Czasami należało zniknąć z radaru na jakiś czas. Po wydarzeniach na Mindoir R&C Security Services zyskało na popularności ale niekoniecznie jedynie tej dobrej. Co prawda, sam Crassus nie miał sobie nic do zarzucenia - dostarczyli brutalną prawdę galaktyce. Żaden rząd, czy to Przymierze czy Hierarchia, nie miał prawa oszukiwać i zatajać takich rzeczy przed swoimi obywatelami. Niewątpliwe, że Mila zgadzała się z nim w stu procentach, tak jak i część galaktyki zapewne popierała te działania. Nie mniej jednak w tym momencie należało odczekać kilka chwil aż galaktyka skupi się na czymś innymi. Curio był pewien, że nie potrwa to długo w obecnej sytuacji - wojny z Systemami Terminusa.
Illium było całkiem przyjemnym miejscem jeśli ktoś lubił hi-tech i korpo życie. Będąc tam gościem z początku Curio nawet dobrze się bawił, jednak totalna sterylność asariańskiego świata nieco go znużyła. Jego chorwacka towarzyszka wyruszyła na jakąś robotę by zająć myśli i napełnić kiesę, tym samym natchnęła i turianina, który postanowił samemu złapać za jakieś zlecenie. Jak to zwykle bywało z Crassusem, jego myśli szybciutko spadły na Omegę, jedyne takie miejsce w galaktyce. Widać nie był w stanie uwolnić się od tej przeklętej stacji. Uwielbiał ją i nienawidził jednocześnie. Niemalże totalny brak zasad za wyjątkiem kilku sprawiał, że wszystko na Omedze zdawało się prostsze. Pewnie, turianin mógł łatwo nabawić się sraczki dzięki lokalnej gastronomii ale jak to mawiał znajomy Curio ze Słońc - kto nie ryzykuje ten nie je.
Kto nie zarabia zazwyczaj też do gęby nie ma co włożyć. Crassus, po pierwszym dniu spędzonym z ziomkami z Błękitnych Słońc, złapał pierwszy lepszy kontrakt, który wydawał się łatwymi kredytami. Polowanie na jakąś krogańską płotkę. Jaszczury zazwyczaj nie słynęły zarówno z inteligencji jak i finezji w swoim działaniu, Curio więc zakładał, że i tego wyśledzi w miarę łatwo. Poza tym - MacBeth. Jaki kroganin nazywa się, do cholery, MacBeth?
A jednak. Kilkaset kilo żywego mięcha o nazwisku MacBeth unikało mu przez kilka dni. Trafiał na trop sprawnie i równie sprawnie go gubił. Cała ta zabawa w kotka i myszkę zaczęła już w pewnym momencie irytować Crassusa, który to nabierał coraz większej ochoty aby po prostu wypalić kroganinowi prosto w ryj przy najbliższym spotkaniu. Ale, do tego spotkania pierw trzeba było doprowadzić. Turianin za nic nie spodziewał się, że stanie się to w ten sposób.
Początkowo nie podchodził do oferty asari zbyt poważnie, traktując ją raczej jak cwaniarę, chcącą uczepić się ogona zawodowca i złapać nagrodę. Dopiero gdy ta podzieliła się drobnymi szczegółami wskazującymi na faktyczną wiedzę na temat MacBetha, Curio postanowił faktycznie spotkać się z kobietą. Wiedział, że musi być ostrożny - na Omedze łatwo było o guza, w szczególności gdy podpadło się organizacji handlującej żywym towarem jak Latarnicy. Nie obawiał się ich zbyt szczególnie, sam miał dobrych i nie w ciemię bitych znajomych na Omedze. Nie potrzebował jednak dodatkowo smrodu przy dupie.
Na spotkanie w Out Pubie zjawił się w porę, wmaszerowując do lokalu z pojemnikiem pełnym dekstro-coli popijanej za pomocą awaryjnego portu indukcyjnego, czasem zwanego przez ludzi słomką. Zgarnięty przez asari podszedł do niej, a kiedy pojawił się trzeci gość.
- Noooo i kogo my tu mamy. Dobra, grubasie, broń na ziemię albo ten karabin zaśpiewa tango. - przywitał Krogula, od razu sięgając po swojego Raptora. Gdyby nie reakcja asari, ich pierwsze spotkanie mogłoby przybrać nieco nieprzyjemny obrót. Crassus nie był do końca przekonany kiedy asari chciała go powstrzymać, jednak ostatecznie dał się przekonać aby pozwolić jej dokładnie przeskanować MacBetha. Samemu rozsiadł się na najbliższym stole ze swoim karabinem na udach i siorbnął głośno resztkę swojej coli. Okazało się, że asari miała rację.
- To ile jest tych MacBethów tam? - sapnął Mister Fornax w odpowiedzi, pokręcił głową i chwycił swój karabin ale tylko po to, by zaczepić go ponownie na plecach. - Eee to po co ja się te wszystkie dni… Jak krew w piach, w ryj volusa. - zajojczał, zsuwając się ze stołu. Wzrok jego jaskrawo żółtych oczu padł na Krogula. - Eee, tego. Sorry za tego grubasa i celowanie w ciebie.
Westchnął ciężko, odwracając wzrok gdzieś na bok. Musiał szybko przemyśleć propozycję Vasii, a jako, że i tak nie miał nic innego do roboty…
- Dobra, niech będzie. Złapmy tego prawdziwego, nie impostora. My zgarniamy hajs. - wskazał na siebie i na asari, następnie na Krogula. - Ty masz czystą dupę. Wszyscy zadowoleni. W takim razie… Crassus Curio, założyciel R&C Security Services. - zerknął na Vasię. - Niektórzy mogą mnie znać również z pewnego czasopisma. Prenumerata czy jednorazowy wybryk zachęcony przez okładkę? - zapytał nonszalancko, rozciągając swoje żuwaczki w szerokim uśmiechu. - Dobra, to co wiemy o tym naszym prawdziwym celu?