W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

[Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 18:08

Faktycznie. To nie miało żadnego sensu.
Cały ten świat, jej obecność tutaj, rozmowa z kilkuletnią dziewczynką. W przeciwieństwie do niej, dziecko czuło się jak u siebie, podczas kiedy Iris nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jest niepasującym elementem układanki. Puzzlem doczepionym na siłę.
Niechętnie oderwała wzrok od wody, w której nie dostrzegła swojego odbicia. Uderzyło ją to. Jej oczy dostrzegły przyrodę, ale brakowało jej sylwetki. Z jednej strony, dawało to Fel nadzieję. Nieśmiałe myśli, że jeszcze nie wszystko stracone. Nadal mogła wrócić, musiała tylko odnaleźć drogę. To niemożliwe, aby znalazła się w szklanej kuli. Jeśli jednak faktycznie wylądowała w klatce, zmuszona zostanie roztrzaskać jej szklane ściany. Z drugiej, jakiś głos szeptał jej do ucha, że nadzieja bywa złudna.
Zwłaszcza w miejscu takim, jak to. Zakłamanym, a jednak mydlącym jej oczy skoro czuła i widział.
Potrząsnęła głową, wewnętrzne rozdarcie na moment uciszyła odpowiedź dziecka. Kamień, po który sięgnęła, aby ponownie wymierzyć i puścić go płasko po wodzie, wypadł jej z rąk.
Umrzeć?
Tak po prostu?
Na obcej stacji, z dala od domu, w rdzeniu jakiejś maszyny?
Niedoczekani.
Wypuściła ze świstem powietrze z płuc. Powaga, z którą oznajmiła jej to dziewczynka, była zatrważająca.
- Umrzeć? Na to nie mogę się zgodzić. Musi być jakieś inne wyjście, skoro tu weszłam, muszę też stąd móc wyjść. Niekoniecznie Twoim przejściem - dodała, domyślając się, co mogła chcieć odpowiedź. Co ona odpowiedziałaby na miejscu dziecka, kiedy dorosły próbuje go przechytrzyć, bądź być od niego mądrzejszy.
Poruszyła się w miejscu, jakby chciała strzepać z ramion niewidzialny pyłek oraz pozbyć się oddechu, który czuła na plecach. Znowu. Nawet tu.
A może zwłaszcza tu?
- Ktoś na mnie czeka. Muszę wrócić. Dałam mu słowo, że wrócę. Nie mogę go złamać. Tak samo jak obietnicy złożonej innym dzieciom. Czekają na mnie, tacy jak Ty. Muszę wrócić, aby im pomóc. Aby już nikt więcej... - urwała, zastanawiając się, czy powinna kontynuować. Mówić otwarcie. Ostatecznie, to było tylko dziecko. Nie miała prawa odbierać jej niewinności.
- Mieszkałaś na Aeris? - widziała jej zdjęcie w aktach? A może w dokumentacji, którą przeglądała pobieżnie? Wracała pamięciom do datapadów, które przekazała jej doktor Maketarii. Jej również dała słowo, że wróci.
Żywa.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 18:38

Kamień ze stukotem uderzył o inne, wypuszczony z jej dłoni. Dziewczynka nie zwróciła na to uwagi - jak zresztą na żadną ingerencję Fel w świat, w którym się znajdowały. Równie dobrze mogła być hologramem, komentującym to, co działo się w miejscu, do którego nie należała. Dla małej blondynki liczyły się wyłącznie jej słowa - nie kwiat w jej włosach, czy podarunek leżący na plaży.
Słowa były okrutne, absurdalne i zupełnie niepasujące do dziecięcego głosu, którym były wypowiadane. Dziecko nie mogło mieć więcej, niż dziesięciu lat, a jednak w wypowiadanych przez nie zdaniach pobrzmiewała powaga i spokój, porównywalny z trwającą w tym miejscu ciszą.
- To nie jest twoja decyzja do podjęcia. Musisz zaczekać - odrzuciła tylko, lekko, jak rodzic, który upomina podopiecznego, choć w ich przypadku powinno być zupełnie inaczej. Usiadła obok, podwijając sukienkę pod siebie by przypadkiem nie zagięła się pod ciężarem jej ciała. Westchnęła, unosząc drobną dłoń w górę i wskazała na obcą czerń kosmosu. - Biała śmierć, czarna śmierć, niebieska śmierć. Widzisz granicę?
W jej głosie pojawiła się nutka irytacji, jak gdyby tłumaczyła Fel dodawanie dwóch do dwóch. Jej palce wskazywały na punkty kosmosu, a później na linię horyzontu. Iris wiedziała, na co patrzy - przynajmniej w podstawie. Widok kosmosu był niecodzienny, ale przywykła do niego w trakcie podróży pomiędzy Przekaźnikami Masy. Gdy niebieskie promieniowanie Czerenkowa wypełniało wizjery i okna, za jego przejrzystą zasłoną obnażone były te gwiezdne elementy, które nie leżały w spektrum światła widzialnego i których nie mogła dojrzeć z pomocą własnych oczu w normalnych warunkach. Umarłe gwiazdy i planety, przeistoczone we wrogie cmentarzysko obcych formacji gazowych, stanowiły ślad tego, co było kiedyś - setki, tysiące lat temu, a także to, jak również będzie wyglądała ich galaktyka w przyszłości.
Pomiędzy tym widokiem, na horyzoncie malowało się życie. Bujnie porośnięte trawami polany o wysokich drzewach spozierających pomiędzy źdźbłami.
- Jesteś złodziejką. Przyszłaś tu ukraść coś dla siebie, lecz wszystko ma cenę. Nie możesz odebrać wieczności jej części. Suma musi pozostać jednakowa - dodała, opuszczając dłoń. - Umrzesz tutaj, lub nie. Wrócisz, lecz nie będziesz taka sama. Śmierć wtedy będzie ci towarzyszyć codziennie. To twój dług, który musisz spłacić.
Uśmiechnęła się, dostrzegając nagłe kręgi rozchodzące się na powierzchni wody, jakby dojrzała pod nią małą rybę, choć Fel niczego nie zauważyła.
- Pamiętaj o granicy - dodała, wskazując na horyzont, na miejsce, w którym czerń martwego kosmosu zderzała się z świetlistym krajobrazem. - Już zawsze będziesz pomiędzy. Może krótko, może długo. Musimy poczekać, wtedy się dowiemy.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 19:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Problem w tym, że nie mogę czekać - weszła jej w słowo odruchowo, wręcz machinalnie. Jakby faktycznie rozmawiała z kimś w swoim wieku, a nie może dziesięcio, bądź ośmiolatką. Chrząknęła, widząc minę dziewczynki. Musiała jej wybaczyć, niecodziennie człowiek dowiaduje się, że jedyne, co zostało mu zrobić, to usiąść, rozkoszować się chłodną wodą w ten upalny dzień i czekać na śmierć.
Chciała żyć. Jak każdy. Miała plany i oczekiwania, drobne cele do zrealizowania na Korlusie. Nie była gotowa z tego zrezygnować, nie chciała musieć godzić się ze stratą. Cisnęło się jej na język pytanie, czy wcześniej już towarzyszyła komuś na tej plaży, bądź innym skrawku realnej Ziemi, gdy rzekomo miał odejść. Przekroczyć granice, tam, gdzie już nie było powrotu.
- Przepraszam, ale nie widziałam wcześniej żadnych granic - przyznała zapytana przez dziecko. Mimo poczucia, że czas znowu ucieka pomiędzy jej palcami, każda minuta, ba! Sekunda jest cenna, zmusiła się, aby pozostać w miejscu i podnieść głowę na niebo. Na fragmenty kosmosu niewidoczne dla zwykłego, ludzkiego oka. Na martwe gwiazdy gdzieś na wyciągnięcie ręki z obszaru pełnego życia, w którym jeszcze była.
Jak długo? Nie mogło być jeszcze za późno.
