Będziesz to jeszcze jadła?
PS/57051500950/UR
MIANOOlgierd Bukar
DATA UR.15.05.2157
MIEJSCE UR.Benning
RASACzłowiek
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWABenning, Ziemskie
SPECJALIZACJASzpieg
PRZYNALEŻNOŚĆSpołeczność Galaktyczna
ZAWÓDPilot, technik, wolny strzelec.
Fragment stenogramu przesłuchania nr.1 do sprawy KWR/9010/10 Olgierd Bukar (OB): Można zapalić? Funkcjonariusz żandarmerii (FŻ): Tak, zresztą proszę usiąść Poruczniku. OB: Ha, to jeszcze mnie nie obdarliście z rangi. FŻ: W świetle prawa ciągle jest Porucznik niewinny. OB: Proszę to powiedzieć tym wszystkim ogarom, które Senator na mnie nasłał. OB zapala papierosa FŻ: Poruczniku, chcemy Panu pomóc Proszę się nie denerwować. Porucznik Olgierd Bukar, lat 28. 4-ta Taktyczna Brygada Zmechanizowana. Przeszedł Pan szkolenie T4. Zgadza się? OB: Tak. Zgadza się. FŻ: Ma Pan książkowy przebieg służby. Korpus Inżynieryjny w wieku 17 lat, przejęty do Taktycznych Oddziałów Uderzeniowych w wieku 20 lat. Szybko Pan awansował. OB: Byłem dobry, to awansowałem. FŻ: No tak, racja. Otrzymał pan stypendium na WAT w Pretorii, równocześnie szkolenie T1 i przydzielono pana do T2 i następnie do T4. Doobrze. Proszę opowiedzieć czym się pana rodzina zajmował na Benning? OB: Wszystko jest w moich aktach, zresztą…nie widzę jaki ma to związek ze sprawą. FŻ: Na pierwszym przesłuchaniu musimy zweryfikować pańskie akta z Pańskimi zeznaniami. OB: Czyli zakładacie, że naściemniałem w dokumentach? FŻ: Proszę nie nadinterpretowywać, to rutynowe pytania. OB.: Ech, dobra. Benning to kolonia rolnicza, tak? Moja rodzina…sadziła rzepę. Początkowo na Ziemi, ale od kiedy Conatix przejął ziemię mojego dziadka za bezcen, przenieśliśmy się Benning. Już wyprzedzam pana pytanie. Nie, nie lubię korporacji. Myślałem, że w Przymierzu będzie inaczej, ale…wszyscy są tak samo zjebani. FŻ: Dlaczego Pan tak uważa? OB: Jeszcze Pan pyta? Podjąłem dobrą decyzję. Ta sprawa powinna się zakończyć od razu po moim raporcie. FŻ: Proszę się uspokoić, niech Pan kontynuuje. OB: A co? Czego się Pan spodziewa? Że nostalgicznie ucieknę w krainę wspomnień o cudownym życiu na farmie? O łanach pszenicy smyrających mnie po jajkach? O nie, nie, nie. Tak nie było. Mój ojciec pił, a niespełniona artystka moja matka szybko przerzuciła się z malowania na Czerwony Piasek. FŻ: To dlatego Pan zaciągnął się do wojska? OB: Nie, po prostu nie lubiłem jeździć kombajnem. __________________________________________________________________________________ Fragment stenogramu przesłuchania nr.2 do sprawy KWR/9010/10 OB: Historia trochę jak z tych vidów paradokumentalnych. Rodzice dają dupy z wychowaniem, więc trójka wspierającego się nawzajem rodzeństwa wychowuje się sama. Od rana ganiają do budy, po budzie gonią na farmę. I tak koło życia się toczy. Trzeba przyznać, że dawaliśmy radę. Szczególnie, gdy opieka społeczna do nas zaglądała. FŻ: Dlaczego tego nie zgłosiliście władzom? OB: Żeby Nas rozdzielili? Ta opcja nie wchodziła w grę. Młody za mocno by to przeżył, poza tym…Lena kończyła pełnoletność. Mieliśmy się zamiar wynieść i zostawić ten burdel za sobą. FŻ: Dochodziło do przemocy? OB: Tatuś był za chudy w uszach. Jak się schlał siedział przez projektorem, najczęściej spał, albo użalał się nad tym jak Conatix