Nie mogła się powstrzymać i słysząc odpowiedź Amslera, przetoczyła wzrokiem po suficie. Kłamanie pod przysięgą było chyba najmniejszym problemem, przynajmniej dla niej. Najmniejszym, najmniej istotnym wykroczeniem jakie mogła popełnić. Spodziewała się, że już złamała jakieś prawa w Asie, choć nie była pewna jakie konkretnie. Może chodzenie w parku pomimo zakazu, chociażby. Zbyt odwykła od życia w normalnym społeczeństwie żeby zakładać, że będzie potrafiła zachować się jako przykładowy obywatel gdy trafi do cywilizacji, a Asa nią była. Nawet, jeśli była kolonią na kompletnym zadupiu, wciąż była kompletnie normalnym miejscem. Trochę jak Horyzont, ale tego nie wspominała najlepiej. Nie widziała w swoich wspomnieniach hangaru, do którego się wkradła ani punktu Przymierza sprzed lat - widziała trumnę i skromną uroczystość pogrzebową.
- Jeśli wasze prawo pozwoli wyjść na zewnątrz przestępczyni, która podniosła na ciebie broń, to moje krzywoprzysięstwo będzie uczynkiem dla dobra kolonii - syknęła wściekle, wpatrując się w Joela z niedowierzaniem.
Benu mówiła, że miał dobre serce. No tak. Asa przypominała Cytadelę. O tym musiał mówić Pond twierdząc, że kolonia nie była dla niej. W podmieście nie miałaby z tym problemów.
Nie chciała tylko myśleć w taki sposób. Czuła, że jego słowa weszły jej do głowy i zadomowiły się gdzieś na zapleczu.
Skrzywiła się, ale odpuściła szybko. Póki mogła, wolała próbować załatwić to w zgodzie z burmistrzem, na którego przychylności w końcu jej zależało. Jeśli uwolnienie Ponda miałoby postawić jej dobre stosunki z Joelem pod ścianą, to wszystko mijało się z celem. Chodziło o ich bezpieczeństwo i stabilną sytuację przez następne kilka miesięcy, nie o zbratanie się z wrogiem i uczynienie nim dotychczasowego sojusznika.
Z drugiej strony, czasem nie mogła zjeść ciastka i wciąż go mieć, nawet jeśli mocno teraz chciała to osiągnąć.
- Jeśli przyznasz się do winy, nie będzie żadnej rozprawy. Nie będzie po co - westchnęła, zwracając swoją uwagę na Daniela. Rhama miał jakiś pomysł, który teraz analizowała w głowie, ale nie wiedziała czy to wystarczy. Wszystkie argumenty przechodzące jej teraz przez myśl opierały się na kłamstwach pod przysięgą. - Pond nie miał innego wyjścia. Jego brat poświadczy, że jest dobrym człowiekiem i nie chciał niczego złego, tylko ta wiedźma go oszukała. Moja załoga potwierdzi, że groziła zabiciem moich rannych ludzi, jeśli nie odstąpię jej tamy należącej do Asy.
Obróciła się z powrotem w kierunku Amslera, wiedząc, że nie wspomniała wcześniej nic na temat Alexa, ale nie chciało jej się teraz opowiadać, jak przyszedł załzawiony do kawiarni żeby ją przekonać do przyjścia tutaj. Wyjaśniać będzie mogła potem, na razie chciała opracować plan, który może zadziałać.
- Myślisz, że to wystarczy? - westchnęła, wpatrując się wyczekująco w Joela. Już powoli kończyła jej się cierpliwość do załatwiania tego tak, jak planowała to załatwić. Powinna wiedzieć gdzie jest granica inwestowania swojego czasu, po której nie warto było tego robić, ale jak zwykle brnęła we wszystko zbyt intensywnie i zbyt daleko, by teraz się wycofać.