[Artemida T'Milo]

Asari skurczyła się w sobie. Oczywiście - wszystko na pokaz. Był taki wielki i silny, a ona biedna musiała stać w blasku jego wspaniałości. Dlaczego musiała marnować czas na niego? Mogła go lepiej wykorzystać w Zaświatach, albo gdziekolwiek indziej, ale nie tu. Zamiast tego wpatrywała się w skrajnie zdenerwowaną twarz turianina i próbowała z nim dyskutować.
Cieniutki głosik w jej głowie, ten mniej racjonalny i nieodpowiedni podpowiadał jej, aby weszła w jego umysł i zabiła tak jak stał, pozbywając się problemu raz, a dobrze. Pomimo, że im dłużej to rozważała, tym bardziej tego chciała, nie mogła. Obok stał ten ludzki najemnik i nie widziała powodu, aby dzielić się z nim swoim "sekretem". Nie chciała też zabijać strażnika w tradycyjny sposób, bo im więcej osób znika, tym więcej ludzi zaczyna coś podejrzewać. A oni, przynajmniej w teorii - mieli nie rzucać się w oczy. Widząc, że rybka połknęła haczyk, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Powiem ci, jeśli ty powiesz mi ile vorchów grasuje w tych okolicach. To bardzo ważne. Podobno 15 kredytów za każdego. - Uniosła rękę i wymierzyła palcem w jego zakutą w pancerz pierś. - No i pozwolisz iść dalej.
Zatrzepotała rzęsami i odsunęła nieco do tyłu, bo jakby nie było, stanie tak blisko kogoś obcego było dość niewygodne. Westchnęła w myślach, zastanawiając się co też może robić tyle czasu Smith, podczas gdy ona obdzierała się tu z godności. Powinni iść z nim, stojąc przy drzwiach jedynie zwracali uwagę i teraz mieli rezultaty.

[Bruce Connor]

Bruce nie był osobnikiem, który przejmował się zniewagami. A trzeba było przyznać, że tym razem dali ciała po całości więc im się należało. Nim jednak całkiem się wygada i powie wprost po co tu przyszli, postanowił się nie tyle zabawić, co przeprowadzić niewielki test.
- Zanim powiem cokolwiek, chyba czas byśmy wymienili się hasłami. Jak brzmi twoje? - Powiedział to na spokojnie, zaciągając się po raz kolejny wątłej jakości trunkiem. Spodziewał się, że nie będzie wiedział o co chodzi i dopiero wtedy uspokoi swego rozmówcę i przejdzie do rzeczy.
- Tak, narobiliśmy. Strażnicy leżą w bocznym tunelu pod stertą śmieci. Moi ludzie stoją przy drzwiach i mają rozkaz zawracania każdego, kto zechce przejść więc dajcie im znać, ze jesteście ode mnie. - Rzucił na szybko, by nie pojawiło się nieporozumienie i kolejne spięcie wywołane przez Nex'a.
- Powiedziano nam, że mamy wysadzić jeden z tutejszych tuneli, nie zważając na straty w ludziach. Następnie mamy dostać się za most i wyprzedzić jednego gościa, by wywiedzieć się po czyjej stronie jest. A ty miałeś nam w tym wszystkim pomóc. Czas nas nagli, ale nim cokolwiek zrobimy muszę wiedzieć jedno. Nie ma tu jakiegoś alarmu, który zmusiłby robotników i ich rodziny do ucieczki zanim nastąpi wybuch? - Bruce nie owijał w bawełnę. Nie chciał mieć na sumieniu dziesiątek niewinnych istnień. Zabijał już, ale nie był bezmyślnym mordercą.

[Nerc’Feshren nar Phantom]

Nerc stał i wysłuchiwał tego co mówił Smith, przynajmniej quarianin nie musiał nic robić...
Jednak lecący wciąż czas działał tylko na ich nie korzyść.

