Dystrykt będący równocześnie dzielnicą handlową Omegi. Ten nadzwyczaj rozwinięty obszar stacji jest pełnym sklepów i siedzib najróżniejszych korporacji rajem dla osób kręcących swój biznes na tych terenach (oczywiście rzadko kiedy legalny, ale na to nikt tu nie zwraca przecież uwagi).

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Slumsy

17 paź 2023, o 04:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną Szturm postępował. Niekoniecznie zgodnie z planem - choć pierwotnie ekipy MacBetha zdobywały nielada sukcesy, tak potem Ciernie szybko się ogarnęły - a może wpuściły ich głębiej na swój teren właśnie po to, by teraz tak brutalnie im to odebrać, zgodnie z podstawowymi zasadami taktyki - nawet nie gangsterskiej, a po prostu bitewnej.
Trup ścielił się gęsto - to jest, nikt nie strzelał konkretnie by zabić, a by wyeliminować, ale gdy ktoś lądował na ziemi, to wszystko zależało już tylko od jego farta. Ludzie Krogula dobijali dopiero, gdy ktoś sprawiał dalsze zagrożenie lub jasno się poruszył. Co prawda Szpony miały jasne rozkazy i potrafiły w razie czego odciągnąć swojego rannego, ale w takiej sytuacji, w jakiej znalazły się oba składy, ciężko było o ratowanie żyć przez jakichś medyków polowych. Zwłaszcza, że o taką funkcję było tu ciężko. Krogul mógł jednak ocalić jednego czy dwóch swoich i przeciągnąć ich gdzieś za osłonę.
Ciężarówka zbierała swoje żniwo - strzelający z niej wrogowie kontynuowali bolesny ostrzał, nawet, kiedy jedna z kuloodpornych szyb padła, a gość siedzący obok kierowcy poległ. Amunicja zapalająca nie mogła jeszcze rozsadzić pojazdu, choć ten wyglądał z każdą sekundą coraz mizerniej.
Do tego chaosu dodawały też wieżyczki, które zbijały tarcze najbardziej wysuniętych "żołnierzy" prawie tak szybko, jak ci wracali z zaplanowanej przez Krogula rotacji. Ostrzał był bardzo intensywny, a próby trafienia ich pojedynczymi jednostkami Rzezi czy kilkoma strzałami póki co nic nie dawały.
Do czasu. W pewnym momencie ze środka wybiegła dwójka ludzi Krogula - Marco i Lorkan, człowiek i Turianin. W chaotycznym biegu jeden z nich wgrał coś omnikluczem do pierwszej, gdy Turianin po prostu wsadził granat w lufę drugiej i odrzucił mobilną wieżyczkę w stronę kilku Cierni.
Ich brawura, głupota czy może po prostu skorzystanie z okazji przysłużyło się bitwie, lecz zapłacili za to praktycznie od razu, gdy tarcze Marco zostały natychmiastowo spalone, a Lorkan został potraktowany jakimś prawie-że-losowym strzałem ze snajperki. Nie mieli zbyt dużego farta, obaj skończyli na ziemi - Turianin chyba przeżył, lecz z tego pierwszego nie było co zbierać.
Bez wieżyczek wszystko szło jednak nieco sprawniej. Brama została zdobyta, a Ciernie, choć jeszcze trzymały kilka punktów, traciły przewagę.
Ale wtedy zrozumieli o co chodzi. Gdy ludzie Krogula nacierali na wejście do fabryki, z drugiej strony wyjechały kolejne dwie ciężarówki. Lecz nie po to, by wspierać walki - tylko by się od nich wydostać. Co prawda, nie przejechały nikogo, ale było o to blisko.

Gdy na zewnątrz trwały walki, Crassus i Vasia przekradali się między wrogami niczym dwa już nieco ze sobą zgrane cienie. Czasem się ze sobą zgadzali, mieli podobne metody skradania, a jej hakerskie zdolności uzupełniały jego czujne oko. Nie byli jakimś urodzonym duetem, ale na szczęście w tej najemniczej współpracy udało się im zgrać na tyle, by nie sprawiać sobie problemów. Dosyć szybko weszli na rampę, a po niej skierowali się za "śladami" Brixa. To jest, widzieli go - szedł w kierunku biura kierownictwa. Co prawda w pewnym momencie zniknął im z widoku, lecz wiedzieli, gdzie idą.
Stanąwszy przed wejściem i upewniwszy się, że mogą się ujawnić, zrobili to. Sprawdzili bronie...i weszli.
Hardak Brix czekał na nich za swoim biurkiem. Co prawda, miał nabitą strzelbę, ale nie wydawał się być zestresowanym. Fakt - wyglądał jak Krogul. Też czerwona twarz, też ciemne łuski, ale o wiele więcej blizn. Ogólnie wyglądał na o wiele bardziej wiekowego Kroganina, a już na pewno w porównaniu do tego prawdziwego.
- Nareszcie. Widzę, że bez głównego zainteresowanego...niedobrze. - powiedział, gdy usłyszeli...piknięcie.
Do ścian były przyczepione ładunki wybuchowe.
- Każcie mu przestać bawić się w żołnierzyki i tu przyjść. Porozmawiamy. Nie wiem, czy jak Kroganin z Kroganinem, ale jak samiec z samcem. - powiedział, przejeżdżając dłonią po urządzeniu, które leżało na biurku - po detonatorze. - On usadzi swoich, ja usadzę swoich. Moi i tak już się ewakuują, nie ma co... się pierdolić.
Kto wie, czy nie miał więcej ładunków. Nie tylko tutaj. Lepiej było jednak nie ryzykować.
- Czyń honory, Curio - "a ja wymyślę, jak go zajebać". Tego nie usłyszał, ale jakoś już to wiedział. Vasia była organizmem jednozadaniowym, skupionym tylko na jednym celu. Choć czasem nieco się zgrywała, gadała za dużo, czy bywała niezręczna, miała w sobie coś ze stereotypowego żołnierza. Albo androida. Jej wzrok panicznie analizował pomieszczenie. Nie chciała wybuchnąć tu razem z Brixem, ale nie chciała też odejść stąd bez swoich pieniędzy. Oczywiście, gdyby Curio czuł się samobójczo, mógłby od razu zaatakować. Może udałoby im się jakoś to przeżyć, albo coś tu ugrać.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Slumsy

