Śmieszna, banalna bajera działała na nią. To znaczy, wiecie, działała w ten sposób, w jaki działałby na każdą dorastającą pannę przez większą część dotychczasowego życia przebywającą w placówce zamkniętej, traktowaną jak szkolony do walk pies i obdarzaną zainteresowaniem tylko wtedy, gdy jej organizm jakoś ciekawie zareagował na kolejną porcję chemii lub wtedy, gdy wdała się w jakąś satysfakcjonującą bójkę. Nic więc dziwnego, że w obecnej sytuacji gadulstwo Huntera jej nie przeszkadzało, a sztampowe, rzucane od niechcenia obietnice - które najpewniej nigdy nie miały zostać dotrzymane - nie doprowadzały jej do szewskiej pasji.
- Bardzo bym chciała - odpowiedziała więc zgodnie z prawdą, gdy już Carmen zdecydowała się zrezygnować chwilowo z ich towarzystwa (na co Jaana pokiwała tylko głową, rzuciła radosne jasne, rozumiem, będziemy czekać i ani myślała Ortegi zatrzymywać) i Ritavuori mogła skupić się nie na zachwycającej rafie, a na wpadającym w monolog artyście. - Czas pewnie też się znajdzie, bo czemu nie. - Nie ulegała wątpliwości, że Alamanni by ją zwolnił. Niezależnie od tego, czy czarnowłosa bywała przydatną czy nie, wciąż pozostawała nastolatką mogącą pozwolić sobie na więcej swobody niż normalni, dorośli, tak bardzo odpowiedzialni ludzie. Bo była dzieciakiem. Bo nawet załoga Kuguara mogła chcieć od niej odpocząć.
W każdym razie, gdy zdobyła wreszcie chwilę spokoju - względnego, takiego na jaki mogła sobie pozwolić w towarzystwie Johnny'ego - z westchnieniem ulgi opadła na fotel. Najbardziej miękki fotel, w jakim dane jej było siedzieć. Najbardziej luksusowy i cenowo pewnie tak drogi, jak pół Kuguara. Co najmniej. Nastoletnia fantazja bardzo prędko zafundowała jej finansowe podsumowanie wartości wyposażenia tegoż apartamentu i wyszło na to, że było tu więcej pieniędzy niż Jaana będzie w stanie zdobyć przez cale swoje życie.
- Pewnie - zgodziła się tymczasem ochoczo na propozycję wina. Ona by nie chciała? Ona? Dajcie spokój, ona zawsze chciała. Odkąd mogła, to chciała. - Chętnie posiedzę chwilę, rozgoszczenie się może zaczekać. - Wzruszyła lekko ramionami, a gdy w jej dłoni znalazł się już kieliszek rzeczywiście dobrego alkoholu, przyszedł czas na odpowiedzi. I znów musiała uważać, co mówi, no bo przecież nie powie wszystkiego.
- Taak, nie byłam tu wcześniej - zaczęła więc od tego, co najłatwiejsze, czyli samego pobytu na Aite i tego, co tu robiła. - Szczerze mówiąc... Wygrałam. Znaczy, pobyt tutaj. W loterii extranetowej. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, zdając sobie sprawę, jak nieprawdopodobnie to brzmi. Oczywiście, nie wplątywała w to już Anniki, która była tą oficjalną wygraną - wzmianka o koleżance, kuzynce czy jakkolwiek by ją nazwała mogłaby pociągnąć za sobą zbyt wiele trudniejszych pytań.
- Przyjmuję do wiadomości - parsknęła też śmiechem na wzmiankę o tym, co można było wyczytać w sieci na temat Huntera, a co niekoniecznie było prawdą. Nie to, żeby znała się na sypianiu z turiankami, ale hej, w to akurat rzeczywiście trudno było jej uwierzyć. W to, że to byłoby fizycznie wykonalne, a nie w to, czy Johnny by chciał. Bo pewnie by chciał. Był mężczyzną w końcu, a oni korzystali z każdej okazji zdobycia nowych doświadczeń.
- Cóż, ja nie jestem tak ciekawa. Znaczy, wiesz, moje dotychczasowe życie nie było szczególnie burzliwe i interesujące. - Kłamstwo numer jeden. Nie mogła jednak przecież wypalić, że o trudnym dzieciństwie to w sumie trochę wie, i o tym, jak to jest być eksperymentem też. - Wychowałam się na Asterii, więc... - Wzruszyła lekko ramionami. - Wszystkie moje fascynujące przeżycia sprowadzają się do okresów siania i zbiorów, a wiedza - do znajomości wymagań różnych roślin. - Kłamstwo numer dwa, ale kogo interesowałby fakt, że ma pojęcie także o broni, pancerzach i o tym, że potrafi dać innym w pysk na kilka różnych sposobów? To nie było ciekawe. Podobnie jak biotyka, to też było nudne. I to, że nad tą biotyką nie do końca panuje. Nic ciekawego, naprawdę.
Upijając łyk wina, przyjrzała się znad kieliszka Hunterowi i...
- Ile ty właściwie masz lat? - wypaliła, po chwili uśmiechając się przepraszająco. - Extranet nawet w tym nie chce się zgodzić.