[Nexaron Dragonbite]

Dobra... To już oficjalnie się robiło nudne. Nie mógł zaprzeczyć, że Arti nie udawało się zwodzić turianina i kupować im cenne chwile nim reszta powróci lecz całość była dość nudna. On na jej miejscu wyciągnąłby go za drzwi, a gdy zamknął się za nimi zrobił dokładnie to samo co z dwójką poprzednich strażników. To rozwiązanie zagwarantowałoby by im spokój, a że oboje władali zastojem byłoby to dość banalne. Asarii jednak wolała grać tą nieświadomą niczego idiotkę, która przyszła zapolować na vareny. Tylko ile jeszcze uda się jej go oszukiwać?
Swoją drogą czy jakiekolwiek vareny można spotkać tam gdzie są dzieci i ich matki? Wiele powiedzieć o BS'ach nie mógł, ale spodziewał się że skoro już ściągali tutaj całe rodziny, a one godziły się przybyć to było tutaj względnie bezpiecznie. Kończąc te rozmyślanie Nex przeciągle ziewną i zakrył dłoń ustami czekając z braku lepszego zajęcia na ciąg dalszy.

[Mistrz Gry]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wybaczcie za nieobecność, na wyjeździe jestem. xP
Hatter, jeszcze jeden taki twój post i dostajesz 1 "warna", takiego samego, jak za opuszczenie deadlina. Jak masz walić dwa zdania, to drzwi są tam.

Bruce i Hatter:
Sazonow nie odezwał się, gdy Connor, którego znał pod nazwiskiem Smith, spytał o hasło. Może myślał nad odpowiedzią? Nie zdążył jednak jej wypowiedzieć, bo Bruce zaczął mówić. Już po pierwszych usłyszanych zdaniach, ich "kontakt" zaczął lekko kiwać głową. Póki nie dotarli do kwestii alarmu, kiedy to wykonał nią przeczący ruch.
- Alarm? - spytał ironicznie, przenosząc znużony wzrok na siedzącego obok Connora. Mimo wszystko, nie kazał swoim ludziom schować pistoletów. Wciąż celowali nimi w dwójkę najemników, którzy przysiedli się do stołu.
- Myślisz, że Verrik kogokolwiek wypuści? Choćby miało się jarać pół Strefy, on każe cywilom to gasić. Nie opuści swojego miniaturowego królestwa za żadne skarby - warknął, jakby rozjuszony pytaniem obcego. - Myślisz, że nie próbowaliśmy? Musimy to załatwić po cichu i szybko, albo głośno i powoli. Tak czy siak będzie tu krwawa łaźnia. Przed wybuchem albo po nim, to zależy od tego, czy umiecie sprawiać pozory - dodał, wracając wzrokiem w kierunku drzwi, za którymi zniknął chwilę wcześniej Ullie. Sekundę później komunikator w jego omni-kluczu zabrzęczał, zwiastując nową wiadomość.
- Na zewnątrz jest jeden strażnik, gada z dwójką twoich ludzi. Może nie być ciekawie, ale jak wyleziemy teraz wszyscy to będzie jeszcze gorzej. Musisz ich jakoś wyciągnąć. Tak, by i on wrócił na posterunek. Albo zniknął.

Arte i Nex
Turianin zbliżył się jeszcze bardziej do asari, tym razem widocznie wściekły. Wyciągnął w jej stronę zaciśniętą, okutą w rękawicę pancerza pięść, jakby demonstrując, że wyląduje ona zaraz na jej twarzy, jeżeli dalej będzie grała w te swoje gierki.
- Słuchaj no, paniusiu - zaczął, głosem drżącym wręcz od gniewu, nie spuszczając z niej swojego wzroku, czym chyba udowodnił, że stojący w tyle Nexaron był ostatnim, o czym w tym momencie myślał.
- Tutaj ja dyktuję warunki, rozumiesz? - dodał, sapiąc ze zdenerwowania. - Dlatego masz dwie sekundy na wyjaśnienie mi co planuje Tarak w związku ze Strefą. Potem już nie będę tak miły - mówiąc ostatnie słowa, jakby sugestywnie rękę odsunął nieco w tył, w stronę karabinu, który umieszczony był na jego plecach.

