Dixon rozpoczął oględziny terenu. Sprawdzał ślady stóp lub łap, potem ewentualne ślady futra lub oznaczeń terenu, które mogłyby wskazywać na ewentualne niebezpieczeństwo. Zajęło mu to dłuższą chwilę, więc Fenenna nie czekała na niego.
Fenenna nie spostrzegła żadnych oznak ruchu lub zagrożenia. W zasadzie całe urządzenie nie wyglądało na coś, co mogłaby postawić pani Doktor. Trudno powiedzieć, czy przyroda w tak krótkim czasie zdążyłaby do tego stopnia zniszczyć sprzęt. Poza tym chyba byłby on w jakimś stopniu konserwowany, gdyby należał do kogoś z obozu i spełniałby jakąś funkcję, chociażby zakłócania sygnału, żeby nie dało się wykryć Alexa.
Kiedy Fenenna zalazła się już na przeciwko anteny nadawczej, ukazał jej się panel holograficzny. Mimo wbudowanego w omni-klucz translatora, nie rozumiała z niego ani słowa, zapis pochodził w takim razie z języka nieobejmującego omni-tłumacza. Mimo tego spróbowała wcisnąć cokolwiek po omacku, w końcu przecież pogorszyć sprawy się nie dało, a może udałoby się jej zmienić język programu na angielski. Gdy jej dłoń zetknęła się z panelem, słup nadajnika zapłonął błękitną poświatą, przypominającą elektryczne wyładowanie i zaczął ją do siebie przyciągać. Wszyscy obserwatorzy zamarli i zrobili wielkie oczy, bo też Tocco nie mogła wyzwolić się z przyciągającej jej energii. Jan odruchowo uskoczył w stronę dziewczyny, ale nie zdążył. Energia uniosła lekko ciało najemniczki. Jej oczy pociemniały, włosy zmierzwiły się. Natomiast Fenenna miała wrażenie, że nadajnik implikuje jej jakieś obrazy. Te przewiały się tak bardzo szybko, że nie mogła ich wyselekcjonować. Posiadały one też silną aurę, przekazywały nastrój obaw i grozy. Czy też... ostrzeżenia!
Chwile później nadajnik eksplodował, wyrzucając Fenennę na kilka metrów do tyłu. Jan natychmiast do niej dobiegł i sprawdził puls. Była nieprzytomna, ale żyła...
Fenenna obudziła się. Czuła sie koszmarnie, jakby ktoś pobił ją i pozostawił na całym ciele mnóstwo siniaków. Było późno, wieczór. Kolory zmiękły. Ona leżała w jaskini na prowizorycznym sienniku z liści. Na zewnątrz padało. Jan siedział przy ognisku, gotował wodę w menażce i standardowo czyścił swój karabin. Dixon opierał się o ścianę jaskini i wyglądał na zewnątrz w zębach trzymając dopalający się papieros. Janiec natomiast siedział nadąsany nieopodal ogniska, był związany sznurkiem.
Po chwili do Fenenny powróciły wspomnienia. Przypomniała sobie nadajnik... i jego przekaz, choć nie była w stanie wyodrębnić ani jednego obrazu. Miała jednak silne przekonanie, że ten zlepek obrazów bez słów miał jakieś znaczenie. Nie mogła znaleźć żadnego racjonalnego wyjaśnienia dla swojego przeczucia, ale im dłużej zastanawiała się nad tym, tym bardziej dochodziła do wniosku, że tu chodziło o Toolak... Że ten sygnał zagłuszający puszczony został celowo... Że to było ostrzeżenie i chodziło o kopalnie wydobywcze...