Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

James Hexagon
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 16 maja 2014, o 21:42
Miano: James Hexagon
Wiek: 26
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Kredyty: 3.070

James "Hex" Hexagon

25 maja 2014, o 20:16


Miano: James „Hex” Hexagon
Wiek: 3 maja, 2160 roku [26 lat]
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Szpieg
Przynależność: Społeczność galaktyczna
Zawód: Najemnik, chwilowo bez żadnych zleceń; Dumny kapitan XC-101 „Fadeless”; Obrońca uciśnionych w chwilach wzruszenia; Najemnik bez skrupułów podczas reszty życia

Aparycja: James nie wyróżnia się specjalnie wzrostem z tłumu, nie charakteryzują go też szerokie bary typowe dla oprychów z Omegi wśród których dorastał, dopiero po zdjęciu kurtki widać, że jest mimo wszystko dobrze zbudowany, a mimo że mięśnie nie są wielkie to jednak dobrze wyrzeźbione, nie pozostawiające miejsca na zbędne gramy tłuszczu. Wyróżnia go za to nieustanny wyraz uprzejmego zdumienia na twarzy, a od czasu do czasu kretyński uśmiech zupełnie niepasujący do sytuacji. Duże, brązowe oczy ukrywa zazwyczaj za wielkimi, ciemnymi okularami, a długie na „palec” (to jednostka, którą Hex wykorzystuje podczas prób okiełznania fryzury – jeżeli włosy są dłuższe niż środkowy palec trzeba je przyciąć z powrotem do długości małego palca, taka filozofia oszczędza mu zbędnych wizyt u fryzjera, bo w końcu ostatni kretyn dałby radę sam sobie podciąć włosy… prawda?) czarne włosy zazwyczaj są nieułożone. Od czasu do czasu zaczesuje je jednak na bok i trochę do tyłu, jednak są to rzadkie święta, z resztą jeśli chodzi o zarost nie jest wcale lepiej. Widać na nim zaczątki brody, twarz najemnika nie lubi się za bardzo z brzytwą, czy to w tradycyjnym wydaniu, czy też w wersji omni. Lewe przedramię pokrywa tatuaż przypominający skręcające się dookoła ręki płomienie (tatuaż zakrywa wcześniejszy, mówiący o przynależności do jednego z wielu gangów Omegi). Przez lewy kącik ust biegnie niewielka blizna – pozostałość po jednej z wielu walk(on sam twierdzi, że to od niefortunnego wbiegnięcia na szarżującego kroganina), reszta takich „pamiątek” ukryta jest pod ubraniem, a jest ich sporo. Jeśli o ubraniu mowa to najczęściej nosi się „po cywilnemu”; to znaczy - lekkie buty, wytarte spodnie i skórzaną kurtkę, która zdaje się pamiętać czasy protean. Pod nią zaś nosi ciasno opinający go biały t-shirt, w szafie na statku posiada jednak więcej ciuchów, zależnie od okazji.

Osobowość: Hex to przypadek dość… ciężki. To nie jest tak, że jest na wskroś zły, czy że przyświecają mu jakieś chore ideały. Nie zrozumcie mnie źle, przy innym zbiegu okoliczności ten chłopak wyrósłby najpewniej na dobrego i przykładnego męża, może zrobiłby karierę wojskową, kto wie… Los lub pech jednak chciał, by urodził się na Omedze. No i od razu wiadomo, że nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło. Słabi tam giną, przeżywają najsilniejsi. Ewentualnie ci sprytni. James nie był… ani jednym ani drugim, ale miał jednak w sobie coś co pozwoliło mu wytrwać pośród tego wszystkiego i zachować częściowo bycie sobą, cokolwiek by to nie było. Jest zdystansowany do wszystkiego i wyluzowany. Po prawdzie wszystko traktuje jak jednocześnie zabawę i wyzwanie. Nie obchodzi go to, że właśnie ten facet umiera i nie wiadomo co się stanie z jego duszą, obchodzi go to, że to że zabił gościa, który miał połowę tej kolonii w kieszeni, a za ochroniarzy dwóch krogan. I to cholernie wielkich krogan. I to właśnie jemu się to udało. Poza tym, gdy próbuje zgrywać groźnego, wychodzi mu to z miernym skutkiem, ponieważ często nie może wytrzymać i na jego twarzy gości ten kretyński uśmiech… Póki wszystko jest wyzwaniem, a do przodu pcha go adrenalina bawi się doskonale i nie odczuwa zahamowań, ale czasem do jego świadomości przebije się myśl, że tu trzeba być poważnym i, że strzelanie się skończyło. Wtedy może przebudzić się jego bardziej sentymentalna część i bywa w takich momentach zupełnie nielogiczny (BA! Zazwyczaj jak go złapie coś takiego usiłuje pomagać ludziom! I to za darmo!)