[Nexaron Dragonbite]

No i chyba spełniło się jego życzenie... Akcja przybierała na tempie. Turianin zdawał się mieć dość wykrętów, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Ciekawe co zrobi teraz asari. Z jego punktu widzenia dwie sekundy to więcej aniżeli potrzebował do odstrzelić mu twarz. Oczywistym jednak skutkiem w tych okolicznościach byłoby ściągnięcie uwagi reszty strażników i panikę wśród cywili. Na pewno nie obyłoby się bez postronnych ofiar. Conor zaś poprosił go uprzejmie aby już więcej niepotrzebnych ofiar nie stwarzał.

[Bruce Connor]

Bruce miał coraz większą ochotę, by dobrać się do tego Veriik'a. Panoszył się tu niczym król i jak widać, szło mu to całkiem nieźle. Zastanawiał się, czy miał tu tak lojalnych ludzi czy po prostu dobrze opłacanych. Dusza Connor'a aż krzyczała, by pobrudzić sobie ręce w nieco inny sposób, niż zamierzony na początku.
- A co gdyby Veriik nie był w stanie wydać żadnych rozkazów? - Zdążył jedynie powiedzieć, nim usłyszał wiadomość zwiastującą kolejne komplikacje. Sugestia jaką rzucił musiała trochę poczekać, bo jak się okazało, szczęście im nie dopisywało. Tak, chciał przeprowadzić zamach na Veriik'a, ale czy to miało jakąkolwiek szansę powodzenia? Gdyby powiedzieli, że chcą pogadać o Taraku i jego spisku, może dałoby radę coś ugrać i zbliżyć na tyle, by go wyeliminować.
- Strasznie nadgorliwe są tutejsze zbiry. Przydałoby się małe zamieszanie, żeby móc wyjść niezauważenie. - Bruce rozejrzał się dookoła. Zaczął się też zastanawiać, czy Sazonow jest tu swego rodzaju przywódcą powstańców i słuchają go tu wszyscy robole, czy też wraz z kumplami stanowi mały oddział partyzancki.

[Nerc’Feshren nar Phantom]

Nerc stał słuchając co inni mają do powiedzenia cały czas stojąc przed pistoletem zbira jednak quarianin wreszcie się odezwał.
-A skoro już mówisz o zamieszaniu, jak sądzisz jak duże zostało by wywołane przez pożar? Albo chociaż jakiś alarm przeciwpożarowy? To miejsce i tak ma pójść w diabły a tak to przynajmniej pomożemy sobie i ludziom którzy uciekną...
W końcu pożar łatwiej przeżyć niż wybuch.
Była szansa że dzięki temu pomysłowi bez trudu wyciągną Nexarona i Artemide, oczywiście jeśli szczęście będzie im sprzyjać, oraz jeśli w ogóle przystąpią do tego planu.
Jednak czas wciąż uciekał a Nerc już zaczął rozglądać się głową w poszukiwaniu czegoś co będzie w stanie rozniecić pożar.

[Artemida T'Milo]

