Palmira również oparła się wygodniej na kanapie. Spojrzała na Williama kątem oka, kiedy uznał, że chodzi o zawody w piciu. To zadziwiające. Wcześniej robił wrażenie takiego zimnego, nieprzystępnego najemnika, a teraz widocznie starał się rozbawić nieznaną mu zbytnio asari. Nache uśmiechnęła się nieznacznie. Wolała, żeby Kraiven tego nie zauważył, bo uśmiech cisnął jej się na usta samoistnie, a przecież nie była w nastroju i nie lubiła wychodzić na biedną, słabą dziewczynę, która potrzebuje wsparcia ze strony mężczyzny.
Tak, jak to asari planowała, prędki zastrzyk alkoholu szybko zaczął na nią działać. Właściwie uczucie to było dość nieprzyjemne, jak uderzenie obuchem w głowę. Ale tak czuła się tylko na początku, potem wszystko zaczynało robić się zabawniejsze i mniej stresujące.
Z każdym kolejnym słowem Williama Palmira coraz wyżej podnosiła jedną brew. Brzmiały jak tani podryw: "wyjątkowa chwila", "seksowna dziewczyna". Mimo tego, że zdawała sobie sprawę z ewidentnego zamiaru Kraivena, żeby się jej przypodobać, Palmira nie mogła powstrzymać swojej łasej na komplementy natury. Jest seksowna? Być może. Silna? Tak! Mądra! To ostatnie słowo ewidentnie bardzo przypadło Nache do gustu. Znowu starała się powstrzymać uśmiech, który sam cisnął jej się na usta. Zmrużyła oczy i popatrzyła na Williama wymownie, więc musiał zauważyć, że użył idealnego słowa. Bo taką mądrą kobietę jak Palmira Nache należy doceniać i należy zauważać jej ponadprzeciętną inteligencję!
-
Ja jestem n-a-u-k-o-w-c-e-m. - sprostowała, bo tez miano lekarza uważała za lekko obraźliwe. Lekarz to tylko konował, ona zajmowała się badaniami! -
Obecnie szukam sponsorów, firm lub po prostu funduszy na rozpoczęcie badań. - powiedziała właściwie nie kłamiąc -
Trudno jest być naukowcem, freelancerem... - dodała, zastanawiając się, co teraz zamówić. -
Zamiast na urlop, poszedłeś na zlecenie u Cartera?- Palmira podniosła brew. Doszła do wniosku, że on pewnie też potrzebował szybkiego zastrzyku gotówki. -
To jak planowałeś spędzić wakacje? - zapytała, próbując przypomnieć sobie, gdzie sama ostatnim razem była na wakacjach. To było z matkami, w uroczym domku na plaży na Virmirze. Gdyby nie obecność matek byłoby nawet co wspominać.
Nagle omni-klucz Palmiry przypomniał o swoim istnieniu, powiadamiając o przychodzącej wiadomości. Nache spojrzała na wyświetlach. Deriet. W pierwszej chwili chciała od razu wyrzucić wiadomość albo odczytać ją później, ale niepewność i ciekawość zmusiły ją do odczytania treści. Pierwsza część wiadomości nawet załagodziła niepokój asari. Nawet poprawiła jej humor. Aż do frazy: "Jeśli przeżyję tę misję, bo może się zdarzyć że nie"
"Wprost cudnie" - pomyślała, a żółć znów ją zalała.
-
To czego się napijemy? - zapytała Williama, choć najchętniej zaproponowałaby po prostu czystą.
"Co za drell" - narzekała w myślach, wyłączywszy wiadomość -
"Chodzące nieszczęście, nie wiadomo, kiedy zginie. Może powinnam go pilnować na każdym kroku, żeby nie dał sobie strzelić między oczy. Meh... Po co angażowałam się w to wszystko. Co mam teraz zrobić? Nie spać po nocach i zastanawiać się czy aby przeżył, czy iść i go śledzić, żeby sobie nie napytał biedy? Pierwsze beznadziejne, drugie paranoiczne."
Zgiń, a mnie popamiętasz.
, odpisała krótko, nie mogąc się powstrzymać. Nic więcej nie mogła zrobić w tym momencie.