Kiwnęła głową, obserwując przy tym reakcję Reda. Rozważała dodanie "Stadtford, zostań na miejscu", ale przecież byli na wakacjach. Nie mogła wydawać mu rozkazów, a tym bardziej komend, jak psu. Wysłała więc Nephietta i kątem oka rejestrowała to, jak wstał z miejsca a Leah ruszyła za nim. Artefakt powinien być ne miejscu, a opakowanie, choć może nieprzewiązane żadną śliczną wstążką, która sugerowałaby podarunek, nie było też wysmarowane błotem czy gównem. Ciemne, małe pudełko, które dostała od Jess chwilę przed tym gdy ją zamordowała, ostrzeliwując kolonię z pokładu Wraitha.
Niewidoczna była na nim tylko jej krew.
Domyśliła się tego kim mogły być wchodzące na scenę kobiety jeszcze zanim odezwał się Rhama. Kiwnęła mu tylko głową, przytakując, a szklankę unosząc do swych ust by spić kolejnego łyka whisky. Była może w połowie swojej szklanki gdy oni kończyli trzecią kolejkę. Jeszcze dwadzieścia i może ten konkurs wreszcie się rozstrzygnie. W międzyczasie mogła powoli sączyć swój alkohol, ignorując na początku szampana, który pewnie miał poczekać na istotniejszą chwilę.
- Pewnie niektóre chciały, niektóre zmuszono - odrzuciła, wzruszając ramionami.
Zauważyła lekką zmianę podejścia niektórych osób względem Naeema, od jawnej wrogości do obojętności, która w tym zestawieniu wydawała jej się niemal przyjazna. Mało było w tym prawdy ale i tak odczuła satysfakcję, którą pewnie musiał czuć również Rhama. Podejrzewała, że picie załatwi sprawę. Może jeszcze wkupi się w łaski Voodoo jeśli odda przydzieloną mu dziwkę gdy już wygra. Choć z drugiej strony pewnie bedzie chciał z przywileju skorzystać, żeby nikt go o nic nie podejrzewał.
- Może i miały wybór, ale nędzny. Próbę ucieczki.
Westchnęła, odstawiając szklankę na stół. Zerknęła na Huntera i Vinnet, mimowolnie się krzywiąc. To nie wyglądało dobrze. Co prawda nie przyprawiało jej o mdłości, ale i tak nie było wspaniale. Nigdy nie pomyślałaby o Veronique jak o fance przystojnego, choć tępego gitarzysty. Taki obraz pasował do nastolatki pochodzącej z lepszej części ziemskiego miasta, nie o medyku na statku wojskowym z wieloletnim przeszkoleniem.
Kiwnęła głową do Nephietta, widząc, jak wracając razem z Leah. Przejęła pudełko tylko po to, by otworzyć je i zajrzeć do środka, upewniając się, ze artefakt wciąż jest w dobrym stanie. Zaraz o tym podała go concierge.
- Przekaż mu, że z artefaktem wiąże się historia upadku więziennego bożyszcza - skomentowała, nie mówiąc nic więcej bo podejrzewała, że jeśli Ovesena to zainteresuje, to będzie chciał usłyszeć ją sam, z jej własnych ust.
Dostrzegała analogię między Gellixem a Trouge. Jedną nić łączącą dwójkę władców i ich kochanki. Tego jednak Leah nie musiała wiedzieć. W innym wypadku mogłaby przekazać to swojego panu w ten sposób, że ten odebrałby to jako groźbę, a tego Hawkins nie miała w planach.
Gdy rozpoczęła się ceremonia, złapała się na tym, że zamyślona wpatruje się w scenę, a jej ręka zastygła w połowie odległości między stołem a jej twarzą. Drgnęła, przysunęła szklankę do ust i wypiła sporego łyka, nieco odsuwając się w fotelu do tyłu, a tym samym wciskając w siedzącego obok Nephietta. Zmarszczyła brwi choć próbowała zachować kamienny wyraz twarzy.
Walcząca o życie mulatka wyglądała żałośnie. Nie chciała myśleć w ten sposób, bo wiedziała, że kobieta nie miała zbyt wielkiego wyjścia, ale cała sytuacja nie wyglądała przyjemnie. Atak był niepokojący, tak jak i rozegrana na scenie walka. Ta była nieporadna. Bezmyślne rzucanie się do przodu w ataku lub obronie, a ta, która wykazała się bardziej, zachowywała życie.
Jakaś część jej umysłu, do której nie chciałaby się przyznawać, stwierdziła, że Ovesen wymyślił to dość sprytnie. Nie rozszerzał haremu w nieskończoność, zwyczajnie osiągał jakiś pułap i zachowywał stałą ilość, pozbywając się tych żon, które zaczynały go nużyć.
Z oporem skupiła się na Leah i jej pełnej napięcia twarzy. Westchnęła głośno, powoli odklejając się od siedzenia kanapy i wstając z kieliszkiem szampana w dłoni, który złapała w ogóle o tym nie myśląc przez co nie pamiętała, kiedy ten się tam znalazł. Uniosła rękę do góry w geście skromnego toastu, bo nie planowała nawet udawać, że to przedstawienie jej się podobało. Tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Ovesen jest szalony.
I że bardzo łatwo będzie jej nastawić całą załogę przeciwko niemu.
- Wiedziałeś o tym? - rzuciła obojętnie w stronę Naeema, choć równie dobrze siedzące po jej drugiej strony osoby mogły uznać, ze mówi do nich. Opadła na siedzenie, wąchając napój nieco niepewnie. NIe zamawiała go, jedynie dostała. Tak czy siak wypadałoby się napić, choćby łyka.