Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[CHINY] Zhangjiajie

28 sty 2024, o 21:12

Nieznajoma kobieta leniwie przeniosła swoje spojrzenie na Charlesa gdy ten zapytał o monitoring. Pytanie niezbyt ją zdziwiło, ale przez chwilę milczała, zastanawiając się pewnie nad tym, czy powinna powiedzieć mu prawdę, czy też wykorzystać to w jakiś sposób dla siebie. Choć dobili z Zane'm paktu - jakiegoś paktu - podchodziła do pozostałych z ostrożnością, którą Striker widział wielokrotnie u ludzi w wojsku robiących cokolwiek na czarno. Nie posiadała względem nowych sojuszników żadnej lojalności i nieustannie taksowała ich wzrokiem, zastanawiając się, czy będą dla niej pożytkiem, czy kulą u nogi.
- Z tego co widziałam, obraz transmitowany jest na żywo, ale się nie nagrywa. Konsola jest zablokowana. Ktoś bardziej uzdolniony technicznie może mógłby obejść zabezpieczenia i znaleźć sposób na zapisanie czy zgranie zawartości, ale nie mamy na to czasu - przyznała wreszcie. - Chyba, że któreś z was jest wybitnym hakerem?
Przeniosła spojrzenie ze Strikera na Wanga, oczekując od kogokolwiek z nich odpowiedzi. Jej brak również nią był.
- No, podoba mi się entuzjazm tego tu - zadecydował drell, wskazując ręką na Baozhena. - Chodźmy do góry. Chuja tu zrobimy. Nie znaleźliśmy żadnego innego wyjścia wcześniej. A szukałem.
Zane zawahał się na chwilę, ale wreszcie westchnął ciężko, zgadzając się ze słowami ich dwójki. Pochylił się, zabierając pistolet z drugiego z leżących na ziemi trupów, choć ich niedoszły przywódca mruknął pod nosem jakieś przekleństwo.
- Jesteście z jednej komórki? - rzucił wreszcie mężczyzna, zerkając to na jednego, to na drugiego mężczyznę. Najwyraźniej ich sprzeczka słowna zwróciła jego uwagę. - Jeden patriota, drugi nienawidzi Przymierza. Jak wy się, kurwa, dogadujecie?
Drell niezbyt ochoczo ruszył jako pierwszy do klatki schodowej. Wraz z nim ruszyła obca kobieta. Oboje trzymali broń w górze, w pogotowiu, powoli ruszając w stronę, z której wszyscy przybyli - w górę.
Schody były kręte. Każde z pięter, które mijali, było ciche i puste. Na jednym dostrzegli zwłoki kogoś z obsługi, zbroczone szkarłatną krwią. Na innym drzwi były pozamykane, bo być może część osób zabarykadowała się w środku. Gdy znaleźli się na schodach bliskich powierzchni, natrafili jednak na inne trupy.
- Patrzcie, pancerze - rzucił głośno drell, wskazując na pierwsze, odziane w ceramikę zwłoki. Wang natychmiast rozpoznał charakterystyczne elementy ich budowy. Martwi żołnierze należeli do Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, choć na ich piersiach brakowało oznaczeń, które zwykle tam były. - Możemy je zabrać i wtopić się w tłum u góry. Jeden, dwa...
Jego wzrok prześlizgiwał się z ciała na ciało, lecz nie skończył liczyć - nie zdążył. Stojąca za nim kobieta uniosła pistolet w nagłym, cichym ruchu, w tym samym, w którym próbowała wyeliminować wcześniej Strikera. Zakończona tłumikiem lufa jej pistoletu znalazła się przy głowie oponenta i nacisnęła na spust zanim ten wypowiedział słowo trzy.
- Trzy pancerze - dokończyła za niego i odwróciła się, unosząc broń przed siebie. Zane zareagował podobnie, stając obok niej. - Brakuje jednego.
Trzy pancerze wyglądały, jakby były w stanie pomieścić każde z nich. Żaden z żołnierzy nie był szczególnie wielki lub szczególnie chudy, choć to Striker odbiegał budową od chińskich obywateli najbardziej z tutaj zebranych.
- Możemy zawsze eskortować więźnia na górę - zasugerował Zane, przyglądając się Charlesowi otwarcie. - Za ciasne będą na ciebie te łaszki tak czy inaczej, Striker.


@Wang Baozhen @Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

1 lut 2024, o 19:11

- Z tego powodu Bao, że masakre na taką skalę musi ktoś nadzorować. Zawsze jest jakiś treser, który musi zarządzać swoimi psami w akcji. - Gdy usłyszał co miała do powiedzenia towarzyszka Zane’a to machnął ręką. I tak nie miało to znaczenia. Danych nie ściągną, a upolowanie kogoś na takiej imprezie? Z ich finezją nie będą nawet w stanie zająć tego promu. - Jesteśmy tak wybitnymi technikami jak wy agentami wywiadu. Więc tyle ze zbierania brudów.
Mruknął poirytowany. Wyciągnął papierosa z kieszeni. Raczej już nie będzie czasu na takie małe przyjemności. Akurat entuzjazm Wanga było bardzo miło oglądać. Szanował go na swój sposób. Był tak samo tępy jak on w kwestii oddania sprawie. Odpalił papierosa i po raz ostatni spojrzał na wytwór Przymierza w dłoni. Po czym przeniósł wzrok na Zane’a.
- Normalnie, co powinno ci dać do zrozumienia, że nie robimy dla tej samej linii. - Westchnął. - Nie obrzydza mnie Przymierze, Zane. Tylko to co reprezentuje.
Przeniósł wzrok to z niego to na nią. Nawet nie chciało mu się mówić z jakiej linii. Zaciągnął się po raz kolejny powoli ruszając w stronę drzwi. Podrapał się po głowie. Myśli miał raczej niezbyt pozytywne. Zmierzając powoli do konkluzji, że on nie był żadnym operatorem Linii B. On po prostu był kretynem, który nawet nie wiedział dla kogo już pracował. Może to od początku byli Chińczycy? Wcześniej myślał, że SST. Powoli zaczynał się łamać do myśli gdzie w końcu wyjdzie z strefy komfortu i się tym poważniej zainteresuje.
- Sybil, jak cię znajdę to przestanę się w końcu martwić o twoje zdrowie.
Mruknął pod nosem wspominając ich pierwsze spotkanie. Pamiętał jak zalecał jej bardziej zdrowy tryb życia. Czuł się, że z każdym kolejnym zleceniem od niej tracił jakąś część zdrowia psychicznego, którego już nigdy nie odzyska. Przynajmniej nie będzie jej musiał składać raportu jak umrze podczas tej bohaterskiej szarży na prom.
Nawet nie zarejestrował kiedy elitarna operatorka odstrzeliła Drella. Stał tam. Przyglądając się jak jego ciało powoli zmierza w stronę betonu na jego twarzy wyrastał coraz większy grymas. Był zawiedziony obrotem sytuacji. Nawet nie musieli jeszcze przechodzić do odstrzeliwania siebie nawzajem. Stał wryty, aż w końcu nie wytrzymał.
- Za ciasny to jest twój łeb na ten kurewsko mały mózg, dosłownie obydwoje tworzycie jedną szarą komórkę w Przymierzu. Czy pojebało was do reszty? - Wskazał ręka na martwego drella. - Wystarczyło przebrać Wanga żeby poszedł zrobić jebany zwiad? Albo posłuchać co się dzieje na linii tych nieszczęśników? Mamy dosłownie chińczyka z chińskiej armii? Wiecie ile daje to opcji? - Był zmęczony, albo powoli robił się głodny stąd wzrost jego marudzenia. - Co najwyżej mogę się zgodzić, że przebiera się ona i Wang. Prowadzimy ciebie, do Promu. Bao się zna na byciu chujem więc tylko on gada. Możesz sprzedać gadkę ala biała małpa ma przeżyć, rozkazy z góry ten na przesłuchanie. - Westchnął. - Wiem, że plan brzmi jak z kreskówki ale wam nie ufam i nie mam lepszego pomysłu.
Po razu ostani dym opuścił jego płuca. Wyrzucił niedopałek na ziemię patrząc na wszystkich czy się z nim zgodzą, czy nie. Nie miał lepszego planu. W ogóle nie był w stanie kontrolować tego co się działo. Chaos wymknął mu się spod kontroli.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