Zmarszczyła brwi, odwracając się na piasku całym ciałem do dziecka.
- Chyba się źle zrozumieliśmy. Nie przyszłam tu niczego zabrać, nie interesuje mnie... ta energia? Materia? Czymkolwiek jest, niech egzystuje sobie w spokoju gdzie tylko chce. Przyszłam tu... To znaczy tam, aby wyłaczyć Cicero. Aby już nikogo więcej nie zabił. Wiesz, ile dzieci zmarło napromieniowane na tamtej stacji? - pokręciła głową, nie oczekując odpowiedzi, podania jakiejkolwiek liczby. Nie to było istotne.
Podniosła się z piasku, obracając miękko na palcach. Chwilę przyglądała się wodzie, kręgom, które rozchodziły się, choć nikt nie rzucał kamieniem. Następnie zwróciła w stronę wskazanego nieboskłonu.
- Jeżeli wyłączenie Cicero ma mieć swoją cenę, jestem gotowa ją ponieść. Ale muszę wrócić. Naprawdę. Co się stanie, jeśli wejdę do wody? Do Twojego przejścia? - spytała, gotowa zrobić krok na przód. Nie widziała innych alternatyw, horyzont rozciągał się wysoko poza jej zasięgiem, wspinaczka na jakiekolwiek, najbliższe wzgórze, być może przyniesie niesamowity, zapierający dech w piersiach widok, ale czy zbliży ją do jakiekolwiek granicy? Niekoniecznie.
Rozglądała się gorączkowo. Nie chciała stać i czekać, zdać się na los. Sama go sobie kształtowała, gdzieś musiało istnieć wyjście stąd. Upór pchał ją do szukania drogi choćby kosztowało ją to podążaniem po omacku i na oślep.
Wszystko, byleby nie tkwić tu bezczynnie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 19:49

Gdyby były w normalnym miejscu, gdyby Fel rozmawiała z normalną osobą, być może, jak każdy, dziewczynka obruszyłaby się za wejście w jej słowo. Tak się jednak nie działo. W ten sam sposób, w jaki ignorowała niektóre wypowiadane przez nią zdania, zignorowała jej kolejny protest. Pozostała niewzruszona na jej potrzeby, na desperacką chęć życia, zakorzenioną w niej od urodzenia, zakodowaną w jej DNA, odziedziczoną w trakcie tysięcy lat ewolucji.
Dla niej to były tylko słowa.
- Jesteś przekonana, że jeśli bardzo czegoś pragniesz, zawsze będziesz w stanie to osiągnąć. Nie jest to dla mnie niczym nowym ani dziwnym. To charakterystyka twojego gatunku - odpowiedziała spokojnie, podrywając głowę tylko wtedy, gdy kobieta obok niej wstała, otrzepując się z piasku. Drobinki wdzierały się pod jej paznokcie, zachowując w ten sam sposób, jak czynił piach na Ziemi. - Twoją śmierć poniesie ciało, gdy stanie się zbyt słabe. Nie jesteś w stanie nic z tym zrobić. Musimy zaczekać.
Dziewczynka wyciągnęła nogi przed siebie. Jej buty, umorusane trawą i błotem, znalazły się blisko linii wody przy brzegu, lecz nie zwróciła na to uwagi. Najwyraźniej próby przywrócenia sobie nienagannego wyglądu zdążyła już porzucić, gdy nie udało jej się wyprać zielonych plam z trawy z pomocą wody ze strumienia.
- Przekaźnik nie zabija. Przekazuje - wyjaśniła z nutą irytacji, znów posługując się swym przesadnie oczywistym tonem. - Ale nie każde ciało jest na to gotowe. Nie każde wytrzyma życie na granicy.
Wyciągnęła się na piaszczystej plaży, odkładając łokcie na piasek. Przyglądała się Fel, gdy ta spoglądała w taflę wody, gotowa w każdej chwili ruszyć do przodu. Wyczuwała, że woda musiała być zimna, lecz gdy sięgnęła ku niej stopą, bądź pochyliła się i dotknęła jej dłonią, nie rozpoznała w niej niczego specjalnego. Odbijała to, co znajdowało się ponad nimi, nie będąc samą żadnym portalem do innego świata. Była po prostu, zwykłą wodą, przeistaczającą się później w rzekę - gdzieś, gdzie nie sięgał jej wzrok.
- Zmoczysz się - odpowiedziała rześko, nie powstrzymując Iris przed wejściem do wody, jeśli w istocie tego pragnęła. - Nie ma dziś pogody na kąpiele.
Uniosła głowę ku niebu, przymykając powieki jak każdy, kogo raziły promienie słońca. Fel jednak niczego takiego nie dostrzegła. Zamiast nieba, wciąż spoglądał na nią czarny, martwy kosmos.
- Mamy jeszcze czas - wyznała, powracając spojrzeniem do Iris. - Nie masz żadnych pytań?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 20:10

Drgnęła słysząc kolejną, psującą obraz utopii odpowiedź dziecka. Jej gatunku? Czyżby nie patrzyła na ludzkie dziecko? A może tylko tak widziały ją jej oczy? Może wcale nie rozmawiała z kimś żywym, kto był tak, jak ona kobieta.
Myślała, że to Aeris jest przeklętym miejscem, ale im dłużej była... tutaj, tym bardziej była skłonna przyznać, że stacja stanowiła jedynie preludiom prawdziwego szaleństwa.
Tym bardziej Cicero musiało zostać unicestwione. Gdyby tylko mogła wyrwać te cholerne kable.
- Mówisz o moim gatunku, nie jesteś człowiekiem? - odparła, spoglądając na dziewczynkę z góry i odruchowo przepraszając, gdy piasek w jej dłoni rozsypał się również na włosy dziewczynki.
Prychnęła, nie komentując kolejnego zapewnienia, że śmierć jest nieunikniona. Bzdura. Nie tu i nie teraz. Czy prosiła o tak wiele? Możliwość przeżycia, nic ponad to. Miała dane, które musiała dostarczyć na Korlus. Dzieci do wyleczenia. Musiała w końcu poznać prawdę na temat załogi Venus, dowiedzieć się, czy Cytadela pogrzebała ją tam, na Ilos, czy może wciąż łudzą się, że żyje. I wróci. Nawet, jeśli podświadomie na to sama nie była gotowa.
Mimo początkowego zawahania, zrobiła krok przed siebie. Jeden, badawczy, następnie pewniejszy. Jej stopy zapadały się w piasek, który podmywała woda. Szła jednak dalej, aż ta nie sięgnęła jej ponad kostki. Nadal nie widziała swojego odbicia? Czy faktycznie czuła chłód wody? Jej ubranie stawało się mokre? Powinno tak się stać, a jednak nie oczekiwała, że kiedy się obudzi - uparcie wciąż wierzyła, że tak się stanie - będzie siedzieć w kałuży wody. To niemożliwe. Sceny rozgrywały się w jej głowie, nawet, jeśli ktoś - coś? - uparcie próbowało włożyć nie jej słowa w usta Fel.
- Nie jest? A myślałam, że w blasku kosmosu pływa się najlepiej - odparła bardziej pod nosem, niż do dziecka, choć wydawało się jej, że nie ważne jak cicho i jak bardzo mówiłaby do siebie, i tak zostanie przez nią usłyszana.
Kimkolwiek była, wiedziała więcej, niż mówiła. Zachowywała się, jakby się znały. Wręcz były koleżankami, a odmówiła plecenia z nią wianków.
- Oczywiście, że mam pytania! - obróciła się gwałtownie, wzburzając wodę, w której z jakiegoś powodu nadal stała.