21 paź 2023, o 12:58

W oddali rozbrzmiewała walka, kanonady strzelb i wybuchy granatów. Zupełnie jak w wojsku. Pomyślał sobie Curio gdy sam przenikał między cieniami, podążając krokiem ich głównego celu. W trakcie służby bywało podobnie, jego oddział realizował zadania specjalne i jeśli z góry nie był to zaplanowany szturm, to moment w którym zaczynali strzelać oznaczał, że coś poszło nie tak. Tutaj zaś? Wszystko szło gładko. Prawie.
Towarzysząca mu asari nieco zaimponowała Crassusowi swoimi umiejętnościami skradania. Może nie była równa standardom oddziałów specjalnych Hierarchii, jednak znała podstawy i wiedziała, gdzie się trzymać. A i dodatkowe wsparcie w postaci jej umiejętności hakerskich działał tylko na ich korzyść. Sam turianin coś tam umiał w tym temacie ale tak jak on był specjalistą w wypatrywaniu i strzelaniu, tak łamanie zabezpieczeń elektronicznych pozostawił specjalistce. Oczywiście nie chwalił Vasii, jeszcze nie. Wolałby była skupiona na zadaniu.
Podeszli pod drzwi biura, a Curio momentalnie zajął pozycję za lewą framugą. Szybko sprawdzić broń, chcąc być pewnym, że jest gotowa do strzału i dał znak asari. Gotów.
Drzwi rozsunęły się i dwójka wpadła do środka niczym zawodowi operatorzy. Curio momentalnie oddalił się od wejścia i samej asari, trzymając cel na Kroganinie i zajmując pozycje w jednym rogu. Coś mu jednak nie grało.
Samej strzelby się nie bał, oboje mieli tarcze i jednocześnie przewagę ogniową nad Brixem. Albo też mówiąc po turiańsku - mogli go rozjebać szybciej. Brix musiał być tego świadom i wkrótce wyszło na jaw, co zaplanował.
Curio obrócił się przez ramię, zerkając w kierunku z którego usłyszał dźwięk uzbrojonego ładunku wybuchowego. Niedobrze.
- Oj. - skomentował krótką i spojrzał na Vasię. A potem na Brixa. - Ej. On w sumie rzeczywiście wygląda jak MacBeth, nie? Tylko taki jakby… Brzydszy? - zauważył Crassus. Nieco opuścił broń, skonfrontowany z takim a nie innym wyborem.
- Okej, nie wiem jak ma wyglądać samcza rozmowa ale wolałbym na to nie patrzeć. - odchrząknął. - Wyluzuj dupę, Brix. Chcesz se pogadać z MacBethem? Załatwione.
Najemnik wsunął swój karabin pod pachę, skoro i tak mieli konsensus, że nie będą się teraz strzelać. Jeszcze nie. Mając obie dłonie wolne uruchomił omni-klucz na swoim ramieniu i odpalił komunikator, łącząc się bezpośrednio z Krogulem.
- Ej, mordo? Bo mamy tutaj tego twojego dopplegangera. Chłop mówi, że bardzo by chciał z tobą porozmawiać. Ej, Brix. A będzie miał tu wolne wejście? Trochę byłaby lipa jakby Krogula zabili po drodze. - zapytał, wskazując na dość istotny aspekt. W między czasie kciukiem wklikał wiadomość tekstową do MacBetha:
Otoczeni ładunkami. Uwaga. Przyda się pomoc.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Slumsy

26 paź 2023, o 12:20

Skurwiele byli twardsi, niż zakładał... ale to dobrze. Gdyby Szpony przejechały się po nich całkiem jak po maśle, jego ludzie mogli by się w przyszłości poczuć zbyt pewnie, a tak - będą wiedzieli, że nie na darmo napierdala im, że mają trenować formacje i dyscyplinę na akcjach. Oczywiście szkoda było tych, którzy padli - ale padli w najlepszy z możliwych sposobów, w ogniu walki. Lepsze to, niż żeby miała ich złożyć starość, albo co gorsza choroba jakaś, co zresztą często szło w parze. Zacząłby się nieco niepokoić, gdyby nie fakt, że trochę nie miał czasu, na bieżąco powarkując kolejne rozkazy i samemu ostrzeliwując Ciernie. Widział jednak, że wieżyczki mocno im przeszkadzają i już rozważał wycofanie się nieco, kiedy Marco i Lorkan w absolutnie zajebistej, brawurowej akcji zdołali wyeliminować te ostatnie z równania, przyłacając to jednak śmiercią i ciężkimi obrażeniami.

Dla Marco nie było ratunku, ale nie miał zamiaru pozwolić Lorkanowi po czymś takim zdechnąć.

- Grupa pierwsza, druga i trzecia - rozjebać wreszcie tę ciężarówkę jedną, a potem spróbujcie jedną z pozostałych unieruchomić! Grupa czwarta - ogień osłonowy, ściągnę tutaj Lorkana i jego stalowe jaja! - krzyknął, po czym szybko przeszedł do realizacji planu. Ciężarówki ostatecznie nie były jego priorytetem - nawet, jeśli Ciernie zabrały tam jakiś towar, to ostatecznie liczyła się dla niego głowa Brixa oraz ewentualne przejęcie placówki. Potem będzie w stanie sam ogarnąć dostawy i przewóz towaru.

Kiedy pingnęła wiadomość od Crassusa, zerknął pobieżnie na nią, zapewne bardziej zajęty odciąganiem Lorkana w bezpieczne miejsce.

- No to niech wyjdzie tu do nas i pogadamy! Zapraszam kurwa, będzie publika, będzie ciekawiej. Chyba, że woli się kitrać za swoimi przydupasami jak jakiś cwel z Przymierza, co ostatni raz bitwę oglądał na filmie dziesięć lat temu. - warknął przez komunikator, na tyle głośno, żeby go usłyszały Ciernie. Zawsze to miało szansę pozbawić ich nieco pewności siebie i wiary w szefa. Bo co, chronili jego tyłek, podczas gdy on sam wlazł w środek strzelaniny, żeby wyciągnąć swojego typa. Powinno im to dać do myślenia.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

9 lis 2023, o 05:41

Fakt faktem, Krogul postąpił jak dość dobry szef, przyjmując praktycznie kule za Lorkana - który już zresztą swoje przyjął. Pociski odbijały mu się od tarcz, lecz o dziwo, nie padł ofiarą zbyt dużego ognia. Wyjaśnienie było bardzo proste. Chcieli go żywego. Nie trzeba było być geniuszem kwantowym, by to zrozumieć. Ostrzał był mniejszy, taki wręcz tokenowy, czy też na pokaz. Co prawda Ciernie nie byli mistrzami fachu bojowego, ale pokazali już, że jak chcieli skutecznie zajebać, to umieli. A Krogula...nie chcieli.

Złapał Turianina za fraki i własnoręcznie odciągnął go w kierunku pobliskiej skrzyni. Znalazł się pod ostrzałem, ale jego ludzie szybko przyszli mu z pomocą, gdy jeden z jego żołnierzy szybko podbiegł do konającego z mediżelem. Lorkan próbował co prawda powiedzieć coś jeszcze do Krogula, ale wymamrotał tylko "to było niezłe" i padł nieprzytomny. I wtedy Krogul dostał wiadomość.