6 lut 2024, o 18:48

Baozhen zmrużył oczy na słowa Strikera. Pomimo tego w jakiej obecnie sytuacji się znajdował, Wang wcale nie czuł się przeciwnikiem Chińskiej Federacji a wręcz przeciwnie, widział siebie bardziej w roli ofiary rozgrywek politycznych. Czy też raczej - skutek uboczny tychże rozgrywek. Nie za bardzo spodobała mu się alegoria do psów i tresera, nieważne jak bardzo poprawna w tym przypadku.
- Oczywiście, że tak jest. Ale jak myślisz, że to grube ryby z Partii zajmują się robotą w polu to się grubo zdziwisz, Striker. - odpowiedział mężczyźnie i ostatecznie przeniósł swój wzrok na nowoprzybyłą. Jej maniera najbardziej nie przypadła do gustu Bao, zanotował więc w myślach aby odstrzelić ją przy najbliższej możliwej okazji. Teraz była dodatkowym numerkiem w ich szeregach, a Chińczyk nie był idiotą. - Czas też nas goni. Byłoby głupi zdechnąć bo chciało się komuś hakować kamery.
Po raz pierwszy słowa drella nie zagrały na nerwach szturmowcowi, za co Baozhen na swój sposób był wdzięczny. Obcy przynajmniej potrafił się posłuchać, co prawda trzeba było powtórzyć ale nie każdy jest idealny. Skinął więc głową samemu drellowi, chłop mówił z sensem.
- Chodźmy do góry. - zgodził się z jaszczurem. Jego wzrok pomknął na wyjście, chciał w ten sposób jakoś dać do zrozumienia, że mogliby już do cholery ruszać. W końcu sam postanowił być tym, co daje przykład i ruszył do tego że wyjścia. Stanął tylko słysząc słowa Zane, który skomentował patriotyzm Wanga. Dlaczego? Bowiem rozbawiło to samego Chińczyka, który za nic miał w sobie patriotę. On po prostu lubił swoją robotę, chociaż starał się faktycznie wszystko maskować pod przykrywką oddania Przymierzu. Jak widać miało to swój efekt. Uśmiechnął się szeroko krótko do niedawnego przeciwnika ale nie skomentował sprawy bardziej.
Natomiast widząc drella, który ostatecznie wziął prym do wyjścia a za nim kobietę, sam szturmowiec również dołączył do ekipy. Pora wreszcie zająć się czymś ważnym i spieprzyć z tej zasranej placówki. Cisza i puste piętra nie dziwiły go ani trochę, tak jak i zwłoki obsługi. Skoro przeprowadzono tu czystkę to nic innego nie należało się spodziewać. Dopiero widok opancerzonych zaciekawił samego Wanga, który podszedł nieco bliżej aby zbadać zwłoki.
- Nasi. Znaczy, Armia Ludowo-Wyzwoleńcza. Standardowo, zdjęli naszyw… - nie dokończył. Odgłos wystrzału i upadające ciało drella przerwały biotykowi. - …ki.
Westchnął na zakończenie, odwracając się w kierunku kobiety i całej reszty, kręcąc przy tym głową z dezaprobatą. Nie wyglądał przy tym na przejętego śmiercią jaszczura bo i nią nie był. Jednak widział pozbawienie się jednego pistoletu, mięsa armatniego tuż przed możliwą walką niczym, nomen omen, strzał w stopę całej ekipy. Na szczęście nie tylko on i Charles również skomentował tę sprawę, bardziej wokalnie i dobitnie za co lubił najemnika. Skinął mu raz na znak, że się z nim zgadzał w tej kwestii. Zamiast jednego mogli mieć dwóch przypadkowych więźniów.
- Nieważne teraz. Wskakujemy w pancerze ale całą gadane zostawiacie mi, nawet jeśli ktoś tu zna chiński. - Baozhen nie zamierzał pieprzyć tyle co w kuchni i od razu przeszedł do niewdzięcznej roboty rozbierania martwych żołnierzy. Gmerając przy ich pancerzach i ekwipunku zerknął na Strikera. - Dobry kompromis. - dorzucił od siebie i spojrzał na kobietę. - Ten z lewej chyba będzie pasował na ciebie najlepiej.
Skwitował i beznamiętnie kontynuował swoją robotę aż ściągnął cały pancerz z martwego, który zaraz potem zaczął zakładać na siebie samego.