- Co to za miejsce, gdzie jesteśmy? Przekaźnik? Jakim cudem można wejść w maszynę? Spotkałam na Ilos kobietę, była z Aeris. Mówiła, że muszę znaleźć Cicero, aby ocalić siebie i ją. Co miała na myśli? Dlaczego akurat ja miałam się tu znaleźć? Co oczekiwała, że zrobię? Jak miałam jej i sobie pomóc? Kim Ty jesteś? Jak masz na imię? Żyłaś na Aeris? Widziałaś tych wszystkich ludzi i dzieci? Czy Przekaźnik można wyłączyć? Jak go odciąć od zasilania, aby nie zniszczył siebie i całej stacji? Kiedy byłam tam... Gromadził energię. Ściany drżały, metal się uginał. Czy są inne Przekaźniki, niż Cicero? W moim świecie też będę mogła widzieć granice? Spotkamy się jeszcze? Czy mogę już iść? - zarzuciła ją pytaniami, część artykułując wyraźnie, resztę wyrzucając na jednym tchu.
Skoro mieli czas, odpowie na wszystko, prawda?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 20:36

Pytanie, którego waga odbijała się na twarzy Fel, przeszyło ciszę tego miejsca i spotkało się z krótkim parsknięciem śmiechem dziewczynki. Machnęła głową, czy by zaprzeczyć, czy też by strącić ziarenka piasku, które spadły jej na włosy. Nie było ich widać, niknęły w blondzie jej pasm, splecionych w upięciu.
- Mogę być tym, kim chcesz. Ty tu rządzisz - odrzekła, uśmiechając się pod nosem, jakby jakiś niesforny pomysł wpadł jej do głowy. Mrugnęła do niej porozumiewawczo, na jej twarzy odmalowało się rozbawienie, a gdy powieki Fel uchyliły się z powrotem po chwili, dziewczynki już nie było. - Czy taka forma bardziej ci odpowiada?
Cassian siedział na piasku wsparty na swoich łokciach. Miał na sobie zwykłą, czarną koszulkę i spodnie, jakby dziś nie było powodu, dla którego musiałby wdziać na siebie pancerz. Jego wojskowe buty obmywała woda, gdy strumień wzbierał i wycofywał się w tym samym, jednostajnym rytmie. Kosmyki ciemnych włosów opadały na jego czoło zlepione wilgocią, jakby dopiero wyszedł spod prysznica i nie zdążył jeszcze przeschnąć.
Woda była zimna w dotyku, gdy zanurzyła się w niej po kostki. Obserwował ją z brzegu, leniwie kreśląc palcem wzory w piasku. Nadal ignorował leżący obok kwiat, jakby był czymś, czego nie zauważał, co nie istniało w tej samej rzeczywistości, w której byli.
- Nie jesteś w maszynie. O czym ty mówisz? - westchnął z rozczarowaniem, jakby spodziewał się po niej nieco solidniejszej logiki. Kącik jego ust uniósł się w górę, zwiastując, że jego nagana nie była w pełni poważna. - W tej chwili leżysz na ziemi. Cała energia zgromadzona przez Cicero przepływa przez ciebie. Dlatego umierasz. A to?
Rozłożył ręce, wskazując trawę, strumień, kosmiczne niebo. Świat, który ich otaczał.
- A nic z tego nie jest prawdziwe. No, nie do końca - jego ramiona drgnęły, jak zawsze, gdy wiedział coś, ale nie do końca chciał powiedzieć. - Wciąż roztrząsasz tamtą kobietę? - pokręcił głową. - Może podeszła, bo byłaś pierwszą osobą, jaką zobaczyła. Może bo byłaś biotykiem. Chyba dlatego wciąż jeszcze oddychasz. Wątpię, żebym ja miał tyle szczęścia.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 20:59

Uniosła brew. Absolutnie nie odczuła, aby miała jakąkolwiek władze w tym miejscu. Wręcz przeciwnie. Mimo upływających chwil, wciąż czuła się tu obco. Jakby wcale nie była we własnej głowie, w wizji, bądź iluzji utkanej przez chaotyczne myśli łapiące się każdego sposobu, byleby tylko nie przeraziła ją prawda.
Bo jeśli faktycznie umierała i tak nie uwierzyłaby w znaki na ziemi i niebie, brnąc w zaprzeczenie.
Trochę tak, jak robiła to właśnie tu i teraz.
Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz widząc w miejscu, w którym przed dosłownie jednym uderzeniem serca stała dziewczynka Cassiana, opuściła z westchnięciem ręce. Jeszcze tego jej brakowało, aby drwiła w ostatnim momencie swojej egzystencji sama z siebie.
- ... Jak? - wyrwało się jej. Przekrzywiła głowę. Dlaczego Cassian? Dlaczego nie stał na plaży przed nią jej ojciec, brat, Ionrto Mist, Konrada, Hawk, albo choćby Anya? To oczywiste, że jej myśli uciekały do Dharaisa. Do złożonej mu obietnicy, celu, który połączył ich choć nie powinna pomagać komuś, kto przetrzymywał ją z dala od Cytadeli wbrew jej woli. Do poplątanej pajęczyny zależności, w którą sami, na własne życzenie, zostali zapleceni.
Kręcąc z niedowierzaniem głową, wybiegła z wody i dopadła do mężczyzny. Nie dbając o to, że być może rozchlapuje wodę na jego gorącą od słońca skórę, pochyliła się i dźgnęła palcem tort Daharisa, mrużąc oceniająco oczy. Był... Taki prawdziwy. Namacalny. Żywy.
Pierdol się, Cicero.
- W co Ty pogrywasz? - wymierzyła w Cassiana oskarżycielsko palcem. Być może powinna to pytanie zadać samej sobie, lecz skoro był echem jej własnego głosu, chętnie posłucha co ma jej do powiedzenia. Cofnęła się, mógł być marą imitacją, kłamstwem czy inna obłudą, ale zawsze - prawie - dzielił ich stosowny dystans, a te okoliczności nie były usprawiedliwieniem, aby go zabrakło.
- Co by się stało, gdyby wyrwała kable tak, jak mi to poleciłeś? - dodała z przekąsem, skłonna przez moment udawać, że faktycznie rozmawia z Daharisem. Poznała go na tyle, obserwowała tak często, że nic dziwnego, iż potrafiła odtworzyć najmniejszą reakcje, tik, czy drgnięcie mięśni, jakby to faktycznie był on.
Ale nie był.
Nie mógł być.
Wbiła paznokcie we własne dłonie, zmuszając się, aby oderwać od mężczyzny spojrzenie.
- Mam nadzieję, że jesteś... Że on jest bezpieczny. Pytałeś, czy mam pytania, ale odpowiedziałeś wybiórczo i nawet nie na połowę. Dlaczego?- rzuciła w eter. Nie przestawała się rozglądać i wypatrywać, od czasu do czasu niecierpliwie przestępując z jednej nogi na drugą. Musiała wracać. Kurtuazyjna pogawędka z czymś, co podawało się za Cassiana nie sprawiło, że Fel o tym zapomniała.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 21:15

Krajobraz wydawał się tak realny, piękny w swojej prostocie i odczuwalny, że trudno było przyswoić świadomość tego, że nie kierowały nim konkretnie ustalone zasady. Że nie był w pełni sensowny, nie był machinacją stworzoną przez kogoś, bądź coś - cokolwiek chciałoby otrzymać łatkę Boga i stworzyciela tego, co widziała wokół.
Cassian nie miał dla niej odpowiedzi, jakich oczekiwała. Parsknął śmiechem, gdy ochlapała ich wodą i dźgnęła go palcem, upewniając się, że ten natrafi na twarde ciało pod spodem. Nie był iluzją, nie był duchem, ani hologramem zakutym w dziwnym wnętrzu maszyny. Wydawał się zupełnie taki sam, jakim go zapamiętała.
Lecz nie czuła jego zapachu.
- Prawdopodobnie nic - odrzekł, nie usiłując nawet odpowiedzieć na jej pytanie. Na jego twarzy i ciele brakowało rys, które zostawiła po sobie Aeris. Brakowało krwi, zarówno jej, jak i jego, szkarłatnych plam dwóch dusz złączonych ze sobą w koszmarze. - Przybyłaś za późno. Cicero utracił izolację i każde wejście w kontakt z nim skończyłoby się dla ciebie tak samo.
