Trzeba było przyznać, że to był bardzo długi i ciężki dzień. Dla Willa może minęło kilka godzin na tym statku i planecie w bazie syndykatu, ale czuł jakby spędził tam wieczność. Nie mniej, to był nareszcie koniec. Kiedy cała drużyna wycofała się Kodakiem z planety, Kraiven zdjął swój hełm, by móc wreszcie odetchnąć. Strumień gorącego powietrza wydobył się spod jego hełmu z wnętrza kombinezonu. Jego czerwona twarz, przedstawiała go jako zmęczonego osobnika, którego przeżycie tam na dole było nieco wyczerpujące. Błękitny chwile odpoczął na transportowcu, wyciszając się na chwilę. Siedząc na zapiętym krześle, oparł głową o siedzisko, zamykając na chwilę oczy. Krótka sjesta można by rzecz. Oczywiście jego krótki sen nie trwał długo, bo chwilę później dotarli na pokład Ozyrysa. William odpiął pasy, wstając i wychodząc ciężko z kodiaka. Wychodząc, zauważył rzecz jasna Cartera w obstawie dwóch ludzi. Zmrużył oczy, ale zaraz po tym zeskoczył lekko z rampy, podchodząc do pracodawcy. Kiwnął mu głową na przywitanie, oczekując na resztę drużyny. Nic nie odpowiadał, tylko obserwował i słuchał. Dopiero później, gdy Sal wręczyła mu mały dysk, a Błękitny otrzymał pieniądze i mały bonus, zaczepił go, odpowiadając - Panie Carter, praca dla pana to była czysta przyjemność. Jeśli byłby pan zainteresowany wynajęciem mnie, bądź podobnych mi ludzi, to proszę się kontaktować bezpośrednio z tym panem w celu poszerzenia dalszej współpracy. - uruchomił omni-klucz, wysyłając mu dane kontaktowe pana "Blue" - szefa błękitnych odpowiedzialnego za rekrutacje i działalność na Cytadeli - po tym nie trzeba było długo czekać. Ozyrys udał się z powrotem do miejsca dokowania, a stamtąd Will opuścił okręt biznesmena, wchodząc do wypchanego ludźmi i kontenerami, port cytadeli. Jego uwagę natomiast póki co przypięła inna osoba. Swe oczy skierował na Palmirę, zastanawiając się nieco nad czymś.
Wyświetl wiadomość pozafabularną