3 wrz 2012, o 13:32
Byli zachłanni, to chyba było widać, ale nie można im było odmówić ostrożności, no pewnie mogło im brakować tego i owego w niektórych względach, ale cóż i tak byli zajebiści, sprowadzili tu Radną Ludzkości, tylko z jakimś drellem do pomocy, na dobrą sprawę mogli ja tam zagazować, albo pojmać i za jej życie zażądać od Rady okup... albo nie, to był głupi pomysł, zaraz przyleciałyby co najmniej te dwa ludzkie Widma i zrobiły im z zadków jesień średniowiecza... skoczmy lepiej te szalone zamysły.
Strzał nie miał miejsca, a cisza w głośnikach jasno dawała do zrozumienia, że słowa małżeństwa wywarły... jakieś... wrażenie. W hologramu nic nie dało się wywnioskować, bo prezentował on jedynie sylwetki ludzi i chłopca na kolanach, to nie był obraz z kamery na monitorze. hologram w końcu zniknął i nastała pełna napięcia cisza, co oni knują, co chcą, co zrobią?
Odpowiedź przyszła sama.
grodź po drugiej stronie otworzyła się, wrota nie były już wielkości całej ściany, a znacznie mniejsze, odsłaniając za sobą już znacznie mniejszy korytarz. Na pierwszym planie pokazał się dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnych, obciętych na wojskową modę włosach i gładko ogolony, przy pasie miał kata, ale nie trzymał żadnej broni w dłoniach. Po jego obu stronach szli podobnie zbudowani mężczyźni, też ludzie, łysi, jeden trzymał karabin szturmowy z amunicją zapalającą, drugi zaś strzelbę, bez załadowanej amunicji specjalnej. Broń była gotowa do strzału i wymierzona w Radną i jej męża. Za nimi szli kolejni dwaj łysole, ci sami co na hologramie, a między nimi, skuty w kajdanach młody drell. Chłopiec miał mokre policzki, ale spokojnie dał się wlec, nie widać było by łkał, był spokojny, choć zapewne bardzo się bał. Co było dalej, trudno powiedzieć, jeszcze jedna osoba, chyba weszła za parą łysoli z chłopcem, ale trudno powiedzieć, nie było dobrze widać za tej kupy mięsa. Mężczyźni z chłopcem trzymali predatory w łapach.
-Na wezwanie. - Przywitał się mężczyzna bez broni w rękach, ten z Katem przy pasku. -Teraz grzecznie proszę, o odłożenie broni na ziemi i kopnięcie ją w naszą stronę. - poleciła spokojnym, ale twardym tonem facet. Po sposobie jakim mówił można było wnioskować, że to ten sam głos z głośników i nagrania. -No już. Nie mamy czasu. - Ponaglił ich gestem dłoni, a by podkreślić co może się stać, gdy tego nie zrobią, dwaj z karabinem i strzelbą poprawili uchwyty na broni.
-Proszę o wykonanie przelewu. - zaczął facet jeśli oddaliście broń. -pół miliona kredytów. Już podaję kosztorys. 200 000 za żywego smarkacza. 200 000 za żywego dorosłego drella i 100 000 za sensowne zwrócenie uwagi na pewne aspekty. - Tu uśmiechnął się i skinął głową Ionowi za jego twórczą uwagę o wywiadowcach Salarian. Cóż, jeszcze trochę się potargujemy i cena wzrośnie to okrągłej bańki.
Po jego słowach omni klucz Radnej sam zaświecił oznajmiając połączenie. Ktoś w pobliżu musiał się z nią łączyć, bowiem wyświetliły jej się autoryzowane i zabezpieczone procesy i jedno łącze między dwoma urządzeniami. Nikt z zewnątrz nie będzie w stanie monitorować operacji ani jej przerwać, nawet uprawnienia Radnej zostały ograniczone do najprostszych komend potrzebnych do zakończenie transakcji. Gdzieś tu musiała być osoba obeznana w tym co robi, bo wyglądało na to, że wszystko od strony technicznej jest maksymalnie zabezpieczone. -Po zaksięgowaniu naszych środków, odprowadzimy Państwo bezpiecznie do statku i tam oddamy dzieciaka i pożegnamy się kulturalnie. - Zapowiedział słodkim tonem i z cwaniackim uśmieszkiem na gębie. To wszystko oczywiście jeśli nasi kochani odłożą grzecznie broń.