W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

[Mgławica Tytan > Gyges] Martwy żniwiarz

24 wrz 2013, o 18:31

Miało być miło i przyjemnie... W porządku, może nie do końca tak, ale umowa z pewnością nie zawierała wzmianki o konieczności znoszenia nadaktywnej dziennikarzyny węszącej sensacji. Żadnego drobnego druczku, żadnych aneksów i dodatkowych oświadczeń, które kiedykolwiek by podpisywała. Wprawdzie o byciu w ekipie z teatralnie apodyktycznym, przemądrzałym turianinem też nikt nie wspominał, ale... Och, mniejsza. Turianin przynajmniej mógł się na coś przydać.
- A jak pani sądzi? - Niechętnie zwróciła się ku kobiecie, marząc jedynie o tym, by nagle ktoś mądry wpadł na pomysł pozostawienia jej i tego jej drona na pokładzie. Ale nie powinna na to liczyć, prawda? W każdym razie, nie zamierzała też sugerować jej jakiejkolwiek odpowiedzi. Faktem jednak było, że gdyby Przymierze rzeczywiście coś tu szukało, na pewno nie paradowałaby tu w pancerzu w barwach frakcji. Gdyby kiedykolwiek przyszło jej reprezentować ludzi w ekspedycji o rzeczywiście strategicznym znaczeniu, lub takiej, która dawałaby choćby cień szansy na znalezienie czegoś przydatnego, cała wyprawa zorganizowana byłaby tak, by nikt nie miałby pojęcia. Nie byłaby Rebeccą Dagan z Przymierza, a i towarzystwo zostałoby dobrane lepiej. I z pewnością nie byłoby dziennikarzy. Ani jednego. - Zamiast węszyć sensacji poudawałaby pani przynajmniej, że nie zamierza nam truć dupy przez całą drogę - prychnęła wreszcie, poirytowana, znów powracając do swej wegetacji w kącie.

Gdy jej oczom ukazał się wreszcie wrak, nieco się ożywiła. Nie była specjalistką w dziedzinie statków, ale była inżynierem. Nawet nie spędzając połowy życia na majsterkowaniu i zgłębianiu tajników konstrukcji okrętów co nieco na ich temat wiedziała, a jeśli trafiła się okazja, by wiedzę tę poszerzyć - zamierzała z niej skorzystać. Bo właściwie po to tu była. Żeby wyrwać się na trochę z monotonii służby przy ambasadzie. Żeby się uczyć. Dodatkowe atrakcje? Raczej ich nie przewidywała, choć, znając życie, jej przewidywania nijak miały się do rzeczywistości.
Zgodnie z poleceniem nałożyła hełm, dokładając również dodatkową przesłonę. Zastanowiły ją natomiast słowa turianina. Mógł mieć rację. Nie zamierzała przyznawać tego w głos - przy sprzyjających okolicznościach nie odzywałaby się w ogóle - tym niemniej... Miała pancerz. Inni, jak widziała, również. Cóż. Może arogant zwyczajnie się zagapił?
Nagle rozważanie słuszności uwag turianina przestało mieć sens. Wszczep. Powinna go wykorzystać.
Miała go tak długa, że stał się jej częścią. Z jednej strony wygodnie było nie pamiętać o wszczepionej ci w głowę technologii, z drugiej jednak - zawsze było ryzyko, że zapomni o przewadze, jaką jej daje. Teraz niemal by zapomniała.
Ostatecznie skupiła wzrok na wraku. Uważała, by nie spoglądać na nikogo z ekipy - choć może i o nich wypadałoby się czegoś dowiedzieć? - by omijać wszelkie potencjalne źródła informacji dla wszczepu. Póki co interesował ją rozbity okręt. Przymierze wprawdzie nieszczególnie się nim interesowało, jej dodatkowa wyszukiwarka mogła się więc okazać nieprzydatna, ale cóż jej szkodzi spróbować? Wszyscy wiedzą, jak to jest z biurokracją. Sama Dagan była przekonana, że niemal połowa danych ginie w próżni, zapomniana, gotowa jednak, by na powrót ją odnaleźć.
Tak jak turianin, nie przejmowała się stwarzanym opóźnieniem. Nie zamierzała wysforowywać się na przód.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

24 wrz 2013, o 19:43

RK-01: Stwórco Tas'Neda, uważasz że misja jest niebezpieczna?
- ...
RK-01: Stwórco Tas'Neda, jeśli potwierdzasz, mrugnij dwa razy.
Tas'Neda mrugnęła dwa razy.
RK-01: Chodzi o innych?
Znowu mrugnęła dwa razy.
RK-01: Teraz macie zintegrowany dźwięk, tak?
Znowu.
RK-01: Mamy wydobyc wszystkie dane z tego statku?
Jedno mrugnięcie.
RK-01: Mamy wydobyc dane, które się da, urządzeniami które nam zapewniono?
Dwa mrugnięcia.
RK-01: Dlaczego nie wykorzystasz urządzenia, które odebraliśmy tamtemu człowiekowi?
Quarianka kiwnęła głową. Wyciągnęła narzędzia zwykle używane do naprawy kombinezonów i szybko zaczęła łączyc przewody. Powinna zdążyc... oby.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ahmed Murray
Awatar użytkownika
Posty: 86
Rejestracja: 27 sie 2012, o 10:16
Kredyty: 10.000

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

30 wrz 2013, o 19:53

Jako, iż usadowił się tuż za oknem, miał idealny widok na wrak do którego się zbliżali. Co ważniejsze - siedział z dala od tej zidiociałej dziennikarki. Gdy tylko pojawiła się na promie była tak wkurwiająca, że gdyby nie cała ta etykieta to po prosty wyrzuciłby ją za śluzę. Dziwił się, jak reszta pasażerów (no, wyłączając jednego osiłka) zdołała utrzymać swoje nerwy na wodzy...
Zwrócił jednak ponownie uwagę ku celowi ich misji. Ogrom wraku w porównaniu do tego, z którego niedawno wyruszyli oraz jego wygląd budziły w nim pewien niepokój. Jego pochodzenie również było owiane nutką tajemnicy. I to jest w tym wszystkim najlepsze - mimo pewnej dozy strachu istoty organiczne ciągnie do odwiedzenia najniebezpieczniejszych miejsc. Przeciętny obywatel w ramionach stacji kosmicznej czy też dział AA swojej kolonii jest bezpieczny, jednak to dla tych podejmujących ryzyko przygotowana jest prawdziwa nagroda. Tylko kto ją otrzyma, gdy każdy działa na własną rękę i chce zagarnąć dla siebie jak najwięcej?
Rozmyślania przerwał mu głos ludzkiego pilota oznajmiający, że wystąpił problem z lądowaniem.
-No tak, na dobre jeszcze nie zaczeliśmy, a już występują komplikacje- mruknął, bo wiele więcej na ten temat zdziałać nie mógł. Założył swój hełm, aktywował ekran fotochromowy oraz korzystając z podpowiedzi Aephaxa, postanowił wzmocnić swoje tarcze radiacyjne. Przezorny zawsze ostrożny. A rzucając ten pomysł jego turiański kolega okazał się nie być wcale taki głupim. Co oznaczało przykuwanie do niego większej uwagi.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