Gdyby usłyszała słowa Nerca, zapewne wybuchłaby histerycznym śmiechem. Nie miała nic przeciwko małemu płomykowi i włączeniu alarmu, ale pożarowi mówiła stanowczo nie, bo nadal miała ochotę żyć. Spalenie całej strefy, a potem jeszcze doprawienie tego wysadzeniem jej skutecznie uniemożliwiłoby im wydostanie się. No, chyba, że udałoby im się w porę odnaleźć wyjście i jeszcze dotrzeć do Sheparda, co graniczyło z cudem. Pewnie już od dłuższego czasu robił to, co miał zamiar zrobić gdy tu przyszedł. W tej chwili pewnie zabijał Archanioła lub mu pomagał.
Sądząc po minie turianina, żarty się skończyły i trzeba było działać. Artemida wyprostowała się dumnie, rzuciła strażnikowi przeciągłe spojrzenie... po czym szybkim, niespodziewanym ruchem wyślizgnęła się sprzed niego, umykając przed ewentualnymi próbami złapania. Korzystając z chwili zaskoczenia, oderwała karabin od jego pleców i schowała go za sobą, nadal grając głupią. Ale teraz przynajmniej nie mógł do niej strzelić, to znaczy - o ile cała akcja się powiodła. Jeśli nie, zapewne stała teraz na linii strzału, szykując się na uniki. W drugim przypadku nie pozostałoby jej nic innego, jak go zabić. Cofnęła się lekko w tył, posyłając BS'owi szeroki uśmiech.
- Pomyśl, jeśli mnie zabijesz to niczego się nie dowiesz. - Rzuciła, czując się, jakby próbowała wycisnąć sok z rocznej cytryny.
Poświęciła kilka, sekund by rozejrzeć się po bokach i określić czy ktoś im się przygląda. Nie chciała robić zamieszania, jeśli będzie zmuszona uwięzić go w zastoju, zabić lub pozwolić to zrobić Nexowi. Tymczasem, po jej twarzy nadal nie było widać zdenerwowania, a w ruchach żadnej agresji wobec strażnika. Ot - szeroki uśmiech, zabawa w kotka i myszkę. Pomimo, że sprawa coraz bardziej się komplikowała, Artemida była tylko coraz bardziej znudzona tą grą. Przyszła tu by coś wysadzić i pozabijać paru najemników, a nie po... to. Oby Bruce i reszta szybko podjęli jakąś decyzje.

[Mistrz Gry]

Artemida i Nex:
To była sekunda. Zanim turianin zdążył zrobić cokolwiek, zręczniejsza i szybsza od niego asari znalazła się z tyłu, po chwili pozbawiając go karabinu, jednak nie skorzystała z niego, ani też nie wycelowała w jego stronę, czym zdziwiła przeciwnika. Po chwili otępienia, słysząc jej słowa, twarz wykrzywił mu grymas wściekłości. Stanął pewniej na nogach, obniżając nieco pozycję, jakby przygotowywał się do walki.
- Może i nie - warknął na początek, nie spuszczając oczu z Artemidy. Stanął naprzeciw niej, najwyraźniej planując siłą odebrać swój broń. - Ale wydrę ci tę informację - dodał po chwili, postępując o krok naprzód. - Krok, po kroku...
Nie minęła sekunda, a ten rzucił się w stronę asari. Ta, robiąc unik, uniknęła przygwożdżenia do ziemi, lecz wielkim łapskiem i tak powalił ją na ziemię. Na jego dłoni wyświetlił się omni-klucz, a chwilę potem wysunęło omni-ostrze. On sam spojrzał w lewo, w stronę, gdzie wylądowała ona, wyraźnie gotowy do ponowienia ataku.
Wokół nich nie było nikogo. Jedynie w oddali majaczył im posterunek strażników. Wcześniej wszyscy cywile, spłoszeni przez zaistniałą na początku sytuację, pozmykali do swoich domów. Jednakże nie mogli ryzykować strzałów, jeżeli chcieli mieć pewność, albo chociaż jej namiastkę, że nikt ich nie usłyszy.

Bruce i Hatter:
Sazonow przetoczył wzrokiem po suficie w wymownym geście, słysząc ich słowa. Skinął głową w stronę celującego wciąż w Hattera mężczyzny, na co ten zareagował niechętnym opuszczeniem broni.
- Zamieszanie? Żeby ściągnąć więcej strażników, czy żeby odciągnąć ich od twoich ludzi? - spytał z nutą ironii w głosie, chowając ręce do kieszeni spodni.
- Naprawdę myślicie, że tu istnieje jakikolwiek system przeciwpożarowy? - rzucił po chwili, tym razem rozbawionym tonem. Przeniósł swój wzrok w stronę Hattera, mierząc nim quarianina. - Tutaj co chwilę wyłyby syreny. Czujniki dymu zostały wyłączone już dawno temu. Jeżeli coś się pali - cywile mają za zadanie to ugasić. Verrik by ich stąd przecież nie wypuścił.
Według słów Sazonowa, wywołanie pożaru na tyle daleko wymagałoby ich interwencji w tym miejscu. A za bardzo nie mieli jak tego zrobić - tuż za drzwiami znajdowali się Artemida z Nexaronem. Do ich uszu na razie nie dobiegł żaden krzyk czy odgłos wystrzałów, lecz kto wie - może to tylko kwestia czasu? Tego pozostało im niewiele...

