8 sie 2014, o 21:00
Dwa dni, tyle wystarczyło by drobna quarianka uznała, że poczuła czym jest piekło, a przynajmniej jego przedsionek. Idąc do sali odpraw, zastanawiała się, jak mogła tak nisko upaść. Niczym przez mgłę pamiętała co się działa. Wiedziała tylko, że odleciała gdzieś w połowie drogi do układu, w trakcie skoku przez przekaźnik. Potem była tylko ciemna plama bólu, do której wolała nie wracać. Zresztą, wystarczyły jej spojrzenia Ven, by wiedzieć że było paskudnie. Gdy teraz na to patrzyła, powoli stawiając kolejne kroki, nie do końca pojmowała co nią powodowało. Zresztą, czy miało to już jakieś znaczenie? Właśnie miała lecieć do jego serca. Prawie nie wierzyła, że to robi. To wszystko... po prostu nie miało dla niej sensu. Mimo to wiedziała co musi zrobić, co jest konieczne jeśli świat, w którym żyła miał nadal pozostać jako tako cały. Przodkowie, dlaczego to wszystko zawsze musi być tak cholernie pogmatwane? Mruknęła w myślach, zajmując swoje miejsce obok Marcusa. Spoglądając na swoich "towarzyszy broni" miała gorzej niż mieszane uczucia. Nie była rasistką, zresztą byłoby to raczej zabawne, w wypadku jej rasy. Nie lubiła jednak mrukliwych batarian; bardzo nie lubiła byłych przydupasowatych-batarian, a już najmniej lubiła batarian z wielkimi giwerami. Problem tym, że kupa mięsa przed nią prezentowała sobą wszystkie te cechy. Wolała nawet nie myśleć, że będzie musiała choć chwilę spędzić z nim na jednym pokładzie. Jak dla niej, mógł się ulotnić przez luk odprowadzający popiół. Salarianin... z jednej strony był więźniem, z drugiej strasznym gadułą. Mógłby być sympatyczny, gdyby nie prawie boska cześć jaką darzył Zaćmienie. Czy tylko ja wiedziałam w jakie gówno się pakuję? To pytanie nie opuszczało jej, od momentu gdy się zaciągnęła i wykonała pierwszą misję. Na dokładkę miała asari, o której nie wiedziała prawie nic, poza tym, że chyba rozmowa z podwładnymi była poniżej jej godności. Nie ma to jak dobry dowódca... tak otwarty i rozmowny. Pokręcił tylko głową, okrytą hełmem. Przynajmniej co do jednego quarianka mogła być zadowolona. Przez cholerne zatrucie zrzucił tych parę kilo, które jakimś cudem udało się jej przybrać od "lepszego" życia. Albo dopiero teraz zauważyła efekty ostatniego miesiąca. Westchnąwszy, zaczęła słuchać naukowca. Zachowanie szczelności pancerza i kombinezonu, było pierwszym czego uczył się quarianin, gdy wszedł w wiek dorosły. Wątpiła, by w całym układzie był ktoś znający się na tym lepiej od niej. Nie była to czcza duma, jedynie stwierdzenie oczywistego faktu. Co do stopu i ich działania... cóż, jeśli znajdzie się okazja, Flota dostanie całkiem ładny zestaw informacji i danych technicznych na ich temat. Był to jednak problem mniej niż drugorzędny. Najgorsze okazało się jednak to, co powiedział mężczyzna chwilę później. Jak to na wszystkie latające wraki tego świata bez broni? Miała wręcz ochotę zapytać. Mieli być bezbronni na najgorszym zadupiu galaktyki? Myśl Ann, myśl... mruknęła w myślach. Potrafiła tylko jedno, poza strzelaniem. Noże. Zabawne, że tak anachroniczna umiejętność miała się jej przydać. Termos na próbki nie zdał się jej niczym niezwykłym, ot kolejnym pojemnikiem laboratoryjnym. W końcu odezwała się cicho, acz słyszalnie. Głos miała spokojny, nogi skrzyżowane, a ręce założone na piersiach.
-Skoro mamy pozostać bez uzbrojenia w postaci broni palnej, to czy możliwe jest wykonanie noży do rzucania? Albo bagnetu, czy czegoś większego, do walki w zwarciu? Jeśli Ci na dole nie wpadli na podobny pomysł, może to nam dać znaczącą przewagę nad nimi. Chciałabym te wiedzieć jaki rodzaj atmosfery jest obecny na dole, a także na jak silne uderzenia powietrza, a więc również niesionego przezeń "piasku" musimy liczyć. Poza tym co powiedział mój przedmówca.-skinęła w stronę Marcusa.-Jak ma się również sprawa z danymi na jakie możemy natknąć się na dole, niedotyczącymi bezpośrednio piasku. Czy traktowane są jako "premia", czy też obowiązuje je dodatkowe obostrzenie?
Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego.
Theme postaci