http://i.imgur.com/L4dPGjU.png[/imgw]
Consilio et animis
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Ja’antian Actthan
“Dla sztuki nie są niebezpieczni podpalacze, lecz strażacy.”
― Bernard Buffet
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Galaktyka Drogi Mlecznej być może nie miała pojęcia o celu podróżującego wśród jej gwiazd konwoju, lecz lokalne media przekazywały zarówno w koloniach, jak i wielkich turiańskich miastach, szczególiki na temat okazji, z której został wysłany. Dzień Zjednoczenia nadchodził wielkimi krokami - święto zakończenia turiańskiej wojny domowej co roku było wielkim wydarzeniem politycznym, w czasie trwania którego mniejsze lub większe osady przynależące do Hierarchii zapominały o swoich niesnaskach by wspólnie uczcić historyczne zwycięstwo.
Wojna Zjednoczenia pozostawiła po sobie wiele blizn i ran w strukturze Hierarchii, o których co roku kolejni dyplomaci przypominają. Jest to okazja do przypomnienia sobie również o tych stratach, jakie turianie ponieśli w trakcie innych konfliktów tej rasy z innymi, jak i do oddawania czci wszystkim poległym cywilom bądź żołnierzom w wyniku tychże wojen.
Jedną z zagadek o wciąż niejasnej odpowiedzi jest zaginięcie insygniów turiańskich kolonii, które, na przestrzeni lat zagubiły się bądź zostały skradzione. Niektórych nie dane będzie turianom odnaleźć, większość jednak rozproszona jest po galaktyce, oczekując znalezienia przez prawdopodobnie przedstawicieli innych ras.
Komandor Shepard za odzyskanie sporej części insygniów uzyskał oficjalne podziękowania najbardziej zaangażowanego w poszukiwania dyplomaty, Anorena Dariliusa. Korzystając ze zbliżającej się daty święta, turianin skrzętnie wykorzystywał podniosły klimat wśród obywateli, finansując kolejne wyprawy w celu sprowadzenia insygniów z powrotem na tereny Hierarchii. Ostatnim znaleziskiem dokonanym przez ludzkich naukowców z placówki ExoGeni na planecie Nodacrux okazały się insygnia kolonii Thracia.
Mając wsparcie rządowe, fregata Alacrity z dyplomatą na pokładzie otrzymała pełną eskortę oddziału z Siódmej Floty, co miało jeszcze bardziej podniosły wydźwięk, gdyż zarówno Siódma, jak i Szósta Flota posiadały najbogatszą historię i uważane były za dumę wśród pozostałych, przeznaczonych do tego samego celu - chronienia pokoju. Trasa miała być bardzo długa, dlatego też, prawdę powiedziawszy, wiele innych opcji nie znaleziono. Większość flot ograniczała swoje pole działania do terenów Hierarchii, w przeciwieństwie do Siódmej.
Zaszczyt eskortowania fregaty przez najtrudniejszy jej odcinek trafił się oddziałowi niedawno awansowanego porucznika Accthana.
Trasa przelotu fregaty zakładała jak największe skrócenie czasu przelotu konwoju przez Trawers Attykański, w którym znajdował się System Vostok. Z Małpiej Grani, przez kolejne systemy, nie wykonali więc skoku bezpośrednio do Arghos Rho, lecz zrobili ogromne koło przez Gromadę Exodus i Hades Gamma, aż do leżącej na pograniczu Attyki Beta. Zewnętrzne obszary Rady były uznawane za stabilny rejon w porównanie do Trawersu, przez początki trasy więc z fregatą leciała mniejsza obstawa, by w Gromadzie Exodus połączyć siły.
Po drodze nastąpiło planowe tankowanie, kolejne miało się dokonać już w Systemie Vostok. Droga jak na razie przebiegała gładko, stąd wśród szwadronu toczyła się dość luźna pogawędka, przerywana niezbyt wyszukanymi żartami.
Minęły już dobre dwie trzecie misji, lecz Ja'antian wiedział, iż ta część będzie znacznie trudniejsza. Będąc w Attyce Beta i mając przekaźnik przed sobą, miał świadomość, iż zaprowadzi go on na obrzeża Trawersu - prosto do Rdzawego Morza.