@Mistrz Gry
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

11 lut 2024, o 22:59

Ostre słowa Strikera nie spotkały się ze zdziwieniem kobiety, która uniosła na niego spojrzenie znad stosu trzech trupów, których pancerze czekały na zabranie. W jej chłodnych oczach nie widział żadnej potrzeby odpowiedzenia na jego zarzuty. Może uważała, że są bezzasadne, a może zwyczajnie nie zamierzała się przed nim tłumaczyć. Jej usta zadrżały jednak lekko, zdradzając napięcie, a dłoń dzierżąca pistolet zawisła w powietrzu nieco dłużej niż musiała.
- Nie wiem, czy mamy czas na zwiad. Widziałem ładunki wybuchowe pod główną platformą, których jeszcze nie odpalili - burknął Zane, tłumacząc się niejako za kobietę, która odetchnęła lekko, odzyskując rezon.
Pochyliła się, podobnie jak reszta ściągając ceramikę z trupów. Pancerze były podobnej wielkości i choć bez problemu pasowały na Wanga i na kobietę, nawet ten największy wyglądał na za krótki na Charlesa.
- Jeśli nas zatrzymają i przeszukają, wszystko pójdzie w pizdę. Drell przykuwa bardziej uwagę niż ludzki więzień - burknęła tylko, zrywając hełm z mężczyzny, którego oczy zastygły otwarte. - Im nas mniej, tym lepiej.
Zane nie próbował wywalczyć dla siebie pancerza. Choć był wyraźnie niezadowolony, kącik jego ust uniósł się w górę gdy dostrzegł jak Striker wciąga na siebie pancerz. Jego buty były tak ciasne, że sprawiały ból przy każdym kroku. Nagolenniki były lekko za krótkie, przez co w łączeniach między częściami ziały dziury. Nie były bardzo oczywiste, ale gdyby ktoś się mu przyjrzał, dostrzegłby, że pancerz jest na niego za mały.
Kobieta doprowadziła ich do porządku - w ich napierśnikach tkwiły dziury uwalone krwią. Zdarła marynarkę z drella, którą zmyła nadmiar posoki i zalepiła ją omni-żelem, sprawiając wrażenie zaleczonych ran odniesionych w bitwie. Gdy byli gotowi, założyła hełm na swoją głowę i wskazała Baozhenowi, by ten ruszył pierwszy.
W ich ładownicach nie było kajdanek, więc nie mieli czym skuć swojego więźnia. Zane jednak dobrze grał rolę poturbowanego zbiega - efekt trucizny nadal odznaczał się na jego twarzy spękaną skórą i czarnymi naczynkami. Potykał się, popychany do przodu i powoli ich czwórka wyszła na samą górę.
Po wrzaskach paniki i odgłosach eksplozji nie pozostało najmniejszego śladu. Gdy znaleźli się na parterze, przywitała ich upiorna, gęsta cisza. Zimny wiatr dął przez otwarte w oddali drzwi, rozwiewając włosy i ubrania prowadzonego przez nich więźnia. Tutaj, na tym poziomie, ciał było więcej, ale żadne z nich nie należało do obsługi. Ciała gości, którzy usiłowali schować się we wnętrzu budynku, walały się po eleganckiej podłodze.
W drzwiach na zewnątrz stała dwójka żołnierzy w tych samych pancerzach, które oni mieli na sobie. Dwójka spojrzała po sobie, a następnie skupiła się na prowadzonym przez nich więźniu. Zatrzymano ich, gdy chcieli wyjść na zewnątrz by skierować się na lądowisko.
- Dół wyczyszczony? - charknął pierwszy. Mówił po chińsku, co rozpoznali pomimo sprawnie działającego translatora. Mężczyzna drgnął podbródkiem w stronę Zane'a. - Żadnych świadków. Dlaczego wciąż żyje?


@Charles Striker @Wang Baozhen
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

19 lut 2024, o 15:15

Baozhen rzadko bywał małostkowy, a już napewno nie w momencie gdy czyhała na nich śmierć poza kręgiem wtajemniczonej czwórki. Co prawda jego brak małostkowości wynikał z szybkiej chęci do rozwiązywania problemów ale to już inna sprawa. Tak też teraz za bardzo nie przejmował się rosnącym napięciem na linii Striker - nowa. Oczywiście, gdyby doszło co do czego to nawet bez chwili zastanowienia stanąłby po stronie Charlesa. Wszyscy tu dla niego byli obcymi ale najemnik najmniej. A i już trochę razem przeżyli.
- Zgadza się, to my. - odezwał się dopiero na słowa o ładunkach, dodając swoje trzy grosze. Nieco kąśliwe, zważywszy, że teraz oni sami mogą się stać ofiarami tychże ładunków. - Nie mamy dużo czasu i musimy iść na żywioł.
Zgodził się tutaj z Zane’em, chyba pierwszy raz od kiedy się poznali. Przy czym nie poświęcił swojemu nie dawnemu przeciwnikowi zbyt wiele uwagi, skupiając się na jak najszybszym przywdzianiu munduru i pancerza poległego żołnierza. Co ciekawe, nie czuł za dużo współczucia do martwego. Ani też respektu, bo jeśli faktycznie Wang był teraz na celowniku to właśnie stali się wrogami. A tutaj szturmowiec miał bardzo twarde reguły gry.
- Bez znaczenia, i tak byśmy musieli pozbyć się drella na którymś etapie. - dodał jeszcze co nieco od siebie, poprawiając płyty pancerza by leżały na nim idealnie. Nawet jeśli ściągnął je z trupa to wciąż musiał dać upust swojemu pedantyzmowi.
Czekając na resztę stanął z boku, obok Zane’a. Zerknął nawet na wysokiego ale nie odezwał się. Jeszcze nie, może pogadają sobie potem. Za to skomentował Strikera i jego nowe odzienie jak tylko ten objawił się w pełnej krasie:
- Oho, Striker. Wyglądasz jak baleron. - po czym zachichotał krótko, zamieniając się ponownie w cichy kamień.
Nic w tym dziwnego, Baozhen nie miał najlepszego dnia. To czego się spodziewał zostało całkowicie obrócone do góry nogami i być może wylądował teraz po złej stronie celownika Partii. Być może, bo nie mógł być tego pewny. To chyba najbardziej denerwowało chińczyka, niewiedza. Był z Chinami czy przeciwko nim? Chociaż wolałby pozostać w cieplutkich pieleszach Partii to przede wszystkim chciał wiedzieć na czym stoi i jakie kroki musi podjąć. Póki co w kierunku promu, bowiem widząc resztę gotową i znak od kobiety, Chińczyk wziął głęboki oddech i ruszył w kierunku swojej ewakuacji.
Nie poświęcił zbyt dużo uwagi trupom mijanym po drodze, po wcześniejszych odgłosach spodziewał się dokładniego takiego widoku. Ot zerknął na najbliższe kilka i ciał, nawet nie zwalniając tempa. Starał się też nie myśleć o swojej sytuacji per se, a bardziej o tym jak przedostać się na prom. Co należałoby powiedzieć i jeśli przyjdzie co do czego - jak najlepiej załatwić sprawę, ręcznie czy pistoletem?
Szedł pewnie, nie dając po sobie znać niczego, a już w szczególności gdy zobaczył dwóch żołnierzy stojących w drzwiach. Trochę niepomyślnie, zważywszy, że trzeba będzie ich minąć. Mimo to pomaszerował do nich całkiem szybko, stając niemal na baczność aby zmierzyć tamtych dwóch ciętym wzrokiem.
- Wyczyszczony ale kilku białasów i kosmita stawiali opór. - wzruszył ramionami i spojrzał się w kierunku Zane’a, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie aby w razie czego był gotów do działania. Szybko jednak odpowiedział. - Ten tu? A myślisz, że ja wiem? Dowódca kazał go zabrać na prom to go prowadzimy. Nie zadaje pytań tylko wykonuje rozkazy. Tobie radzę to samo, towarzyszu. Weźcie się przesuńcie. - płynnie przeszedł do ruchu, starając się kulturalnie “wepchnąć” pomiędzy dwóch żołnierzy aby utworzyć przejście dla reszty. Jeśli jednak zamierzali stawiać opór, no cóż. Omni-ostrze było gotowe aby zadać cios z bliska, najlepiej prosto w witalną część ciała jak gardło albo tętnica udowa.