6 paź 2013, o 15:19

- Czy nikogo wokół naprawdę nie interesuje to, co tam znajdziemy? Jestem jedyną osobą, która snuje domysły?! - Oburzyła się dziennikarka na chwilę po tym, gdy Rebecca zdecydowała się odpowiedzieć na jej wcześniej zadane pytanie. Zakładając hełm i uaktywniając osłonę, wzdychnęła jedynie ciężko i przez następne minuty się już nie odzywała; jej dron pozostawał jednak cały czas aktywny i wszystko uwieczniając, uważnie obserwował poczynania całego oddziału.
Gdy doktor Pearson niespodziewanie wysunęła się na przód, by jako pierwsza "postawić nogę" w całkowitej próżni, Quintus natychmiastowo zareagował i przepchnąwszy się przez innych, stanął zaraz obok. Na pierwszy rzut oka wyglądał trochę jak amant, zabiegający nade wszystko o względy swojej damy - gdyby oczywiście nie to, że byli przyszywanym rodzeństwem, ale o tym raczej nikt ze znajdujących się tu, poza samymi naukowcami, osób nie wiedział. Zresztą, nawet wiedząc to, i tak zastanawiające byłoby przede wszystkim jego zachowanie.
Wychodząc, zdając się przy tym na łaskę czarnej otchłani, kobieta z całej siły odepchnęła się nogami od pojazdu, który właśnie miała za sobą. Raczej wolno, aczkolwiek skutecznie, podryfowała bezwładnie w stronę wielkiego wraku przed nimi. Zaraz za nią, z bardzo podobną prędkością, leciało wysokie ciało drella. Mrówki zbliżające się do śpiącego tygrysa.
Wyjrzawszy nieco poza prom, Matthew starał się ocenić bezpieczeństwo sytuacji. Wyglądało na to, że przynajmniej na razie żaden z jakichś małych, kosmicznych śmieci nie zamierza utrudniać im na poczekaniu skleconego "planu". Gestem, ruchem ręki ponaglał następnych uczestników wyprawy, by powtarzali czynność dwóch poprzedników.
Rebecca jak pomyślała, tak zrobiła. W oczekiwaniu na swoją kolej postanowiła połączyć się przy pomocy zaszczepionego implantu z bazą danych Przymierza, w celu zidentyfikowania choćby niewielkiej ilości danych, jakie przed sobą widzi. Szukanie przez system było, jak na ówczesną technologię, dość długie i nieco nużące, ale moment po tym, gdy kobieta sama odbiła się od promu i "poszybowała" w kierunku jednostki przed sobą, dowiedziała się już czemu, bo implant znów dał znać o swojej pracy. Tym razem zakończonej. Przekopanie się przez całą bazę wymagało czasu, tym bardziej jeśli chodzi o procesor tak małego urządzonka. Wynik jednakże nie był w żaden sposób zadowalający. Na siatkówce Dagan od kilku sekund widniała ta sama, enigmatyczna informacja wykonanego na szybko skanu:
Nie znaleziono wyników odpowiadających kryteriom wyszukiwania.

| Skan na podstawie obserwacji |
Kształt jednostki: niezidentyfikowany.
Prawdopodobne przeznaczenie jednostki: nieznane.
Przybliżony rozmiar jednostki: 1,2 km.
Przypuszczalna waga jednostki: nieznana.
I to tyle. Żadnych niezwykłych danych ukrytych gdzieś między wierszami. Wyglądało na to, że ten, należący do niewątpliwie najdziwniejszych statków galaktyki, nie bez powodu wzbudził zainteresowanie tak dużej korporacji.
Tas'Neda, mająca pomysł nieco zbliżony do Rebecci, szybko poczęła zastanawiać się, czy jej niedawny nabytek mógłby się sprawdzić w tej sytuacji. Pomysł nie był zły, aczkolwiek aktualny czas nie za bardzo pozwalał jej na realizację zamierzonej czynności. Szybko nastała jej kolej na wyjście z promu, czym Matt poinformował ją, kładąc swoją dłoń na jej plecach. Mruknął jedynie ciche "musimy się spieszyć", po czym gestem skinął w stronę otwartego wyjścia.

Droga do wraku była krótka, bo sam obiekt znajdował się raczej blisko - trzeba było jedynie dobrze wymierzyć swój "skok", o ile w ogóle można to tak określić. W przeciwnym wypadku można było wylądować gdzieś, skąd dotarcie do pożądanego celu zabrałoby niepotrzebnie następne, cenne minuty. Na całe szczęście, każdy dotarł do odpowiedniego miejsca.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyminąwszy stertę śmieci zagracających dojście do znajdującej się w głębi króciutkiego tuneliku śluzy, ekspedycja natrafiła na ponowny problem.
- Cholera... Śluza jest zamknięta przez wewnętrzny system. Wygląda, jakby nie było to wszystko ruszane od... bardzo, bardzo długiego czasu - W hełmach oddziału rozbrzmiał nieco zniekształcony przez komunikator głos Joan, która przy okazji wystukiwała coś na swoim omni-kluczu. Po skończeniu, na nowo skierowała wzrok w stronę grupy. - Kelan... Murray i... Rebecca Dagan? To wy? Będzie potrzebna wasza pomoc przy uporaniu się z tym złomem - Rzuciła i wskazała ręką nieaktywny panel znajdujący się zaraz obok wlotu. - Nikt z nas nie ma doświadczenia przy łamaniu zabezpieczeń prócz was, a jeśli nie to wejście, trzeba będzie poszukać innego...
- ... Co jest zabiegiem bezsensownym, gdy mamy tu kogoś takiego, jak wy - Dodał Matt, po czym podryfował nieco bliżej całej struktury, o której była mowa.
Sam panel wyglądał na tyle obco, że ktoś niezwiązany z technologią mógłby spokojnie go ominąć, nie wiedząc w ogóle, że to niewielkie wyżłobienie służy do czegoś więcej, niż tylko zwykła dekoracja. Gdy zbliżyło się do niego jeszcze bardziej, sam wyświetlał holograficzny ekran, choć bez kompletnie ani jednego przycisku, lub czegoś, co by na taki wyglądało. W zamian za to, widniała na nim pewnego rodzaju plansza, na pierwszy rzut oka przypominająca nieco pole do gry w gomoku. Co ciekawe, hologram posiadał niepokojącą, krwistoczerwoną barwę, bardzo rzadko stosowaną w jakichkolwiek układach omni-elektronicznych.
O X O
X O X
O X O
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wciskając kolejno każdy następny ze znaków, Kelan powoli zaczynał pojmować, jaką logiką kieruje się aparat przed nim. Coś w środku mówiło mu jednak, że może tu też pójść coś nie tak, jak powinno, a wtedy... Choć to było jedynie przeczucie, a to, jak wiadomo, często potrafi być błędne.
- Pięknie, kurwa. Teraz będziemy czekać aż jajogłowce wpadną na złoty środek. Nie spieszcie się, ja się, kurwa, poopalam. Mam gdzie - Rzucił Doug w stronę Murraya i Dagan, nie ukrywając jednocześnie swojej irytacji. Musiał przecież dorzucić swoje pięć groszy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

6 paź 2013, o 16:28

- Nie narzekaj tak. Przynajmniej mamy czas na coś, czego nie zrobiliśmy wcześniej. - Powiedziała quarianka.
RK-01: Stwórco Tas'Neda, chodzi ci o to, co chciałaś zrobic wcześniej?
Tas lekko kiwnęła głową, po czym wywołała plany wykradacza danych na omnikluczu, próbując zrozumiec jak najlepiej każdy etap jego budowy. Może przy następnej przeszkodzie tego typu uda się to dokończyc? W końcu nie jest to budowanie od zera... Lepiej jednak zabrac się za takie naprawy na pokładzie statku, a nie tu, kiedy coś będzie mogło po prostu odleciec...
Swoją drogą, ciekawe czy na pokładzie statku napotkamy jakieś WI... Byłaby to miła niespodzianka - myślała, studiując te plany aż ludzie skończą się zajmowac panelem.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

6 paź 2013, o 22:34

Krawędź hełmu z sykiem zespoliła się z usztywnionym kołnierzem skafandra, półprzezroczysta przesłona wizjera pociemniała stając się ciemną jak tafla szlifowanego onyksu, błysnęły krótko aktywowane osłony. Z pełnym ociągania wahaniem turianin wkroczył w przelotnię ciśnieniową czepiając się dłońmi o górną krawędź otworu śluzy. Na wpół zgięty na wpół wyprostowany zamarł przed wylotem szacując zakres mikrofal i rozkład kątowy na monitorze rufowym, wzorem Matthewsa ocenił odległość wypatrując mniejszych obiektów nierejestrowalnych na radarze. Sięgając pod lewe żebro zmacał rozrusznik dyszy zaciskając na nim dłoń by w następnej chwili odbić się od wciąż rozedrganej powierzchni burty. Przekroczywszy próg gwiezdnej otchłani poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła wiedząc, że niewiele ma to wspólnego ze zwyczajową nieważkością organów. Dryfował niezgrabnie i powoli niczym unoszący się gazowiec lecz udawało mu się utrzymać względnie prosty do stycznej kurs podążając śladem doktor Pearson i drella by w końcu zatrzymać się w tunelu śluzy.

