.
Emocje jakie działy się wewnątrz inżyniera były tak rozmaite, że trudno było je wszystkie podsumować. Radość, dumę, strach, niedowierzanie, ulgę, niepewność, zmieszanie, frustrację, oraz mnóstwo innych, które na przemian i w losowej kolejności brały górę nad pozostałymi. Cieszył się, że miał rację. Żałował, że miał rację. Czuł dumę z tego, że uśpił ich czujność, ale jednocześnie czuł strach przed tykającym zegarem.
Podczas całego nagrania tylko raz mrugnął i nie spojrzał w żadne inne miejsce. Nie było też tego widać, ale mięśnie w różnych miejscach ciała zaczęły mu drgać od błyskawicznych skurczy i rozkurczy. Adrenalina krążyła mu w żyłach jak zawsze, kiedy działo się czegoś przestraszył, przygotowywał się do walki, lub był w euforycznym stanie. Obecna sytuacja pasowała do każdej z tych trzech rzeczy.
- Chcę mieć tego kopię na omni-klucz - tyle powiedział kiedy znowu zaczął mrugać. Nie poruszył głową, tylko szybko skakał wzrokiem od lewej do prawej i przed siebie. W końcu się ruszył, drżąc z wrażenia i z uśmiechem na twarzy spojrzał na stojącego obok OZSa - Miałem rację. - ledwo powiedział te słowa, a uśmiech zszedł mu z twarzy - Mamy przejebane.
Pozostawała jeszcze kwestia siedzącego na fotelu kolesia od monitorów. Konrad spojrzał na niego i w sumie nie wiedział co z nim zrobić.
- Nie wiem jak się nazywasz, ale masz wybór: dostaniesz pochwałę do akt za pomoc Przymierzu, albo tak jak tu stoisz, wywalę ciebie ze stacji i na piechotę zaiwaniasz do Przekaźnika masy na jednym wdechu. - przedstawienie sytuacji temu człowiekowi powinno być całkiem łatwe i odpowiedź jaką mógł udzielić była do przewidzenia.
- Jak tylko zobaczysz Karisa, Hudsona lub pozostałych ochroniarzy, to masz nam natychmiast wskazać ich położenie i na każdego z nich ma być widok z kamery. I nie zadajesz żadnych pytań. - tutaj pogroził mu palcem, po czym przytknął je do podstawy nosa, zamykając przy tym oczy.
- Saiph zostań tutaj, dzwonię do fregaty, a nie chcę robić tego przy nim. - to mówiąc wyszedł z pomieszczenia ochrony, zamykając za sobą drzwi. Idąc do automatu z wodą, włączył omni-klucz i spróbował połączyć się z chorążym, który był jego oficerem łącznikowym. W międzyczasie nalał sobie do kubka wody, a z drugiego automatu wziął sobie z pięć batoników. Miał gdzieś ile mogły one teraz kosztować, bo przygotowywał się na najgorsze. Żeby jednak dowiedzieć się wszystkiego, potrzebował wyzbyć się strachu przed śmiercią. Usiadł więc na sofie, kładąc nogi na stoliku, w jednej ręce trzymając kubek z wodą, a w drugiej garść batonów. Niestety przez PM miał trudności z wygodnym i uspokajającym siedzeniem, więc położył go obok prawej ręki.
- Typhoon odezwijcie się, jesteście tam? - po jakiejś chwili przypomniał sobie kim jest i że tak naprawdę Konrad Strauss nie pije wody, tylko jakiś dobry alkohol, więc wylał zawartość kubka do jakiejś doniczki z kwiatkiem, lub po prostu na podłogę. Mógł jednak spokojnie i bez moralnych skrupułów zjeść czekoladowego batonika, więc tak też uczynił, rozwijając z foli słodki przysmak.