@Mistrz Gry
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

22 lut 2024, o 20:08

Miał całkowicie gdzieś co miała mu do powiedzenia ona czy Zane. Wyraził swoją dezaprobatę i na tym zamierzał skończyć. Po prostu gapił się zawiedziony, że zamiast się zreflektować wolała wybrać dramatyczne trzymanie pistoletu starając się nie wybuchnąć. Przeniósł wzrok na mówiącego Zane’a.
- Ty wiesz, że muszą to miejsce jeszcze posprzątać nie? Chyba, że planują odpalić atomówkę tutaj. - Sprzątał już dla swoich zleceniodawców i ludzie naprawdę chyba myśleli że wystarczy magia eksplozji na ukrycie wszystkiego. Cały wywiad dosłownie wiedział, że to się wydarzy. Czystka czystką, ale rozmach z jakim zrobili to chińczycy było czymś dla niego całkowicie nowym. Szanował, że wiadomość która chcieli przekazać była naprawdę spora, ale też wymagała absurdalnej wręcz siły. Wątpił, że Chińczycy ją mieli. - A wiesz, że Drell jest zbudowany humanoidalnie i bardziej by się zmieścił w ten pancerz niż ja? Teraz ja się muszę w niego pakować. Zajebiście.
Mlasnął i zaczął ściągać z trupa pancerz rozmiaru minimalnie większego od standardowego. Ubieranie pancerza było bolesne i upokarzające. Czasami żałował, że jest tak małostkowym kretynem. Mógł być cicho i dać się odjebać przez strażników jak będą do nich podchodzić. Zamiast tego czuł się jak kaszalot w konserwie. - Nie mów o swoich planach zanim ich nie wprowadzisz w życie.
Spojrzał znowu na kobietę. Nie mogła im chyba bardziej przekazać tego, że dosłownie jak odwrócą się do niej plecami to ich po prostu zabije. Tęsknił za pracą w Rosenkovie. Może i byli tylko narzędziami, ale przynajmniej nie musiał się użerać z takimi problemami. Do tego musiał wstać.
- 去你的 - Jedyna fraza chyba którą znał po chińsku. Nauczona przez Wanga i na Wangu użyta. Los bywa przewrotny. Miał jednak rację, wyglądał jak baleron. Nie wiedział jednak skąd Bao wiedział co to baleron.
Ruszył za resztą stawiając bardzo ostrożnie swoje kroki. Nawet nie popychał Zane’a bo był tak sztywny że pewnie poleciałby do przodu miażdżąc więźnia. Po prostu szedł w ciszy, która co jakiś czas przerywał dźwięk za małego pancerza. Po prostu starał się jakoś trzymać pistolet, a przy tym nie wyglądać jak chińczyk który zgubił się na mecz koszykówki.
Jedyne co mógł robić to obserwować robotę azjatyckich szwadronów śmierci. Niechlujnie wykonana robota. Ciała w kulach, chyba musieliby użyć ładunków atomowych żeby te ciała wyparowały. Może planowali jakiś idiotyczny ruch propagandowy. Nie wiedział i trudno mu było ocenić jaki był plan dłuższą metę. Póki co zapowiadało się na coś nowego.
Stanął za więźniem blokując mu drogę ucieczki, a Wang rozpoczął rozmowę. Jak dobrze pójdzie to za 5 minut ich tyłko się stąd wyniosą na tyle daleko żeby sytuacja nie stała się gorsza. Musiał się też pogodzić z myślą, że lepiej by było gdyby Zane i jego koleżanka zginęli w tej akcji. Nie ufał ani trochę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

16 mar 2024, o 21:45

perswazja
50% + 20% [Przemowa Wanga] - 5% [ciasny pancerz Strikera] = 65%
Rzut kością 1d100:
45
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

16 mar 2024, o 23:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zewnętrzny świat działał im na rękę. Część oświetlenia gali padła ofiarą strzelaniny, która wstrząsnęła poziomem kilkadziesiąt minut temu. Do wnętrza pomieszczenia wpadało tylko nieco światła gwiazd i czerwonego blasku dekoracyjnych neonów - zbyt mało, by ujawnić schowane w szczegółach kłamstwo. Pancerz, nieco zbyt ciasny na Strikera, prześwitywał w łączeniach, a system nieustannie informował go o braku szczelności, ale nie sposób było w tych warunkach dostrzec ciemne na ciemnym, a nikt nie świecił w nich światłem latarek.
Każdy z dwójki skupił się na kimś innym. Mężczyzna stojący po prawej stronie mierzył wzrokiem przewyższającego go o głowę Zane'a, zaciskając dłoń na pistolecie mocniej, aż zazgrzytały ceramiczne płytki. Zane, wciąż blady i wymęczony efektami trucizny, zacisnął usta w wąską linię, wyraźnie powstrzymując się przed komentarzem, który cisnął mu się na usta. Jego towarzysz tymczasem w skupieniu słuchał Baozhena. Żaden z nich nie odzywał się jednak bardziej, niż potrzebne.
W oddali rozległ się czyjś zduszony krzyk. Uświadamiał jak ciche stały się te góry odkąd schowali się we wnętrzu budynku pół godziny temu. Gdy wpadali do środka, umykali odgłosom masakry, krzykom i szlochom uciekających, ale świat wokół zdawał się teraz zupełnie martwy.
Minuta pełna napięcia minęła, a ten, który najwyraźniej podejmował decyzję za ich oboje, skinął głową. Oboje rozstąpili się, przepuszczając ich czwórkę na zewnątrz.
Zimny wiatr uderzył w ich pochód, mierzwiąc blond włosy prowadzonego przez nich więźnia. Na tle ciemnego nieba, szczyty gór przypominały ostre, czarne zębiska paszczy, w której pułapce się znaleźli. W neonowym świetle, krew, którą skąpana byłą posadzka, przypominała kolorem atrament.
- O kurwa - sapnął pod nosem Zane gdy odsunęli się od wejścia na kilka metrów, ruszając w stronę lądowiska. - Już posprzątali.
Na gali musiała znajdować się grubo ponad setka gości różnego pochodzenia, plączących się w dyplomatycznym tańcu w akompaniamencie muzyki. Potykali się o ich ciała, przedzierając przez morze napędzane paniką. Ale tych ciał już nie było. Podłoga była pusta, jeśli nie liczyć sporadycznych, leżących na ziemi torebek, zrzuconych pochłaniaczy ciepła i krwi. Sąsiednie platformy, do której wcześniej prowadziły szklane mosty, były doszczętnie zniszczone, eksplozje pozostawiły po sobie wyłącznie czarny osad na ich granicach. Wiatr dął przez otwartą konstrukcję, mknąc przez górskie łańcuchy jak przez cmentarzysko.
Lądowisko znajdowało się po drugiej stronie ogromnej przestrzeni, w której odbywała się gala. Sporadyczne, opancerzone jednostki poruszały się tam i z powrotem - część zbierała przedmioty z podłogi, część przenosiła ciała, przerzucone przez ramię jak worki. Ekipa sprzątająca nie zwracała na nich uwagi gdy skierowali się do lądowiska, prowadząc niecodziennego gościa. Nieustannie wyłaniała się z atrium, do którego się zbliżali.
Atrium było pełne ludzi.
Stos leżących na ziemi ciał zasłaniał podłogę. Jeden, trzy, pięć, niemal dziesięć ciał leżało obok siebie, skąpanych w szkarłatnej krwi. Pomiędzy nimi klęczał ostatni żywy, jego dłonie, jak dłonie innych, skute kajdankami. Warczał coś do górującego nad nim mężczyzny, jego wściekłość dotarła do nich zanim dotarł sens ich słów.
Pod dumnie zawieszoną flagą Federacji Chińskiej zatrzymał się katowski pieniek. Sześć figur Chińskiej Gwardii stało naprzeciw stosu ciał i klęczącego więźnia, trzy po lewej stronie od flagi, trzy pod prawej. Każdy z nich tkwił w miejscu nieruchomo, oddalony od następnego o równo pół metra, w tej samej linii. Piątka z nich była opancerzona. Ich pozbawione oznaczeń, ceramiczne osłony różniły się od tych, które ukradli - ich budowa była specyficzna, obca, a czarnej powierzchni nie przecinały żadne, kolorowe ozdobniki.
Wśród nich, pierwsza w prawym rzędzie, stała znajoma, kobieca postać. Wicepremier Huang miała uniform skąpany we krwi, włosy rozrzucone w nieładzie, a w jej dłoni tkwiło ostrze. Jej wzrok utkwiony był w mężczyźnie stojącym naprzeciw klęczącego więźnia.
Ye Zedong był masywnym mężczyzną. Przewyższał część swojej gwardii i choć na jego ciele tkwił garnitur, nie wydawał się chuderlawy w towarzystwie opancerzonych gwardzistów. Choć wszyscy, otaczający go poplecznicy nie posiadali nawet kodu seryjnego na swoich pancerzach, na jego piersi tkwił symbol Chińskiej Federacji, błyszczący w świetle gwiazd. Szkarłat barwił jego dłonie, podwinięte mankiety marynarki i wystającą spod niej, jasną koszulę. W jego dłoni tkwił krótki, zabrudzony nóż.
Byli w połowie, przecinając atrium w stronę lądowiska, gdy mężczyzna uniósł głowę, zwracając na nich uwagę. Jego beznamiętne spojrzenie prześlizgnęło się po ich grupie i zatrzymało na Baozhenie. Brwi zmarszczyły się lekko, okazując niezadowolenie lub konsternację.
- Ty. - uniósł dłoń, czubkiem zakrwawionego noża wskazując idącego Wanga. Baozhen dostrzegł, jak wzrok stojącej w szeregu Song skierował się w jego stronę, ale nie miała jak rozpoznać go w pancerzu. - Co robisz?
Wbrew zatrzymaniu Wanga, idąca z nimi kobieta szturchnęła Zane'a, pośpieszając go w stronę lądowiska.
- Rusz dupę - syknęła. Jej słowa, choć pozornie skierowane do więźnia, z pewnością miały trafić do Strikera, którego towarzysz został wyłapany z ich oddziału. Nie zamierzała się zatrzymywać by ratować go z opresji. - Już blisko.