"Nikt z nas nie ma doświadczenia przy łamaniu zabezpieczeń prócz was"- turianin uśmiechnął się pod osłoną hełmu słysząc rozbrzmiewający wewnątrz głos doktor Joan. Przez krótką chwilę młodzieńcza zarozumiałość zmagała się w nim z przyrodzonym lenistwem. Po krótkiej chwili namysłu lenistwo po raz kolejny obroniło tytuł mistrzowski wspierane przez znajomość priorytetów i wrodzoną ostrożność. Powstrzymując się od wtrącenia się w zaistniały problem odfrunął od śluzy ustępując miejsca pozostałej dwójce techników rzucając przelotne spojrzenie na nieznany mu mechanizm blokady. Stając u wylotu tuneliku obrócił się raz jeszcze ku przestrzeni nadając z nadajnika skafandra mikroimpuls dostroiwszy go na otwarte częstotliwości radiowe i dryfujące na orbicie lądowania obiekty.
Szczególnie te noszące ślady organicznego życia.
ObrazekObrazek Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

7 paź 2013, o 18:48

Westchnęła cicho. Nie, żeby spodziewała się jakiś zdumiewających efektów - system nie wyświetlał jej zazwyczaj satysfakcjonujących eposów nawet w odniesieniu do bardziej błahych elementów, a co dopiero o podobnych wrakach, ale... Chyba oczywiste, że miała nadzieję na cokolwiek. W innym przypadku w ogóle nie poświęcałaby czasu na aktywację implantu.
Przymierzając się do skoku, wykonała go zbyt niedbale. Fakt, wylądowała tam, gdzie trzeba, ale nijak nie było to zasługą jej gracji. Tym razem to po prostu zwykły fart, nic więcej. Nie zamierzała jednak robić sobie z tego powodu wyrzutów. Udało się, tak? No więc nie było problemu. Zacznie się martwić gdy rzeczywiście będzie czym.
Słysząc głos dr Pearson, bez słowa przemieściła się ku niej. Ten drugi też był technikiem? Interesujące. Przedtem starannie uniknęła spotkania z nim, ale teraz... Okazja do rozmowy z kimś z branży była czymś, czego raczej nie powinna odrzucać tak prędko. Możliwe więc, że poprzednio zanadto pospieszyła się ze swą awersją.
Przystając przy mechanizmie, nie przepychała się. Skoro to mężczyzna dobrał się do zamknięcia pierwszy, to niech próbuje. Wprawdzie z niepokojem spoglądała na kolejne, zdawać by się mogło - zupełnie nie przemyślane poczynania z jego strony, skoro jednak nic nie wybuchło, nie spaliło ich na wiór, nie rozległ się też żaden alarm, chyba wszystko było w porządku. Ostatecznie więc, po zaprezentowaniu postawy pełnej chłodnej ignorancji na niewybredny komentarz Douga, dała czas swemu współpracownikowi. Sama nie lubiła, gdy zaglądało jej się przez ramię, postanowiła więc też nie robić tego wobec mężczyzny.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Ahmed Murray
Awatar użytkownika
Posty: 86
Rejestracja: 27 sie 2012, o 10:16
Kredyty: 10.000

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

8 paź 2013, o 15:35

Na szczęście wszyscy po powziętym przez siebie skoku dotarli na miejsce. Jednak za moment rzeczy przestąły iść gładko, gdyż natrafili na zabezpieczenia śluzy. Jako, że Murray jako pierwszy z inżynierów doleciał na .miejsce, tak i pierwszy znalazł się przy konsoli. Jego palce z lekka drżały, gdy wstukiwał kolejne kombinacje krwistoczerwonych holograficznych przycisków.
Nie, żeby był złym technikiem, ale przypomniała mu się niedawna jatka na Omedze. Tam o mało co pomyłki nie przypłacił życiem, a co dopiero teraz, gdy wszyscy są gdzieś na zadupiu przy reliktowym statku w pobliżu gorejącego olbrzyma. Jednak starał się zachować jak największe opanowanie, czy to z powodów bezpieczeństwa(Co by to było, gdyby ręka mu się omsknęła na inne miejsce na planszy?) czy też przykrywki i dumy.
Nie chciał by drużyna zauważyła w nim ten niepokój, wręcz przeciwnie, chciał wykazać, że jego umiejętności nie znajdowały się tylko w danych extranetowych, ale również istniały w rzeczywistości. Jakby to wyglądało, gdyby już na samym początku odpadłby z gry. Kto wie jakie zabezpieczenia znajdują się w środku, to może być najłatwiejsze z nich.Ponadto ta Rebecca dzieliła z nim fach. Byłaby to pewnego rodzaju ujma na jego honorze, gdyby nie potrafił wykonać postawionego mu zadania i musiałby prosić ją o pomoc. Może to brzmieć trochę seksistowsko, ale patrząc na to z drugiej strony mógł jej poprzez to zaimponować swoimi działaniami i pozwolić, aby odrzuciła pierwotną niechęć do jego osoby. Skupił się więc jeszcze bardziej na swoim zadaniu i wzmożył wysiłki żeby pokonać zabezpieczenia tego wraku.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 paź 2013, o 18:01

Znacie to uczucie, gdy presja, niczym wpatrująca się w wasz kark bliżej niezidentyfikowana persona, przytłacza i skutecznie utrudnia racjonalne myślenie, a przy tym wzbudza lęk przed nieznaną przyszłością? Nikt przecież nie był pewien, czy istnieje jakieś inne wejście do wraku, prócz śluzy, przed jaką właśnie się znajdowali. Co więcej, doktor Pearson była święcie przekonana, że takiego wejścia nie było - wychodziło jednakże na to, że prawdopodobnie wolała zachować ten fakt dla siebie. Dzielenie się tym z innymi mogło źle wpłynąć na ewentualne morale oddziału...
Przy okazji wciskania kolejnych klawiszy na klawiaturze panelu, Kelan czuł właśnie wcześniej wspomniane napięcie. Nic dziwnego, widmo nieznanego wciąż nad nim krążyło, nawet jeśli zdawał się o tym nie wiedzieć - wręcz podświadomie. Oczy dwóch "głów" ekspedycji wpatrzone w jego dłonie przesuwające się po szkarłatnej tafli wcale nie ułatwiały mu zadania.
Gdy nadeszła chwila na wbicie ostatniego ruchu w kombinacji, holograficzna konstrukcja wydała z siebie niepokojący, dudniący dźwięk, którego nikt z zebranych nie zdołał jednak wychwycić z wiadomych powodów. To, co można było natomiast zaobserwować, to łagodne, choć stopniowo narastające pulsowanie klawiatury. Było to na tyle wyraźne, że sam Kelan przed dotknięciem ostatniego wstrzymał się na moment jakby odruchowo, po czym dokończył wybijanie sekwencji. Moment konsternacji, w którym zamiera całe otoczenie. Panel nagle zniknął.
Wszyscy mogli zgodnie stwierdzić, że było to najdłuższe pół minuty, z jakim mieli do czynienia. Ci bardziej sceptyczni zaczynali nawet powątpiewać, że cokolwiek teraz się stanie. Nagle było jasne, że z wejścia na wrak nici i trzeba poszukać tej "innej drogi".

Nie mogli się bardziej pomylić. Gwałtownie ulatujące strumienie powietrza z mocno przytłumionym sykiem przedarły się przez próżnię, by za chwilę masywny wlot, niczym paszcza lwa rozdziawił się przed oddziałem, ukazując w niewielkiej oddali szereg tlących się blado-niebieskawym światłem diod skąpanych w mrocznym otoczeniu.
- Cóż, wygląda na to, że jednak się nam poszczęściło - Zauważył Matthew, uśmiechając się niby do innych, choć przez hełm i tak nie można było tego dostrzec. - Jesteśmy ci wdzięczni - Zwrócił się już tylko do Kelana, po czym ponownie spojrzał na koleżankę z pracy, jakby w oczekiwaniu.
- Pójdę pierwsza - Rzuciła krótko Joan, łapiąc się jednocześnie górnej krawędzi śluzy tak, by mogła bez problemu wśliznąć się do środka. Było to małe pomieszczenie, prawdopodobnie służące wcześniej dekontaminacji, choć odkrycie jego przeznaczenia utrudniała kwestia niemal całkowitego mroku. Jarzące się wątłym blaskiem światełka sprawiały niewiele pożytku, choć przynajmniej ukazywały w jakiej odległości są od siebie ściany, bowiem wszystkie z nich znajdowały się właśnie na nich.
Quintus bez słowa postanowił podążyć za siostrą. Co jak co, ale właśnie przez swoje więzi, to on wydawał się być tutaj osobą, która dba o bezpieczeństwo Joan najlepiej.
- Ściany nie są płaskie - Powiedział po chwili drell, wodząc uważnie rękoma pomiędzy maleńkimi źródłami blasku. - Wygląda, jakby to pomieszczenie było całkowicie pozbawione płyt ściennych.
- Surowa... konstrukcja?... - Zamyślił się Basha. - Pierwszy raz... coś takiego widzę...
- Nie tylko Ty - Odparł na jego spostrzeżenie Matthew. - Nawet w starych statkach przewody i instalacje były zawsze jakoś maskowane...
- Może to pomieszczenie po prostu uległo jakiejś awarii? - Pytanie Joan uleciało między rozmowę współtowarzyszy.
- Możliwe - Odrzekł po chwili drell. Wyciągając powoli swój karabin szturmowy, uaktywnił w nim standardową latarkę, by lepiej się przyjrzeć całości.
W istocie, ogranicznikiem owego niewielkiego miejsca zdawała się być plątanina od grubych na mniej więcej podobę ręki dorosłego człowieka do wręcz potężnych przewodów niewiadomego przeznaczenia. Wprawne oko zauważyłoby ponadto, że żaden z nich nie wydawał się jednak w jakiś sposób naruszony, co usprawiedliwiałoby hipotezę o jakiejś awarii, która ostatecznie miałaby pozostawić to miejsce w stanie w ten sposób naruszonym.

