Gdy już dotarła na miejsce, Hearrow był w trakcie swojej długiej konwersacji z pracownicą portu. Nie wtrącała się i nie zamierzała mu przeszkadzać, stanęła jedynie obok niego, a pierwszą oznaką jej obecności, oprócz ówczesnych kroków, było ciche westchnięcie, dzięki któremu podporucznik mógł już w pełni wykryć, że to właśnie ona. Nie narzucała się, nie miała zamiaru się wtrącać, nie przerywała mu jego "własnej" części dochodzenia, cierpliwie po prostu zaczekała aż skończy swoją konwersację, przy okazji wypalając jednego papierosa z paczki, by w końcu móc oficjalnie przywitać go lekkim skinieniem głowy i przedstawić swoje znaleziska. Gdy już dostrzegł jej przybycie, zdjęła swoje słuchawki i zgasiła odtwarzacz, który lekko zwisał jej przy pasie, po czym włożyła go do torby i cicho odetchnęła.
- Tak jak pisałam, straszliwie nużący cel. Brak dyscyplinarek, brak osiągów, brak solidnych rekomendacji, "poprawne" wyniki...- zaczęła wymieniać, licząc wszystkie określenia na palcach, by zwizualizować Marshallowi to jak bardzo nudny był jego były kolega.- Aż dziwne, że Turianie z nim współpracowali. Z taką...miernotą.- Emilia miała bardzo dużo szacunku do Turiańskiego wojska, uważała ich za bardzo porządną armię i dziwiło ją, że chcieliby kogoś takiego jak Nico wśród swoich. Nie zamierzała jednak dawać temu większego upustu, ot, po prostu zanotowała to sobie w głowie i wspomniała o tym swojemu "partnerowi". Dalej nie do końca zaakceptowała to, że ma go traktować w miarę na równi, ale była zbyt profesjonalna by wyrażać swoje niezadowolenie w czymś więcej niż pasywnej agresji i lekkich docinkach. Widmom nie przystoi być irytującymi i nietaktowymi.- Za to ma potencjalne uzależnienie od hazardu, możliwe, że przejebał jakąś ekstremalnie dużą sumę i teraz musi sobie odrobić, ewentualnie ze względu na to uzależnienie spróbował odstrzelić Chorrisso, znaczy, inne Widmo. Może biedny chłopczyk wpadł w złe towarzystwo? Zaoferowali, że spłacą mu długi, jeśli zrobi co chcą? Albo przez przypadek sprzedał jakieś informacje i naraził tym Widmo? Oczywiście to już bardzo luźne konkluzje, nie sugeruj się nimi, Hearrow. Za daleko skaczę myślami.- wzruszyła ramionami. Hearrow mógł zauważyć, że gdy wspominała o Widmie, w jej głosie widać było nieco więcej emocji. Na swój sposób utożsamiała się z ofiarą wypadku. Danie upustu emocjom widocznie dało się też wykazać poprzez ironiczną wspominkę o złym towarzystwie. Widocznie sięgała po tego sortu humor by przykrywać jakieś emocjonalne niedoskonałości. Pod koniec jednak lekko się skarciła i przy okazji pouczyła mężczyznę, by nie wymyślał sobie za dużo. Sama miała z tym lekki problem, była za bardzo hop do przodu w swoich śledztwach. Często miała przez to rację, ale nie powinna mieć. Znaczy, prawie zawsze ją miała (była w końcu Emilią Östberg), ale była spora szansa, że tak nie było. Za duża szansa.
Oczywiście wszystkie te informacje zdradziła w raczej ustronnym miejscu, nie mówiąc o tym przy ludziach, a bardziej w windzie, po drodze, gdzie nikt raczej nie mógł słuchać. Zachowała też konspiracyjny ton, nie zamierzała ot tak mówić co jej ślina na język przyniosła.
Gdy już dotarli do Melanie Russo, a raczej przed jej biuro, na informację, że ma zaczekać jedynie delikatnie odetchnęła. Rozumiała to. Nie miała z tym szczególnego problemu, ale jakaś jej część miała dosyć czekania. Była jednak cierpliwa - jako snajper musiała być.
Dlatego zaczeka i pięć minut. I dziesięć. I piętnaście. Tyle ile trzeba.
- Kawę? Bardzo chętnie. Ale czarną. Bez cukru, bez mleka, szanujmy się.- poprosiła o w zasadzie jedyną kawę jaką piła. No, może czasem zdarzało jej się pić latte - kiedy była młodsza, ładniejsza i mniej mordercza, czasem dostawała latte z serduszkiem. Nawet było jej wtedy miło.
W końcu weszła do środka biura. Ręce lekko za plecami, dłonie splecione, ze skupionym spojrzeniem analizującym Russo.
- Panno Russo.- przywitała ją, także, skinieniem głowy. Paliła w pomieszczeniu. Stres? W sumie by ją to nie zdziwiło, ona sama popalała...i właśnie skarciła się za kolejną szybką, pseudo-detektywistyczną konkluzję. Mogła palić bo uzależniła się dawno temu, mogła palić bo chciała, albo mogła palić "dla stylu". To nie miało znaczenia i nie powinna była się nad tym zastanawiać.- Mamy kilka pytań dotyczących Nico de Silvy, jak mniemam, byłego...kochanka? Chłopaka?- to było pierwsze pytanie, zręcznie przykryte chęcią doprecyzowania kim dokładnie dla niej był.
Emilia nie miała zamiaru, brzydko mówiąc, pierdolić się w tańcu. Była grzeczna, miała w miarę porządne maniery, potrafiła się zachować, ale jednocześnie nie zależało jej szczególnie na konwenansach. Nieważne kim była zastępczyni dyrektora do spraw imigrantów, ona miała tu wyższą pozycję społeczną i nie zamierzała udawać, że tak nie jest. Nie sprawiło to oczywiście, że będzie zachowywać się jak świnia, ot, po prostu zrobi to, po co akurat przyszła.
- Chciałabym wiedzieć jak długo trwała wasza relacja, jak wyglądał jej przebieg, oraz jak się zakończyła, w jakich okolicznościach, i dlaczego dokładnie.- Östberg była osobą na swój sposób niezłą w rozdawaniu informacji. Nie zamierzała mówić po co chce to wiedzieć, czego dokładnie chcą od jej byłego oraz co on zrobił, za co jest poszukiwany i tak dalej. Nie wiedziała jakie są między nimi relacje. Może rozstali się w kłótni, może w zgodzie, a może ma do czynienia z kochankami spod rozbieżnych gwiazd i jeśli powie, że szukają go jako dezertera, to będzie chciała go ostrzec. Nie można było ryzykować. Emilia niegdyś lubiła ryzykować, teraz...? Teraz średnio było ją na to stać. Każdy jeden błąd mógł utrudnić jej misję, która i tak była cięższa ze względu na jej braki w zaopatrzeniu, sprzęcie oraz medyczny, okropny epizod.