Tymczasem, w "biurze" Brixa, odbywał się prawdziwy standoff. Co prawda, bronie zostały odłożone lub przynajmniej opuszczone, bo prawdziwym zagrożeniem stał się detonator, ale napięcie było dość spore.
- O to się nie martw, Najemniku - powiedział to trochę tak, jakby był to jakiś wielki tytuł. "Doktor Habilitowany Szanowany Najemnik". W prawdzie jednak, taka była rola Crassusa w tym konflikcie. Nic personalnego, tylko pieniądze. - Moi ludzie są porządni. Jak tylko on każe swoim się sunąć, to moi się odwzajemnią i porozmawiamy. To i tak jest między nami, a nie gangami - w jego głosie wybrzmiewała pewna "stara" mądrość i spokój, jakby przeprowadził już ten manewr - jeśli nie na żywo, to w swojej głowie na pewno. Wielokrotnie. - Zaoferowałbym wam jakąś herbatę, dextro bądź nie, ale nie daliście mi za dużo czasu na przygotowania. - prowadził się trochę jak Cytadelski, profesjonalny gangster, aniżeli jakiś podrzędny typ z Omegi. Był też za stary na bycie stąd. Większość Krogan w tym wieku albo była Patriarchą na "usługach" Arii, albo była już dawno w grobie lub jakimś dużym gangu.
- Porządni? Jak Lazar? - spytała prowokacyjnie Vasia. Oj, nie była przyzwyczajona do sytuacji, w których nie miała wszystkich kart i nie mogła po prostu się bić. - Zresztą, nie wiem po co się produkujesz, wątpię, byś zdradził nam coś, co pozwoli ci przeżyć. - Asari była, mimo wszystko, jednomyślna. I profesjonalna. Zachowywała się tak, jakby miała coś przeciwko Brixowi, ale ten zdawał się w ogóle nie czuć wobec niej nic.
- Lazar i jego ludzie to pozostałość po starych Cierniach. Był słaby, zrobiliście mi przysługę. Poza tym, kim ty w ogóle jesteś? Turianina chociaż znam, ciebie za to.. - pokiwał głową. - Chodzi tu o MacBetha. Gdzie on jest?

MacBeth właśnie teraz odpowiedział, robiąc to zresztą głosowo, tak, by jego ludzie słyszeli. Jego okrzyk wywołał salwę bojowego brawado wśród jego ludzi, ale zdawał się nie mieć wpływu na Ciernie. Może faktycznie byli "porzadni", tak, jak to Brix określił. Jego brawura w ratowaniu swoich i to, że był z nimi na polu walki na pewno jednak odbije się pozytywnym echem na to, jak będzie to potem wyglądało w gangu. Teraz jednak? Wydawało się, że to Brix trzymał karty.
- Powiedz mu, że albo się tu ruszy, albo nas wysadzę, i chuja będzie miał z wyjaśnień i zemsty. - Brix chyba nie żartował. Albo miał jakiegoś asa w rękawie, który pozwalał mu rzucać takimi groźbami, albo faktycznie był w stanie wysadzić tę rafinerię.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Slumsy

10 lis 2023, o 14:57

Curio nie był wielkim fanem sytuacji jak ta, zazwyczaj nie było to najprzyjemniejsze uczucie być wziętym jako zakładnika. Co prawda nie w najbardziej tradycyjny sposób, bowiem wybuchem zagrożony był sam porywacz, jednak w jego przypadku nie było chyba lepszego wyjścia.
Natomiast sam Turianin nie mógł odmówić Brixowi stylówy ale i zdrowego, chłodnego podejścia do rzeczy. Nie każdy miał jaja na tyle duże, by grozić wysadzeniem się w powietrze razem z tobą. Ewidentnie też nie był za specjalnie cięty na Crassusa, widząc w nim nic więcej jak najemnika, który przyszedł zrobić swoją robotę. I miał rację. Curio nie miał żadnych, nawet najmniejszych prywatnych wycieczek do Brixa. To był zwykły biznes, nic więcej, biznes jakich od groma na Omedze.
Dlatego też jak już był pewny, że dobrze wyczuł swoiste wyluzowanie kroganina, sam odpłacił się tym samym. Oparłą się wygodnie o ściane, przesuwając karabin na dół aby posłużył mu bardziej jako podpórka i laska niż broń.
- No jak tak mówisz. - pokiwał głową gospodarzowi i przekazał MacBethowi, że ten oferuje mu czyste przejście. Słysząc jednak słowa o herbatce… - Eee no, nie pierdol Brix, że taki schab jak ty nie ma tu jakieś buteleczki whisky czy czegoś takiego. Kolki bym się napił może, takie dekstro. - zagaił na luźno, oczekując na odpowiedź Krogula.
Żółte oczy Curio zmieniły cel na Vasię gdy asari odpyskowała Brixowi. Rozumiał ją trochę ale tego typu zachowanie nie przysparzało im szans na przeżycie. Podstawy psychologii i takie tam, coś mu tłumaczyli w wojsku. Pokręcił nieco głową z dezaprobatą ale nie odezwał się bo i po co. Nie jest w końcu niańką.
Musiał jednak przyznać, że bycie rozpoznanym przez Brixa trochę połechtało ego Crassusa. I to dokładnie w miejscu, gdzie lubił.
- MacBeth? A, tak. Racja, zapomniałbym. - odchrząknął na swoją małą bajerę. Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę po co tutaj byli. Podniósł więc ramię z omnikluczem aby posłusznie przekazać słowa Brixa. - Krogul? No chłop się nie chce ruszyć, nawet na milimetr. A mówi, że chce tylko pogadać i wyjaśnić sobie. Może warto? Zawsze zdążysz mu jeszcze zrobić samczą rozmowę czy coś. - zagadał do komunikatora i uniósł kciuk w górę, szczerząc się niewinnie do Brixa.
To wszystko było częścią szopki, oczywiście. Respekt wobec Brixa był szczery ale nie oznaczało to, że Curio jakkolwiek by się zawahał przed ostatecznym rozwiązaniem. W końcu sukinsyn groził im wysadzeniem.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Slumsy

19 lis 2023, o 13:07

Krogul splunął z pogardą w stronę Cierni, które ewidentnie nie traktowały go jako poważnego zagrożenia. Czy też traktowały, ale mimo to, nie próbowali tak naprawdę zajebać. Nie o takich przeciwników nic nie robił. W każdym razie, udało mu się dzięki temu odciągnąć Lorkana i upewnić, że dostanie szybk porcję medi-żeli, w razie czego zgarniętych z jego własnego zapasu. Potem odczytał wiadomość, po czym kurwił pod nosem.

- Ja pierdolę, no nienawidzę takich kutasiarzy. - warknął, po czym szybko odpowiedział.

- Powiedz chujkowi, że odwołam swoich, ale spotykamy się kurwa tutaj w bramie, przy wszystkich. Możemy się nawet pojedynkować, nie ma kurwa problemu. Ale nie będzie mi gnój wyjeżdżać z szantażem tego typu, bo kurwa nie mam za chuja pewności, że jak się tam nawet zjawię, to wtedy po prostu nie wysadzi całej naszej trójki. Więc niech ruszy kurwa dupę tutaj, bo zaraz wystrzelam mu tych patałachów jednego po drugim. Ze swojej strony ja mogę zagwarantować, że dopóki się nie rozmówimy, to nie rozpierdolę go sam, ani nie każę swoim ludziom do niego strzelać gdzieś zza winkla. - stwierdził wyraźnie, chociaż oczywiście nie mógł w takiej sytuacji ręczyć za Crassusa i Vasię - oni nie byli w jego organizacji. Nie mógł im rozkazywać tak naprawdę. Ciekawe, czy Brix przyuważy.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

17 gru 2023, o 23:46

Czy znajdzie się dextro-colka?