[Artemida T'Milo]

Była biotyczką, a nie zapaśniczką i bardzo nie spodobało jej się, gdy strażnik rzucił się na nią z łapskami. Z drugiej strony mogła się tego spodziewać, bo przecież nie pozostało mu nic innego. Był zbyt głupi lub zbyt dumny żeby wezwać posiłki do walki z jedną, irytującą asari. Była pewna, że o człowieku zapomniał na śmierć. Skoro miała zamiar pozostać przy życiu, nie mogła się dekoncentrować, dlatego też miała ogromną nadzieję, że Nexaron zrobi coś w tej sprawie, jeśli jej się nie uda. Była szybsza i zwinniejsza, ale on znacznie silniejszy. W jednej chwili podniosła się z ziemi, włączając swoje omni-ostrze, gotowa sparować cios i jak najszybciej odskoczyć do tyłu, bo nie wytrzymałaby długo jego ataku. Ręka, w której wcześniej trzymała odebraną strażnikowi broń była wolna, bo wspomniany karabin odrzuciła daleko do tyłu, tak by turianin nie zdołał go dosięgnąć. W tym samym momencie, nie zamierzając czekać na interwencję człowieka, rozbłysła niebieską poświatą i rzuciła w strażnika kulą rzutu. Miała nadzieję, że ten po zneutralizowaniu się ataku opadnie na ziemię, a ona będzie mogła mu spokojnie wbić omni-ostrze w któreś ze złączeń w pancerzu.
Kiedy tak o tym myślała, mogła to zrobić już wcześniej. A może miała ochotę sprawdzić, jak długo będzie mogła się z nim bawić? Tak czy siak, jej ciekawość pewnego dnia ją zabije. Ale nie dziś.

[Bruce Connor]

Bruce jeszcze przez chwilę zastanawiał się, po czym odłożył butelczynę i o ile nikt już do niego nie celował, wstał ze swojego miejsce.
- Zatem nie pozostaje nam nic innego jak wywołać pożar w jednym z tuneli bądź pobliżu. Odciągnie to chociaż częściowo uwagę strażników i zminimalizuje straty w ludziach, których ten cały Veriik zmusi do gaszenia płomieni. - Żołnierz nie wiedział jaka jest sytuacja, ale liczył, że Arte i Nex poradzą sobie z jednym strażnikiem bez zbędnego rozlewu krwi. Jednak dla pewności, wypadało się tam rozejrzeć i sprawdzić czy z nimi wszystko w porządku. - Prowadź zatem, bo straciliśmy już wystarczająco dużo czasu. I jeśli się uda, zleć misję sabotażową jednemu ze swoich ludzi. Żadne z nas nie orientuje się w tych korytarzach i prędzej sobie zaszkodzimy niż pomożemy. A teraz zobaczmy co dzieje się na zewnątrz. - Z tymi słowami chciał wyjść z pomieszczenia i jeśli okoliczności na to pozwolą, a on sam ogarnie sytuację, to spróbuje włączyć się do walki poprzez ogłuszenie strażnika kolbą karabinu, o ile będzie w stanie to zrobić poza zasięgiem wzroku pozostałych strażników.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wybaczcie nędzny odpis ale trochę bez życia jestem po podróży ;)

[Nexaron Dragonbite]

Nexaron nie zamierzał się wtrącać. Znaczy... Do czasu. Mimo tego, że asarii odebrała BS'owi karabin ten nie rzucił się na nią z omni-ostrzem. Oznaczało to tyle co fakt, że nie chciał jej zabić i w najgorszym wypadku groziło jej parę siniaków.
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wszystko piszę zakładając że jednak udało się Arti wstać, jeśli tak nie jest można tą część zignorować