@Charles Striker @Wang Baozhen
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

18 mar 2024, o 18:26

Jego oczy były pod ciągłym atakiem ze strony otaczających go świateł. Chińskie hełmy nie mogły mu zastąpić jego zaufanego kaptura zwiadowczego, a tym bardziej automatycznej regulacji obrazu. Powinien był nie marudzić. O dziwo to nie jemu przyszło grać więźnia w tym teatrze. Już i tak był w dupie w kwestii założenia tego pancerza. Ochrona zapewniona przez chińską zbrojeniówke nie napawała go optymizmem. Miał jednak pancerz, któremu Zane’owi brakowało.
Pierwszy posterunek poszedł dość gładko. Zostawienie tego Wangowi było dobrą decyzją. Nie tylko dlatego, że znał chiński. Chłop przesiedział z takimi jak on lata. Dobrze wiedział co chcieli usłyszeć. Długo nie myśląc ruszył za resztą. Czekała ich jeszcze dość spora przeprawa. Ich tyłki dopiero będą bezpieczne kiedy opuszczą teren Chin. Do tego była jeszcze długa droga.
Striker ogarnął wzrokiem salę. Była czysta. Nie licząc jakiś pierdół na podłodze, to sala była gotowa na otwarcie. Zatrzymał się więc na chwilę w miejscu i spojrzał w niebo. Czuł, że ich obserwują. Uniósł rękę na wysokości swojej klatki piersiowej, a środkowy palec wystawił przeciwko niebu. Ostatni dumny gest przed nadchodzącym upadkiem.
- Ostatnia prosta. - Rzucił tylko suchym tonem. Ręke znowu wróciłą na swoje miejsce czyli w okolice ciężkiego pistoletu. Samo wydarzenie czystki zbytnio nie wstrząsnęła nim zbyt mocno. Skala tak, ale sama operacja już nie. Rozumiał zasady tej gry, nie rozumiał tylko jakim cudem dalej siedział przy tym samym stole. Potem przyszło Atrium. - Masz przy sobie jeszcze ten ładunek wybuchowy?- Spytał kobiety której imienia dalej nie znał i chyba nie chciał poznać.
- Mówiłem, że będzie treser. - Rzucił to na tyle głośno, że Wang mógł bez problemu to usłyszeć. Nie chciał dać też znać swojemu towarzyszowi, że nie spodziewał się na miejscu Zedonga. Spodziewał się kogoś ważnego, ale nie samego przywódcę narodu. W myślach, aż dodał “Oh Striker, skąd miałeś wiedzieć, że coś tu nie gra?”. Jeszcze jego przyboczna Song. Miał ochotę ukręcić jej łeb. Mogła ich wykończyć. Zamiast tego uznała, że jednak ma serce, ale takie małe żeby w razie czego zdechli w czasie ucieczki więc odpowiedzialność nie leży na niej. Brzmiało znajomo.
Obserwował też resztę prywatnej gwardii Zedonga. W jego głowie od razu pojawiły się dwie myśli. Jedna bardzo mocno doceniała jakość sprzętu, a druga to była ta natarczywa myśl czy gwardia prezydenta to same kobiety z mieczami. Szczególnie, że Song stała w pierwszym rzędzie. Długo nad tym jednak nie myślał bo ilość ciał szybko sprowadziła go na ziemię. Ilość trupów nie była duża, ale pozycja trupów była przerażająca. To wciąż ważne figury polityczne. Ich zniknięcie będzie odczuwalne. Biznes będzie się kręcił jeszcze lepiej patrząc na nadchodzące konflikty.
Głos Zedonga wywołał ciarki na plecach Strikera. Brzmiał znajomo. Pracował przecież dla takich ludzi. Przynajmniej nie wskazywał na niego. Mieli więcej szczęścia niż rozumu. Z ich trójki wybrał akurat Wanga.
- Gadaj z nim, wrócę po ciebie. - Nawet nie zatrzymywał kroku. Przez cały ten czas jego wzrok był skupiony na Song, a nawet jego głowa była skierowana w jej stronę. Był gargantuiczny w porównaniu z szeregowym chińczykiem. Przy okazji chciał sprawdzić jej reakcję. Nie wiedział, czy nie będzie musiał jej zaraz zabić.
Dobrze wiedział, że kobieta mówi do niego. Różnica polegała na tym, że nie zamierzał tego tak zostawić. Na promach musiał znajdować się jakiś sprzęt. Może nawet ciężki. Może lepszy pancerz. Cokolwiek co zwiększy jego szanse. Na tamtą dwójkę nie liczył.
Czekał, aż oddalą się na tyle by mógł mówić dość spokojnie. Już w tym momencie zaczynał sprawdzać ile ma pochłaniaczy i amunicji do broni jaką miał. - Jak tylko zrobię szybki szaber na promach to się po niego wracam. Nawet jeśli będę musiał rozbić kodiaka na tych przeszczepionych włosach na jego zakolach. - Nie brzmiał jakby żartował. Im bliżej byli portu tym bardziej szukał czegokolwiek co mogłoby mu pomóc. Najlepiej Atlasa, ale na takie cuda nie liczył. - Wy tam wracajcie, powiedzcie górze, że chuja zrobiliście ale chociaż się staraliście. A i jakbym nie wrócił, to przekażcie B, że wiszą pośmiertny awans. Głupie chuje.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