Czy też był duchem maszyny, w której naprawdę była, czy zwykłym głosem rozsądku umierającej kobiety, zaklętej we własnych wspomnieniach, przemawiał tak samo, jak zawsze. Wodził dłonią po piasku, chwytając jego garść w pięść i spoglądając, jak mokre ziarenka formują się ze sobą, spadając na ziemię.
- Mówiłem ci. Możesz zmieniać równanie, ale suma zawsze pozostanie taka sama - odpowiedział. Jego głos zabrzmiał ciszej niż wcześniej, a ukłucie bólu odezwało się w jej nodze, choć jeszcze wcześniej nie czuła niczego. - Na wyłączenie Cicero było już za późno. Energia nie mogła zostać zniszczona, musiała znaleźć inne naczynie.
Naczynie, którym się stała.
Uśmiechnął się lekko, w sposób, który nie objął smutku malującego się w jej oczach. Pieczenie pleców zaczęło jej doskwierać. Ślady po zagłębionych w tkance szponach pojawiały się na jej skórze, wzmagając echo dawno zapomnianego wspomnienia.
- Jeśli nie umrzesz dziś, śmierć będzie ci towarzyszyć - powtórzył słowa, które wcześniej wypowiedziało dziecko, choć wypowiadane jego głosem brzmiały inaczej, nawet gdy jego głos stał się słaby, odległy. - Już czas.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 21:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zaczerpnęła tchu.
Słona, morska bryza. Ciała rozgrzane od słońca, umorusane w piasku. Kwiat tkwiący w jej włosach, szamon, a nie krew, którymi przesiąknięte były przecież jej włosy. Brakowało jednak bergamotki. Nie czuła jej nigdzie, choć był na wyciągnięcie ręki. Przez moment, który, zbyt mały, aby podążyć tym tropem... Nie. Iris drgnęła i odsunęła się na kolejny krok, a kąciki jej ust wykrzywiło jej pogodzenie się z gorzką prawdą. Dopiero teraz, jej umysł podpowiadał jej, że projekcja jest niepełna. Tak, jak oka nie ma na sobie śladów po pazurach husków i szponach banshee, tak Cassian nie przypomina siebie z Aeris.
Nie miał jej apteczki.
Nie miał tego uczucia w pochmurnym spojrzeniu ciemnych oczu.
- Gdybym nie poszła do Cicero, tylko zgodziła się na drogę powrotną na prom, wyrzucona energia uderzyłaby nie tylko we mnie, prawda? - nie był biotykiem. Nie mógł wejść w interakcje z Cicero, cokolwiek nie kryło się za tym połączeniem słów. Mogła się tylko domyślać, niestety żadne z jej przypuszczeń nie wróżyło niczego dobrego.
Jeżeli faktycznie umiera na zimnej posadce przy Cicero, w duchu ucieszyła się, że to właśnie jego zobaczyła po raz ostatni. Nawet, jeśli był przekłamany i niedoskonały. Po to przecież zeszła na Aeris, na przekór rozkazu, który przyniosła jego podkomendna.
Aby zobaczyć go raz jeszcze.
Wyprostowała się nagle, spinając większość mięśni. Odnosiła wrażenie, że przez jej ciało przemknął dreszcz, biegnąc wzdłuż kręgosłupa. Nie ufała jednak sobie, w tym miejscu nic nie było do końca prawdziwe. Wyłącznie na pograniczu. Dosłownie, jak i w przenośni.
- Naczynie? Mówisz o mnie? Co mam zrobić z tą energią? Nie prosiłam o nią - podkreśliło, choć szczerze wątpiła, aby cokolwiek teraz jej słowa mogły zmienić. Zaciśnięte szczęki Daharisa wyłącznie ją w tym utwierdziły. Możliwość rządzenia w tym miejscu najwyraźniej była ograniczona.
Wzdrygnęła się ponowie. Wracał ból, ospale, leniwie. Obejrzała się za siebie, nie do końca wiedząc, jak powinna zareagować. Czuła, jak mrowią jej plecy, a nogi się pod nią uginają. Odruchowo złapała balans, spodziewając się, że w każdym ułamku sekund wyląduje na kolanach niekoniecznie na miękkim piasku.
- Powinniśmy się pożegnać? A może do zobaczenia? - podniosła spojrzenie, szukając spojrzenia Cassiana. Kimkolwiek... Czymkolwiek... Uśmiechnęła się, obejmując go po raz ostatni wzrokiem. Resztkami świadomości, władzy nad własnym ciałem, podniosła rękę i dosięgnęła do kwiatka, który miała wplątanego we włosy, a przynajmniej próbowała to zrobić.
- Śmierć mi towarzyszy już od dawna - powiedziała, bądź chociaż próbowała. Znów zagryzła policzki, dusiła krzyk, gdyż ból stawał się paraliżujący.
Ale wciąż patrzyła na niego.
Bądź chociaż w miejsce, gdzie siedział na plaży.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 22:26

Wyświetl wiadomość pozafabularną Skinienie głową było jedynym potwierdzeniem, jakiego potrzebowała.
Może jej ciało lepiej zniosłoby efekt eksplozji, gdyby znajdowała się daleko. Może jej ciało, przystosowane do przemykającej przez nie ciemnej energii i biotyki, jaka się z nią wiązała, przetrwałoby wszystko, co miało rzucić w nich Cicero. Ale wiedziała, że towarzyszący jej Daharis nie posiadał tego uwarunkowania, które ocaliłoby jej życie w takiej sytuacji. Tak samo, jak nie posiadali tego wszyscy ludzie, którzy zmarli natychmiast gdy maszyna zbuntowała się we wnętrzu Aeris. Nie bez powodu jedyni, którzy przetrwali, byli biotykami i choć los przemienił ich z czasem w żywe upiory, przez jakiś czas po wybuchu nadal żyli.
Może zdążyłaby odnaleźć dla siebie lek, choć dzieci pod jej opieką nie wszystkie miały na to szansę.
Zrobiłaby to jednak sama.
- A jednak tu jesteś, zgrywając bohatera. Jak zawsze - uśmiechnął się, a mimo jego słabnącego głosu, nuta drwiny dotarła do jej uszu. - Nikt ci nie kazał przylatywać na tę przeklętą stację, prawda?
Jej noga zadrżała, uginając się lekko pod bólem, który powrócił ze zdwojoną siłą. W gardle poczuła miedziany posmak własnej krwi, jej uszy znów wypełnił szum. Zamiast przyjemnego, błogiego wiatru w jej nozdrza uderzył zapach ozonu. Części jej świadomości powracały do świata, który opuściła, choć przejście nie było wejściem do zimnej wody, nie było zanurzeniem się w strumieniu. Było rozdzieraniem jej ciała na pół, bolesnym powrotem rzeczywistości, przypominającym uderzenie huraganu.
- Do zobaczenia - dodał, kiwając jej głową, jakby żegnali się jak przyjaciele po długim spotkaniu na plaży. Jakby nie tkwili w tym dziwnym świecie, w którym wszystko mogło być możliwe, a zarazem nic. - Kiedyś jeszcze się zobaczymy.
Odpowiedź na jedno z pytań, które zadała, zawisła w powietrzu, gdy plaża zniknęła z jej pola widzenia. Ciemność kosmosu ją przytłaczała. Wśród jasnych punktów dostrzegała pulsującą, wściekłą Dholen. Gwiazda, jak ona, na zawsze rozdzierana między dwoma światami, wiecznie wściekła i niestabilna. Mrugała ku niej, niczym stały obiekt na niebie, kompas wskazujący jej drogę.