50%
Rzut kością 1d100:
73
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

18 gru 2023, o 00:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Brix pokręcił głową, gdy Crassus poprosił go o whisky. Co prawda, teatralnie otworzył jakąś szufladę za swoim biurkiem, jakby to właśnie tam miał być jego sekretny składzik na alkohole, ale nie było tam nic.
- Brak. Poszło do następnej bazy. Poprosisz MacBetha, to może ci da, jak już mnie zabije - głośne, solidne charknięcie miało chyba być substytutem śmiechu, ale w jego głosie nie było niczego, co sugerowałoby, że to żart, poza samymi słowami. Brzmiał nawet trochę, jakby wyczekiwał takiego sortu konfrontacji już od dawna. Fakt, był stary - o wiele starszy, niż Krogul. Nie trzeba było być ekspertem od Krogan, by to stwierdzić. Jeśli bowiem "kolega" Curio był nieopierzony, tak ten tu miał piór za dużo. Blizny w nadmiarze, lekko mglisty, ale dalej ostry wzrok, oraz prezencja weterana. Nawet, jeśli jego sprzęt nie wyglądał w tym momencie najlepiej. To jest, był zadbany, ale niekoniecznie jakościowy.

Vasia cicho westchnęła, gdy Crassus przekazał kolejne wieści o odmowie konfrontacji. Już miała szykować się do jakiegoś planu B (nawet, jeśli żadnego nie miała), czy w ogóle jakoś zareagować, ale Kroganin wtedy podniósł się gwałtowanie z fotela.
in]50[/in]- Sprytniejszy, niż wygląda. Nie zależy mu na was i nie ma zamiaru wchodzić w moją pułapkę. Albo to, albo lubi mierzyć knagi - prychnął, łapiąc za strzelbę powoli, z asekuracyjnie wystawioną ręką.- Pójdę z wami. Porozmawiam sobie z nim, niech mu będzie. - zdawał się pochwalić decyzję Krogula, ale dziwnie chłodno jak na Kroganina. Zresztą, był dosyć nietypowy, bardziej zdystansowany, mniej impulsywny.
- Mhm. Pójdziesz między nami - "rozkazała" najemniczka, a ten tylko wzruszył ramionami i przystał na te warunki.
Crassus mógł dać Krogulowi komunikat, że nadchodzą, a gdy to zrobił, Hardak dał swoim ludziom rozkaz zaprzestania strzelania. Wychodząc powoli przez hurtownię, minęli dosłownie kilku ludzi Brixa, którzy zeszli im z drogi, a gdy już znaleźli się na zewnątrz, spotkali się twarzą w twarz z Krogulem i jego ludźmi. Co prawda, pole walki było już najpewniej raczej spokojne, ale Crassus i Vasia znajdowali się teraz pośród gangsterów - wrogich i przyjaznych. Lepiej było być ostrożnym. Widział, że Vasię aż świerzbiło przez całą drogę, by go zaatakować, ale nie robiła tego. Każdy moment był na to zły, gdy pozostawali w budynku, a gdy już byli na jego skraju, znaleźli się między wrogami, i zaatakowanie ich szefa było tylko trochę mniej ryzykowne.
- Chciałeś rozmawiać na zewnątrz, to masz - jestem tu! - krzyknął Brix, gdy wyszedł już na zewnątrz, przepychając się nieco bardziej na przód. - Muszę pogratulować ci sprytu, poprzednia dwójka półmózgów, których widziałem w twojej roli była zbyt głupia, by w ogóle mnie znaleźć. - to miał być jakiś test? Jakaś jego rozrywka? Ciężko było teraz stwierdzić.
@Crassus Curio @Krogul MacBeth
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Slumsy

18 gru 2023, o 10:59

Krogul wstrzymał swoich ludzi zgodnie z umową, kiedy tylko usłyszał, że jego wkurwiające alter-ego postanowiło wyleźć z dziury, w której się ukrywał. Przy okazji dało to jego ludziom nieco oddechu i czasu na poskładanie się do kupy, regenerację pełną tarcz i tak dalej. Sam zresztą rzucił ze dwie paczki swojego medi oraz omni-żelu, żeby ci najbardziej poszkodowani mogli się ogarnąć. Sam widział, że był traktowany ulgowo, więc uznał, że żal tego nie wykorzystać. Potem krążył chwilę za osłoną, czekając aż Brix przywlecze swój tyłek na środek ich tymczasowej areny starć.

- No kurwa, nareszcie. - warknął pod nosem, kiedy zobaczył sylwetkę swojego nemesis i zacisnął pięści mimowolnie. Uniósł też brwi w lekkim zdziwieniu, słysząc o "dwóch innych". Czyli nie był pierwszym typem, którego ten... stary? - tak, patrząc na mordę tamtego, to ewidentnie stary - Którą ten stary pierdziel wrobił w coś podobnego.

- Ta, miałem pomoc, ale udało się wyskrobać, gdzie się kitrasz. - odparł mu głośno MacBeth, gotów w każdym momencie mimo wszystko do eskalacji przemocy. Popatrzył też na Vasię i na Crassusa, z którymi na szczęście wszystko było w porządku. Ostatecznie wydawali się przyzwoitymi mordami, szkoda by było stracić taki kontakt. Wrócił zaraz jednak do Brixa. - Masz zamiar wyjaśnić coś, zamiast ja wykończę Ciebie, albo ty mnie? Bo wiesz, jak wkurwiające i męczące jest napierdalać jakichś patałachów przynajmniej raz w tygodniu tylko dlatego, że ty kurwa urządziłeś sobie jakąś dziką imprezę na drugim końcu cywilzowanej przestrzeni i masz mordę podobną do mojej, tylko brzydszą? - warknął, wychodząc mu lekko naprzeciw.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Slumsy