Historia: Jak już wspomniałem James urodził się i wychował na Omedze. Matką była prostytutka-tancerka, a ojcem zapewne jakiś najmi-spluwa. Ponieważ przez większość czasu matka pracowała i z wiadomych powodów nie mógł z nią przebywać, dotrzymywał towarzystwa podstarzałemu kroganinowi, który pilnował klubu. Po kilku tygodniach namolnego towarzystwa chłopaka, w zachowaniu dotąd ignorującego go kroganina nastąpił przełom. Okazało się, że ma na imię Ganarr i (o dziwo!) posiada jakieś uczucia. Ze względu na swój wiek jak i całą sprawę z genofagium (nigdy nie spłodził żywego potomka) zaczął traktować Hexa dość… specyficznie. Nie można powiedzieć, że była to relacja ojciec-syn, ponieważ James nigdy nie miał ojca, a Ganarr syna, ale chyba do tego można ją było najbardziej porównać. Był to o wiele większy autorytet dla młodego chłopca niż prostytuująca się matka (mimo, że robiła to, by ich utrzymać) i oboje się z sobą zżyli. Nie trzeba chyba mówić, że krogański weteran nie posiada odpowiednich predyspozycji, by wychowywać ludzkiego chłopaka, ale trzeba przyznać że się starał. Przekazał mu mianowicie, że o swoje trzeba się bić, nie tchórzyć, a jeżeli problem jest zbyt skomplikowany wyjechać mu z główki. Wpędziło to nie raz i nie dwa Jamesa w kłopoty, ale ukształtowały charakter i dały wiele doświadczeń (przeważnie bolesnych).

Gdy Hex miał 15 lat doszło do pewnego incydentu w klubie, a za całym zamieszaniem stała pewna grupa najemników. Byli mocno podpici co doprowadziło do strzelaniny, która skończyła się śmiercią kilku pracownic, w tym matki Jamesa, jak i Ganarra. Najpierw ogarnęła go żądza zemsty, ale wtedy zobaczył przed oczami jeszcze raz jak kroganin ulega przewadze liczebnej. Wtedy nauczył się, że mimo iż siła jest niezbędna to nie wystarczy tylko ona. Poczekał więc aż Odkupiciele, albowiem tak się nazywała tamta grupa, będą potrzebowali nowych członków i włączył się do ich szeregów. Swoją determinacją i odwagą wyróżniał się spomiędzy reszty kandydatów. Nie wahał się podczas kolejnych ulicznych walk i szybko zdobył szacunek reszty gangu za sprawą brawurowych akcji, nawet w obliczu przewagi liczebnej, czy też kończącej się amunicji. Inni członkowie bardzo go chwalili, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę chłopak ich nienawidzi. Dojście do momentu kulminacyjnego, w którym został wybrany na przywódcę jednego z czterech oddziałów zajęło mu 3 lata. Jego grupa była najmniejsza i posiadała najmniej doświadczonych żołnierzy więc byli wykorzystywani przez większość czasu nie jako główna siła ogniowa organizacji, ale jako zaopatrzenie. Tak też było tym razem, gdy zorganizowali naradę wojenną w swojej bazie z uwagi na kolejne walki o terytorium. Hex zawczasu umieścił ładunki wybuchowe w skrzyniach z najróżniejszą zawartością i dopilnował, by dotarły na miejsce. Po zatwierdzeniu przybycia z dawna oczekiwanych dostaw przez dowódcę (którym był sam James) nikt więcej już nie sprawdzał co znajdowało się w środku. Hex, aby nie wzbudzać podejrzeń podczas również stawił się na spotkaniu, a w jego trakcie, pod pretekstem wyjścia do toalety, oddalił się i wymknął z bazy. Wartownicy nic nie zauważyli z uwagi na jego kamuflaż taktyczny. Kiedy był w odpowiedniej odległości odpalił ładunki wybuchowe zrównując raz na zawsze Odkupicieli z powierzchnią Omegi co było ostatecznym odcięciem się od swojego dawnego życia. Nie przeżył prawdopodobnie nikt, a przynajmniej James o nikim nie słyszał.