Diody rozbłysły wręcz oślepiającym światłem zupełnie nagle, gdy każdy już znalazł się wewnątrz wraku, choć na jego samym początku. Wydały przy tym ledwo słyszalny dźwięk przypominający alarm. Właz zamknął się gwałtownie, trzęsąc całym otoczeniem, gdy do środka zostało prawdopodobnie wpompowywane powietrze. Całkiem możliwe, że gdyby nie mieli właśnie na głowach hełmów, mogli by na jakiś czas zostać ogłuszeni dźwiękiem, który od chwili raczył ich cały czas. Już razem z nim fale te były bardzo wysokie, wręcz drażniące, a co dopiero bez niego.
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Po krótkiej chwili diody na powrót przygasły do swoich pierwotnych natężeń, a tajemniczy dźwięk całkowicie ucichł. Przed oddziałem otworzył się natomiast właz, powoli ukazując kolejne, mroczne wejście. Tym razem jednak wyglądało to jak coś na kształt długiego korytarza, gdy Joan zaświeciła latarką swojego pistoletu w jego głąb. Nie dawało to poza tym zbyt wiele, bo prócz ciemności, szybko można było stwierdzić, że statek wewnątrz, podobnie jak na zewnątrz, nie posiada zbyt fantazyjnej kolorystyki - tak podłoga jak i sufit były całkowicie czarne, co znacznie zasięg widoczności ukrócało. Co ciekawe, w oddali zdawało się świecić urywane co chwilę, choć w absolutnej ciszy następne wątłe, niebieskie światło.

- Zdejmuję to, bo mi niewygodnie w tym kurestwie - Rzucił olbrzym, po czym niezgrabnym ruchem niemal zrzucił z siebie tę część pancerza. Szybki haust powietrza, który zaczerpnął pełną piersią, zdawał się podziałać na niego niczym ulga. - Od razu, kurwa, lepiej. Nie wiem jak możecie wytrzymać w tych swoich puchach. Słabe gatunki powinny być separowane od silnych - Żachnął bez zastanowienia do Tas i Bashy.
- Douglasie! - Wrzasnęła w odpowiedzi naukowiec, posyłając mu pogardliwe spojrzenie. - No to ściągamy hełmy - Poleciła chwilę później, po czym sama polecenie wykonała.
Choć niewątpliwie dało się tu oddychać, a powietrze było nawet bardzo czyste, w jego cząstkach unosił się pewien nikły, ale wyraźny zapach, lub raczej pomieszanie dwóch: tego charakterystycznego dla bardzo zimnych miejsc (a tu niewątpliwie było zimno) i jakiegoś jeszcze, którego nie można było jednoznacznie zidentyfikować - coś na wzór zapachu w starych, ostałych statkach.

Gdy już wszyscy uporali się ze swoimi hełmami, parę ze świateł latarek przy broni, czy jakichś częściach pancerza zostały skierowane na ściany. Tu, podobnie jak poprzednio, do czynienia mieli z plątaniną potężnego okablowania - była ona tyle gęsta, że za nic w świecie nie można było dostrzec, co znajduje się po drugiej stronie.

Prócz zimna, mroku i naprawdę dziwnego wystroju, atmosferę wraku budowała cisza.
Cisza. Właśnie. Cisza w tym wszystkim była wręcz przybijająca.
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 paź 2013, o 19:00

- Tak właściwie, to znam kilka jednostek na których nie stosuje się paneli w celu maskowania okablowania. I nie chodzi mi o statki floty... - Powiedziała quarianka - Istoty syntetyczne nie widzą potrzeby w ukrywaniu tego typu rzeczy... Cała ta atmosfera też tu pasuje, nie potrzebują ciepła... Tylko zastanawia mnie skąd tu powietrze...
Postanowiła się tym podzielic... to milczenie było przygnębiające, i chciała je przerwac.
- Jak myślicie, te kable są częścią jakiegoś komputera? Mam plany pewnego urządzenia... - tu urwała. Sprawdziła, jak na statku jest z grawitacją, i ostrożnie spróbowała wykonac choc częśc prac nad tym "wykradaczem"
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 paź 2013, o 23:41

- Brak zewnętrznych blach i międzypokładowych wypełnień. Zero oznaczeń i emblematów specyfikacji energetycznej. W dodatku nie zabrałem grawimetru a przez złe dopasowanie kombinezon uwiera mnie w kroku.- Stwierdził beznamiętnie koroner przez łączność skafandrów kiedy rozproszony promień światła lampy zainstalowanej na jego hełmie prześlizgiwał się po grubych zwojach okablowania.
- Kiedyś na rejsie asteroida wyrwała nam dwadzieścia metrów średnicy w kadłubie nad ładownią. Żeby to załatać musieliśmy przepuścić przez omniautomat niepotrzebny złom do przerobienia na plastyczną masę rekonfiguracyjną. Padło między innymi na okrycia w śluzie ale z rozpędu rozebraliśmy nawet...- Diody rozbłysnęły a turianin zamarł w bezruchu i całkowitym milczeniu dziękując sobie w duchu, że nie spieszył się z dezaktywowaniem przyciemnianej przesłony.

-Czujniki optyczne automatów dekontaminacyjnych?- Zastanowił się głośno kiedy światła przygasły a natężenie hałasu ucichło zupełnie. Koroner rozejrzał się raz jeszcze po całym pomieszczeniu lustrując je uważniej w poszukiwaniu jakichkolwiek zmian.


Słysząc polecenie ściągnięcia hełmów zawahał się przez chwilę.
Wnioskując z niedawnej cyrkulacji pozostała tu jakaś atmosfera. Z postawionymi w próżni tarczami chyba nie przyczepiły się do nas żadne nieładne rzeczy. Zresztą co za różnica skoro przyczepiły się do nas jeszcze na statku Thaox Industries i w dodatku w liczbie czterech.

- Pozbywając się hełmu zbyt pochopnie i w nieznanych warunkach ryzykujesz pęknięciem błędnika. Przytrafia się to również silniejszym gatunkom. Byłoby ujmą dla twojej rasy gdybyś zginął jako jedyny z wyprawy, w dodatku w tak kretyński sposób.- Oznajmił spokojnie wymijając Krugera bez spoglądania w jego stronę i samemu ostrożnie wyłączając hermetyzację zawiesiwszy własną osłonę czaszki u pasa.

- Mogę iść pierwszy.- Zaoferował się niespodziewanie kiedy światło lampy jego "Predatora" dołączyło do pozostałych. - Jestem wyczulony na ładunek elektryczny, może uda mi się doprowadzić nas do rdzenia statku.
ObrazekObrazek Obrazek
Ahmed Murray
Awatar użytkownika
Posty: 86
Rejestracja: 27 sie 2012, o 10:16
Kredyty: 10.000

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

19 paź 2013, o 19:14

No, nie jest tak źle, pierwszy sukces na tej wyprawie zwiastował zapewne kolejne. Powodzenie działania nad konsolą dostępu szczerze zadziwiło jego samego. Technologia na takim reliktowym statku była zgoła odmienna, jednak mimo to, z tego co widać, kierowanie się logiką zawsze było kluczem do zwycięstwa. No, i zrobił pierwsze dobre wrażenie na zespole, teraz trzeba je tylko utrzymać na wystarczająco długi czas. Gdy tylko śluza się otworzyła, przepuścił wszystkich, aby zamknąć korowód oraz śluzę.

Kiedy pojawił sie już na pokładzie powoli zaczął obserwować statek, podobnie jak reszta, oświetlając korytarz latarką, która była jednak wbudowana w jego hełm, nie zaś w broń palną. Wnętrze wraku prezentowało sie równie tajemniczo, co i jego masywność i budowa zewnętrzna. Hall nieopodal śluzy przedstawiał się niespotykaną budową. Nagle jego uwagę odwróciła akcja Douglasa, który ni stąd ni zowąd ściągnął swój hełm. Tępy osiłek. Może jego śmierć przysłużyłaby się ludzkości, ale i tak był to idiotyczny krok. Chociaż w sumie... Miał na tyle szczęścia, że znajdowało się tutaj, choć już niecałkiem świeże ,powietrze. To w swoich kombinezonach zachowają na później. Kto wie co ich spotka później. Hełmu nie zdejmował, ponieważ pozbawiłby się wygodnej możliwości korzystania z źródła światła, ale schował jego wizjer.