Cicero było nieaktywne. Spoglądała na nie z dziwnej, wysokiej pozycji. Zniknęła niebieska poświata promieniowania Czerenkowa, pozostała jedynie osmolona, okrągła skorupa. Z urządzenia wystawało okablowanie i dziwne, obce części, które spaliły się w trakcie, zmieniając w kupę ostro zakończonego żelastwa.
Czyjeś ramiona trzymały ją w górze, jak gdyby przytrzymywały jej rozpadające się części w miejscu, nie pozwalając im odpaść. Towarzyszyła im Bergamotka i morska bryza, tak inna od zapachu strumienia, przy którym siedziała wcześniej.
Drzwi były rozmazane, ale nawet mimo tego dostrzegła, jak bardzo były zniszczone. Wygięte, metalowe płyty były osmolone, naznaczone śladami omni-pazurów, jak gdyby ktoś we wściekłości i desperacji atakował przejście, nim udało mu się poszerzyć wyrwę z pomocą własnych mięśni. Była w tym miejscu wcześniej. Widziała czarne smugi na ścianach, które wcześniej wskazywały jej drogę.
Jej nos zaatakował zapach zgnilizny. Ból nieomal przyprawił ją o nudności, gdy mężczyzna przerzucił ją przez swoje ramię by uwolnić drugie. Słyszała, jak drugą ręką sięga do czegoś, słyszała syk rozsuwanej kopuły, a po nim huk uderzającego o ziemię ciała. Gdy znów się przechyliła w jego ramieniu, na krótką chwilę znowu straciła przytomność.
Obudziła się w kolejnym przebłysku świadomości. Jej ramiona były zbyt ciężkie, by mogła je podnieść. Jej ciało przypominało woskową figurę, w której wnętrzu utknęła. Pole widzenia było rozmyte, światło jaskrawe i z trudem zdołała wyostrzyć swój wzrok, gdy pojawiła się w nim jego twarz.
- Już w porządku - szepnął, nerwowo, pośpiesznie przełączając panele łóżka, na którym leżała.
Nie łóżka, a kapsuły medycznej.
Na ziemi obok leżało wywleczone ciało banshee, która ustąpiła jej miejsca.
Cassian wyglądał potwornie. Na jego twarzy krew mieszała się z kropelkami potu. Może nie dostrzegała tego wcześniej, w mroku, ale światło wnętrza promu obnażyło wszystko - w tym emocje malujące się w jego oczach, gdy pośpiesznie nakazywał kapsule, by zajęła się nowym pacjentem.
- Udało się - dodał, potwierdzając coś w panelu. Światła w kapsule aktywowały się, gdy przystąpiła do skanu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 22:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Miał racje.
Nikt jej nie kazał. Nikt tego od niej nie oczekiwał.
A mimo to była tu... To znaczy tam. Na Aeris. Szukając ratunku bynajmniej nie dla siebie. Robiąc wszystko, aby ocalić dzieci napromieniowane na tej stacji, aby odszukać Cassiana, który przepadł, nie wracając na prom po umówionych, dwóch godzinach. Nie myślała o sobie. Była na szarym końcu priorytetów, gdyż zawsze i wszędzie znajdował się ktoś ważniejszy. Była to jej ogromna zaleta - empatia, do której nie każdy byłby zdolny.
Jednocześnie też wada. Kula u nogi, co widziała nie raz w spojrzeniu Radnej Iryssy kalkulującej ostrzej, niż nie raz chciałaby to zrobić Fel.
Ale przecież była tylko człowiekiem.
I tutaj, na tej przeklętej stacji odczuła ten fakt jak mało kiedy wcześniej.
Tak długo, jak mogła, patrzyła się na postać Daharisa pośrodku plaży. W świecie, do której jak obiecał jeszcze kiedyś wróci. Do niego, do przerwanej rozmowy. Pytań, wciąż pozostających bez odpowiedzi.
Krzyknęła. W swojej głowie, może i na głos. Ciało przypominało jej dotkliwie, w jakim stanie doczołgała się do reaktora. Jak wiele ją to kosztowało, ile musiała poświęcić. Nie było kosmosu przeplatającego nieboskłon, wody, zielonej trawy, słońca ogrzewającego jej policzki. Znów patrzyła się na reaktor, osmolony i zniszczony.
Udało się, prawda?
Cicero było martwe.
Odzwierciedleniem grobowca, jak cała stacja.
Tylko czy aby na pewno?
Czy aby nie odczuwała go teraz w sobie?
Nie zdążyła się nad tym faktem zastanowić. Podążyć za myślą, niespodziewanie odzywającą się w jej świadomości. Obraz przekrzywił się, runął na jej oczach. A może to ona osunęła się na ziemię, niezdolna dłużej utrzymać się w pionie? Patrzeć na nieaktywną maszynę z wyższością?
Wygrała, ale jakim kosztem?
Chciała obrócić się, musiała wrócić, przejść korytarzem serwisowym po raz ostatni. Cassian czekał, zapewne niepokoił się. Musiało jej długo nie być, choć niewykluczone, że czas płynął tam inaczej i nie minęła nawet minuta. Wyciągnęła rękę, zmuszając się do poruszenia, ale wtedy uderzył w jej nozdrze zapach bryzy splecionej nierozłącznie z bergamotką.
Zacisnęła się nim pełną piersią.
I pozwoliła, aby objął ją nie tylko Daharis, ale również i ciemność.
Powinna się zacząć do niej przyzwyczajać. Teraz będzie jej nieodzowna towarzyszką, podobnie jak śmierć. Słowa, które usłyszała z ust istoty wyryły się jej w pamięć i nawet tu, teraz, wracały echem.
Nie wiedziała do końca gdzie się znajduje, choć w przebłyskach świadomości, widziała znajome otoczenia. Korytarzem, którymi już szli, ściany, które osmoliła ciemna energia, gdy biegli do Cicero. Jak się tam znalazł? Jak ją wyciągnął? Dlaczego nie zaczekał na zewnątrz?
Niech tylko spróbuje wyrzucać jej teraz, że sama go nie posłuchała i zeszła z promu.
Nie czuła nawet bólu. Nie mogła zebrać myśli. Nie wiedziała co się dzieje. Dopóki nie pochylił się nad nią, a woń bergamotki nie nakazała się jej skupić na sylwetce, która w oka mgnieniu, nabrała znajomych kształtów. Patrzył na nią, jej oczy rozszerzyły się, uchwyciwszy na sobie zmartwione spojrzenie Daharisa.
Udało się? Naprawdę? Chciała otworzyć usta, odpowiedzieć, dać jakiś znak, że jest tu, że go widzi, słyszy, choć niekoniecznie może mężczyznę do siebie przyciągnąć. Była w stanie? Usłyszał cokolwiek, niż charkot z jej gardła?
Jeśli nie, to może chociaż zobaczył w jej szklistych oczach, świadomych, że jest tutaj, domyślając się, co próbuje zrobić. I dlaczego musi.
Ale przecież powinien także zajęć się sobą. Poradzi sobie. Zawsze radzi, lecz krew na jego skroniach nie wyglądała najlepiej. Niech tylko da jej moment na złapanie oddechu, a sama ustawi kapsułę, aby mógł doprowadzić się do porządku.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 23:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Objęcia kapsuły nie były czułe. W jej wnętrzu wciąż królował zapach gnijącego ciała, które pozostawiła po sobie szczelnie zamknięta w środku banshee. Ścianki były zimne, twarde, bolesne pod jej rannymi plecami i delikatną skórą. Nie było pancerza, który trzymałby ją w całości, ale zamiast tego zrobiły to okowy jej nowego schronienia. Skaner przesuwał się wzdłuż jej sylwetki, pulsując, ostrożnie. Dostrzegała wyniki w trwodze, która pojawiła się w oczach Cassiana. W odbiciach pomarańczowego blasku, gdy panel kapsuły aktualizował się o nowe informacje w błyskach odświeżającego się ekranu.
