James i Zeto'Seya
Cios jaki zadał James, był dziecinnie prosty, bo przeciwnik nie dość, że stał nieruchomo z powodu zamrożenia, to jeszcze pochylony był do przodu. Ostrze gładko przeszło przez krtań przeciwnika i wtedy stało się to, co można uznać za normalne w tych warunkach. Wielkolud rozpadł się na kawałeczki.
Jeden cios wystarczył ku temu, by ranny ale i wielki przeciwnik, stał się niczym więcej, a kupką zamrożonych kawałków... siebie. Zero krwi, czysto i schludnie.
Mięśniak zostawił jednak w pancerzu Hexa, spore wyżłobienie, które niemal przebiło się przez ochronne warstwy i mogło nieźle go pokaleczyć. Choć najadł się strachu, a jego napierśnik nadawał się wyłącznie do naprawy, to miał jednak niezłe szczęście.
Zeto natomiast był zajęty badaniem terenu i sprawdzeniem, czy przypadkiem kogoś jeszcze w pobliżu nie było. Jak się okazało, cała akcja nie przyciągnęła niczyjej uwagi, bo najwyraźniej nikogo w pobliżu nie było. Żadnych stróżów prawa, zbirów, czy zwykłych mieszkańców. Nic i chyba bardzo dobrze.
Drzwi przez które wyjrzał, prowadziły do magazynu i to mogło tłumaczyć, dlaczego nikt stamtąd nie przyszedł. Robił on za strefę buforową dla odgłosów tej krótkiej walki i pewnie nikt w barze o niczym nie miał pojęcia.
Kelnerka natomiast wciąż leżała bez przytomności, ale była względnie cała. Żadnych wycieków krwi, ani innych ran nie było widać, po pobieżnym przyjrzeniu się kobiecie. Pewne jednak było, że siniaki na jej szyi, będą się trochę goić.
Ezra
Wymagania drella mogły się wydawać dla człowieka absurdalne, ale jeżeli chciał się czegoś od niego dowiedzieć, to musiał postępować według jego zasad. Usiadł więc po drugiej tronie stołu i na nowo zaczął temat, w międzyczasie wskazując na dwójkę turian, których uznał za niedoinformowanych. Niebieskoskóry spojrzał w tamtym kierunku, nieznacznie tylko przechylając głowę i poświęcił im raptem chwilę swego spojrzenia, bo zaraz z powrotem wrócił do siedzącego przed nim Ezra.
-
I ja mam ci to wytłumaczyć, człowieku? - zapytał znudzonym głosem i wypuścił powietrze nosem, kierując spojrzenie na stół -
Niech będzie. Twoi ziomkowie urządzili sobie bezsensowną rzeź i jeszcze nikt nie wie dlaczego. Skoro pytasz mnie o zdanie, to odpowiedź jest gdzieś w tym pochodzie śmierci, albo w mieście z którego ruszyli. - kiedy skończył, spojrzał na Elijaha i zamrugał obiema parami powiek -
Satysfakcjonuje ciebie taka odpowiedź?
Xirys
Kiedy było już jasne, że inżynier pójdzie ze stróżami prawa dobrowolnie, wyprowadzili go oni apartamentowca za plac przed nim, gdzie stały dwa wozy opancerzone z oznaczeniami rządowymi. Zaprowadzono hanara do jednego z pojazdów, by razem z resztą wsiadł do środka, od tylnego wejścia i... no cóż? Usiadł na jednym siedzisk, pod ścianami? Problem był z nimi taki, że były przystosowane do istot humanoidalnych, a to mogło stanowić pewną niewygodę w trakcie podróży. Haj bardzo? To już musiał stwierdzić sam Xirys.
Kiedy w końcu wszyscy, łącznie z przewożonym znaleźli się w pojazdach, te ruszyły, by zawieść eksperta od bilbordów do dzielnicy rządowej. Niestety mackowaty nie mógł liczyć na podziwianie widoków, bo ciasny transporter był pozbawiony okien, zza których można by wyjrzeć, gdzie się przemieszczali.
Cała podróż trwała niespełna dziesięć minut i po tym czasie, wóz się zatrzymał, a jego drzwi się otworzyły, pozwalając na wyjście wszystkim pasażerom. Kiedy i hanar wydostał się z tej ciasnej przestrzeni, na świeże powietrze, mógł się rozejrzeć po okolicy. Znajdował się na zamkniętym placu, otoczonym murami, po których poruszali się uzbrojeni wartownicy. Można było odnieść wrażenie, że znajdują się więzieniu, gdyby nie to, że na placu znajdowało się sporo podobnych pojazdów, oraz całkiem pokaźna ilość uzbrojonych ludzi, którzy po kolei pakowali się do Kodiaków i transporterów kołowych. Coś się szykowało, ale trudno powiedzieć co. Czyżby to była jakaś odpowiedź na to, co mówiły media? W takim razie dlaczego on to widział?
Znajdowali się tuż obok parterowego budynku, w którym jeżeli wierzyć tabliczce, mieścił się posterunek kontrwywiadu.
-
Pańska broń boczna. - odezwał się oficer, który z nim przyjechał do tego miejsca i wyciągnął do niego rękę, po wspomniany pistolet.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąMamy dobre tempo panowie, więc deadline nam nie potrzebny. Prosiłbym tylko o utrzymanie tego.
James, dobra walka. A co do vademecum, to dzięki za info. Przekażę to czerwonym i jak znajdą wolną chwilę, to pojawi się aktualizacja.