21 mar 2024, o 16:49

Ten jeden raz Wang nie był za bardzo zaabsorbowany jego otoczeniem, ani światła ani krew nie były w stanie wyrwać Chińczyka z jego ciężkich rozmyślań. A miał o czym rozmyślać. Dosłownie paręnaście minut temu cały świat, który znał, który został zbudowany wokół niego runął jak domek z kart. Aby zostać pozostawionym na śmierć? Jak nieprzydatne niczemu narzędzie? Kolejne mięso armatnie w szeregach Armii Ludowo-Wyzwoleńczej? Szturmowiec miał olbrzymie problemy z przetworzeniem tego faktu, ba, z samą akceptacją takowego. Ten, który był jednym z ostatnich absolwentów Pierwszej Drogi, spisany na straty równie łatwo niczym jego nic nie warty ojciec? Ta myśl nie dawała mu spokoju. Co prawda nie był tego pewny, chociaż wiele by na to wskazywało.
Przeklęta niepewność była gorsza niż najcięższa prawda, pomyślał Bao, podczas gdy jego wzrok po raz pierwszy omiótł okolicę. Szybcy byli ale nie dziwiło go to ani trochę. Chińczycy lubili być efektywni, nieważne jak duże straty należało przy tym ponieść. To akurat nigdy się nie zmieniło.
Mimo to Baozhen twardo prowadził swoja ekipe w kierunku promów, jego krok ani na moment nie został zachwiany. Akurat jednego mu nie można było odmówić - determinacji i upartości. W końcu weszli na lądowisko i to też dodało nieco otuchy samemu Wangowi. Wybawienie w postaci promu było blisko, wystarczyło jedynie przejść ostatnią prostą i tyle. Nawet w pierwszym momencie szturmowiec zrobił dokładnie to - skupił się na stojących w oddali maszynach i dziarskim, marszowym krokiem ruszył prosto na nie. Widok znajomego szkarłatu przechwycił jego uwagę, ciemne oczy Chińczyka pomknęły na rozwieszoną dumnie flagę jego kraju.
Na swój sposób był on majestatyczny w swoim niczym nieograniczonym brutalizmie. Krew, ciała, ofiara złożona na ołtarzu narodu. Tylko po co? Czy on też był na niej? Z tymi myślami wzrok Baozhena przesunął się na osobistości rozstawione poniżej. Początkowo nieco nonszalancko jednak w momencie gdy ujrzał dwie postacie, Bao zatrzymał się w miejscu jak wryty. Niewiele było w stanie wywołać taki efekt w chińskim zabójcy. Jednak widok dwójki postaci zdołał to uczynić. Song i Zedong. Czy mógł trafić lepiej? Chyba nie.
Wtem przypomniał sobie słowa Strikera, które zresztą białas powtórzył ochoczo. Na dźwięk słow treser Baozhen spojrzał na swojego kolegę po fachu, pierw spode łba a potem z całkiem widocznym zrezygnowaniem w jego oczach.
- Szlag. Chyba miałeś rację, Striker. - Wang rzadko miał okazję mówić coś takiego i czuł się z tym dziwnie. Pokręcił glową. - Nie wierzę.
Przez kilka kolejnych chwil Chińczyk stał jak wryty. Akurat wystarczająco długo aby pozwolić Ye wyłapać wzrok Baozhena. Wang aż zachłysnął się powietrzem w tym momencie, a gdy przywódca Chińskiej Federacji zwrócił się do niego? Po raz pierwszy Bao stracił język. Nie wiedział co odpowiedzieć przez kolejne sekundy. Podczas gdy reszta jego ferajny jedynie przyspieszyła kroku, on został. Półgębkiem usłyszał słowa Charlesa i kiwnął mężczyźnie głową potwierdzająco. Co prawda nie wierzył aby Striker po niego wrócił, szturmowiec w końcu był Chińczykiem i w pewnym sensie jedyną dziką kartą w grupie uciekinierów. Ale nie przeszkadzało mu to tym razem i wcale nie dlatego, że nagle odnalazł w sobie pokłady troski. Lubił Charlesa i życzył mu jak najlepiej ale teraz nie rozchodziło się o białego. Tylko o Wanga.
Szturmowiec podjął decyzję i wykonał pierwszy krok, ruszając w kierunku Ye Zedonga i reszty gwardii. To było ten moment, aby ostatecznie zmierzyć się z prawdą i albo odzyskać należne sobie miejsce. Albo zabić ostatniego sukinsyna w swoim życiu. Podczas gdy Baozhen nauczył się wierzyć w ideę komunizmu towarzysza Mao i przywództwo Partii, ostatecznie to nie to zdecydowało o jego miłości do swojego kraju. Tym było wyróżnienie ponad szaraczków czy nawet pionków z Partii, Bao był ważniejszy. I do tego robił to co lubił. Jeśli chcieli wyrzucić go jak śmiecia to Wang był gotowy udowodnić dlaczego to on był zabójcą. Ye mienił się jako wdzięczny cel na biotyczną szarżę, nawet łatwiejszy od jego ojca. Był w końcu większy.
A Song? Jeśli zostałoby mu sił. Baozhen ponownie opracował w głowie plan na nadchodzące wydarzenia, jednak zamierzał pierw skonfrontować wspaniałego przywódcę i jego wicepremier.
- Idę, towarzyszu Ye. - odpowiedział głośno i wyraźnie, nawet nie martwiąc się o to czy Song pozna jego głos czy nie. Jego wzrok skupił się w pełni na sylwetce Zedonga, do którego właśnie się zbliżał. - Prowadzę więźniów. Rozkazy nijakiej agentki Song, chyba nie chciała abyśmy zdechli tam wszyscy jak psy. Partia w końcu powinna dbać o swojego ogary, prawda? - pięści Chińczyka zacisnęły się, sam Wang był milimetry od sięgnięcia po swoje biotyczne moce. Był zdenerwowany, chociaż chciał dowiedzieć się o co chodzi. Jego wzrok tylko na moment pomknął na Huang czy tam Song. Jej widok tylko bardziej go denerwował, ten jeden jedyny raz jak chciał komuś zaufać to musiało się wszystko zesrać.
- Co innego mam robić, towarzyszu Ye?