Po tym jak nic już go nie trzymało na stacji, postanowił zwiedzić galaktykę i rozpocząć nowe życie, jednak szybko okazało się że walka jest tak naprawdę jedynym co potrafił. Zmuszony był więc powrócić do życia najemnika-zabijaki, tym razem jednak pracował sam. Z tego względu brał mniej pieniędzy za zlecenia niż całe drużyny konkurentów dzięki czemu dostawał ich więcej i wychodził tak czy siak na plus. Oczywiście znalazły się osoby, którym się to nie podobało – mianowicie konkurencja. Kilka razy nawet grupa najemników próbowała wyeliminować Jamesa i sama zgarnąć nagrodę za zlecenie, ale po tych kilku przypadkach, gdy wymykał im się dzięki swojemu sprawdzonemu kamuflażowi taktycznemu, a następnie nękał ostrzałem ze snajperki aż do opuszczenia przez niedobitków planety jakoś chętnych na tego typu zabawy zrobiło się naprawdę niewielu, a Hex zdobył jeszcze większą reputację. Przez resztę swojego życia prowadził dosyć koczowniczy tryb życia, przemieszczał się po galaktyce wykonując kolejne zlecenia i odkładając cały czas kredyty na boku. Planował odwiedzić kiedyś Tuchankę, by na własne oczy zobaczyć ojczyznę krogan, z której pochodził Ganarr. Nigdy jednak nie było okazji ku temu, albo akurat miał zlecenie w zupełnie innej części kosmosu, a to trzeba było się na pewną chwilę przyczaić… Jakiś rok temu jednak powrócił w rodzinne strony, gdzie przyszło mu spędzić więcej czasu niż zwykle w jednym miejscu, bynajmniej nie z sentymentu. Był zmuszony uzupełnić zapasy, a na dodatek Omega była wręcz idealnym miejscem dla kogoś jego profesji. Dosłownie kilka miesięcy po ponownym trafieniu na Omegę James dostał zlecenie na pozbycie się pewnych 4 najemników. Robota jak robota, nie było co wybrzydzać. Po kilkudniowej obserwacji poczekał aż cała czwórka zbierze się w swoim ulubionym barze. Pierwszego załatwił omni-ostrzem w toalecie, a gdy ich lider wyszedł zapalić zastrzelił dwójkę, która siedziała przy stole – turianina i człowieka. Ostatni słysząc strzały próbował dać nogę, Hex dorwał go dosłownie w drzwiach statku zabijaków. I wtedy go zobaczył. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia ani w miłość jako taką, ale właśnie to go spotkało, gdy spojrzał na tę szarą korwetę. Bez dłuższego zastanawiania się przygarnął to cudo – tamtym i tak było wszystko jedno. Jak to na Omedze porachunki między gangami mają bardzo niski priorytet jeżeli chodzi o czyjąkolwiek reakcję, w myśl zasady "niech sami się najpierw wystrzelają". James miał więc mnóstwo czasu, by ulotnić się ze swoją zdobyczą i zadokować gdzie indziej po zamalowaniu znaków poprzednich właścicieli. Z tym również nie było problemu – kredyty wszak potrafią załatwić dzisiaj praktycznie wszystko. Zorientował się jednak szybko, że o ile korweta była wspaniała, to była też cholernie trudna do prowadzenia.

Wtedy też poznał Zeto, quariańskiego technika. Spotkali się, jakże by inaczej, w barze, gdzie tamten popijał sobie jakieś świństwo dla tych z DNA powykręcanym w drugą stronę. Na początku rozmowa się nie kleiła, ale od kiedy zaczęli psioczyć na jakąś nową ekipę vorchów (a która z nich nie była nowa? Na litość boską, słyszałem, że dożywają tylko 20 lat, ledwie się rozkręcą w biznesie już kopią w kalendarz ze starości, nie mówiąc o tym, że najbystrzejsi nie są i na dodatek i tak umierają co chwila) która jak się okazało zwinęła robotę sprzed nosa zarówno quarianinowi jak i Hexowi. Jak wiadomo wspólne narzekanie jednoczy nie tylko ludzi, a wszystkie rasy, lecz traf chciał żeby dwa stoliki dalej siedziała grupa właśnie obgadywana grupa vorchów, którzy ewidentnie nie byli z tego zadowoleni. Ani najemnik, ani technik o dziwo ich nie zauważyli (najwidoczniej to jak ze śmieciami, przestaliśmy już ich zauważać, tyle ich w slumsach). W normalnej sytuacji przy takiej przewadze liczebnej Hex próbowałby jakoś sprytnie wykaraskać się z sytuacji, ale mając ze sobą Zeto poczuł się pewniej. Dopiero po obrzuceniu grupy obelgami przypomniał sobie, że quarianie są prawdopodobnie ostatnią rasą jeśli chodzi o walkę wręcz (mając wybór James postawiłby w walce przeciwko quarianinowi nawet hanara) więc jedyne co im zostało to taktyczny odwrót. Przeciwnicy byli tak zawzięci, że Hex razem z nowym towarzyszem uciekli korwetą najemnika. Widząc jak tamten nią operuje z miejsca zaoferował mu pracę i od tego czasu podróżują razem. Później znaleźli na statku schowek, a w nim między innymi słuchawki z mikrofonem. Po chwili majstrowania pilot odkrył, że można kontaktować się za ich pomocą nie tylko między sobą, ale też z WI statku. Niestety przez ostatni miesiąc nie pojawiło się żadne nowe zlecenie, a jakby tego było mało jakiś pajac zwinął mu broń kilka dni temu więc z pozostałych 20 tysięcy kredytów będzie musiał odjąć sporą część. Nie da się wszak polować bez broni, a karabiny snajperskie do tanich nie należą. No cóż, przynajmniej ma statek.