20 gru 2023, o 15:38

Curio westchnął ostentacyjnie, opierając głowę o ścianę na moment.
- No trudno. Ale to sugeruje, że jednak coś tam masz? - Curio podłapał od razu kawałek wypowiedzi Brixa ale ostatecznie nie naciskał. Nie, żeby kroganin był jakimś wyjątkowym typem zdolnym zakomenderować sobie respekt każdego. Może i wyglądał na konkret gangstera, nawet nieco bardziej niż Krogul z tą brzydką mordą i bliznami, ale to akurat robiło małe wrażenie na Crassusie. Turianin spoglądał większym kozakom w ryj i cały czas śmigał. Nie zmieniało to faktu, że obecna sytuacja w której się znajdowali tworzyła nijaki precedens w obdarowaniu Brixa respektem. Mając ładunki wybuchowe rozłożone wokół siebie każdy nabierał respektu.
Poczuł też nielada ulgę kiedy to właśnie Brix postanowił spotkać się z Krogulem, a nie odwrotnie. Znaczy, wyjść do niego. Nieco mało klimatycznie, tak teraz przystać na te warunki, ale Curio postanowił nie robić z tego tytułu problemów. W końcu będzie mógł opuścić tą całkiem niekomfortową pozycję, prawda? Pierwsze co zrobił to wysłał Krogulowi wiadomość, że to oni wychodzą. A potem?
- O! - klasnął w dłonie i wskazał na Brixa. - I to jest męska decyzja. O to chodzi. Macbeth tak ma, trochę się waha, trochę nie. A tu proszę, cyk myk decyzja podjęta. - turianin już stał gotowy do wyjścia przy drzwiach, oczekując na kroganina. - To co, idziemy? Bo już napisałem do Krogula. No no, ty między nami.
Curio mrugnął do Vasii na moment przed tym jak wyruszyli. Udało się! Jak przyjemniej było nie być otoczonym przez ładunki wybuchowe. Dla kontrastu teraz byli otoczeni przez gangsterów ale to już polepszało jego sytuację. Gangus może zjebać, a bomba jak jebnie to jebnie. Tak zawsze mawiał porucznik Crassusa, doskonały saper. Może jeszcze nie wyleciał w powietrze.
Widząc już Krogula po drugiej stronie, turianin rozłożył ręce w geście powitania.
- No siema. Patrzcie, wreszcie się spotykamy w większym gronie. Czy nie jest to wspaniałe? Możemy sobie wyjaśnić kilka spraw. A tak w sumie to wy, bo to wy macie jakieś tam dąsy. - zakomunikował głośno aby przenieść uwagę na dwóch krogan. Sam zaś usunął się na bok, aby następnie bardzo powolutku wycofać się dalej od miejsca spotkania i to w kierunku ludzi Macbetha. Tak na wszelkie ale. Krok po kroczku.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

26 gru 2023, o 06:16

Gdy Krogul wypowiedział swe słowa, na chwilę nastała cisza. Coś paliło się z tyłu po wybuchu, lecz poza tym, mogli słyszeć swoje oddechy. Co prawda zabrakło przelatującego koło nich biegacza, ale atmosfera była naprawdę gęsta. Na tyle, że każdy przeciągnięty zamek karabinu czy pistoletu bądź aktywująca swoje omni-ostrze Vasia przyciągały spojrzenie wszystkich. Do ponownej walki jednak jeszcze nie doszło, a Brix w końcu odchrząknął, gdy skończył delektować się napięciem.
- Lepiej bym tego nie powiedział - odpowiedział mu, także wychodząc na przeciw. Nie bał się, to na pewno, patrząc na niego z miksem czegoś, co wyglądało na dumę i wyższość na raz. Trochę jak rodzic mający pochwalić dziecko za coś, co zrobił dobrze, albo jak nauczyciel, chwalący ucznia za to, że w jakiś sposób go wyprzedził. Niby wyższa pozycja, ale nie do końca z intencją poniżenia. - Należą ci się wyjaśnienia.
- Ghhhhh - usłyszeli zaciskającą zęby Vasię, która jasno komunikowała swój brak zainteresowania wyjaśnieniami. Mimo wszystko, jej motywacja była bardzo prosta, i choć była na tyle "sympatyczna", by pozwolić Krogulowi na wszystkie ich dziwne Krogańskie rytuały pierdolenia, tak jej główna sfera zainteresowań leżała nie w języku Hardaka Brixa, a w jego głowie - konkretniej, oderwanej od ciała.
- Jak już mówiłem, nie jesteś pierwszym, którego tak ciągałem za nos, ale jesteś pierwszym, który do mnie dotarł i był na tyle mądry, by wpierw mnie POSŁUCHAĆ. - zaczął mówić, gdy jego ludzie nie spuszczali wzroku z ruchów Krogula i jego "najbliższych". - I choć nie zrobiłeś tego sam, tak dobry gangster musi wiedzieć, czego nie umie zrobić i kiedy trzeba znaleźć sobie kogoś, kto to potrafi - tu odnosił się oczywiście do Crassusa i Vasii, którzy faktycznie wykonali dużo roboty, przy której MacBeth pewnie by się wywalił, lub musiałby polegać na swoich własnych ludziach, co znacząco spowolniłoby proces.
Podszedł kawałek bliżej. Strzelbę miał opuszczoną, ale mięśnie pozostawały napięte. - Jesteś młody. Masz jeszcze siły i chęci, by prowadzić w boju i być twarzą cyrku, ale przy okazji nie jesteś jebanym idiotą. I nie jesteś spaczony przez dziurę, którą nasza rasa nazywa naszym domem - prychnął, mając na myśli Tuchankę. Widocznie nie był wcale takim złym wazeliniarzem. - Nazwij mnie naiwnym, ale wydaje mi się, że to będzie potrzebne. Ktoś z potencjałem na gangstera. Co prawda, jesteś nieopierzony i dalej podatny na wypierdolenie się z rowerka, ale masz potencjał. - stwierdził - Dlatego mam prostą propozycję. Przejdziemy do napierdalania się. Wygrasz, przejmujesz moją operację. Jeśli postanowisz mnie zabić, to twoja kurwa strata, ale już dawno pogodziłem się ze śmiercią w szczytnym celu. TO jest mój szczytny cel. Ale jeśli mnie przy sobie zostawisz, to mogę upewnić się, że ta tranzycja przejdzie gładko - to jest, że będzie mógł zostać i robić mu za "mentora". Zupełnie tak, jakby Krogul kogoś takiego potrzebował. Jakby Brix i jego "starość" była tu czymś, co mu się przyda. Oczywiście, brzmiał na gbura, który teraz poświęcał się w imię jakiejś idiotycznej wielkiej misji, ale może ktoś z doświadczeniem i nieortodoksyjnym jak na Kroganina podejściem by mu się przydał?
- Jestem tu po nagrodę - przerwała mu Vasia
- Hurtownia jest pełna ładunków, a jej ważna zawartość wywieziona w cholerę. Jeden pstryczek, i Hardak Brix, wraz z potencjalnymi zwłokami, stanie się pieprzonymi zgliszczami. Wy odbieracie swoją nagrodę, wszyscy zadowoleni. A ja znikam w cień i organizuję kolejny implant. - implant? Oczywiście, pewnie nawet nie wyglądał w praktyce tak, jak Krogul. Albo wyglądał, ale i tak jakoś sobie pomagał. Na pewno nie bał się technologii, co było cechą dość specyficzną u Kroganina.
- Mam reputację do dochowania - odpowiedziała, ewidentnie niechętna do tego typu propozycji.
- Czyżby? Bo ja widzę tu jeszcze bardziej nieopierzoną gówniarę, która coś sobie rekompensuje - prychnął, na co Mar'adi wydała z siebie coś na kształt syku, który zdawał się powstrzymać ją przed zaatakowaniem go.
- MacBeth? - wycedziła, spoglądając jednak dość szybko w kierunku...Crassusa. Może uznała go za autorytet, a może za kogoś, kogo "interesy" mogą być bliższe jej. Zależało jej na tym, by ten gość faktycznie umarł, bez żadnej szopki.