Murray trochę się niecierpliwił, ponieważ ekipa badawcza gapiła się na wszystko jeszcze parę minut, a mając na dupsku słońce grożące wybuchem nie mieli czasu zbytnie relaksowanie się w tym miejscu. Gdy więc usłyszał propozycję Aephaxa skinął głową w geście aporbaty i powiedział - Ja ruszę tuż za tobą, jakbyśmy znowu natrafili na jakieś zabezpieczone drzwi, bądź co gorsza, uruchomili jakiś alarm. Im szybciej na coś zaradzimy tym lepiej.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

21 paź 2013, o 21:46

Joan słuchając, co Tas miała do powiedzenia, cicho przytakiwała po każdym zakończonym przez nią zdaniu. Więc quarianka widziała już wcześniej coś takiego? W sumie było to logiczne, skoro jak już wcześniej zresztą też zauważył volus, była to rasa, która chcąc czy nie chcąc, dużą część swojego życia spędzała właśnie na statkach.
- Widziałaś już takie wcześniej? - Powtórzyła na głos swoje myśli, ale jej wzrok nie kierował się ku dziewczynie, a raczej błądził gdzieś pomiedzy ciemnością. - Jedyne tak zaawansowane syntetyki o jakich słyszałam, to gethy... - W natłoku kotłujących się wewnątrz niej mysli, zwróciła wzrok na moment na quariankę. No tak, przecież quarianie powinni wiedzieć o gethach najwięcej. Jej oczy zupełnie przypadkowo napotkały syntetyczną rękę Tas, ale szybko oderwały od niej uwagę jakby w zmieszaniu.
- Dr Pearson? Dr Collins? Jeśli ktoś nas słyszy, prosimy o potwierdzenie - Prośba kontaktu uleciała w eter z omni-klucza pani naukowiec. Jej profil ustawiony był na głośnomówiący, więc każdy bez przeszkód mógł usłyszeć słowa kierowane przez komunikator.
- Curse? Słyszymy was głośno i wyraźnie - Odparła niemal natychmiast Joan, unosząc rękę z aktywnym narzędziem do góry.
- Wreszcie! Od dziesięciu minut próbujemy się z wami połączyć, dopiero któraś zmiana częstotliwości cokolwiek zdziałała. Lee mówił, że odtransportował was do wraku, ale już przy zetknięciu z nim nie mógł się z wami połączyć - Chwila ciszy, jakby kobieta po drugiej stronie zastanawiała się, co kazano jej przekazać. - Nie zmieniajcie tej częstotliwości. Nie wiemy dlaczego nagle utraciliśmy z wami łączność, ale to się nie może powtórzyć.
- Zrozumiałam - Odparła krótko Pearson.
- Przełączam na dr Sinosa - Zakomunikowała, po czym zrobiła to, o czym poinformowała. Minęła chwila, aż na panelu omni-klucza pojawiła się trójwymiarowa, holograficzna głowa - podobizna turiańskiego naukowca.
- Widzę, że jednak zdołali się z wami połączyć. Muszę przyznać, że - jak to wy, ludzie, mówicie - napędziliście nam chwilowego stracha tym nagłym zniknięciem. Cieszę się jednak, że już wszystko się unormowało - Brzmienie jego wibrującego głosu miało wyjątkowe tendencje do uspokajania, trzeba było mu to przyznać. - Za około pięć minut aktywujemy zdalną kamerę na Twoim pancerzu, Joan. Dzięki temu będziemy mieć jakiś wgląd w całość - Ostatnie dodał już nie do naukowiec, ale bardziej do reszty grupy - Póki co, znajdźcie jakieś dogodne miejsce na umocowanie skanerów.
- Chyba jedno z takich miejsc już widzę - Odpowiedziała bardziej do wszystkich, niż jego samego i zminimalizowała nadchodzący obraz, kończąc tym samym połączenie. Jej oczy znów utkwione były gdzieś w dali, nieobecne przez ten moment.

Uwaga Aephaksa zbiła Douglasa nieco z tropu. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że była to sarkastyczna kpina z zachowania olbrzyma, sam on wydawał się jednak odebrać to na opak.
- Ty... - Tępy ton zawachał się i ugrzązł na moment w jego gardle, gdy podniósł palec wskazujący, próbując odpowiedzieć. Umilkł na chwilę, chąc już przerwać konwersację. Wtem kapnął się, że w istocie było to coś, co mogło posiadać znamiona obrazy. - Dobre. Te, turiańcu, może przekonamy się kto z nas jest słabszym gatunkiem, co?
- Może byś tak wreszcie przestał, tumanowata kupo mięcha, szukać zaczepki wszędzie?! - Wrzasnął w końcu drell, zupełnie niespodziewanie wybuchając złością. Wcześniej można było przysiąc, że coś takiego byłoby do niego niepodobne.
- Nie wiem jak reszta, ale ja idę - Odezwała się ponownie Joan w zrezygnowaniu na zachowanie obu, ruszając z wolna naprzód.
- Jestem za tobą - Odparł Quintus uspokajając się i nie odstępując jej na krok. Uważnie przy tym lustrował każdy, pokonywany fragment statku, oświetlając go przy okazji latarką. Kilka kroków wystarczyło, by z początku prosto wiodący korytarz, nagle rozgałęził się na lewo. Korytarz tamten różnił się od głównego tym, że wydawał się być praktycznie w ogóle nieoświetlony, nawet przez niknące w oczach diody. Dodatkowo, był dużo ciaśniejszy niż ten, w którym aktualnie się znajdowali.
- Ktoś ze skanerem będzie musiał iść węższym korytarzem. Możemy się rozdzielić - kilka osób tu, kilka tam. On może prowadzić w zupełnie inne miejsce - Skinąwszy głową na tunel po lewej, odwórciła się do reszty grupy oczekując odpowiedzi.
- Cicho! - Wszyscy usłyszęli naglący szept Matt'a. Odruchowo odwracając wzrok na naukowca, członkowie ekipy mogli dostrzec wyciągniętą przed siebie rękę, wskazującą coś na wprost. Tego nikt by się raczej nie spodziewał...

Wszyscy zgodnie mogli powiedzieć, że oto przed nimi widnieje nie do końca zidentyfikowany kształt, cień czegoś, co po części wyglądało jak zarys sylwetki człowieka, odbijający się złowrogim kontrastem pośród zapalającego i gasnącego naprzemian blado-niebieskiego światła padającego na ścianę na końcu korytarza. Widok ten mógł niejednego z członków oddziału przyprawić o szybsze bicie serca, szczególnie na te sekundy, gdy światło gasło, a tajemnicza "zjawa" zlewała się tym samym z otoczeniem. Już przy następnym rozbłysku mogli dostrzec, że cień, bardzo powoli, ale przemieszczał się. Nie zachowywał się przy okazji tej czynności jak zwykły, normalny czy zdrowy organizm - był przygarbiony, z rękoma zwieszonymi bezwładnie wzdłuż ciała, z trudnością szurał nogami o podłogę, pokonując następne kroki.
- Halo? - Odezwał się donośnym głosem w stronę "czegoś" Matt. Było to bardzo nieostrożne i bardzo ryzykowne, ale już chwilę po tym sam zaczął się zastanawiać dlaczego właściwie to zrobił. - Co to jest?! - Rzucił już ciszej do pozostałych. Dało się wyczuć poddenerwowanie w jego tonie, choć - prawdopodobnie na jego i innych szczęście - stworzenie na wprost zdawało się nie reagować na jakikolwiek dźwięk. W zupełnej ciszy przedostał się więc w końcu za ścianę, gdzie wciąż dobiegało światło.
- Jestem za tym... by turiańskie plemię... prowadziło... - Głos Bashy przerwał milczenie pomiędzy oddziałem.
- Filmuj tam Fifi, filmuj! - Szybki nakaz zwiastował znów nadejście czegoś, czego nikt ze zgromadzonych szczególnie nie polubił. Charlotte wznawiała właśnie kręcenie reportażu i usilnie próbowała dronowi pokazać oświetloną ścianę przed nimi, gdzie jednak już niczego nie było.
- Curse... widzieliście to? Nie mówiliście, że ktoś tu jest! - Nerwowy ton dr Pearson parsknął w kierunku jej omni-klucza. Odpowiedzią była martwa cisza. Znowu stracili połączenie?