Ekwipunek: Standardowy generator tarcz, omni-klucz "Primo", oraz 20 tysięcy kredytów. No i ciemne okulary.
Środek transportu: Korweta XC-101 „Fadeless”, zdobyczny jeśli można tak to określić co wyjaśnione zostało wcześniej. Otóż statek łączy praktyczność ze stylem. To przede wszystkim. Dwa skrzydła odchodzące na boki mają na zakończeniach potężne silniki, na które aż miło patrzeć. Wchodzi się do niego od tyłu, po wejściu od razu stajemy w połączeniu mesy, pokoju narad oraz przedpokoju. Na środku stoi stół przy którym znajdują się 4 krzesła. Wyświetlić można na nim interfejs odpowiedzialny za prawie wszystko za wyjątkiem kierowania statkiem, co można robić z kokpitu, który jest bardzo wąski, jest w nim miejsce co prawda na dwóch pilotów, ale tylko jeżeli siedzą za sobą, tak jak w starych odrzutowcach jakie można obejrzeć na widach. Oprócz tego, przy wejściu znajduje się obszerna szafka na broń i zbroję dla całej drużyny, jeśli zaś kliknąć ukryty przycisk przy szafce to stół odsuwa się i okazuje małe, ukryte pomieszczenie, w którym najwidoczniej poprzedni właściciele przemycali różne rzeczy. Po prawej i lewej stronie od wejścia znajdują się drzwi do identycznych izdebek. W każdym z nich znajduje się łóżko piętrowe, szafka na ubrania oraz druga na jakieś inne manele. James przywłaszczył sobie kwaterę po lewej stronie zostawiając tą po prawej Zetowi. Od czasu zakupu zakupił do swojej kwatery drążek do podciągania i plakat z tancerką asari. Zeto, w swojej kajucie po prawej, powiesił sobie schematy broni, statku, paręnaście karteczek z notatkami i jeden plakat zespołu Biotic Sirens. Pod łóżkiem walają się z kolei książki i czasopisma popularno naukowe. Z braku dobrego oświetlenia na dolnym łóżku które zajął, zainwestował w lewitującą lampkę. Jeśli chodzi zaś o wyposażenie obronne statku to pod kokpitem, na całą długość statku rozciąga się akcelerator masy, zaś po wciśnięciu odpowiedniego przycisku odsuwają się po bokach blachy (te przy kwaterach) ukazujące naprawdę pokaźne torpedy dysrupcyjne. I to wystarcza w zdecydowanej większości przypadków. Nie bez znaczenia pozostaje też pewnie fakt, że w razie potrzeby na statku jest WI, która w razie potrzeby umożliwia sterowanie statkiem na odległość, wciąż jednak konieczne jest wydawanie jej poleceń lub chociaż użycie wcześniej zaprogramowanych zachowań (James zwyczajnie nie był świadom tej opcji przed poznaniem quarianina).
Obrazek
Dodatkowe informacje: - Cały czas nosi swoje okulary
- Nie stroni od walki wręcz, to zajęcia dla prawdziwych mężczyzn
- Jako dumny kapitan XC-101 „Fadeless” zamierza skompletować najlepszą załogę w galaktyce i okryć się sławą, jeszcze nie wie tylko czy dobrą, czy złą
- Zeto bynajmniej nie jest NPC, to inny gracz, z którym historię współtworzyłem i powiązałem, oboje korzystamy ze statku

Wróć do „Baza danych”