Anderson pokiwał głową, jakby doskonale rozumiał co Striker ma na myśli. Znał Daryla już na tyle, by wiedzieć, czego prędzej można się po nim spodziewać. Prawdopodobnie użył wszystkich swoich sił, by przekonać kapitana do tego, że mówi prawdę i faktycznie jest szansa na to, by zdobyć tak ważny zasób Cerberusa. Pewnie Anderson nie uwierzył początkowo, że Daryl w ogóle ma prawdziwe dane, bo to, co teraz we dwóch mu przedstawiali, wydawało się absurdalne. Zamieszek w Iranie nie skomentował wcale, choć pewnie odnotował sobie to w pamięci.
Skinął na kelnerkę i zamówił sobie kawę. Może to mieli właśnie robić, sprawiać wrażenie ludzi, którzy spotkali się tu po to, by pogadać i miło spędzić wolny czas. Gdyby ktoś ich obserwował, nie powinien nabierać podejrzeń, choć fakt, że Charles widział się właśnie z dość ważną osobistością Przymierza mógł zostać odnotowany. Nie bardziej jednak niż wmaszerowanie bezceremonialnie do siedziby Przymierza.
Słodząc i mieszając później gorący napój, Anderson słuchał historii, którą opowiadał mu Striker. Biorąc pod uwagę co robił przez ostatnie miesiące, Charles miał ją wyćwiczoną już niemal na pamięć. Opowiadał ją tyle razy, poczynając od Wade, przez Emily i pozostałych członków rodziny, po Davida Andersona w tym momencie, że nauczył się przekazywać ją w formie tak lapidarnej, jak to tylko możliwe. Przyprowadzony przez Daryla człowiek był skupiony i co jakiś czas kiwał głową, by dać do zrozumienia, że póki co rozumie i jest na bieżąco.
- Trouge - powtórzył. - Słyszałem o tej stacji. Niektórzy z moich ludzi chwalili się spędzaniem tam przepustek.
Zerknął na Daryla, zapewne zastanawiając się jakim cudem on jeszcze tam nie trafił, ze swoim umiłowaniem do hedonistycznego stylu życia, ale nic nie powiedział, bo może charakter, a może zajmowane stanowisko nie pozwalało mu na złośliwe przytyki.
- Znamy okręt Majesty - powiedział spokojnie. - Głównie jego nazwa przekonała mnie do tego, żeby zgodzić się na spotkanie z panem. Od dłuższego czasu próbujemy go zlokalizować, ale za każdym razem, gdy na radarach znajdują jakąś jednostkę Przymierza, zmieniają lokalizację. Badania, które tam przeprowadzają, nie są nawet zbliżone do tych, na które pozwalają sobie na koloniach czy w swoich małych siedzibach. Nie mieliśmy jednak okazji ani powodu, który faktycznie zmusiłby nas do uznania tego za priorytet. Teraz jednak okazja jest. Trudno jej nie rozważać.
Napił się kawy i odstawił filiżankę, opierając dłonie na blacie po obu stronach naczynia. Wydawał się spokojnym człowiekiem, dokładnie takim, jakiego Striker kojarzył. Przynajmniej spoza pola walki.
- Ryzykuje pan już teraz, spotykając się ze mną - stwierdził oczywistość. - Ale domyślam się, że jest to wybór dobrowolny. Co z pozostałymi ludźmi z pańskiego oddziału? Można liczyć na ich współpracę? Fakt, że nie chcą pracować dla Cerberusa nie świadczy jeszcze o tym, że chętnie się wyrwą spod jarzma, stawiając na szali tak wiele.
Uśmiechnął się lekko, spoglądając na Charlesa trochę inaczej niż do tej pory. Niekoniecznie poważnie.
- Sam? Bardzo chętnie dowiem się jak pan to sobie wyobraża.