Co ciekawe, ludzie Brixa zdawali się być praktycznie w ogóle nieprzejęci tym, co wygadywał. Nawet, jeśli mogłoby to być pojmowane jako szalone przez Ciernie, tak przyjmowali to wszystko bardzo luźno. Może wtajemniczył ich w plan? Może byli tu sami mocni lojaliści? A może nie obchodziło ich to, kto będzie nimi rządził, dopóki będą mogli kontynuować swój przemyt?
Właśnie, przemyt. To nie była gałąź, którą Krogul się zajmował, ale jeśli by postanowił, to miałby pewnie niezłe dochody. A gdyby zachował Brixa w formie szarej eminencji, to pewnie i jeszcze większe, jeśli gość znał się na biznesie na tyle, że przejął ten "gang" jako outsider. Ale musiałby wtedy...cóż, przegryźć dumę? Tolerować go?
@Crassus Curio @Krogul MacBeth
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Slumsy

27 gru 2023, o 23:26

Kiedy Brix gadał, Krogul zaczął go powoli obchodzić, patrząc przy okazji, jak tamten na to zareaguje. Nie wykonywał gwałtownych gestów, nie atakował - ba, przeciwnie. Przez całą przemowę słuchał oponenta uważnie, chociaż jednocześnie - starał się nie wkręcić zbytnio w narrację starszego Kroganina. Krok za krokiem, słowa Brixa skapywały w przestrzeń.

Jeśli mówił prawdę, to cała ta szopka była którąś z kolei. Pytanie tylko, jaka jej część była rzeczywiście prawdą? Najlepsze kłamstwa były koniec końców prawdą, tylko przedstawioną z innej perspektywy, albo ze zmienionym jednym, dwoma szczegółami. Prezencję miał, trzeba przyznać, dobrą - wręcz bardzo dobrą. Balansowanie między wyższością, a komplementmi pod adresem Krogula, było wyśmienite - tak dobre, że młodszy Kroganin nie umiał określić, czy jest szczery, czy może po prostu stara się wyłgać z chujowej sytuacji.

Oferta brzmiała... nieźle. Naprawdę nieźle. Gładkie przejęcie interesu, do tego cała poza wskazująca na to, że oto on - stary Brix - szuka swojego "następcy", kogoś, komu... kurwa, przekaże nauki i mądrość? Fakt faktem, że Krogul chętnie dowiedziałby się więcej o tym, jak udało mu się przejąć obecny interes. Typ, który żył tak długo, jak Brix, musiał robić coś dobrze. Dlatego przywódca Szponów w istocie zaczął się zastanawiać.

I doszedł do wniosku, że oferta jest po prostu zbyt dobra.

Nie miał żadnych dowodów na to, że jego poprzednicy w tej grze w istocie "nie dochodzili tak daleko". Brix zmieniał też chyba któryś już raz wizerunek - kto wie, czy jego poprzednik również nie dostał tej samej oferty, przyjął ją, a potem nagle się po prostu nie budził któregoś dnia? Albo orientował, że po jakimś czasie jego ludzie patrzą przy dowolnej decyzji najpierw na "doradcę", a dopiero potem na niego? Jakkolwiek by nie chciał skorzystać z wiedzy i umiejętności Brixa - tak typ był po prostu zbyt niebezpieczny, żeby mógł sobie pozwolić na zatrzymanie go przy sobie. W jaki sposób miałby ufać jego ludziom, jeśli Brix dalej będzie w pobliżu?

Mimo to, był ciekaw jednej rzeczy.

- Poczekaj, V. - zwrócił się do Vasii, wzrok mając wbity jednak w Brixa. - Czyli co, to wszystko to jest jakieś twoje prywatne "Mam Talent", czy inne "Top Gangster"? Zaraz kurwa wyskoczy jeszcze skądś Ganar Wrang i powie mi, że mam złoty bilet? - Krogul rozłożył ramiona, szeroko, wskazując na teren dookoła. - Żeby nie było, chętnie stoczę pojedynek, tu i teraz. Ale trochę dalej nie kumam, co i dlaczego odjebałeś na Globdryon Prime. I czemu już wtedy najwyraźniej miałeś mój pysk. Bo z tego co mówisz, to nie zmieniałeś mordy po raz pierwszzy. No i szukasz... czego? Wychowanka? Ucznia? Co ty z tego byś miał? Emeryturę kurwa, jako doradca Szponów? -
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Slumsy

29 gru 2023, o 18:59

- No, no. Ja też. - Curio odparł Brixowi w kwestii własnego cytatu wyraźnie niezainteresowany Kroganinem. Co było prawdą, po części, bowiem nadal turianina interesowała nagroda za Brixa. Jednakże w tym momencie jego wzrok od razu zaczął przeczesywać okolicę za odpowiednią pozycją strzelecką. Zakładał, że w pewnym momencie sytuacja pierdolnie i będzie trzeba się strzelać. Wtedy warto być już gotowym.
Oczywiście wzrok wrogich gangusów nieco przeszkadzał Crassusowi po prostu pobiec sobie gdzieś, dlatego też przyjął technikę powolnych kroczków. Spokojnie, wraz z każdym słowem wypowiedzianym przez Brixa, turianin robił mały kroczek bliżej linii ludzi Krogula. A wkrótce nawet za nich. Nie było co się wychylać w nie swojej walce. Po drodze nawet sięgnął za plecy aby wyciągnąć starego dobrego Raptora, przy okazji korzystając z osłony jaką dawało mu cielsko MacBetha gdy ten krążył z przeciwnikiem. Nie podniósł jednak swojego karabinu, zamiast tego trzymając za uchwyt pistoletowy, lufa była skierowana ku ziemi, jednocześnie tworząc swoistą laskę z karabinu. W każdej chwili mógł ją jednak unieść, prawda? Jeśli zajdzie taka potrzeba. A właśnie. Sytuacja potoczyła się bowiem w całkiem niespodziewanym kierunku.
Curio oczywiście nie mógł sobie odmówić podsłuchiwania rozmowy podczas swojego planu. Ba, nawet to na niej się skupił. I to co powiedział Brix przerosło najśmielsze oczekiwania Crassusa. Spodziewał się jakieś gadki o interesach, niefarcie i w ogóle, że życie jest życie. A tu nie, o nie. Sprawa była o wiele lepsza. Na tyle dobra, by zatrzymać turianina całkiem niedaleko. Rozbawiony Curio przeciągnął karabin przed siebie, opierając się na nim podczas gdy jego żuwaczki rozwarły się szerzej w turiańskim uśmiechu. Vasią za bardzo się teraz nie przejmował, bo i ciężko było powstrzymać śmiech. MacBeth zdawał się też rozumieć kuriozalność tej sytuacji.
- Poczej, poczej, poczej. - turianin wtrącił się po Krogulu, adresując swoje słowa do Brixa. - Ty chcesz mi powiedzieć, że my odpaliliśmy kilku palantów i teraz doprowadziliśmy do śmierci co najmniej tuzina jak nie więcej waszych łebków tylko dlatego, że tobie Brix zachciało się ucznia? Pazia się zamarzyło jaśnie paniczowi? No kurwa, nie wierzę. - Curio zachichotał i pokręcił głową. - Kurwa, czeladnika se dorwać chłop chciał. Czujecie to?
Curio rozejrzał się po zebranych i odchrząknął głośno, unosząc wolną rękę w geście pytania.
- To ja mam pytanie. Co niby przemawia, że jesteś dobrym mistrzem i ogarniasz co i jak, podczas gdy byłeś gotowy postawić na śmierć dziesiątki swoich ludzi tylko po to, by wyłonić sobie kandydata na ucznia, który wcale nie będzie musiał cię posłuchać? Tak tylko pytam, bo trochę pojebane gówno. Pluje na sukinsynów gardzących życiem innych, tak jakbyś się pytał ty. - wzruszy ramionami i uniósł karabin, opierając go na prawym. - Jak dla mnie to rób co chcesz, MacBeth, to twój ryj. Ja tylko chce mój hajs. Ale jakbyś się pytał, to ja bym go odpalił. Nie jest godny zaufania.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

