Dziwna nazwa. Brzmiało jak jakiś pieprzony klub. Chociaż było po łacinie. Więc pewnie kolejny idiota z oddziałów Cerberusa uznał, że przecież to brzmi elegancko i nadaje się na kryptonim jakiejś gównianej operacji. Nie potrafił tego zrozumieć. Do tego Statner okazywał się mistrzem ukrywania informacji. Zresztą, skąd niby miałby wiedzieć, że akurat tego dnia Striker i flota Przymierza postanowią w nich uderzyć.
- Teraz nikomu nie będzie na rękę szukanie nas. Jedyna osoba, która za to beknie to Statner. No i ktoś nad kto zezwolił mu na ten plan. Wyobraź sobie co teraz muszą tam czuć. Czwórka operatorów przekonała pieprzonego Andersona do wykonania tak ryzykownego planu. Stracili pancernik, lata badań, a do tego całą załogę. Wiesz ile może im zająć skompletowanie nowych naukowców i lekarzy?
Parsknął śmiechem. Cerberus miał teraz na głowie znacznie więcej problemów niż kilku operatorów i zesłanie im na głowę pieprzonej apokalipsy. Szczególnie, że po czymś takim raczej mało kto chciałby wchodzić im w drogę. Szczególnie, że Przymierze miało na nich oko. Trzeba było pamiętać, że ta grupa nie była pieprzonym bogiem, który wiedział wszystko. Kyle nie miał racji, kiedy mówił, że są tak potężni. Nie są. To tylko organizacja, a oni zadali im okrutny wręcz cios.
Sam też zaczął szukać informacji o tym całym Sanctum. Wciąż nie mógł uwierzyć w nazwę. Pewnie to był jakiś safehouse albo odłam tej ich organizacji. Wiedział tylko tyle, że będą musieli polecieć na Illium. To już go cieszyło trochę mniej. Jeśli chcieli tam działać to będą musieli się pieprzyć z korporacjami i ich prawami. Pan Rosenkov lubił marudzić jak bardzo nienawidzi tego miejsca bo nie można tam załatwiać interesów jak w kraju ojców.
Poczekał, aż Daryl włączył film i zaczął go oglądać. Już od samego początku wiedział, ze cała trójka podała się za kogoś kim nie są. Wystarczyło o to, jeszcze podpytać recepcjonistkę. Raczej będzie pamiętała przybycie kogoś z rządu czy innej takiej organizacji. Potem trzeba będzie wysłać ich zdjęcia do Przymierza by sprawdziła ich piękne dane. Znalezienie ich nie powinno być tak trudno. Takiej amatorszczyzny nie widział chyba nigdy.
- No to mamy już naszych porywaczy. Jezu w życiu nie spodziewałem się, że ktoś może, aż tak dać dupy. – Spojrzał na plamę krwi na podłodze, gdzie musiał być ciągnięty któryś z mężczyzn. – Mamy ich twarze, za kogo się podali oraz informacje gdzie mogli polecieć. Amatorzy.
Uśmiechnął się do siebie. Snow pracowała trochę jak Striker więc mogła się z nim zgodzić ale biedny Daryl pewnie nic z tego nie rozumiał. Jako operator pewnie już w momencie, kiedy otworzyła drzwi to powaliłby ją na ziemie nie dając szansy na reakcje.