@Mistrz Gry
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

30 mar 2024, o 01:33

STRIKER Lądowisko było tak blisko, że praktycznie mogli poczuć na języku smak wolności. Neonowe światła odbijały się od kadłubów czterech zaparkowanych na nim promów. Żadna z osób z ekipy sprzątającej nie zwracała na nich uwagi. Żołnierze pracowali metodycznie, sprawnie, usuwając kolejne ciała i przenosząc je w miejsce, którego nie widzieli. Na ziemi mijali stłuczone szkło, resztki rozrzuconego jedzenia i kałuże krwi w wielu kolorach, choć przeważał szkarłatny. Jej fetor musiał wypełniać powietrze i Striker odczułby to, gdyby zdjął z głowy hełm.
Zane odetchnął lekko gdy znaleźli się poza zasięgiem wzroku grupy stojącej w atrium. Wciąż nie odważył się zatrzymać ani obrócić w stronę Strikera, by z daleka wyglądać na posłusznego więźnia prowadzonego przez dwóch żołnierzy.
- Jebany Ye Zedong. Tego się, kurwa, nie spodziewałem - prychnął pod nosem, nie zwalniając kroku. - Popierdoliło cię? - spytał, niewątpliwie kierując słowa do Strikera. - Twój Chińczyk jest tu pośród swoich a Ye Zedonga ochrania jego prywatna armia. Wsiadaj z nami do promu zamiast bezsensownie zdychać. Nic tam nie ugrasz, a jemu pewnie nic nie będzie.
Zbliżając się do lądowiska, dostrzegli dwójkę żołnierzy wychodzącą zza jednego z filarów. Podobnie jak oni, kierowali się do promów, ale gdy jeden z nich dostrzegł zbliżającą się trójkę, zatrzymał się, zwracając na nich uwagę swojego towarzysza. Kobieta zwolniła nieco, dyskretnie. Nie posiadała już ładunku wybuchowego, którego mogła użyć, o czym powiedziała mu wcześniej. Mieli do dyspozycji tylko kradzioną broń.
- Zgaduję, że żadne z nas nie zna chińskiego - mruknęła widząc, jak żołnierze zatrzymują się w wejściu do lądowiska i spoglądają na nich. Translatory tłumaczyły wszystko na bieżąco, ale gdyby przemawiał za nich Wang, mężczyźni by ich nie potrzebowali. - Przebijmy się siłą. Do najbliższego promu, tego po prawej. Z budynku mogli wypuścić nas po dobroci, ale nie ma z nami przewodnika, a ty jesteś za wielki na ten pancerz. Zorientują się.
WANG Posadzka była śliska od krwi.
Droga do Ye była usłana trupami. Dostrzegał na nich znajome mundury Przymierza, odznaczenia poprzypinane do pagonów, eleganckie uniformy ludzkich dyplomatów. Nie widział jednak ich twarzy. Spętani za plecami, upadali twarzami w dół, pozbawieni ostatniego widoku nocnego nieba. Czarne kontury górskich szczytów otaczały ich z każdej strony przestronnego atrium jak pręty klatki, w której się znaleźli. Z ich strony docierał wiatr, muskający włosy leżących.
Na dźwięk jego głosu, Song drgnęła. Było to subtelne, dyskretne - gdyby nie obserwował jej intensywnie i gdyby nie czas, który spędzili razem a który pozwolił mu nauczyć się jej mało wylewnej mowy ciała, ten krótki impuls nie zostałby przez niego dostrzeżony. Towarzyszący jej ludzie byli różnej postury i mieli różne sylwetki przykryte czarnymi pancerzami - nie była jedyną kobietą, ale jedyną osobą stojącą w gwardii Zedonga, która nie miała na sobie ceramicznej osłony. Jej ubiór, pobrudzony własną krwią i odkrywający oparzenia na ramieniu, przykuwał uwagę, choć nikt poza Wangiem na nią nie patrzył.
Ye nie wykonał choćby kroku w stronę żołnierza. Opuścił dłoń z nożem, którą wcześniej wskazał go pośród pozostałych, czekając, aż Baozhen wykona polecenie. Symbol Chińskiej Federacji błyszczał na jego piersi i choć Baozhen całe życie spędził w jego towarzystwie, w tym miejscu wydawał się nie na miejscu. Pośród tej czarnej operacji, pośród metodycznego zacierania śladów, braku oznaczeń na wszystkich członkach jego gwardii, wydawał się zbędnym ryzykiem.
Ale Zedong nie udawał nikogo. Na jego twarzy brakowało maski, którą przywdziała Song. Na jego ciele nie było pancerza, chroniącego go przed potencjalną śmiercią. Każdy znał jego oblicze, każdy wiedział kim był i nawet w miejscu takim jak to, nie usiłował tego ukryć.
Spojrzenie mężczyzny przypominało promienie rentgena. Pomimo hełmu chroniącego jego twarz, Baozhen czuł na sobie ten wzrok. Sięgał do jego wnętrza, dostrzegając kłamstwo, którym zabarwione były jego słowa.
Cisza wypełniła przestrzeń między nimi. Klęczący między nimi mężczyzna kulił się w sobie, drżąc lekko na chłodnym wietrze. Nie wydał z siebie ani jednego odgłosu, jakby próbował wtopić się w podłogę i zniknąć, korzystając z tego, że chwilowo coś innego odciągnęło uwagę Ye.
- 泥人怕雨 - odrzekł ciszej, jakby nie kierował tych słów do Baozhena. Jego wzrok spoczął na nieszczęśniku klęczącym przed nim, a nóż błysnął w powietrzu. Czerwień zaczynała się na jego klindze, a kończyła na podwiniętych rękawach marynarki i niegdyś białej koszuli schowanej pod nią. - Martwe ogary czynią naszą ziemię żyzną.
Zatapiające się w szyi klęczącego ostrze nie wydało żadnego odgłosu. Ruch był szybki, niespodziewany, choć nie było w nim niedbałości. Obrzydliwy bulgot wydobył się z gardła konającego, gdy ciemna krew wytrysnęła z rany, plamiąc ręce kata. Z cichym, głuchym odgłosem ciało ostatniego pozostałego przy życiu nieszczęśnika zwaliło się na ziemię, pośród innych, którym nie dane było dożyć tej chwili.
Robiąc miejsce dla kogoś nowego.
- Kłamiesz - zadecydował Ye, unosząc swój wzrok z powrotem na stojącego naprzeciw żołnierza. W pełnym opancerzeniu nie wyróżniał się niczym od pozostałych, a jednak stojący naprzeciw zdawał się widzieć to, kim był naprawdę. Czerwona flaga załopotała za jego plecami gdy dął w niego wiatr. - Czego tu szukasz?

@Charles Striker @Wang Baozhen
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