7 sty 2024, o 05:52

Kroki Krogula nie zostały odebrane przez Brixa ze szczególną agresją. Trzymał jednak swój wzrok prosto na nim, obserwując głównie to, co rywal miał zrobić. Pierwszy potencjalny stop przyszedł jednak ze strony jednego z wrogów, gdy jego karabin znalazł się na młodszym z Krogan. Oczywiście, w reakcji, karabin jednego ze Szponów znalazł się na tym gościu, co szybko mogło przejść do dalszych napięć. Lepiej było nie nadużywać tego tymczasowego rozejmu.

To prawda, MacBeth nie miał żadnych dowodów czy dobrych argumentów, by móc wyjaśnić sobie tę ofertę, która brzmiała jak coś, czego odrzucenie jest aż za głupie. Nie przyjął on jej jednak od razu, bardzo szybko doszukując się haczyków, których w zasadzie nie brakowało. Mógł zostać dźgnięty w plecy, gdyby Hardakowi mu się nie spodobało. Albo to mogła być jakaś intryga, by zinfiltrować jego "wewnętrzny krąg", a potem może nawet przejąć jego tożsamość. To mogłoby nawet tłumaczyć lojalność jego obecnych ludzi, ale jeśli wierzyć Lazarowi, to ten pojawił się znikąd i przejął nad nimi władzę.
Crassus wyśmiał dość jasno tę ideę, podnosząc jednak dość mocny argument. Brix był nieczuły, i robił cokolwiek, co uważał w imieniu...nawet ciężko było powiedzieć jakiego ideału. Coś sobie planował, i strata żyć jego ludzi była naprawdę nieistotna. Czasem w tym biznesie dobrze było być nieczułym, ale to przekraczało pewne granice - przynajmniej z jego, i pewnie innych perspektywy. Curio był jednak jedyną osobą na tyle odważną, by to powiedzieć. W szeregach Hardaka nie wywołał jednak zbyt dużego zamieszania. Nie wyczuł w atmosferze większego napięcia i stresu niż to, które już panowało. Może wiedzieli, co tu się działo. Może byli jakimiś mocnymi lojalistami, a może gdzieś tkwiła inna odpowiedź.
- Myślałem, że Turianin doceni takie "pojebane gówno". Cel uświęca środki, hm? - prychnął, nawiązując może do ich historii, a może po prostu jakiegoś jego przekonania o tej rasie, opartego na rasizmie, wieku i bogowie wiedzą czym jeszcze. - Z drugiej strony, Epyrusanie zawsze byli dziwni. - powiedział co wiedział, zerkając na znowu w kierunku Krogula.
Niestety, nie zapowiadało się na złoty bilet, a jedynym sposobem, by wygrać ten konkurs było wysłuchanie go.
- Powiem ci czego chcę. Jestem kurwa stary. Widziałem dużo, mam wystarczająco doświadczenia do przekazania, i chcę znaleźć kogoś, kto nie jest skażony tą pojebaną kulturą Tuchanki, i jeszcze ma szansę by wpłynąć na resztę naszej rasy. Ja raczej następnych dwustu lat nie doczekam - ty pewnie tak. I to nie jest tak, że mam jakąś śmiertelną chorobę, czy coś - długo nad tym myślałem, potrzebna jest świeża krew. Ale świeża krew nie przeżyje beze mnie. - z pokrętną logiką, bo pokrętną, ale przedstawił jakiś argument za tym, co robił. Wykazał się też znajomością historii Krogula, więc musiał mieć go na oku od jakiegoś czasu. - Co więc będę z tego miał? Zostawię po sobie coś innego, niż rozpierdol. Nie żeby on nie był fajny, ale czasem najlepszy sposób, by coś zrobić, to zainspirować kogoś, by zrobił to za ciebie. A Globhydron? Nic wielkiego. Przeprowadzaliśmy tam operację, byłem tam, znaczy, ty byłeś "osobiście". Na zadupiu Terminusa, gdzie największym zagrożeniem jest pirat z połową giwery, nawet zwykły gang jest terrorystą na skalę nagrody za głowę. Nie jakiejś gigantycznej, ale na tyle wielkiej, by chcieli na ciebie patrzeć. Więc zrajdowaliśmy im tę planetkę i reszta to historia. - zachowywał się jakby był bóg wie jakim watażką, ale w prawdzie, przykrywał brutalne rozwiązania dziwną filozofią.
- A co do tych ludzi... - spojrzał w kierunku swojego "personelu". Gangsterów mimo wszystko w miarę wyćwiczonych i zdyscyplinowanych. Przynajmniej na tyle, by praktycznie nie zająknąć się słowem (poza wymienianymi między sobą komendami), gdy ten walił swoją wielką przemowę. Może już przekazał im swoją ideologię, a może byli zastraszeni. - Obiecałem im, że jeśli za mną podążą, to zapewnię im, że przestaną być pieprzonymi przemytnikami stimów dla zapyziałych klientów, i dołączą do sensownego biznesu. Ci, co zostali, i ci, których nie zabiliście, to ci, którzy mi uwierzyli. - albo ci na tyle naiwni, by chcieć umrzeć za czyjąś ambicję. Lazar nie chciał - ale i tak umarł.
- Po prostu już to załatwcie, ja pierdolę..- powiedziała półtonem, który był perfekcyjnie słyszalny w tej napiętej ciszy Vasia.
- Zgadzam się z tą młódką. Napierdalamy się? Ty i ja? Czy masz jeszcze jakieś, pftfu, pytania? - bo on powiedział wszystko. Jeśli Krogul chciałby wiedzieć coś więcej, musiałby chyba faktycznie go pokonać i zrekrutować.