Co się tu, do cholery, dzieje?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

21 paź 2013, o 22:38

Quariankę zaskoczyło zainteresowanie ze strony dr. Pearson.

- Tak, nawet lec... - próbowała zacząc, ale inni uczestnicy ekspedycji uniemożliwili jej odpowiedź. W sumie, czy to takie ważne? Ten statek wyglądał na o wiele starszy od gethów. Różne umysły różnie myślą, zaś sztuczna inteligencja może byc tworzona na wiele różnych metod... Tak więc jej wiedza na niewiele się zda, jeśli to wszystko zostało zrobione w inny sposób... zakładając że jest to statek istot syntetycznych. Pierwsze wrażenie bywa mylące, a poddanie się mu kosztowało jej rasę planetę.

Przyjrzała się więc w ciszy reakcji ludzkiego osiłka na docinki Turianina, zastanawiajac się czy ten drugi nie ma aby myśli samobójczych. Przecież od samego początku było widac, że tamtą kupę mięcha (tu dodała w myślach punkcik drellowi) należy omijac z daleka.

W międzyczasie już wszystko ustalono, szli korytarzem... Niestety nie udało jej się teraz dokończyc tego przeklętego urządzenia, a niby połączenie kilku kabli na urządzeniu wielkości 2x2 cm powinno byc proste... No i chyba coś jeszcze, sama nie była pewna. Ale całe oprogramowanie było już gotowe, w końcu twórca miał niedługo zacząc używac tego sprzętu. I tak sobie myślała o tym, kiedy zobaczyła to coś.

Dokładniej wszyscy to zobaczyli. Humanoidalna sylwetka, trudności w poruszaniu się. Problem z oceną wielkości ze względu na oświetlenie. Żaden organizm żywy nie miał szans się tu ostac... Syntetyk?
Poczuła u siebie przypływ radości... Mimo wszystko może jednak spotkają tu coś ciekawszego? A jednak to, co się działo dalej było trochę niepokojące. Żadnej reakcji na wezwania. I to jak szybko zniknął z pola widzenia, mimo że poruszał się w taki sposób...
I te problemy z komunikacją. Poczuła niepokój, a po chwili pewny dośc irracjonalny lęk. Udając że chodzi o tamtego humanoida, krzyknęła:
- Jesteś tu? Powiedz coś, proszę...
RK-01: Potwierdzam. Połączenia bezpośrednie z mózgiem nie mają łączności radiowej ani nie wykorzystują efektu masy, stwórco Tas'Neda.
Uspokoiła się. A jednak coś jej zaświtało, czy powinna odczuwac taki strach przed możliwością utracenia getha? W sumie nieważne. Pomyślała jeszcze chwilę i w końcu powiedziała:
-Czy ktoś z was ma możliwośc wysłania sondy? Przydałoby się sprawdzic, jak daleko od nas się znajdował, i jaka będzie jego reakcja na pobliski obiekt...
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

22 paź 2013, o 18:44

Zaburzenia łączności w strefie silnego promieniowania słonecznego nie są niczym niezwykłym, w sercu układu ognistego olbrzyma przerywany falami sygnał może pojawiać się i znikać nawet w bliskim cieniu radarowym, burta w burtę. Ale zbieżność utraty kontaktu i niedawnego incydentu w przelotni była zbyt oczywista by można było mówić tu o przypadku. Zmrużone spojrzenie złotych tęczówek koronera przestało błądzić po wnętrzu statku próbując natrafić w półmroku na wzrok doktor Joan. - Nagłe zniknięcie ze wszystkich otwartych częstotliwości sygnałowych w momencie wejścia na pokład. Spowodowane zewnętrzną zmienną fotosfery czy aktywnością niewygaszonych a ewidentnie działających systemów wewnętrznych? Na pewno mamy tu do czynienia z wrakiem? - Niech no tylko coś przywali od stycznej albo pieprznie eruptywna protuberancja. Utoniemy w szumie tysiąca fal, przepadniemy w milczeniu a Sinos nie dowie się ode mnie jak bardzo go kocham. Dupa kurwa blada- jak to oni, ludzie mówią. Szkoda, że tam na statku łebek nie dał rady wskazać mi radiowca. Albo kibla. Ależ chce mi się teraz lać.

- Przekonamy się kied...- Wyrwany z zamyślenia zaczepką Douga turianin momentalnie poweselał a jego zbyt długi i stanowczo zbyt niewyparzony jęzor aż skręcał się z ochoty do repliki równie ostrej co skalpel, którym zdarzało mu się już kroić to co zostało z podobnych najemnikowi zabijaków i rezunów. Krzyk Drella sprawił, że ten sam język cofnął mu się do gardła omal nie wpadając na serce, które niespodziewanie znalazło się na tej samej wysokości. Urywając w pół zdania zacisnął zęby i milczał. To nie Krugera obawiał się tu najbardziej.

Ale nawet obecność drella nie była tak niepokojąca jak to co zobaczyli chwilę później.

- Turiańskie plemię ma podstawy przypuszczać, że to co przed chwilą zobaczyło było żywe a więc wykraczające poza jego kompetencje.- Wychrypiał kiedy było już po wszystkim (a może dopiero się zaczynało?) z powagą przystającą samej śmierci. Opuściwszy pistolet starał się ukryć drżenie rąk wycierając swędzącą od nagle skumulowanego ładunku biotycznego dłoń o nogawkę spodni kombinezonu.

- Sonda?- Podchwycił po chwili pomysł quarianki przezwyciężając uścisk w gardle. - Trzpiotka ma drona. Może polecieć pierwszy i przesłać nam obraz. Rzucimy na omni albo dostroimy do pada.- Zaproponował ochoczo a jego zapał względem rekonesansu w charakterze przedniej straży malał drastycznie z każdą sekundą wpatrywania się w ciemność korytarza.
Ostatnio zmieniony 29 paź 2013, o 07:45 przez Aephax, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

23 paź 2013, o 09:06

Zgodnie ze swym zwyczajem, ograniczyła swą aktywność do niezbędnego minimum. Jedyną okazją, by zrobiła coś nieco bardziej przydatnego niż tylko podążanie za grupą, była konieczność otwarcia śluzy, ale skoro tym zajął się Kelan, to właściwie niewiele miała do roboty. Nie było przy tym mowy, by inżynier jej zaimponował - i tym razem nie wynikało to z jej sceptycznego nastawienia. Zwyczajnie nie wiedziała, jak działał system zamknięcia, jak bardzo był skomplikowany i jakiego wysiłku wymagał - nie zaglądała przecież mężczyźnie przez ramię. Podobnej wiedzy nie mając założyła więc po prostu, że system szczególnie skomplikowany nie był i tyle.
Bez słowa maszerowała za resztą, nie komentowała też sprzeczek wewnątrz grupy i niewątpliwie irytującego zachowania Douga. Robiła swoje, a że póki co ograniczało się to jedynie do czynienia kolejnych kroków wraz z resztą, to i prędko zaczęła się nudzić. Może nie na tyle, by stracić czujność, ale wystarczająco, by w duchu zacząć się irytować. Podejmując się udziału w tejże misji liczyła na nieco rozrywki mogącej rozjaśnić szarość jej monotonnej pracy dla ambasady. Tymczasem okazywało się, że nawet zwalczanie nieporadnie skleconych wirusów mogło okazać się niezwykłą przygodą - z pewnością bardziej zajmującą i mniej irytującą niż jej obecna praca.
Ożywiła się dopiero wtedy, gdy coś przed nimi zamajaczyło. Poprzednie wydarzenia owszem, może nieco niepokoiły, ale nie na tyle, by poświęciła im więcej uwagi. Od dziwnych dźwięków nikt jeszcze nie umarł, nie było się więc czym przejmować, natomiast spotkanie z niezidentyfikowaną jednostką żyjącą - to już zupełnie inna bajka. Na wzmiankę o sondzie jednak - choć z pewnością mogłaby taką wysłać - nie zareagowała. Potrzebowali przecież jednostki zwiadowczej, nie bojowej - a jedynie tą drugą mogłaby wysłać.
- Przynajmniej się do czegoś przyda... - mruknęła natomiast pod nosem na pomysł turianina. Bo to nie było głupie - dron niebywale ją drażniącej kobietki byłby niemal idealnym urządzeniem zwiadowczym.
Tymczasem, korzystając z chwili przerwy, spojrzała ku dr Pearson, przypominając sobie o jej słowach poprzedzających pojawienie się niezidentyfikowanego stworzenia. Stworzenia, które nie mogło być żywe, z drugiej jednak strony - do końca martwe również nie... Te myśli jednak pozostawiła dla siebie. Bo naprawdę - zombie? Nie byli bohaterami komercyjnego filmu o zagładzie i podobne podejrzenia zdawały się Dagan mocno szczeniackie, nie przystające w obecnej chwili.
- Na wypadek napotkania podobnych problemów jak na początku każda grupa powinna mieć kogoś, kto będzie w stanie zająć się ewentualnymi śluzami i innymi utrudnieniami natury technicznej. - Wzruszyła lekko ramionami. - Ja mogę iść tamtym korytarzem. - Czy bała się? Na pewno. Czy w pełni pojmowała ryzyko? Pewnie nie. Chyba nikt nie był zdolny określić faktycznego zagrożenia aż do momentu, gdy wreszcie spotka się z nim oko w oko.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Ahmed Murray
Awatar użytkownika
Posty: 86
Rejestracja: 27 sie 2012, o 10:16
Kredyty: 10.000

