Dok załadunkowy nie wyglądał jakoś zachwycają, ale czego się spodziewać po instalacji, która ma już swój lata a część stacji, w której się znajdowali raczej nie należała do tych, które są szczycie tabelki w Excelu o nazwie „do generalnej naprawy”. Założył na głowę hełm i poprawił broń w rękach. Upewnił się, że będzie działać bez zarzutu, chociaż pewnie i tak nie będzie musiał z niej korzystać.
W spokoju słuchał instrukcji turianina od Błekitnych Słońc. Jakoś nie był zaskoczony takim obrotem sytuacji. Wchodzili do jednego z najbardziej strzeżonych więzień w kosmosie. Nic dziwnego, więc że klawisze nie chcą by jakaś banda degeneratów, która prędzej czy później może tutaj trafić w roli więźniów, pałętała się po obiekcie z bronią w ręku. Przygotował wiec broń do oddania jednemu z klawiszów, wyciągnął z środka magazynek termiczny i schował do kamizelki. Złożył swoją motykę i był gotowy przekazać broń. Widząc jednak niezadowolenie ze strony swoich kompanów postanowił wyjść z propozycją do strażników. Może głupią, może mądrą. Tego dopiero miał się przekonać później.
-Mam prośbę, skoro chłopaki nie są aż tak bardzo zachwyceni zostawianiem broni tylko i wyłącznie pod waszym okiem. Jest szansa na to, że będę mógł zostać w pomieszczeniu, w którym zostanie przechowana nasza broń? Nie wszyscy chyba muszą z nas być przy samym podpisywaniu dokumentów, nie?
Wzruszył ramionami. Widział już jak wyglądają pomieszczenia biurowe w takich pięknych przybytkach. Jak najmniejsze by można było więcej terenu poświęcić na cele. Od taki biznes.
-Wiecie przecież ile kosztuje sprzęt, szczególnie wśród najemników zajmujących się tym indywidualnie. Więc nie można się dziwić chłopakom, że spinają się jak kroganin na widok salarianina w kitlu.
Procedury to procedury, z takiego właśnie powodu takie miejsca prosperują nikt z zewnątrz czy to prezydent czy generał nie mają prawa łamać. Tym bardziej takie kmioty jak oni nie mają większych przywilejów w takim miejscu.
-Mnie to szczerze mówiąc bez różnicy, taka praca wiem jak jest, ale jeśli uspokoi ich to na tyle, że nie będą musiał słuchać ich pierdolenia, podczas tej małej wycieczki krajoznawczej, o tym jak bardzo im smutno, że zabieracie im zabawki i chowacie nie wiadomo gdzie, to będę cholernie wdzięczny za taką możliwość.
Wyciągnął złożony karabin do jednego ze strażników i czekał na jego reakcje. Czuł, że raczej szansę będą minimalne, tak jak podejrzewał wcześniej. Raczej nie pozwolą się pałętać jakiemuś randomowi po stacji, ale przynajmniej jego argumentacja miała na tyle sensu, że mogło się to udać. Na pewno był to lepszy pomysł niż wykłócanie się o wpuszczenie ich z bronią na teren ośrodka.