30 mar 2024, o 12:43

Nie musiał zdejmować hełmu żeby odczuć owy zapach. Mózg sam mu przypomniał jaki odór prawdopodobnie unosił się w powietrzu. Za wcześnie było na smród zgnilizny. Smród fekaliów połączony z drogim jedzeniem musiał być dość surrealistycznym przeżyciem. On dopiero miał to odczuć kiedy w końcu będzie mógł zdjąć ten przyciasny hełm.
Jego głównym zmartwieniem było odbicie Wanga. Nie zamierzał go zostawiać. Ucieczka z tego miejsca nie mogła przynieść żadnego pozytywnego rozwiązania. Tak jak mówił Zane, wątpił, że ktokolwiek mu pozwoli żyć z tym co wiedział. Nawet nie wiedział, czy B wystawiło go przy tym zadaniu jak każda inna grupa z którą pracował. Zawsze był użytecznym assetem, ale nie na tyle by trzymać go długo przy życiu. Zawsze miał tego świadomość. Dlatego nie potrafił być ideowcem jak reszta. Nie wierzył w żadną z tych idiotycznych wizji.
- Twój strach mnie obrzydza Zane. - Rzucił twardo w stronę więźnia którego prowadzili. Nagła troska o życie Strikera brzmiała mało przekonująco. Moment w którym postawi nogę w promie tylko przyśpieszy nadchodzące tortury od innej jednostki Przymierza. Czy kogokolwiek dla kogo pracowali. Nie miało to znaczenia. Nigdy nie planował powrotu z żadnej misji. Nigdy nie wychodził planami tak daleko. Tak samo było teraz.
Zacisnął dłoń w pięść. Nie zamierzał zostawiać Wanga na łaskę chińczyków. Wybrał tą misje ponad uratowanie Ishy z rąk Cerberusa. Zamiast odpowiedzi otrzymał tylko więcej pytań, a Asari musiała liczyć na wsparcie amatorów. Bardzo chciał żeby chociaż jej udało się wyjść z tego z życiem.
Nie spodziewał się, że kobieta zacznie zwalniać. Myślał zawsze, że nie trzeba stać w miejscu żeby mówić. Dlatego też po prostu w nią wszedł popychając ja lekko do przodu. I tak już zwrócili na siebie uwagę innych to mogli to chociaż wykorzystać na swoją stronę. Złapał Zane’ą za ramię zatrzymując go w miejscu. Po czym spiorunował wzrokiem kobietę.
Wiedział jak myślą żołnierze którzy ich otaczali. Każdy znał tylko ułamek tego co się naprawdę działo. Każdy miał swoje malutkie rozkazy których miał się trzymać. Nie będą zadawać pytań jeśli będziesz się zachowywał jak oni. Dorzuć do tego garstkę autorytetu, a wtedy już na pewno masz święty spokój.
- Żadnej walki. - Rzucił do kobiety tak żeby zabrzmiało to jak rozkaz. Popchnął Zane’a by ten ruszył dalej, a sam uniósł rękę w górę jakby chcąc przeprosić żołnierzy za niepotrzebny harmider. Mieli okno żeby przejść. Dystans który mieli przed sobą wciąż był duży, a rozpoczęcie walki na pewno nie pomogłoby w skróceniu go. Jeśli ktoś będzie miał do niego pytania to zamierzał na nie odpowiadać z bliska. Nie po to zainwestował w tarcze żeby z niej nie korzystać.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

4 kwie 2024, o 14:49

W rzeczy samej droga do Ye usiana była trupami i to nie jedynie tymi, które walały mu się pod nogami. Nieco poetycko ale nawet sam Wang pomyślał ilu ludzi musiał pozbawić życia aby móc stanąć tu, przed samym Ye i to w sytuacji, lekko rzecz biorąc, niezbyt oficjalnej. Ale właśnie, jakiej sytuacji? Gówno w którym znalazł się Baozhen nabierało już kosmicznych rozmiarów, teraz jeszcze on sam zmierzał w kierunku de facto przywódcy Chińskiej Federacji aby… Właśnie po co? Czy dowie się prawdy? A jeśli prawdą jest faktycznie rozkaz jego śmierci?
Na moment wzrok Wanga spoczął na martwym żołnierzu Przymierza, którego właśnie mijał. Tego się obawiał najbardziej, zginąć jak śmieć. Nieprzydatny, nic nie warty. Zupełnie jak jego ojciec. Nie sam fakt śmierci go przerażał, a właśnie wyrok wydany przez jego właścicieli. Zawsze zakładał, że to on jest tym istotnym ogniwem. Ogarem, gotowym oddać życie, ale i będącym traktowanym jako członek rodziny. Nie jak zwierze. Za cholere nie chciałby zginąć jak ten tutaj, biedny sukinsyn.
Wzrok Chińczyka przeskoczył na Ye Zedonga później niż jego własny krok poniósł go naprzód. Jego ciało zdawało się pewniejsze od umysłu, nie pierwszy raz gotowe aby odpowiedzieć na to drobne mrowienie towarzyszące efektom biotycznym. Jeśli miałby umrzeć, to w najbardziej ekstremalny i widowiskowy sposób z możliwych. Tak aby nikt nie miał wątpliwości i nie zapomniał zabójcy Ye Zedonga. Och tak, ta myśl dodawała Baozhenowi sił. Nie był bezradny, jeszcze nie. Miał do dyspozycji wyłącznik, całkiem dosłowny.
Song może i przyciągała uwagę ale w tym momencie nie była gwiazdą programu, jakkolwiek dziwne by to nie było. Nie w towarzystwie samego Ye. Nieco zadziwiające, że chłop chciał tak bardzo działać w polu. Chyba, że tak jak Wang lubił to poczucie bezpośredniej i ostatecznej władzy? Ale czemu ryzykować? Przecież mogli by mu dostarczyć obiekty do zabawy gdzieś w bardziej odosobnione miejsce. To wszystko nie miało sensu i Bao obawiał się, że niewiele wyciągnie z tego. Ale jeśli da radę cokolwiek wyklarować, zrobi to.
W końcu też stanął przed dworem Zedonga, flagi rzeczywiście dodawały całkiem niezły efekt. Prawie czuł tą propagandę płynącą z tego dumnego ujęcia, gdyby nie to, że nie za bardzo go to teraz obchodziło. Wiedział też, że Song wie ale co mu zrobi? Zabije? I tak był gotowy wypalić się w Ye Zedonga w każdej chwili, mogą się sprawdzić kto będzie pierwszy. Wang stał w typowy dla siebie sposób, sztywny i napięty, na całe szczęście pancerz zasłaniał większość.
Zmrużył oczy, obserwując i słuchając Ye zedonga. W pierwszej chwili nie załapał znaczenia jego słów ale gdy ten dopowiedział drugie zdanie, wszystko stało się jasne. I chyba tutaj się nie zgadzali. Cios wymierzony w szyję ofiary w ogóle nie wzruszył Baozhena. Szturmowiec zupełnie nie przywiązywał wagi do śmierci w około, nie obchodziło go w zasadzie nic poza własną sytuacją i poniekąd ego.
- Żywy ogar może upuścić znacznie więcej krwi. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Natomiast oskarżenie, które padło na Wanga szczerze rozbawiło Chińczyka. Zachichotał krótko, jego lewa dłoń zacisnęła się w pięść. - Jasne, że tak.
Westchnął ciężko zanim jego wzrok spotkał się z Zedongiem. Faktycznie, trochę zdziwił go sposób w jaki mu się przyglądał jego pryncypał. Słysząc jego słowa mógł więc śmiało założyć, żę doskonale wiedział iż nie są od niego.
- W sumie to nie byłem pewny ale teraz chyba już wiem. Szukam prawdy, odpowiedzi na pytanie dlaczego ochrona Huang została zostawiona z tyłu jak jakieś… Śmiecie. Ale chyba już ją znalazłem w tajemniczych powiedzonkach. - podsumował szturmowiec, spoglądając na Song i pozostałych, na wszelki wypadek jakby chcieli coś zrobić. - Chociaż chętnie usłyszę normalną, towarzyszu Ye.
Miał dziwne przeczucie, że dobrnął do końca drogi, chociaż nie mógł być tego w stu procentach pewny. Pewnym był natomiast tego, że jeśli którekolwiek podniesie ręke na Baozhena, ten wystrzeli siebie wraz z Ye w kierunku najbliższej ściany. A potem będą myśleć. Przecież nie ma opcji, żeby Striker po niego wrócił. Nie z Zane’em i tą drugą na głowię.

@Mistrz Gry
ObrazekObrazek

Wróć do „Ziemia”