- Dezaktywowałaś urządzenie - szepnął, dostrzegając jej szklisty wzrok, widząc, jak otwiera usta, chcąc mu odpowiedzieć. Poruszył się, pochylając nad jej kapsułą. Sięgnął do zaczepu swej rękawicy i gdy uniósł ją w górę, dostrzegł, jak wygięte były jej ceramiczne płytki, jak pobliźnione będą musiały być jej dłonie. Jakby własnymi rękami wyszarpał drogę do wnętrza machiny wtedy, gdy uparty metal nie chciał się poddać jego działaniom. - Ten koszmar wreszcie się skończył.
Jego skóra była gorąca, gdy ujął jej dłoń i lekko zacisnął na niej palce. Wyczuwała zgrubienia na obytej z walką skórze. Zauważyła też, że to nie on był gorący w dotyku, a ona była lodowata.
Odrobina ulgi nagle otuliła ją swoim ciepłym kocem. Kapsuła nie potrzebowała czasu do namysłu, była zautomatyzowaną machiną, analizującą wyniki skanu w czasie rzeczywistym. Gdy tylko skaner zakończył swoją pracę, skądś pojawiła się igła, której nawet nie poczuła. Drobne ukłucie, podające jej końską dawkę leków przeciwbólowych, które natychmiast wdarły się do jej krwiobiegu. Zdołała przełknąć ślinę, odkaszlnąć. Choć z trudem przyszło jej obrócenie głowy bądź uniesienie ręki, powoli odzyskiwała część sił, choć jej umysł był świadom tego, że było to tymczasowe. Prędzej czy później zamknie oczy i wiedziała, że gdy uchyli powieki ponownie, nie będzie to za chwilę. Gdy dorwie ją ogrom zniszczenia, które przemknęło przez jej ciało, gdy podda się bólowi i zmęczeniu, prawdopodobnie obudzi się dopiero za kilka godzin.
- Stacja jest już pusta. Wezwałem posiłki z Korlusu. Przylecą tu by... poszukać rannych - rzekł z wahaniem, wiedząc, że szanse na to, by ktokolwiek to przeżył, były niskie. - I dać godny pochówek zmarłym.
Panel błyszczał czerwienią, które malowała refleksy na pancerzu stojącego obok mężczyzny. Wiedziała, co to znaczy - znała te kapsuły. Urządzenie protestowało, wyczuwając obce ramię wsunięte do jego środka. Domagało się wycofania ręki, by móc zamknąć kopułę i rozpocząć proces leczenia. Ale Cassian trzymał ją mocno, nie wypuszczając jej palców z dłoni.
Udało im się. Udało jej się.
Miesiące koszmarów zakończone w jednej, krótkiej, acz tak znaczącej chwili.
Ciężar, który nosił na swoich barkach, wreszcie mógł unieść się w górę. Nie od razu, nie od początku. Ale z czasem, gdy z dnia na dzień, zacznie dostrzegać coś więcej poza przeszłością, wiążącą go krwawą nicią z Aeris.
Ale mimo tego wszystkiego, mimo wdzięczności i troski w jego oczach, jego twarz była ściągnięta, pełna powagi. W wygięte usta wdarł się smutek, a tęczówki przypominały chłodną toń morza w ostatni dzień lata.
- Nie mogłem zostawić swojego nieśmiertelnika - wychrypiał, siląc się na półuśmiech, choć nie był on w pełni szczery. Nie pochylał się ku niej, nadal stał w dystansie, zmrożony, jakby i jego zaklęto w wosk. Drgnął tylko, by wskazać jej apteczkę, którą nadal miał przy pasie. - Kapsuła skończyła już skan tamtego stworzenia. Zgrałem go na omni-klucz. To i wszystko, co udało ci się zebrać, na pewno wystarczy Maketari.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 cze 2023, o 23:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną Chciała mu powiedzieć wszystko to, co widziała. Co się zadziało od momentu, gdy weszła do korytarza serwisowego prowadzącego do Cicero, kończąc na chwili w jego objęciach. W uspokajającym otuleniu bergamotką.
Tyle że brakowało jej słów. Grzęzły w gardle, niezdolnym do wyartykułowania nawet pojedynczych sylab. Widziała w jego oczach odbicie tego, o czym musiała informować mężczyznę kapsuła. Domyślała się rozległości swoich obrażeń, skutków promieniowanie, pytanie, czy już wiedział o Cicero.
I gdzie uleciała cała, nagromadzona przez Przekaźnik energia.
Chciała zaprzeczyć. To nie była tylko jej zasługa. To on wyłączył wszystkie bezpieczniki, wyłącznie dokończyła dzieła, które sam rozpoczął. Dopisała kropkę nad i. Bez niego by się to nie udało. Gdyby mogła, powiedziałaby mu, że przesadza, aczkolwiek zdolna była wyłącznie do minimalnego poruszenia kącikami ust. Niech jednak nie łudzi się, że zapomni i mu tego później nie wypomni.
Iris nie zapominała.
Odetchnęła, gdy nie wiedzieć kiedy dokładnie, igła wpompowała w jej krwioobieg środki przeciwbólowe, sterydy, inne lekki. Wypuściła z nieprzyjemnym świstem powietrze z płuc, przekrzywiając głowę tak, jakby mimo szklanek kopuły, chciała się znaleźć bliżej.
- Wyglądasz... Okropnie ... Ale ja, ja.... Ja pewnie nie lepiej - wychrypiała, oszczędzając siły na inne słowa, które chciała, aby usłyszał, nim faktycznie medykamenty zaczną działać i pchną ją w leczniczy sen. Wyjątkowo nie zamierzała manifestować swojego uporu, była zmęczona. Wyczerpana. Bolał ją każdy mięsień, a poszarpane ścięgna nie dawały o sobie zapomnieć.
Widział, jak jej oczy przeskakują z jego twarzy na dłonie. Poranione, zakrwawione. Przekopywał się przez zamknięte drzwi gołymi rękoma? Sięgnęła rozcapierzonymi palcami, napotykając twarde, ziemne i nieprzyjemne ściany kapsuły.
A kiedy chwycił jej dłoń, zacisnęła na niej mocno swoje drążę ręce za żadne skarby nie zamierzając ich teraz puścić. Ignorowała, tak jak Cassian, komunikaty wypluwane przez kapsułę. Była na nie głucha i ślepa, trzymała mocno jego dłonie i być może musiałby siłą wyplątywać swoje palce z jej, ryzykując, że złamie i jedne, i drugie gdyby z jakiegoś powodu uznał, że lepiej nie sprzeciwiać się programowi.
- Za ile się tu zjawią? - spytała. Teraz nie miało to znaczenia, stacja była pusta nie licząc ich dwójki, ale przecież nie tylko ona była wyczerpana. Absolutnie nic nie dawał po sobie poznać, wiedziała jednak dobrze, że prędzej czy później adrenalina zejdzie i Daharis także będzie musiał zaakceptować ludzkie słabości.
Jako jego tymczasowy lekarz pokładowy, zalecała solidny wypoczynek.
I szklankę wina, które jej obiecał. Ale z tym, zmuszony zostanie poczekać na nią.
- Maketari oraz mi - poprawiła go, mimo cichego tembru, nie brakowało w jej głosie uporu, z którym tu przyszła i z którym podążała za nim przez całe Aeris.
- Pamiętasz? O... O... Siódmej zaczynam zmianę w klinice - przypomniała mu lojalnie, odnajdując jego spojrzenie, gdyż na moment uciekła oczyma na apteczkę.