@Crassus Curio @Krogul MacBeth
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Slumsy

11 sty 2024, o 20:42

Turianin na słowa Kroganina obdarzył mięśniaka martwym spojrzeniem. Chwilę ciszy urozmaiciło drobne drganie żuwaczek. Płytka karapaksu w miejscu prawej brwi uniosła się nieco ku górze. Jasne, on też czasem generalizował ale na miłość duchów, Brix trafił w czuły punkt. Crassus był dokładnie przeciwieństwem tego stwierdzenia.
- No nie. Nie, nie uświęca. - odpowiedział w nieco bardziej opryskliwym tonie, urażony tym stwierdzeniem. - Chuja mnie znasz, Brix, więc zajmij się lepiej swoim czeladnikiem.
Tutaj mafiozo nacisnął na prawdziwy odcisk. Przez ułamek sekundy Curio czuł ochotę aby po prostu odpalić skurwysyna tu i teraz. Załatwił by sprawę na miejscu a i Vasia pewnie by się ucieszyła, może nawet zaprosiła go na drinka. Ale. No właśnie, ale. Crassus miał pewne zasady. I podczas gdy zamierzał doprowadzić sprawę do samego końca, kontrakt miał być wykonany nieważne co, to w tym przypadku zostawił Krogulowi ostateczną decyzję. Chłop ukradł jego osobowość, dla Curio zasługiwało to na odstrzał. Ale może MacBeth potrzebował mistrza? Szukał swojego Yody kogoś tam.
Ale Brix gadał. Gadał dużo. Naprawdę dużo. Aż za dużo.
- Skończ, błagam. Krogul, krótka piłka do ciebie. - podniósł swój karabin w obydwie ręce, tak aby być gotowym do przejścia w tryb walki natychmiastowo. - Walisz go na ryj czy mam go odpalić tu i teraz i kończymy to?
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Slumsy

16 sty 2024, o 22:52

Krogul słuchał wyjaśnień, ale ostatecznie - raczej jednym uchem, bardziej skupiając się na uważnej pracy nóg i delikatnemu wypracowaniu sobie lepszej pozycji, przynajmniej przetestowaniu starszego Kroganina, czy będzie się umiał dostosowywać. Zastanowiło go, czy na starość on też stanie się takim ramolem? Nie żeby nie widział pewnego sensu w słowach starszego typa, bo fakt - sam widział, że na dłuższą metę metody rodem z Tuchanki się chyba nie sprawdzają i prędzej czy później trzeba będzie pomyśleć o czymś nowym, żeby ich rasa miała szansę przetrwania w obliczu genofagium. Niestety, takie zmiany mają to do siebie, że są powolne, a Krogul przy całej swojej skłonności do przygarniania wszelkiego rodzaju patologicznych, zagubionych szczeniaków pokroju Kredensa czy swojej hakerki, tutaj nie widział dla nich dwóch przestrzeni na koegzystowanie. Dlatego wzruszył ramionami.

- Pomyślimy chyba po bitce. Ale z mojej strony... jeśli nawet bym Cię zajebał - twoi ludzie mogą do mnie przystąpić jako Szpony. Moi ludzie nie będą ich ścigać, jeśli przysięgną wierność mnie. Są bitni, to już udowodnili, umieją się też słuchać kogoś z naszej rasy, a to też dobrze. - skomentował dość krótko, po czym dodal tylko. - Dobra, Curio ma rację. Szkoda strzępić ryja, napierdalamy się. - skwitował, po czym zaatakował, starając się trzymać jednak Brixa na lekki dystans, wykorzystując przewagę długiego omni-ostrza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

26 sty 2024, o 06:54

Bitka

3 rzuty

Krogul>33>Remis>66>Brix>99
Rzut kością 1d100:
8


Rzut kością 1d100:
19


Rzut kością 1d100:
34
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

26 sty 2024, o 07:05

Crassus powiedział mądrze. Trzeba było "skupić się na swoim czeladniku", a więc nie było już nawet więcej komentarzy czy dogadywania sobie. Nadszedł czas na jatkę.
I rzucili się sobie do gardeł. Ostatecznie, czego by nie mówili i na co by nie poprzystali, wszystko sprowadzało się do jednego. Chuj tam z warunkami, filozofią, planami na przyszłość, czy choćby nawet tym, po co dokładnie się bili. Gdy dwóch Krogan spotykało się już na placu boju, wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Liczyło się ostre mordobicie.
szybko mogło przejść do dalszych napięć. Lepiej było nie nadużywać tego tymczasowego rozejmu.

Brix był szybki jak na swój wiek. Nie miał jednak tyle czystej siły w łapach, co młody Krogul i musiał nadrabiać krętactwem. To jakimiś cwanymi blokami, to aktywacją Kamuflażu Taktycznego w walce (bo widocznie i na to było go stać), a to robił sobie dystans, by odzyskać dech w piersiach. Brakowało mu jednak czegoś. Albo to Krogul miał czegoś za dużo.
Hardak nie miał bowiem ostatecznie szans w takim pojedynku. Może zarządcą był niezłym, a sprytu mu nie brakowało, ale w boju nie radził sobie tak dobrze, jak świeża krew. Być może to MacBeth wyciągnął z siebie wszystkie pokłady jakiegoś wkurwu, który trzymał cały czas w sobie, czekając na klimatyczny moment, by pozwolić tej bombie eksplodować. A może Brix celowo podkładał się mu, by realizować kolejny etap swojego planu. Jeśli tak by było, to aktorem musiał być niezłym, bo odegranie tak spektakularnej porażki było ciężkie.
Jeden cios. Drugi. Trzeci. Raz po pysku, raz po żebrach, raz przewalenie na ziemię. Krogul miał przed sobą to - a raczej, tego - kto odpowiadał za większość jego ostatnich nieszczęść. I nie miał za dużo litości w boju - nawet, jeśli będzie ją miał po nim. Brix opadł w końcu na ziemię. Nogę miał przebitą omniostrzem, rękę rozwaloną, a głowę zbyt obitą, by stanowić dalsze zagrożenie.

A w międzyczasie, Curio i Vasia stali obok. Choć ta druga miała założone ramiona na piersi i starała się wyglądać na najbardziej nieprzejętą, tak w obu gangach, a więc i u "pomocy" choć trochę też, napięcia panowały dość ostro. Nikt bowiem nie wiedział, czy ktoś nie stwierdzi, że pojedynek należy przerwać, czy to strzałem, czy w jakiś inny sposób. Lecz nie, nic się nie działo, wszyscy stali...może nie jak wryci, lecz relatywnie spokojnie jak na warunki.
- *Khe*, *khe*, k-kurwa... - stęknął - Przynajmniej...fizycznie..nie masz braków.. - kolos splunął krwią na ziemię, podnosząc wzrok do MacBetha z prostym pytaniem. Co dalej?
- Ka-ching. - powiedziała cicho Vasia. Nie był to szept, ale w dziwnej ciszy, jaka teraz nastała, nie tylko Crassus mógł to usłyszeć.

Dzisiejszego dnia, Szpony stały się znacznie bogatsze, Krogul wzmocnił swoją władzę, a wraz z nadchodzącymi wieściami o śmierci "MacBetha" w hurtowni, mógł też spać spokojnie, wiedząc, że jego problem został rozwiązany., Crassus pozbył się paru irytujących go skurwieli i nieźle zarobił, ale ostatecznie, biznes po prostu dalej się kręcił.
Vasia zaś...wyparowała tak szybko, jak się zjawiła. Zostawiła swoją "wizytówkę" (a raczej, dane kontaktowe na omniklucz, szanujmy się) obu zainteresowanym panom, po czym zniknęła, co najwyżej rzucając zaproszenie na drinka, które pewnie do niczego nie doprowadzi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Dystrykt Tuhi”