłonami.
Słowa Halperina nie spotkały się niestety z żadną odpowiedzią porucznika. Mężczyzna początkowo milczał, bardziej skupiając się na polu walki. W ich komunikatorach wciąż rozlegały się jednak słowa pozostałych. Wpierw Foster zakomunikował, że udało im się poważnie uszkodzić jedną z maszyn i zmusić do odwrotu. Kilka mniej ważnych uwag i przechwałek, które szybko uciął głos Fieldsa.
- Mam zasrańca - słowa zostały zagłuszone przez huk wystrzału. - Trafiony, ale ledwie nadszarpnąłem tarcze. Cholerstwo jest szybkie i zbliża się do was poruczniku.
Słowa były niczym w obliczu możliwości dostrzeżenia stalowego olbrzyma, który niczym pocisk przemknął ledwie kilka metrów za plecami Ariela.
- Ruszaj do cholery, ruszaj - wrzasnął Hafez wreszcie dając mu wolną rękę i możliwość podążenia za swoim celem. Jednocześnie wychylił się i posłał kolejną serię w kierunku maszyn, chcąc w miarę możliwości skupić na sobie ich uwagę.
Halperin szybko musiał jednak uznać, że na nogach nie ma nawet co próbować dopaść Myrmidona, został mu więc motor. Niestety maszyna nie była głupia i nim człowiek w ogóle zareagował, zeskoczyła do rowu, w którym znajdowała się, ostrzeliwana ledwie chwilę temu przez obu żołnierzy trójka jego towarzyszy. Gdyby Ariel chciał podążyć za nim, umożliwiłby im ostrzelanie swoich pleców, lub co gorsza uszkodzenie motoru, co przekreśliłoby ich szansę na zwycięstwo w tej walce. Alternatywna droga oznaczała przedzieranie się przez ruiny miasta. Nie znając do końca terenu, nie mógł jednak wiedzieć czy w ogóle zdoła się przez nie przedrzeć, już o dogonieniu i odebraniu własnej flagi nie wspominając.
- Nie mam strzału, jeśli macie zamiar coś z tym zrobić, radzę się pospieszyć - słowa Fieldsa tylko dodatkowo zwiększyły presję.
Musiał wybierać, pytanie tylko które ryzyko był gotów podjąć.
Wyświetl wiadomość pozafabularną