https://i.imgur.com/70Xrnm5.png[/imgw]
Skala Kardaszowa
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: A-yeon Jung, Alexis Crimson
“Taking a new step, uttering a new word, is what people fear most.”
― Fyodor Dostoevsky
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Słońce świeciło mocno, uparcie uderzając w okna, rażąc w oczy każdego, kto pokusił się o obrócenie głowy w ich kierunku. Choć gruba szyba nie przepuszczała ciepła oddawanego przez gwiazdę, umysł plótł figle, uparcie wmawiając samemu sobie, że promienie przyjemnie rozgrzewają skórę.
Lato chyliło się ku końcowi, lecz w Seulu dzisiejszego dnia, pogoda była doskonała. Ciepło, poza lekkim, orzeźwiającym wiatrem, rozwiewającym drobne chmurki z błękitnego nieba. Pogoda zachęcała do wyjścia, lecz późno odbywające się zajęcia skradły większość południa A-yeon, dając jej mało czasu na napawanie się przyjemnym powietrzem i unoszącym się w nim, złudnym poczuciem wiosny.
Przedłużające się wykłady okazały się wzbogacone o dwudziestominutową konwersację z profesorem, który, choć zaintrygowany początkowym pytaniem młodej Jung, nieśpiesznie udzielił jej wyczerpującej odpowiedzi. Jej zainteresowanie było iskrą zapalającą, przez którą musiała stać i wysłuchiwać przez grubo ponad kwadrans historii wzbogaconej o wstawki z jego życia osobistego, to, jak niedobrą kawę podawał teraz automat na drugim piętrze, jak ciężko było mu dojechać dzisiejszego dnia na zajęcia, ale na szczęście udało mu się nie spóźnić. Dopiero gdy w panice dostrzegł godzinę na swoim omni-kluczu, przeprosił dziewczynę z żalem, obiecując, że dokończą swoją rozmowę po weekendzie.
Wolna, miała trochę czasu do zabicia przed ćwiczeniami - niewystarczająco, by opuścić kompleks, dzięki długiej rozmowie ze zwierzchnikiem, ale tyle, ile potrzebowała na odpoczęcie i przygotowanie się. Dziedziniec był najszybszą i najwygodniejszą opcją umożliwiającą zaczerpnięcie świeżego powietrza. Był absurdalnie duży, z czterema wejściami prowadzącymi do czterech, różnych sekcji szkół i małą fontanną na środku. Przypominał skromny park, utrzymany w ogromnej czystości. O tej porze nie było w nim zbyt wiele ludzi - bez problemu znalazła dla siebie wolną ławkę, cichy kącik, w którym mogła się rozpakować, przejrzeć materiały schowane w torbie.
Minęło kilka minut nim, zapatrzona w tekst lub swój omni-klucz, kątem oka dostrzegła, że przechodząca obok postać zatrzymała się w miejscu. Unosząc głowę, dostrzegła znajomą dziewczynę, spoglądającą na nią z góry. Mi Sun wyglądała tak, jak zwykle - wysoka, o zagadkowym spojrzeniu okrągłych oczu, które malowała mocno by wydobyć je zza oprawek okularów. Dla Ayeon wyglądały jak zerówki, noszone wyłącznie dla walorów estetycznych, nie praktycznych - wbrew luźno upiętym włosom, wystylizowanym tak, by sprawiały wrażenie niedotkniętych przez nią od momentu wstania z łóżka.
Mi Sun była ładną dziewczyną. Popularną w swojej grupce znajomych, z którymi Jung nie miała wiele wspólnego. Ubierała się zawsze w lekko specyficzny, choć pasujący do siebie sposób. Jej znudzone, pociemniałe spojrzenie przykuwało uwagę. Wydawała się wiedzieć więcej, niż wszyscy wokół, otoczona aurą pewności siebie. Nie miała powodu, by zaczepiać Ayeon, szczególnie teraz, a jednak przestąpiła nogę na nogę i wbiła w nią pełen oczekiwania wzrok.
-
Jakiś chłopak tu był. Szukał cię - zagadnęła, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. -
Blondyn, pytał o ciebie. Niezgorszy - dodała, z równie beznamiętnym wyrazem twarzy co wcześniej.