Chciała spytać, czy miał w środku książkę, czy była tam pęknięta wstążka, która zostawiała, aby i ona miała coś namacalnego, co chciałaby odzyskać. Słów jednak było za dużo dla niewspółpracującego do końca ciała. Musiało jej wystarczyć to, że mocniej ścisnęła jego dłoń.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

24 cze 2023, o 00:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną Każdy oddech, który nie palił jej płuc żywym ogniem, był niczym zapakowany we wstążkę i ozdobny papier prezent. Podarowany jej przez jakieś obce bóstwo, wstrzyknięty w jej żyły z pomocą kapsuły medycznej akt łaski działał powoli, lecz wystarczająco. Gdy każda z komórek w jej ciele wrzeszczała, zapalając czerwone lampki w jej receptorach bólu, tkwienie w bezruchu wydawało się torturą, a poruszenie niemożliwością. Nie była w stanie dostrzec zmian w swym ciele, które wyrządziło tajemnicze urządzenie. Jeśli faktycznie powróciła inna, jak obiecała drobna, dziecięca postać, na razie nie była w stanie tego wyczuć. Nie, kiedy jej zmysły przykrywała szkarłatna kotara, a umysł walczył o każdą chwilę przytomności.
Ta chwila również była darem.
Wydawała się istotna. Inna niż pozostałe. Choć surrealizm tej sytuacji mógł wpływać na jej odbiór, emocje odznaczające się na twarzy towarzyszącego jej mężczyzny były prawdziwe. Jak gdyby grube mury, za którymi chował przed nią każdą myśl, każde odsłonięcie swoich słabości, uchylił jej bram, zrzucił zwodzony most i umożliwił jej przejście przez fosę. Wiedziała, że mury nadal tam były. Ale przejście przez nie teraz wydawało jej się tak proste, jasne, jak gdyby wcześniej była ślepa i nie potrafiła go dostrzec.
- Za kilkanaście godzin najwcześniej. Prom wystartuje szybciej - zapewnił ją, ściskając lekko jej dłoń. Niezbyt mocno, jakby bał się, że wyrządzi jej krzywdę. Jakby wyszła ze starcia z Cicero w postaci czegoś delikatnego, kruchego, co w każdej chwili mogło się rozpaść. - Nie musisz się tym przejmować. To ich problem teraz.
Niczym nie musiała.
Nawet czerwienią kapsuły, która, choć przystąpiła do wstępnych działań ustabilizowania pacjenta, odmawiała wprowadzenia ją w śpiączkę farmakologiczną póki jej kopuła była otwarta. Póki nie miała pełni kontroli nad środowiskiem, w którym znalazła się pacjentka oraz nad jej stanem.
Daharis ani myślał cofnąć rękę.
Przysiadł na krawędzi kapsuły i poczuła, jak metalowa konstrukcja ugina się lekko pod jej ciężarem, jak zwykłe łóżko w sali szpitala. Jego kciuk gładził wierzch dłoni, którą trzymał, a wzrok błądził po jej twarzy. Teraz, z bliska, bergamotki zwyciężyły paskudny zapach pozostawiony przez poprzedniego pacjenta, choć towarzyszył im fetor krwi. Tej, która pokrywała jego czarny, zniszczony pancerz, która sączyła się z jej ran pod wilgotnym kombinezonem. Krew ich spajała i na próżno było doszukać się, gdzie kończyła się jego, a gdzie zaczynała się jej.
- Nie znam drugiej osoby, która by tego dokonała - szepnął, zaciskając dłoń na jej. Przyglądał jej się z góry, podczas gdy smutek w jego oczach przeistaczał się w żal. - Dlaczego?
Mimo swojego pytania, nie wypuścił jej ręki. A przecież wiedziała, o co mu chodziło tak samo, jak on wiedział, z jakich powodów to robiła. MImo wszystko, spytał, jakby to było coś istotnego, przeważającego. Jakby musiał usłyszeć to z jej ust.
Dlaczego pomagała pacjentom wroga, który ją uprowadził?
Dlaczego rzuciła się w mroczne sidła stacji, której nie musiała nigdy widzieć na własne oczy?
Dlaczego nie odleciała?
Dlaczego zignorowała rozkazy i z bronią w ręku ruszyła w ciemne korytarze?
Dlaczego wcisnęła się do ciasnego tunelu ku niszczycielskiej mocy, rozrywającej to niezwiązane z nią miejsce od środka?
- Dlaczego? - powtórzył, przesuwając wzrok w dół, w stronę jej zniszczonego kombinezonu, bladej skóry i zaschniętej, brązowej krwi.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

24 cze 2023, o 00:48

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie wiedziała, komu miała dziękować.
Nie powinna tego przeżyć. Wiedziała o tym doskonale. Żelazne zasady logiki były nieugięte, wystawienie się na działanie promieniowania o takiej sile i takim natężeniu powinno ją unicestwić. Obrócić w pył, który rozwieje się po pustych korytarzach stacji. Ale była tu. Oddychała, zaczynała składać nawet całe słowa. Patrzyła się na Cassiana, prawdziwego, a nie utkanego z wspomnień i umiejscowionego w dziwnym świecie w jej głowie. Ściskała jego ręce, uważając na większe rany, którymi przeoraną miał skórę zarówno na wierzchu, jak i wewnątrz.
Tym razem jej nie odmówi. Nie zdoła jej zbyć, zlekceważyć. Dopilnuje, aby zadbał o blizny już teraz wyrzeźbione na rękach. Stawianie sobie tak prozaicznych celów w obliczu tego, co przeżyli na Aeris, utrzymywało świadomość Iris na powierzchni niemalże tak samo skutecznie, jak bergamotka oraz jego dotyk.
Nie przejmowała się tym. Zrobili swoje. Reszta była już w rękach jego ludzi, a także SST. Coś innego zdecydowanie zaprzątało Iris myśli. Kiedy usiadł na kapsule, dając jej dosadnie do zrozumienia co myślał o ostrzeżeniach i kłócącym się z nim, zaprogramowanym schematem postępowania, gdy ranny lądował w środku, a następnie zbliżył się do niej, pozwalając jej znów poczuć bryzę oraz cytrusowe nuty, wiedziona chwilą, nagłym zrywem sił, które rozsądek podpowiadał oszczędzać na faktyczny powrót na Korlus, wyciągnęła do niego ręce, oczekując, że weźmie ją w ramiona.
Nie chciała czekać w tej zimnej, cuchnącej zgnilizną kapsule.
Chciała być z nim. W jego bezpiecznych objęciach, z nosem wetkniętym w zagłębienie szyi, policzkiem przytulonym do powyginanego pancerza. Musiał jej zaufać, kapsuła nie pomoże jej bardziej, niż mógł zrobić to on, delikatne wsuwając dłoń pod jej łopatki i przygarniając całą do siebie.
Na wypadek, gdyby Cassian dawał się jednak długo prosić, gdzieś w zanadrzu trzymała jeszcze nieco uporu. Mogła potrząsnąć jego ręką, a nawet przewrócić oczyma, patrzył na nią, nie spuszczał z nią oka, musiał się więc domyślać.
Jej żebra rozszerzały się w spokojniejszym oddechu. Dlaczego? Czy to nie było oczywiste?
Powód wykrzyczała mu już prosto w twarz w momencie, w którym dyskutując na korytarzu kliniki w Hirano Tower, nagle, niespodziewanie, znaleźli się w windzie oraz przed jego apartamentem. Chodząc w kółko po pokoju dziennym, czekając, aż wyjdzie a łazienki, gdzie chciał zmyć z siebie smród po wizycie na Aeris, wyłącznie upewniała się, że naprawdę chce to zrobić. Że nie widziała innej drogi, opcji zapasowej.
Była Radną Ludzkości.
Nie Cytadeli.
Nie Ziemi.
Nie przestrzeni definiowanej prawej międzygalaktycznym jako obszar znajdujący się pod jurysdykcją Rady.
Ale ludzi. Po prostu. Takich ona, czy on. Jak Ci wszyscy mieszkający wcześniej na stacji, jak ci poznani na Korlusie, zebrani przez Cassiana i współpracujący z nim. Może i przeczyła swoją postawą stwierdzeniu, że idealiści istnieli jeszcze na tym świecie. Może nie każda decyzja podjęta na stacji mogła być utożsamiana z pobudkami, które pchnęły ją na prom i później na korytarze Aeris, ale wciąż, niezmiennie, chodziło zawsze i wszędzie o jej stanowisko zajmowane od wielu już lat.