spuściznę jego przodków zabrał. Matka żyła we własnym świecie. W sumie. Jak tak o tym myślę, to wolałbym, gdyby jedno czy drugie podniosło czasem rękę. FŻ: Dlaczego? OB: Nie wiem. Zasady gry byłyby jasne, a tak…tkwiliśmy w gównie po uszy, ale nikt do końca nie wiedział co ma z tym fantem zrobić. Praktycznie, robiliśmy to wszystko co inne dzieciaki. Tylko starzy mieli nas w dupie. FŻ: Miał Pan świetne wyniki nauki, z tego co widzę w aktach. OB: Lena trzymała nas krótko, pilnowała, żebyśmy mieli umyte dupy, zęby i odrobione lekcje. FŻ: A skąd ten Korpus Inżynieryjny? OB: Taki fach w ręku. Szkoła to jedno, chciałem wylądować w dokach. Naprawiać statki. Poza tym. Naprawiał Pan kiedyś motoreduktor Reckera, nad którym najebany ojciec wisiał już tydzień, przez co nie wyjechał w pole i…później nie byłoby co do gara włożyć? Taka motywacja czyni cuda. Ale. Uznałem, że nie chcę siedzieć na Benning, stąd Przymierze i Korpus Inżynieryjny. Zaciągnąłem się z moim kumplem. Wonsky’m. Macie jego akta. To ten, którego wywaliliście za handel stymulantami w koszarach. I nie. Nic o tym nie wiedziałem. FŻ: Jaki był pana pierwszy przydział? OB: Corvax VI, stacja sensorów dalekiego zasięgu. Modernizacja przestarzałych systemów, głównie anteny o wysokim spektrum częstotliwości. Zdolne do wykrywania jednostek spoza układu. Mógłbym wejść w szczegóły, ale… FŻ: Proszę sobie odpuścić. Był tam Pan do 2177? OB: Tak. Pokręcona logistyka i biurokracja trochę przedłużyła robotę. FŻ: Później Porucznik trafił z powrotem na Benning, tak? OB: Nie ma to jak w domu, prawda? Trafiłem do suchego doku, kolejny ambitny projekt. Modernizacja M-35, wszystko według dokumentacji. Nie było miejsca na improwizację. W maju sytuacja trochę się napięła. Z misji w Trawersie pojawili się „T”. Piraci byli trochę za dobrze wyposażeni, pokiereszowali ich. Potrzebowali napraw. W sumie. Tak się zaczęła moja przygoda z nimi. W ramach koleżeńskiej współpracy podrzuciłem kilka pomysłów do ich techników i pilotów. Tak zostałem zauważony. FŻ: Przez kogo? OB: Przez Major Anastasię Volkov. Dowódcę oddziału uderzeniowego. FŻ: Proszę o tym więcej powiedzieć. OB: Nie ma o czym mówić. Nie minęły dwa tygodnie jak komandor Riggs szykował moje przeniesienie. Miałem trafić na szkolenie wstępne, miałem mieć uzupełnioną szkołę. Jakby nie mówić to była szansa o jakiej marzył każdy żołnierz w Korpusie. FŻ: Na pewno nie chce Porucznik nic dodać w tym temacie? Wie Pan o prowadzonym postępowaniu przeciwko major Volkov w sprawie seksualnego wykorzystania zależności? OB: Odmawiam udzielenia odpowiedzi na to pytanie. __________________________________________________________________________________ Fragment stenogramu przesłuchania nr.3 do sprawy KWR/9010/10 FŻ: Chce Pan powiedzieć, że po ukończeniu kursu T2 natychmiast został Porucznik przydzielony do kursu T4? OB: Tak. Podczas szkolenia wstępnego zwrócono uwagę na moją świetną koordynację ręka-oko. Miałem też licencję na pilotaż promów, doświadczenie w kierowaniu ciężkich maszyn. To kwalifikowało mnie do wzięcia udziału w szkoleniu. FŻ: Koordynacja ręka-oko? OB: Tak. Dużo jeździłem kombajnem. FŻ: Proszę sobie nie żartować. OB: Serio, proszę sprawdzić w aktach moje wyniki z symulatorów. FŻ: Dobrze. Przejdźmy już do konkretów. Pańskie