Ta jednak chyba nie dostrzegła tego niuansu i sięgnęła po swoje. W tej chwili najemnik porzucił złudzenia... Jeśli strażnik uniknie "rzutu" to na pewno spróbuje ją teraz zabić i może nawet wezwie resztę. Tego zaś nie chcieli. Dlatego choć nadal jeszcze podpierając ścianę Nexaron przygotował się aby użyć zastoju na nim. Fakt iż był za jego plecami jedynie mógł to mu ułatwić, a po ewentualnym trafieniu zamierzał podejść do turianina i po zasłonieniu ust poderżnąć mu gardło.
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Jeśli zaś Arti nie udało się wstać i odpalić ostrza to Nex nie robi nic i jedynie przygląda się szamotaninie. Przepraszam za nietypową formę posta.

[Mistrz Gry]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Czytanie ze zrozumieniem się kłania, Bruce. Kompletnie nie zrozumiałeś o co chodzi. Hatter - 2 ostrzeżenie, wliczając tamto za tamte mikroskopijnej długości posty.

- Przecież nie mówię o podłożeniu ładunków teraz, idioto - warknął, wyprowadzony z równowagi rozumowaniem Connora Sazonow. - Tym zajmiemy się potem. Teraz na zewnątrz stoi dwójka twoich ludzi i ochroniarz. Nie tylko oni mogą być w niebezpieczeństwie, ale cała nasza misja. Ale proszę, zapierdalaj sobie na drugi koniec Strefy i podkładaj ogień. Tyle, że wtedy najpierw będziesz musiał przejść obok nich, a potem przez resztę korytarzy. Spalisz tylko to, co do tej pory tu zrobiliśmy. Myśl - dodał, równie zdenerwowanym głosem.
Widząc jednak, jak ten podchodzi już do drzwi, sam sięgnął do jednego z pudeł, wyciągając spod niego pistolet. Zaklął pod nosem coś o niekompetencji i wskazał Rykerowi, by i on się przygotował.
Tymczasem Arte udało się uniknąć ataku turianina i szybko wstać na nogi. Zanim jednak odskoczyła i zdążyła użyć na nim swej biotyki, drzwi obok nagle się otworzyły i wparowała na korytarz trójka mężczyzn, odwracając na moment wszystkich uwagę. Widząc, jak turianin otwiera usta by coś krzyknąć, już przymierzała się do posłania niebieskiej poświaty w jego kierunku, gdy drogę zastąpił jej lecący do ochroniarza w celu go ogłuszenia Bruce.
Udało mu się to zrobić, lecz było już za późno. Turianin wrzasnął "pomo..." i padł na ziemię obezwładniony.
- Hej, co się tam dzieje! - usłyszeli krzyk z głębi korytarza. Po prawej stronie, we wnęce, przez co nie mogli go dostrzec, ukryty był jeden z posterunków i wszystko wskazywało na to, że to właśnie stamtąd dobiegał krzyk.
- Zajebiście - warknął Sazonow, umykając do pomieszczenia obok, z powrotem, a zaraz za nim pomknął Ryker, nie chcąc zostać złapanym. Czwórka została sama, z leżącym na ziemi turianinem i zbliżającym się strażnikiem, który jeszcze ich nie widział, lecz mogli mieć góra z pięć sekund zanim to się stanie.

[Artemida T'Milo]