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

26 paź 2013, o 15:10

Maszerowanie korytarzem prowadzącym od pokładu ze śluzą dłużyło się niemiłosiernie. Wokół wciąż to samo otoczenie, wciąż te same wzory, nic co mogłoby przykuć uwagę. Urywał się kontakt ze statkiem, ale wydawało się to normalną sytuacją. Zakłócenia mogły być generowane zarówno przez Gygesa jak i sam statek. Otwierając śluzę mógł uaktywnić niektóre zdolne do pracy partie statku. Doug wciąż dogrywał Aephaxowi. Również norma. Gdy myślał, że już nic ciekawego się nie wydarzy, oczom całej ekipy ukazał się ruchomy cień, który potem przybrał sylwetkę humanoidalnej istoty, choć według standardów dwunożnych, rozumnych organików zdecydowanie wyglądało to na spaczoną formę życia. W tym momencie z jednej strony ciekawość popychała go do działania, z drugiej strony mógł jednak pożałować swojego życzenia o odrobinę rozrywki, Kto wie ile tego tu siedzi, skoro wcześniej zewnętrze skanery niczego nie wykryły. Myślał nad rozstawieniem wieżyczki, w razie gdyby to coś lub jego przyjaciele by się zbliżali, jednak przypomniał sobie ostatnią próbę na Omedze, gdzie wieżyczka o mało co nie zwróciła się przeciwko niemu. Wrak jest stary, nie zdążyli go jeszcze dokładnie przebadać. Gdyby nagle jakiś program, WI czy cokolwiek przejęło kontrolę nad wieżyczką to totalnie spierdzieliłby sprawę. Na razie pozostał bez ruchui oczekiwał na reakcję innych członków drużyny. Na niegłupi pomysł wpadła ta mała Quarianka: można było wysłać drona tej tępej dziennikarki. Chociaż najchętniej wysłałby i żurnalistkę do towarzystwa dronowi. W razie czego wielkiej straty dla społeczności galaktycznej by nie było. Następnie Rebecca zgłosiła swoją chęć do pójścia tamtym ciemniejszym korytarzem. Gdyby była mu jakoś bliska zapewne zaprzeczyłby i sam się zgłosił. Ale jako , że oboje byli sobie obojętni, wzruszył ramionami i ustawił się w dalszej części korytarza, którym dotychczas podążali. Rebecca, nie wiem jak ty, ale ja nie posiadam sondy. Jeżeli masz takową na stanie, to wezmę ze sobą pannę Hardman i jej drona- po czym mruknął - choć będę pewnie tego żałował. Jeżeli nie, trzeba będzie coś wykombinować. Reszta niech się dobierze do nas wedle woli.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

30 paź 2013, o 15:26

Pomysł grupy okazał się strzałem w dziesiątkę, przynajmniej z perspektywy samej dziennikarki. O dziwo, bardzo entuzjastycznie - jak gdyby kiedykolwiek było inaczej - podeszła do propozycji reszty, klaszcząc na raz dłońmi i kierując wzrok z powrotem na drona. Najwyraźniej było jej to na rękę - okazja do zdobycia takiego materiału mogła się już więcej nie powtórzyć.
- Fifi, leć na wprost i gdy dolecisz do rozwidlenia, skręć w prawo. Nagrywaj wszystko, co zobaczysz i udostępniaj na mój omni-klucz - Poinstruowała, po czym odprawiła urządzenie ruchem ręki. - Tylko uważaj! - Dodała na końcu.
Dron w odpowiedzi, że zrozumiał polecenie, zaświecił żywo feerią zielonych diod na obudowie i pognał w kierunku wcześniej wskazanym przez właścicielkę. Ta natychmiast uaktywniła omni-narzędzie i włączając podgląd we większym oknie, z dumą skierowała wzrok ku reszcie oddziału.

- Nieciekawie się robi... - Rzucił Matt w stronę Joan, krzyżując ręce na piersi.
- Mi to mówisz? To miał być wrak, opuszczony statek do cholery... - Pearson przeczesała nerwowo włosy, błądząc wzrokiem po ścianach, podążając jednocześnie za światłem latarki swojego Kata. Wyglądało, jakby biła się ze sobą w myślach. W końcu wciągnęła powietrze głęboko w płuca i na powrót spojrzała na Matt'a. - Nie ma czasu do stracenia. Musimy podłożyć te skanery, potem chcę się tylko dostać z powrotem na Curse'a.
- Tajest, ja idę korytarzem na lewo - Collins odwrócił głowę w kierunku żołnierki Przymierza, pamiętając jej wcześniejszą deklarację. - Rebecca idzie ze mną, to już wiadome. Prócz tego Doug, Basha i Aephaxos - Zaskakujące, pamiętał po imionach praktycznie każdego. - Chciałbym, byście mi towarzyszyli.
- To uzgodnione. My idziemy na wprost, za dronem - Zwróciła się do Kelana, Tas, Charlotte i Quintusa naukowiec. - Spotykamy się tu... Umówmy się, że optymalne będzie "za godzinę". Statek jest dość duży. Jeśli coś się zmieni, nadal mamy przepływ informacji między grupami.
- Nic się nie zmieni, też nie zamierzam zostawać tu dłużej, niż to potrzebne - Mężczyzna posłał koleżance uśmiech, mający na celu pocieszyć blondynkę. Wydawało się jednak, że nie spełnił on swojej roli, bo ta mało, że nie odwzajemniła, to jeszcze jak zamyślona jedynie przytaknęła z nieobecnym wzrokiem, odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w kierunku swojej grupy.
Collins nie zamierzał wypytywać Joan o samopoczucie, bo i tak bardzo dobrze widział, jak drastycznie się zmieniło od chwili napotkania na dziwny cień, którego tropem teraz miała podążyć. Znał ją też na tyle, by wiedzieć, że mimo tego, że nie wygląda i na początku jest to zwodnicze, później okazuje się, że trzyma jednak nerwy na wodzy. Nawet siebie nie był tak pewien, chociaż próbował aktualnie robić dobrą minę do złej gry...
Grupa Matt'a Gestem ręki poinstruował, by wyznaczona przez niego grupa podążyła jego śladami. Sam uruchomił latarkę w swoim Gromie - niewiele dawała, ale w tych egipskich ciemnościach zawsze lepsze coś niż kompletne zero, a korytarz w jaki właśnie mieli się zagłębić nie napawał zbytnim optymizmem rozświetlony nawet ich smużkami światła, a co dopiero po prostu zostawiony tak, jak ich zastał.
- Musimy poszukać jakiegoś panelu, interfejsu użytkownika czy coś w tym stylu, przez który skaner próbowałby się wedrzeć. Jak zauważycie coś takiego, dajcie znać. Miejcie też oczy dookoła głowy, bo jak widzieliście, nie jesteśmy tu sami - Dodał na koniec, patrząc co jakiś czas jeszcze na resztę i idąc dość szybkim krokiem w nieznane przed nim.
- Co... to było?... - Chwilę potem dało się usłyszeć zachrypnięty, troszkę zaniepokojony głos volusa.
- Co? - Collins się nie zatrzymywał. Wyraźnie było widać, że chce mieć to jak najszybciej za sobą.
- Słyszałem... Coś...
- "Volusjańskie plemię" dostaje pierdolca z tej ciemnoty - Oświadczył Doug, przy określeniu rasy robiąc wolną od trzymania broni dłonią znak cudzysłowia.
- Nie słyszycie?... Coś... jest dalej... - Z każdym następnym słowem Bashy, członkowie grupy wytężali słuch coraz bardziej. Prócz własnych kroków, próżno jednak próbowali dosłyszeć czegoś więcej.
- Basha, uspokój się. Przez nerwy zaczynasz mieć halucynacje. Tam nic nie ma, nikt nic nie słyszy - Matthew starał się zachować racjonalizm i do niego namawiał także członka oddziału. Gdyby nagle miało się okazać, że volus niezdolny jest do dalszej współpracy, musieliby odstawić go na Curse'a, a chyba nikt z nich nie chciał tracić w ten sposób już i tak wątłego czasu.
- To ucichło... Nie słyszeliście?... Jakby szuranie... Czymś... O ziemię... - Próbował jeszcze przekonać, ale widząc, że nie daje to żadnych rezultatów, zrezygnował. Choć w głębi mógł być pewien, że dziwny dźwięk faktycznie zaistniał. - Nieważne... Przesłyszałem się...
- Jeśli się źle poczujesz to mów, spróbuję się skontaktować z Curse i cię stąd zabiorą - Dodał jeszcze po chwili naukowiec. Nie uśmiechało mu się to, ale zasady są zasadami. Poza tym nawet, jeśli oni by nic nie znaleźli, jest jeszcze grupa Joan...