misje w Taktycznych Oddziałach Uderzeniowych? OB: Marvis 4R-3N, atak na przyczółek Błękitnych Słońc. Kolonia Temperance, udaremnienie ataku łowców niewolników. W sumie, mam za sobą czterdzieści pięć operacji i jedną misję stacjonarną. FŻ: Gdzie Pan stacjonował? OB: Ikeleos, trzy lata. Była to misja badawcza. FŻ: Dlaczego przydzielono akurat tam Taktyczne Oddziały Uderzeniowe? OB: To dość pokręcone. Planeta posiadała ogromne złoża pierwiastka zero, jedne z największych, które Przymierze znalazło. Piezo znajdowało się stosunkowo blisko powierzchni, miało ogromny wpływ na rozwój życia. W połączeniu z 30% zawartością tlenu w atmosferze, tamtejsza flora i fauna była…kurewsko wielka. No i naukowcy od biotyki chcieli zbadać ten ekosystem. To nie była jednak moja robota, żeby się tym przejmować. FŻ: Nadal nie rozumiem dlaczego wciągnięto w to oddziały specjalne. OB: Zanim My się tam pojawiliśmy, trzykrotnie były modyfikowane systemy obrony, kilka promów z zaopatrzeniem nie dotarło do bazy, a nawet…raz placówka była ewakuowana. W sumie, zdziwiłem się, że Przymierzu się to opłacało. To dość droga inwestycja, chociaż…z drugiej strony. Taka ilość Piezo nie trafia się na pierwszej lepszej skale. FŻ: Proszę opisać tamtejsze zadania. OB: Obsługa, naprawa, konserwacja tamtejszych sensorów. Tym głównie zajmowali się Ramirez i Oppenheimer. Nasi T2, ale ze względu na moje przeszkolenie, czasem pomagałem im przy robocie. Tamtejsze zwierzęta niespecjalnie trawiły naszą obecność, często rzucała się na stawiany przez nas sprzęt. Eskortowaliśmy również miejscowe oddziały terenowe, badające powierzchnię planety. Mieliśmy zakaz używania ostrej amunicji względem lokalnej fauny…znaczy, mieliśmy jej użyć tylko w sytuacji krytycznej. Głównie mieliśmy je ogłuszać, jajogłowi cieszyli się wtedy jak głupi do sera. Kolejna próbka, kolejny model zachowania. Mieli ubaw, chociaż nieraz po powrocie na bazę moja Landryneczka była wykluczona na dwa dni z roboty. FŻ: Proszę opowiedzieć o domniemanym konflikcie z doktorem Parkerem. OB: To nie był domniemany konflikt. On po prostu był. Przyleciał stosunkowo późno, z szóstym albo siódmym rzutem. Od samego wejścia zaczął się panoszyć. Najpierw w labach, co szczerze powiedziawszy, gówno mnie obchodziło, ale kiedy zszedł do hangaru i zaczął mi mówić jak mam prowadzić oddział. No…to…podniosło mi się ciśnienie. Chciał ingerować w procedury bezpieczeństwa, w harmonogram wyjazdów. Warunki na planecie były ciężkie i wszystkie badania terenowe trzeba było bardzo szczegółowo planować. Dla mnie, kilka godzin spędzonych w szczelnym kombinezonie nie było niczym nadzwyczajnym, ale niektórzy naukowcy zwyczajnie sobie z tym nie radzili. Ale…Pan Maruda miał inne zdanie. O wszystkim. FŻ: Mamy pański raport oraz kilka innych, wraz z zeznaniami, ale wersje wydarzeń diametralnie się różnią. Pojawiają się przynajmniej trzy punkty widzenia. Czy to możliwe, że podjął Porucznik niewłaściwą decyzję? OB: Nie. FŻ: Zginęło wtedy czterech ludzi, Bukar! Dwóch zostało krytycznie rannych. Powtórzę. Czy to możliwe, że Porucznik podjął niewłaściwą decyzję? OB: Nie. Funkcjonariusz otwiera teczkę i rzuca przed twarz Porucznika Bukara dokumenty FŻ: Doktor Ewans, Wasiliew, Miller, Schneider Oni nie żyją, Bukar…Velasquez zeznała, że padł