Chociaż marsz zapowiadał się naprawdę mniej boleśnie niż, to co przeżyły do tej pory nie dane im było zachwycać się okolicznościami przyrody. Odgłos silników lądującego w pobliżu promu ratunkowego z Wraitha zagłuszył kolejne zdania Caleba, a potem wszystko diametralnie się zmieniło.. Z ciemności przed nimi wyrosła potężna postać, a za nią najpierw dwie, a potem trzy i cztery kolejne.
-
Zostaw to Caleb, daj im wrócić do domu - odezwał się znajomy głos, w którym kobiety rozpoznały Morgana. Mężczyzna stał naprzeciwko nich, zagradzając im dalsze przejście. Zarówno on, jak i jego towarzysze trzymali w ręku Windykatory.
Caleb zawahał się przez moment, ale w kolejnej chwili wyjął zza pleców przytwierdzoną do pancerza włócznię.
-
Ze wszystkich ludzi, którzy mogli mi się sprzeciwić, właśnie ty? - powiedział, a w jego głosie zdawało się mieszać niedowierzanie ze wściekłością. Nie miał szans, sam przeciwko małemu oddziałowi uzbrojonych i w pełni opancerzonych ludzi. Hawk, Tori, Jaana i Luna nie były jego ludźmi. Były jedynie rozbitkami, które pragnąc wydostać się z lodowej planety weszły w układ z samozwańczym królem. Caleb zaknął pod nosem oglądając się za siebie.
-
Kolonia nie potrzebuje kolejnego terroru dyktaturą, póki żyła Jess miałeś jeszce resztki rozumu. Społeczność popierała cię, a większość z nas, wychowanych na Gellix i wierzących w dawne legendy uważało, że jesteś wybrańcem - Morgan nie poruszył się ani na milimetr, w jego głosie nie było także strachu, był jednie głęboki żal i rezygnacja. -
Znalazłeś tę rudowłosą i to ona posiada artefakt, o którego istnieniu wolałeś nie myśleć. Wolałeś żeby to odeszło w niepamięć jako historia dla starych i dla dzieci. Tymczasem on istnieje Caleb, a ty miałeś go na wyciągnięcie ręki i nie zrobiłeś z nim nic.
-
Pierdolenie - przerwał mu mężczyzna. - J
a jestem panem tych zawszonych, skazanych na wieczną banicję ludzi. Ja! Nikt inny nie ma prawa do rządzenia moją kolonią, do hodowania tych przeklętych larw, które wymykają się spod kontroli. Sam mi to przyznałeś Morgan. Wiesz, że to bezsensowny upór, te stworzenia wytępią wszystkich, jeśli się ich nie upilnuje.
Morgan westchnął wyraźnie jedocześnie kręcąc głową z dezaprobatą. Opuścił broń, ale w tej samej chwili Caleb, jakby nie miał już niczego do stracenia rzucił się błyskawicznie w stronę mężczyzny. Jednym zamachem cisnął włócznię w stronę Morgana, tak jak to zrobił kilka dni wcześniej z larwą, ratując tym samym kobiety w tunelach planety. Broń przecięła powietrze i trafiła czarnoskórego mężczyznę prosto w łączenia pomiędzy ramieniem i szyją.
Padły strzały.
Morgan osunął się na ziemię dokładnie w tej samej chwili, w której uczynił to Caleb. Towarzysze Morgana dopali do niego, tymczasem samozwańczy król leżał u stóp czterech kobiet zupełnie martwy.
-
Ty - ktoś z stojących przy czarnoskórym mężczyźnie wskazał na Hawk gestem ręki. -
Podejdź.
Zdjęli mu hełm, a z kącika ust spływała mu strużka krwi. Rana była paskudna, włócznia weszła jak w masło przebijając szyję na wylot, Morgan był bliski wykonania ostatniego oddechu. Zanim jednak tak się stało spojrzał na Hawk.
-
Za... zatrzymaj go - powiedział, po czym kaszlnął ciężko po raz ostatni, a jego wzrok zamarł w jednym punkcie.
Wracali w milczeniu, niczym kondukt pogrzebowy ciągnąc po śniegu za sobą ciało Morgana i Caleba. Ktoś z obcych wspomniał o tym, że Morgan dogadał się ze Strassburg co do warunków pokoju. Teraz wyrażali wątpliwości czy pomimo śmierci olbrzyma kobieta będąca najwyraźniej kimś decyzyjnym w kolonii będzie respektowała zasady rozejmu. Caleb nie żył, a tym samym główny antagonista przez którego kolonia została podzielona stracił swoją siłę perswazji i zdolności do mieszania się.
Pozwolono Hawk opuścić Gellix zanim wezwano prom ratunkowy dla Tori, Jaany i Luny, wbrew temu co mówil im wcześniej samozwańczy król, łączność radiowa działała bez zastrzeżeń. Oczywiście wyjątek stanowiły komunikatory z omni-kluczy, jednak to zaraz po odlocie Hawk się zmieniło. Kolonia miała teraz łączność ze światem, zarówno ta część należąca do Strassburg jak i tymczasowe schronienie rebeliantów, którymi już przecież nie byli. Wkrótce na lądowisku zjawiły się dwa kolejne promy ewakuacyjne, które poza rozbitkami zabrały też kilkunastu kolonistów z Gellixa. Ci, którzy chcieli zostać dostali taką możliwość.
Lodowa planeta Gellix wraz ze swoimi tajemnicami, hodowlami larw i specyficznymi wierzeniami została za nimi daleko z tyłu.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKoniec :)
Dzięki za grę.
Wszyscy:
+ 15 000 kredytów
+ 2 punkty doświadczenia
Jaana i Tori
+ 1 punkt idealisty za poświęcenie się dla dobra drużyny i zgromadzenie rzeczy niezbędnych do przeżycia z wraku promu
Tori
+ 1 punkt idealisty za chęć ocalenia dowódców kolonii
W jaskini znajdujesz generator tarcz Tajfun
Luna
+ 1 punkt renegata za przyzwolenia na ewentualne zamordowanie dowódców kolonii
Przy truchle larwy znajdujesz naramienniki N7
Jaana
W bunkrze Caleba znajdujesz modyfikację Przedłużona Lufa.
Hawk
W kryjówce rebeliantów znajdujesz modyfikację do strzelby Inteligenty Czok.
Ponadto otrzymujesz medal Urodzony przywódca.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKredyty ogarnięte - M.