To była szybka walka. Już po chwili jeden z przeciwników, słaniając się na nogach, wycofywał się w popłochu. Reszta klixenów chyba jeszcze, w ferworze walki, nie zdawała sobie sprawy z tego, co dzieje się z ich kompanem. Sami byli prawdopodobnie zajęci wyładowaniem wściekłości na swoich celach. Ich błąd. Nigdy nie należy tracić chłodnego spojrzenia na sytuację.
Maarv zaszarżował po raz drugi w tego samego klixena. Tym razem już bestia nie podniosła się po powaleniu. Strugi ciemnozielonego łatwopalnego dymu, zaczęły uchodzić z powstałych ran i pęknięć. Zaraz uruchomi się jeden z najstarszych systemów obronnych tej rasy. Kroganin zdołał odsunąć się parę kroków od truchła robala, by nie dosięgła go mała eksplozja. Jednego mniej.
W tym czasie pozostali towarzysze Maarva, jakoś sobie radzili. Nie mieli wprawdzie takiego doświadczenia w boju jak on, ale zdawali się rozumieć "co i jak tu się je". Po serii szybkich krogańskich ataków wręcz, nastąpiła faza ostrzału powalonego lub zdezorientowanego wroga z broni palnej. Vergil oddał drugi strzał ze swojej Katany w stronę ciężko rannego klixena. Drugi strzał wystarczył, by ten również upadł na ziemię i zaczął wypuszczać z siebie ciemnozielony dym. Kartax natomiast, wciąż szarpał się ze swoim przeciwnikiem. Strzał z ciężkiego pistoletu chyba tylko rozjuszył bestie, zamiast ją osłabiać. Klixen w odpowiedzi, szybko machnął przednią kończyną starając się zadać głęboką ranę. Lecz jego atak odbił się tylko od tarczy kroganina.
Maarv w tym czasie zdążył dobyć swojej strzelby i wycelował w ostatniego trzymającego się na nogach ognistego robaka. Strzał pogruchotał doszczętnie tylni słabszy pancerz stwora, a jego samego powalił na ziemie. Z jego umierającego truchła ulatniał się pośmiertny łatwopalny gaz. To była szybka walka.
Przez chwilę Maarvowi zdawało się jak spoglądał na Kartaxa, że ten ma najwyraźniej pretensje, że kroganin wtrącił się do jego walki. Sam wiedział, że nie mogli tracić czasu na zabawę ze strażnikami. W każdej chwili może się tu pojawić więcej klixenów, dużo więcej. To spojrzenie trwało jednak tylko sekundę potem Kartax wraz z Vergilem spojrzeli w głąb jaskini wpatrując się w skalne pomieszczenie przed nimi. Nie ma czasu do stracenia.
Cała trójka wbiegła do groty, którą strzeli strażnicy klixenów. ów grota była naprawdę spora. Miała kształt mniej więcej koła o średnicy 50 m i wysoka na jakieś 20m. Przy przeciwległych ścianach Maarv dostrzegł wręcz całe kolonie małych zielono-czerwonych kul. Największa ich kolonia znajdowała się centralnie przed nimi i liczyła najpewniej ponad 1000 jaj. Kroganie spoglądali po sobie, mając miny jak by właśnie wdarli się do jakiegoś skarbca. Chociaż zapach końca tej dziwnej i niepotrzebnej wyprawy udzielił się też Maarvowi.
Kiedy cała grupa zaczęła iść w stronę którejś koloni, środkowy stos, nagle się poruszył. Kolejno ze stosu zaczęły spadać kolejne jaj. Coś najwyraźniej wybudzało się z długiego snu. Parę sekund później oczom krogan ukazał się dość sporej wielkości, wręcz czarny klixen. Był jakieś trzy razy większy od normalnego przedstawiciela swojego gatunku. Czyżby coś na wzór samca alpha? Vergil i Kartax zaczęli patrze się to po sobie, to na Maarva. -
Ale duże bydle - rzekł końcu jeden z nich -
Nie będzie jednak tak łatwo.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWbrew pozorom nie jestem jednak taki głupi na jakiego stwarzam pozory :P Co najwyżej mogę parę rzeczy nie ogarniać :P
Podrzucę ci też mapkę sytuacji (obecnie w fazie projektowania :) )