pomysł o użyciu granatów hukowych. Powiedz jak było i dlaczego nie użyłeś tych pierdolonych granatów hukowych. OB: Doktor Ewans był rozdrażniony, prawdopodobnie pod wpływem halucynogenów z lokalnych roślin. Majaczył, mówił coś o nadchodzącym ogniu oczyszczenia, o ciemności i powrocie chaosu. Obezwładnił naszego medyka, przechwycił jego broń i strzelił do Tarkova. A za nim poszli następni, którzy pod nosem pierdolili te same farmazony. Otworzyłem ogień, żeby chroniony przeze mnie oddział wrócił do bazy cały i zdrowy. Kiedy padł pierwszy strzał, granat nic by nie dał. Działałem zgodnie z protokołem. __________________________________________________________________________________ Fragment raportu Porucznika Olgierda Bukara – dołączony do sprawy KWR/9010/10 Misja polegała na naprawie uszkodzonego przekaźnika dalekiego zasięgu na zachód od bazy badawczej. Przekaźnik ten pozwalał na komunikację poza planetarną, która była utrudniona przez gęstą atmosferę Ikeleos oraz interferencje wywoływane przez miejscowe pokłady piezo. Ponadto grupa badawcza pod dowództwem doktor Rodriguez chciała pobrać próbki gleby z tamtego rejonu do dalszych badań. Biorąc pod uwagę warunki logistyczne, niedawne burze magnetyczne oraz problemy z komunikacją na powierzchni planety, połączenie obu misji było najlepszym rozwiązaniem[…] Naprawa przekaźnika dalekiego zasięgu była rutynowa. Sierżant Bratton zdiagnozował usterkę w zasilaczu i wymienił go wraz z kilkoma przepalonymi na skutek burzy bezpiecznikami. Po ponownym uruchomieniu anteny i skalibrowaniu go zgodnie z parametrami orbitalnymi, odebraliśmy sygnał SOS z południowego zachodu na azymucie 245. Sygnał został nadany przez grupę badawczą Doktora Ewansa, która zaginęła dwa tygodnie temu. Ich poszukiwania porzucono ze względu na trudne warunki atmosferyczne oraz na przeniesienie terenów łowczych lokalnych drapieżników w tamte rejony. Nadawanie sygnału SOS świadczyło przynajmniej o jednym ocalonym, nadajniki w używanych na powierzchni Ikeleosa kombinezonach były powiązane z pulsometrami. Podjąłem decyzję o przeszukaniu obszaru w poszukiwaniu osób pozostałych przy życiu. Brak miejsc w naszych pojazdach zmusił mnie do zabrania ze sobą grupy naukowców i wykorzystania ich transportera do przewiezienia ewentualnych rannych.[…] Dotarliśmy do wąwozu Ymir. Po drodze zostaliśmy zaatakowani przez watahę lokalnych drapieżników zwanych „Szakalami”. Rzuciły się na nieuzbrojony pojazd naukowców, dlatego podjąłem decyzję o użyciu ciężkiej amunicji. Nie obeszło się bez uszkodzeń, które należało naprawić po powrocie do bazy. Po przełączeniu czujników w wysoką rozdzielczość, przeszukaliśmy jaskinie w każdym paśmie częstotliwości oraz spektrum świetlnym. Wysłanie kilku dronów ułatwiło znacznie zadanie. W jednej z jaskiń znaleźliśmy słabe oznaki życia, postanowiliśmy je sprawdzić.