Do pomieszczenia z gracją wparował Bruce i dwójka ludzkich mężczyzn, który szybko uporali się z turianinem. Nie miał żadnych szans, ale mimo to zmroził jej krew w żyłach swoim okrzykiem tuż przed straceniem przytomności. Znowu efekt domina, jeden problem pociągający za sobą kolejny, jakby już teraz mieli ich mało. Słysząc krzyk dochodzący z oddali, zamarła w miejscu próbując rozstrzygnąć czy lepiej zostać i wciągnąć do środka nieprzytomnego czy wbiec tam od razu. Już na starcie zdała sobie sprawę, że nie udźwignie tej mieszaniny ciała, kości i pancerza.
- Smith, Nex, szybko, zabierzcie go do pomieszczenia. - Wrzasnęła na nich szeptem (znacie to pewnie - wrzask szeptem - nie podnosi się głosu, ba, mówi się zupełnie cichutko, przez zęby, ale sposób w jaki to się robi dzwoni w uszach jak !W!R!Z!A!S!K).
Jeśli zrobili to o co prosiła, nie próbowała pomagać, bo nie miałaby jak, a jedynie czmychnęła do pomieszczenia obok w ślad za dwoma mężczyznami. Przytrzymała jedynie drzwi otwarte tak długo, jak krzyczący z głębi korytarza strażnik nie pokazał się w zasięgu wzroku. Przypominali teraz bardziej bandę nieudaczników, niż profesjonalistów (którymi zresztą nie byli), a ich misja walkę o przetrwanie. Miała nadzieję, że jej kompani mają oczy i uszy otwarte i jeśli strażnik się tu pojawi, po prostu rzucą turianina na ziemię i wskoczą do środka. Tak będzie lepiej.

[Bruce Connor]

Z olśniewającą gracją, całkiem to spartolił. Chwilowe niedomaganie umysłowe sprawiło, że wpędził całą drużynę w jeszcze większe tarapaty. Zdusił w sobie przekleństwo, mające zawrzeć jak bardzo był na siebie zły. Było jasnym, że nie można zostawić tu ciała. Nim w powietrzu dało się usłyszeć głos Arte, w żyłach Bruce'a już krążyła adrenalina, karabin leżał już na zaczepie a sam mężczyzna szarpnął mocno za ciało turianina i zamierzał je czym prędzej przeciągnąć do pomieszczenia, gdzie jeszcze do niedawna gadał z Sazonowem. Liczył na pomoc Nex'a, by w miarę prędko uporać się z tym problemem. Serce zabiło mu mocniej i z pewnością jeśli wyjdzie z tego cały. to schla się niczym dziki bóbr.
Nie oszczędzał się i z całych sił, zachowując przy tym jako taką ostrożność co by się nie wyłożyć na podłogę, pędził do schronienia. O ile był niemalże pewien, że stracili tu już tyle czasu, że o dogonieniu Sheparda nie mogło być mowy, to nie zamierzał się poddawać, dopóki nie przystawią mu gnata do skroni.

[Nexaron Dragonbite]

Na usta Nex'a cisnęło się określenie idiotka, którym chciał podsumować "osiągnięcia" Arti i nie przez przypadek tak samo jak wcześniej to ona nazwała jego, ale... Nie było na to czasu. Choć nie rozumiał czego tak bardzo się bała drużyna. Mimo wszystkiego co zrobiła asarii, a przez należało oczywiście rozumieć wszczęcie bójki i niemal rzucenie się na strażnika z omni-ostrzem, to nadal nie chcieli po prostu przebić się siłą. Nadal mieli element zaskoczenia, bo nawet jeśli BS'y usłyszały przerwany krzyk to nie wiedzieli czyj on był. Równie dobrze mógł on być któregoś z roboli. Te przemyślenia jednak zachował się dla siebie biegiem ruszając do Bruca aby mu pomóc. Chwycił mocno nieprzytomnego strażnika i zaczął ciągnąć co sił razem z żołnierzem. Nie będą mieli z tym żadnego kłopotu aby zaciągnąć do pomieszczenia z ich kontaktem, ale nie wiedział czy znikną z korytarza zanim ktoś z posterunku dostrzeże co robią.

[Mistrz Gry]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Hatter, jeżeli następnym razem nie odpiszesz to odpadasz.

