- Może pani wyjść na zewnątrz, porozmawiać jak trzeba - zaproponowała Veronique, krótkim gestem głowy wskazując drzwi prowadzące na niewielki korytarz, łączący przedzielone szybą sale, z którego zresztą czerwonowłosa mogła wyjść nawet do głównego holu kliniki. Tego samego, którym jeszcze trzy dni temu przebijała się w półmroku, licząc na to, że uśpiona WI ich nie zauważy, zanim będzie za późno. - Jak będę wiedzieć, że zaraz pani wróci, to się nie przestraszę.
Wyjaśnienie wszystkiego pisemnie, prawdopodobnie z komputera biurowego, i przejście do doku, w którym stał Wraith, by porozmawiać z Nephiettem, z pewnością zajęłoby burmistrzowi więcej czasu, niż spacer jednoczesny z rozmową, do której nie musiałby pozostawać nieruchomo i w skupieniu. Mimo to dłuższą chwilę później Hawk otrzymała od niego kolejną wiadomość, zawierającą przynajmniej część wyjaśnień.Prościej by było, gdybym mógł zadzwonić.
Z poważaniem,
Joel Amsler.
Dwie godziny to za dużo.
Wiem, że nie chcecie opuszczać doku, ale mam tylko was. Z naszych statków tylko cztery nadają się do czegokolwiek, ale wszystkie są wolniejsze i mniej uzbrojone niż Wraith. Dlatego chciałem poprosić osobiście.
Transportowce z naszym importem są atakowane. Okazuje się, że Charlie Snyder miała jakiś układ z tutejszymi piratami, a jak jej nie ma, to nie wiem, może ktoś z jej ludzi ich sprowokował, a może nie dostali czegoś, co dostawali zazwyczaj, albo cholera wie co. Dostawy są co miesiąc. Musieli wiedzieć. Potrzebuję, żebyście je dogonili, odebrali zapasy, zniszczyli wrogie statki, żeby mieć spokój na przyszłość.
To ważne. Bardzo ważne, Hawk, dla całej kolonii. Za dwie godziny oni będą już w innym systemie, jak nie w ogóle w tunelu przekaźnika. Teraz nie dogonię ich statkami, które mam, za dwie godziny nie dogonicie ich nawet swoim Wraithem. Co mam zrobić, żebyście ruszyli w ciągu najbliższych trzydziestu minut?
Z poważaniem,
Joel Amsler.