Nieznajoma kobieta leniwie przeniosła swoje spojrzenie na Charlesa gdy ten zapytał o monitoring. Pytanie niezbyt ją zdziwiło, ale przez chwilę milczała, zastanawiając się pewnie nad tym, czy powinna powiedzieć mu prawdę, czy też wykorzystać to w jakiś sposób dla siebie. Choć dobili z Zane'm paktu - jakiegoś paktu - podchodziła do pozostałych z ostrożnością, którą Striker widział wielokrotnie u ludzi w wojsku robiących cokolwiek na czarno. Nie posiadała względem nowych sojuszników żadnej lojalności i nieustannie taksowała ich wzrokiem, zastanawiając się, czy będą dla niej pożytkiem, czy kulą u nogi.
- Z tego co widziałam, obraz transmitowany jest na żywo, ale się nie nagrywa. Konsola jest zablokowana. Ktoś bardziej uzdolniony technicznie może mógłby obejść zabezpieczenia i znaleźć sposób na zapisanie czy zgranie zawartości, ale nie mamy na to czasu - przyznała wreszcie. - Chyba, że któreś z was jest wybitnym hakerem?
Przeniosła spojrzenie ze Strikera na Wanga, oczekując od kogokolwiek z nich odpowiedzi. Jej brak również nią był.
- No, podoba mi się entuzjazm tego tu - zadecydował drell, wskazując ręką na Baozhena. - Chodźmy do góry. Chuja tu zrobimy. Nie znaleźliśmy żadnego innego wyjścia wcześniej. A szukałem.
Zane zawahał się na chwilę, ale wreszcie westchnął ciężko, zgadzając się ze słowami ich dwójki. Pochylił się, zabierając pistolet z drugiego z leżących na ziemi trupów, choć ich niedoszły przywódca mruknął pod nosem jakieś przekleństwo.
- Jesteście z jednej komórki? - rzucił wreszcie mężczyzna, zerkając to na jednego, to na drugiego mężczyznę. Najwyraźniej ich sprzeczka słowna zwróciła jego uwagę. - Jeden patriota, drugi nienawidzi Przymierza. Jak wy się, kurwa, dogadujecie?
Drell niezbyt ochoczo ruszył jako pierwszy do klatki schodowej. Wraz z nim ruszyła obca kobieta. Oboje trzymali broń w górze, w pogotowiu, powoli ruszając w stronę, z której wszyscy przybyli - w górę.
Schody były kręte. Każde z pięter, które mijali, było ciche i puste. Na jednym dostrzegli zwłoki kogoś z obsługi, zbroczone szkarłatną krwią. Na innym drzwi były pozamykane, bo być może część osób zabarykadowała się w środku. Gdy znaleźli się na schodach bliskich powierzchni, natrafili jednak na inne trupy.
- Patrzcie, pancerze - rzucił głośno drell, wskazując na pierwsze, odziane w ceramikę zwłoki. Wang natychmiast rozpoznał charakterystyczne elementy ich budowy. Martwi żołnierze należeli do Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, choć na ich piersiach brakowało oznaczeń, które zwykle tam były. - Możemy je zabrać i wtopić się w tłum u góry. Jeden, dwa...
Jego wzrok prześlizgiwał się z ciała na ciało, lecz nie skończył liczyć - nie zdążył. Stojąca za nim kobieta uniosła pistolet w nagłym, cichym ruchu, w tym samym, w którym próbowała wyeliminować wcześniej Strikera. Zakończona tłumikiem lufa jej pistoletu znalazła się przy głowie oponenta i nacisnęła na spust zanim ten wypowiedział słowo trzy.
- Trzy pancerze - dokończyła za niego i odwróciła się, unosząc broń przed siebie. Zane zareagował podobnie, stając obok niej. - Brakuje jednego.
Trzy pancerze wyglądały, jakby były w stanie pomieścić każde z nich. Żaden z żołnierzy nie był szczególnie wielki lub szczególnie chudy, choć to Striker odbiegał budową od chińskich obywateli najbardziej z tutaj zebranych.
- Możemy zawsze eskortować więźnia na górę - zasugerował Zane, przyglądając się Charlesowi otwarcie. - Za ciasne będą na ciebie te łaszki tak czy inaczej, Striker.
@Wang Baozhen @Charles Striker