Bruce i Nexaron rzucili się, by podnieść turianina według tego, co rozkazała im Artemida. Możliwe, że szłoby im to lepiej gdyby pomagał im w tym Hatter, który jednak stał tylko z boku, nie kiwając palcem by coś zrobić. Niemniej, mężczyźni udźwignęli cielsko turianina i ruszyli w kierunku drzwi. Gdy te się jednak otworzyły, dostrzegli w nich stojącego Sazonowa z pistoletem wycelowanym w grupę.
- Jeżeli was wpuszczę, narazicie naszą akcję - warknął do Bruce'a, stojąc wciąż w przejściu i uniemożliwiając im wejście do środka. - No i, mówiłeś coś o zamieszaniu, hm? - dodał, uśmiechając się pod nosem by postąpić krok do tyłu i zamknąć drzwi, blokując je.
Zostali na korytarzu bez możliwości ucieczki. Po krótkiej chwili usłyszeli krzyk drugiego strażnika, który zdążył już ich zauważyć. Bez żadnego wsparcia ze strony Sazonowa i jego kumpli, którzy postanowili wykorzystać zamieszanie, jakie mieli wywołać tą całą akcją, by przemknąć na miejsce.
- Hej, co się tu dzieje?! - krzyknął ludzki najemnik, wyciągając karabin i mierząc nim do całej trójki, widząc również ciało turianina, które podtrzymywali Bruce z Nexem. - Ręce tak, żebym je widział, natychmiast! - dodał jeszcze głośniejszym wrzaskiem, nerwowo wodząc wzrokiem po członkach grupy i pozwalając, by wraz z nim przemieszczała się lufa karabinu.

[Artemida T'Milo]

Kutas. Czy teraz mieli jakiekolwiek szanse na powodzenie akcji? Zdecydowanie nie. Sazonow i jego psy zgrywali twardych, ale prawda była taka, że ich grupka wiedziała bardzo wiele, zarówno o całej misji, jak i o samym Sazonowie. Tego chyba nie przemyślał. Mogli w każdej chwili wyjawić prawdę i posłać cały plan do piekła (prawdopodobnie wraz ze swoimi życiami, ale czymże one były w porównaniu do tej satysfakcji). Westchnęła głęboko i głośno, wznoszące ręce do góry, tak jak nakazał. Z jakiegoś powodu zawsze wolała szukać innego wyjścia.
Ledwie strażnik zdołał zauważyć jaśniejącą wokół niej niebieską poświatę, asari już ciskała w jego stronę rzut. Był za daleko, żeby dobiec do niego z omni-ostrzem przed uderzeniem w ziemię, nie mogła też strzelić.
- Trzeba otworzyć te drzwi! Hatter, rusz się. - W tej chwili nie miała ochoty ani nerwów, aby czekać na polecenia Smitha.
Byli zamknięci u wyjścia tunelu wraz ze strażnikami i ich jedyną drogą wyjścia były te drzwi. Była otwarta na nowe sugestie. Byle nadeszły szybko, bo teraz grali tylko o czas. No i brak kulki w głowie.

[Bruce Connor]

Nie było to aż tak wielkim zaskoczeniem, jak mogło się to z początku wydawać. Spojrzenie Bruce'a szybko przemknęło z mierzącego do nich z broni Sazonowa na strażnika, który niestety również miał ich na celowniku. Co mogli począć? Za moment pojawi się tu reszta strażników, zatem reakcja Arte była dla nich zbawienna. Gdy tylko zrobiła swoje hokus-pokus, Bruce bez dłuższego namysłu ruszył za nią. Musieli się przegrupować i obmyśleć nowy plan działania. A raczej go lekko zmodyfikować. Sazonow dostanie swoją szansę by odpalić ładunki, a wtedy wciąż będzie istniała szansa by wkroczyli oni. Kryjówka była jednak w tej chwili najważniejsza i co ważniejsze, warto było pozbyć się świadka całego wydarzenia. Dlatego Bruce tuż przed zniknięciem za najbliższym rogiem. wycelował w bezbronnego strażnika pocisk rzezi. I tak mieli już na sumieniu dwoje innych, zatem kolejny frag nie zmieni zanadto ich sytuacji. A przynajmniej tak sądził Connor. Przy okazji wybuch chociaż na chwilę przeszkodzi w dobiegnięciu pozostałych strażników.