Musiała zostać siłą zabrana z bezpiecznej Cytadeli, wsadzona w rolę, o którą się nie prosiła, aby zdać sobie sprawę, co tak naprawdę znaczyło służyć. Jak mogłaby wyglądać jej misja, gdyby nie ograniczały ją schematy wypracowane na długo przed nim, nim ludzkość została dopuszczona do Rady.
Odpowiedź obecna była w jej oczach, ale mimo to, uchyliła usta, poruszając nimi w kolejnych słowach.
- W ostatecznym rozrachunku jesteśmy takimi samymi ludźmi, Cass. A ja obiecałam służyć ludziom. Nie Cytadeli. Nie SST. Czy zrobiłabym to ponownie? Naprawdę muszę odpowiadać? - odruch kazał jej pokręcić głową, aby gesty dopowiedziały to, co słowa nie potrafiły w pełni wyrazić. Nie była jednak w stanie, a może to on nie pozwolił jej, powstrzymując, gdyż znał jej reakcje równie dobrze, jak ona jego?
- Oboje potrzebowaliśmy też pretekstu do otwarcia wina... Przypomnij mi. Który to był rocznik?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

24 cze 2023, o 01:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną Kapsuła była wybawieniem.
Choć jej ścianki były zimne, maszyna niestrudzenie pracowała, dokładając swoją cegiełkę do jej starań utrzymania swojej przytomności. Zastępowała tak wielu lekarzy, tak wiele pielęgniarek, oferując zamiast ich ciepła nieprzyjemny chłód swojego wnętrza, ale pracowała efektywnie. Jeszcze kilkanaście minut temu Fel walczyła o każde kilka sekund, które rejestrował jej umysł, nim teraźniejszość zacierał mrok. Teraz widziała siedzącego obok mężczyznę tak wyraźnie, jak gdyby znajdowali się w innym miejscu, innym czasie. Każde z nich nosiło na sobie ślady Aeris, a jednocześnie różnica między wnętrzem zadokowanego w stacji promu a mrocznych korytarzach była drastyczna, niepodważalna.
Na swój sposób, była bardziej błoga, bardziej utopijna niż świat, który wypalił się na jej siatkówce i powracał zawsze, gdy przymykała powieki. Brakowało tu rześkiego wiatru i soczystej zieleni traw, a miast rwącej wody strumienia, ciszę wypełniał szum systemów podtrzymywania życia, a jednak mogła poczuć swobodę, której w tamtym miejscu nigdy nie zdołałaby posiąść.
Mogła odetchnąć, wiedząc, że znajdowała się w dobrych rękach.
Drgnął, dostrzegając jej ruch we wnętrzu kapsuły. Zauważając jej próbę wyciągnięcia ku niemu dłoni, tak oczywisty sygnał potrzeby jego dotyku. Pragnienia otoczenia czymś znajomym, ciepłym, czymś żywym - wszystkim tym, co tak zaciekle usiłowała odebrać jej stacja i jej zatrute serce. Pochylił się lekko, odruchowo, jakby wyciągnięcie ku niemu rąk pociągnęło jakiś niewidzialny sznurek w jego sercu, nakazując mu zareagować. To samo pragnienie odbiło się w jego niebieskim spojrzeniu, rozbudzając stal, której barwę przybierały jego tęczówki zawsze, gdy rzeczywistość upominała się o swej niesprawiedliwości. Chciał tego. Potrzebował pochwycić ją w swoje ramiona i upewnić się, że wszystko było w porządku. Że gdzieś ponad tą zniszczoną, zakrwawioną skorupą, pozostała osoba, którą poznał na Ilos Korlusie, a jej duch nie został złamany. Potrzebował jej dotyku w równym stopniu, w którym ona potrzebowała poczuć stabilizację w obejmujących ją ramionach.
Zatrzymał się w połowie ruchu.
Złapał jej drugą dłoń, wyciągniętą w jego stronę, nim wyprostował się jak struna. Ból, który mignął w jego twarzy nie miał nic wspólnego z fizycznym cierpieniem, które pozostawiło na ich ciele permanentne blizny. Uścisnął lekko jej dłoń, jakby to miało w jakikolwiek sposób zamaskować to, co zrobił. Jakby mogło ukryć pragnienia, które pojawiły się w jego spojrzeniu.
Jego twarz pozostała wykrzywiona i niezmiernie blada.
Nauczyła się dostrzegać w jego mimice decyzję. Moment, w którym milczał, analizując wszystkie za i przeciw, rozważając, jaki kurs obrać następny. Widziała go już wtedy, gdy odmówiła wejścia do szafy na Ilos i zastanawiał się, czy pozwolić jej ze sobą pójść, czy też, jak przystało na żołnierza, wypełnić rozkazy - wcisnąć ją do środka siłą, obezwładnioną, zakutą w kajdany. Daharisem od początku ich znajomości targały dylematy.
Zauważyła też moment, w którym podjął decyzję.
- Przepraszam - mruknął, gdy podjęcie jakiejś decyzji nakleiło prowizoryczny plaster na jego rozdarte wnętrze. Uśmiechnął się lekko, wypuszczając jedną z jej rąk, odkładając ją ostrożnie na bok, jakby upuszczenie jej mogło wyrządzić jej krzywdę. - Przepraszam za wszystko, co zrobiłem.
Ujął jej podbródek dłonią. Ręka mężczyzny znów wydała jej się gorąca, gdy zetknęła się z jej chorobliwie zimną skórą. Gładził kciukiem jej policzek, z uczuciem wodząc opuszkiem palca wzdłuż jej linii szczęki. Zatrzymał się dopiero na jej spierzchniętych wargach, muskając je delikatnie, z tęsknotą za czymś, co nigdy nie miało miejsca.
Za tym, co być mogło.
Wysunął dłoń z jej splecionych palców. Oderwał drugą od jej delikatnej twarzy. Jej prowizoryczne łóżko uniosło się lekko, gdy mężczyzna wstał na równe nogi. Odległość nagle wydawała się okrutna, paląca, jakby spoglądał na nią z innego miejsca w galaktyce, choć nie ruszył się na więcej niż metr.
- Część twojej załogi przeżyła - powiedział cicho, pośpiesznie, z żalem w głosie, który sugerował jej, że wiedział o tym od dłuższego czasu. - Postaram się ich znaleźć i wysłać do ciebie.
Odsunął się, aktywując panel kapsuły medycznej, która zareagowała natychmiast. Kopuła tylko czekała, by zasunąć się nad jej głową. Szklana, wyglądała na delikatną, ale oboje przecież zadbali o jej zabezpieczenia. Żywy husk nie miał prawa się z niej wydostać, a co dopiero ranna kobieta?
- Potrzebujesz pomocy. Musisz wrócić do domu - dodał, ściskając w dłoni apteczkę, którą zamierzał przekazać doktor Maketari. Powinno im jej to wystarczyć. - Nie pozwolę, żebyś tam trafiła z powrotem.
Do miejsca, w którym była więźniem na łasce terrorystów. Trofeum, o które sadyści toczyli walkę z zamachowcami.
Dostrzegła ból w jego oczach, gdy oparł dłoń o szkło kapsuły, żegnając się z nią po raz ostatni. Zauważyła, gdy fosa prowadząca do bramy w zbudowanych przez niego murach uniosła się gwałtownie, a mężczyzna odwrócił się tyłem. Słyszała tylko syk pracujących systemów, widząc kątem oka, jak drzwi prowadzące na stację się zamykają. Poczuła drżenie, gdy prom aktywował automatycznie swoje systemy, kierując ją do domu. Narkotyczne środki zaaplikowane jej przez kapsułę szybko zwyciężyły z desperacką potrzebą pozostania przytomną i zmorzył ją niespokojny sen.
Kapsuła była więzieniem.
A ona zmierzała na Cytadelę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”