[…] Znaleźliśmy czterech z ośmiu członków ekspedycji doktora Ewansa. Ich zachowanie wskazywało na skrajne odwodnienie i niedożywienie, a nieszczelności w kombinezonach wskazywała na ekspozycję na środki halucynogenne wytwarzaną przez miejscową florę. Doktor Ewans wraz z resztą ocalałych majaczyli o nadchodzącym zniszczeniu i śmierci, o ogniu oczyszczenia mającym przelać się przez galaktykę. Próby podjęcia kontaktu były utrudnione, doktor Velasquez kilkukrotnie musiała odpychać się od próby rozszczelnienia jej kombinezonu przez ocalałych z ekspedycji. Tarkov zasugerował podanie środków uspokajających. Kiedy zbliżył się do doktora Ewansa w celu zaaplikowania medykamentu, ten przejął jego broń i oddał kilka strzałów z przyłożenia. Rozkazałem ukrycie się za osłoną, chcąc w ten sposób uniknąć dalszego rozlewu krwi. Ewans kilkukrotnie wspomniał o konieczności swoich działań, a pozostała trójka naukowców dobyła broni, w którą wyposażeni byli wszyscy znajdujący się w zespołach terenowych. Otworzyli ogień w naszym kierunku. Ciężko ranny Tarkov wymagał natychmiastowej pomocy medycznej. Podjąłem decyzję o eliminacji zagrożenia. __________________________________________________________________________________ Wiadomości ANN, Tematem numer jeden w tym wydaniu jest dochodzenie w sprawie nadużycia uprawnień przez oficera Przymierza w placówce badawczej na planecie Ikeleos. W wyniku jego decyzji, zginęło czterech członków personelu, w tym czołowy badacz biotyki doktor Richard Ewans. Incydent wyszedł na jaw za sprawą interwencji senatora Joshui Parkera, z którego niezgodą spotkało się tak poważne nadużycie w wojskach Przymierza. Oto co ma do powiedzenia w tej sprawie. JOSHUA PARKER: Nie ma miejsca na brutalność wśród oficerów Przymierza, gdziekolwiek oni się znajdują. Incydent, który miał miejsce na Ikeleos tylko potwierdza, że żołnierze w pewnych sytuacjach czują się bezkarni. Nie ma miejsce dla takich ludzi w szeregach Przymierza, przedsięwziąłem wszystkie środki, by człowiek odpowiedzialny za to wydarzenie stanął przed sądem i został karnie wydalony ze służby. REPORTER: Czy Pańskie działanie ma związek z nadchodzącymi wyborami uzupełniającymi do Parlamentu? JOSHUA PARKER: Zawsze stałem i będę stał na straży bezpieczeństwa naszych obywateli. Niezależnie od wyborów czy nie, za śmierć niewinnych osób na Ikeleos zostanie wymierzona sprawiedliwość. Wyrok w sprawie KWR/9010/10, wydany przez Wojskowy Sąd Garnizonowy w Pretorii. Porucznik Olgierd Bukar jest winny zarzucanego mu nadużycia uprawnień, które doprowadziły do śmierci czterech osób w kolonii badawczej na Ikeleos. Tym samym otrzymuje on kategorię 6, zostaje wydalony ze służby ze skutkiem natychmiastowym, pozbawiony swojego stopnia wojskowego oraz wszystkich przywilejów związanych z nim. Uzasadnienie: Sąd na podstawie przedstawionych dowodów nie ma żadnych wątpliwości, że Pan Olgierd Bukar nadużył uprawnień. Przedstawiony przez niego raport był niejasny i nie przedstawiał kilku faktów, które miały miejsce podczas tego zdarzenia. Wystąpiła również duża rozbieżność w zeznaniach między oskarżonym, a częścią naukowców biorących udział w zdarzeniu. Historia służby porucznika wskazywała na działanie na granicy regulaminu, dlatego też sąd postanowił wydać taki, a nie inny wyrok w tej sprawie. Od: Wonsky Do: Ja Temat: Nikt nie zostaje z tyłu. Mordeczko, Nieźle Cię udupili, ale…nic straconego. Nie zamierzasz chyba siedzieć na dupie i zarabiać jakieś pacoki w cywilu, c’nie? Powiem Ci…od kiedy wyjebali mnie z woja, narobiłem sobie kilka znajomości tu i ówdzie. Spoko. Wyciągniemy Cię z tego bagna, a później wymyślimy jak się odwdzięczysz. Żodyn nie zostaje z tyłu, no nie? Z fartem, Wonsky |