Siedząc od dobrych trzech godzin w kokpicie bez poruszenia się, turianin był wdzięczny idealnie dostosowanym do jego kręgosłupa fotelom, dzięki którym nie musiał się poprawiać - inna sprawa, że nie miał zbyt wielkiego pola manewru jeśli chodziło o ruchy. Przed sobą miał pulpit sterowniczy, a ponad nim, za grubą warstwą szyby, nic poza czernią kosmosu, rozświetloną milionem małych, jasnych punkcików. Jeden z nich szczególnie wpadał w oko - większy, świecący się na niebieskawo, wbrew logice wydawał się z tej odległości okrągły jak wszystkie inne. Accthan wiedział jednak, iż w rzeczywistości jest to podłużna konstrukcja przekaźnika masy, oddalony o równe trzy minuty świetlne od niego.
- Jeśli uważasz, że tamten żart był sprośny, to posłuchaj tego... - na otwartym kanale oddziału odezwał się Epius, skrzydłowy. Jego głos zabrzmiał w hełmie Ja'antiana, który wręcz potrafił sobie wyobrazić wyraz twarzy turianina, mówiący "wyzwanie zaakceptowane".
Tak wyglądała ta, jak i wiele innych, poprzednich jego misji z kategorii spokojniejszych. Pustka kosmosu, kilka punktów, głosy towarzyszy w głowie i, w tym przypadku, majestatycznie sunąca przez połacie czarnego nieba fregata, oddalona o mikroskopijne w tej skali siedemset metrów.
Słysząc kolejny, niewybredny żarcik, który powoli, dawkując napięcie opowiadał Quintentos (przy wtórowaniu śmiechem oczekujących na puentę pilotów), niemal na początku pominął mały, jasny punkcik, który wyskoczył na jego radarze. Za konwojem, sześć minut świetlnych od lecącego z tyłu Sianara.
- Biotyku, na naszych radarach wyskoczył nieznany statek. Też go widzisz? - głos pilota fregaty, porucznika Ferutusa, zabrzmiał nieco głośniej na kanale Accthana, sugerując mu, że turianin zwrócił się bezpośrednio do niego. - Czy powinniśmy nawiązać kontakt według standardowych procedur?
Pomimo równego stopnia, w tym przypadku Ferutus wolał uzgadniać swoje kroki z dowódcą eskadry. Mimo tego, posiadał on uprawnienia do wykonania koniecznego w swojej ocenie ruchu, lecz z szacunkiem odnosił się do porucznika Ja'antiana, respektując jego cenne rady.
Statek wydawał się lecieć w ich kierunku, lecz konwój również kierował się prosto na przekaźnik masy, stąd ciężko było ocenić, czy jest on zagrożeniem. Z obliczeń wykonanych przez komputer pokładowy, statek, nawet jeśli dysponował wojskowym silnikiem, nie był w stanie dogonić ich zanim dotrą do przekaźnika masy, lecz zmniejszy odległość na tyle, by w systemie Vostok nie dać im wiele czasu. Nie mając informacji odnośnie jego intencji, pozostało Ja'antianowi zaufać swojej intuicji - nie mogąc zwracać na siebie większej uwagi, wiedział, że samo otwarcie komunikacji ze statkiem jest ryzykowne. Nie tylko zdradzą swoją przynależność, lecz również narażą się na możliwe wirusy przesyłane drogą radiową. Z innej strony, bez informacji będą musieli mieć się jeszcze bardziej na baczności, jak i możliwie wpakować w nieprzyjemną sytuację.
- Poruczniku, widzisz tę kropkę za nami? - nieco poważniejszy głos Marine'a, będącego najdalej od reszty eskadry, wybił turianina z zamyślenia, motywując do szybkiej podjęcia decyzji. Nawet mimo tego, iż zanim dolecą do przekaźnika, minie jeszcze sporo czasu - w kosmosie czas wydawał się płynąć inaczej, a wszystkie manewry musiały być planowane na zaś, bez gwarancji ich powodzenia. To był czas dla Accthana, na zaufanie swojej intuicji i szkoleniu i podjęciu decyzji.
Wyświetl wiadomość pozafabularną