Idąc tak, starając się utrzymywać względną ciszę, oddział przebywał następne metry. "Ściany" wciąż złowrogo wiły się własnymi przewodami, choć sam korytarz zdawał się stopniowo, acz wolno rozszerzać. Jeszcze kilka kroków w przód, by towarzysze mogli, choć nie musieli się poczuć dziwnie nieswojo...
Powietrze bardzo powoli przybierało inną, niż dotychczas barwę zapachową. Cząstki nieznanej woni wdzierały się w układy oddechowe, pozostawiając po sobie niemiły, nieco metaliczny aromat. Sama natomiast choć nie drażniła nosa, to i tak była irytująco nieprzyjemna, bo rdzawa. Co więcej, podążając coraz dalej, zapach sukcesywnie się nasilał.
Aephax jako pierwszy również zauważył, że w niedalekiej oddali po prawej stronie, czyli tej, po której szedł, nieśmiało zamajaczyło czerwone światło, dobywające się prawdopodobnie z jakiegoś pulpitu. Przynajmniej na taki z tej pozycji ów wyglądał.
- Czujecie?... Tym razem... Na pewno... Nie mam halucynacji...
Grupa Joan Oddział dr Pearson miał o tyle ułatwione zadanie, że ich punkt docelowy chociaż w jakiejś - nikłej, bo nikłej - części pozostawał oświetlony. Miał też gorzej, bo zdawałoby się, że idą prosto w paszczę lwa - każdy przecież wyraźnie widział to, co się przed chwilą wydarzyło. Nadzieja jednak, że nie dadzą się ot tak zaskoczyć wciąż była wysoka, za sprawą drona Hardman, który pozostawał na jakieś pięć metrów przed grupą i torował członkom potencjalnie bezpieczną drogę.
W momencie, w którym Fifi przekroczył linię rozwidlenia i skierował się ku zakrętowi w prawo, wszyscy wstrzymali oddech. Ku ich zdziwieniu, korytarz tamten, na całą widoczną długość był oświetlony właśnie w sposób taki, jaki widzieli wcześniej - urywane co chwilę na parę sekund, niebieskie światło. Co gorsze, po dziwnej istocie widzianej wcześniej, nie było ani śladu...
- Jak to możliwe... - Drell nie mógł się nadziwić. - Przecież to coś się wlokło po ziemi jak zdychający hyoor *, nie udałoby się mu tak szybko zniknąć z pola widzenia... Nie ma mowy!
- Quintus, proszę... - Odparła Joan na słowa brata, chcąc jakoś przywołać go do porządku i może też uspokoić.
- Coś tam jest! Przybliżę obraz - Przerwała blondynce dziennikarka, po czym nacisnęła odpowiedni przycisk na omni-kluczu.
Istotnie, zarys jakiejś sylwetki majaczył w oddali, choć było to na tyle niewyraźne, że nikt z zebranych nie mógł nawet zidentyfikować, czy kontur należy do tej samej istoty, która dała znać o sobie wcześniej. Jakby tego było mało, gdy tylko zdecydowali się na pokonanie zakrętu i dzięki temu, że wszystko widzieli dużo wyraźniej, mogli dostrzec, że "coś" prawdopodobnie również ich dostrzegło. Cień wstał chwiejnie z podłogi i tym samym, co wcześniej, otumanionym - by nie powiedzieć "tępym" - marszem, rozpoczął pokonywanie kolejnych kroków, tym razem na ich lewo, co sugerowało, że korytarz znów się potem rozwidla. Po chwili zatrzymał się i wyglądało na to, że obrócił do oddziału. Stał. Nie atakował, po prostu stał, przygarbiony i zataczający się co jakiś czas na jedną ze stron.
- Fifi, co jest? Nie przestawaj nadawać! - Syknęła w stronę drona reporterka. Faktycznie, obraz na omni-kluczu nie tyle, co zgasł, jak po prostu zamarł. Mimo, że Fifi nadal, wraz z nimi się poruszał, obraz z jego wizjera przesyłany właścicielce zupełnie zatrzymał się w momencie, kiedy stworzenie na wprost odwróciło się w ich kierunku. - Fifi!
- Curse, słyszycie mnie? Odezwijcie się! - Joan wciąż, choć cicho, nawoływała do swojego komunikatora. Nie miała przy tym pojęcia, czy zdalne kamery w jej pancerzu faktycznie w tej chwili działają i raczej była skłonna do tej mniej optymistycznej wersji stwierdzenia. Dreszcz jeszcze mocniej przechodził przez ciało, gdy co chwilę przypominała sobie, że coś tam patrzy na nich...

Nie minęło nawet pięć sekund, gdy cień powoli podniósł swoją rękę. Wydawała się nienaturalna, nieco przydługawa, o długich, smukłych palcach. Quintus odruchowo przycelował z Mściciela, choć nie oddał jeszcze żadnego strzału. Spostrzegawczy mógł zauważyć, że za "zjawą" błąkał się w nastającej co chwilę ciemności, jarzący się niebieskim światłem panel, przymocowany do czegoś na kształt barierki. Jeśli za zjawą znajduje się większa przestrzeń otoczona poręczami, tłumaczyłoby to nieprzeniknione połacie ciemności padające z tyłu.
Trzask rozległ się po pomieszczeniu, wiodąc dalej echem. Dron Hardman natychmiastowo padł na ziemię, jakby samoistnie się wyłączając. Wydawał się nieaktywny.

Jeden z palców pozostawał niezgięty na wychudzonej ręce. Cień w ciszy wskazywał przed siebie. Na nich.

- Fifi! - Krzyknęła donośnie Charlotte, mając już w zamiarze bieg do urządzenia.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

30 paź 2013, o 18:09

Gdy faktycznie zdecydowano się rozdzielić, przez chwilę udało jej się być zadowoloną... Jednak tylko do momentu, gdy okazało się, iż ma należeć do jednej grupy z Dougiem. Funkcję najbardziej drażniącego ją stworzenia wciąż dzielnie piastowała blondwłosa dziennikarka, kipiący testosteronem, niedoszły macho nie pozostawał jednak daleko za nią. Cóż jednak miała na to poradzić? Skoro tak zdecydowano, pozostało jej tylko zacisnąć zęby i pomaszerować za resztą. Nadziei na to, że ekspedycja będzie miła i przyjemna, już się wyzbyła.
Tym razem postanowiła nie zostawać z tyłu. W jej stylu było wprawdzie powłóczyć nogami i niechętnie wlec się w pewnej odległości za resztą, teraz jednak nie było to mądre. Skoro już znaleźli się na tym dziwnym statku - wrak posiadający w sobie pewne oznaki życia nie był, powiedzmy to sobie szczerze, normalny - i skoro od ich współpracy miało zależeć, czy wrócą z niego cało, należało chyba zapomnieć o swych preferencjach i niechęciach. Także dla Dagan był to najlepszy moment, by na coś się przydała.
Ostatecznie trzymała się więc tuż za prowadzącym grupę naukowcem. Zajęcie przez nią takiej, a nie innej pozycji było o tyle logiczne, że, po pierwsze, gdyby coś zamierzało zajść ich od tyłu, Rebecca byłaby marnym strażnikiem ich pleców, a dwa - gdyby natknęli się na przeszkodę natury technologicznej, będąc na przedzie mogłaby od razu zabrać się do pracy.
Bycie na pierwszej (w porządku, gwoli ścisłości - drugiej) linii nie przeszkodziło jej jednak w słuchaniu tego, co mówi się za jej plecami. To, co do niej docierało, nie brzmiało najlepiej. Czy w umowie naprawdę znajdował się jakiś punkt o możliwościach obłąkania po wyprawie? Nie przypominała sobie. A jednak najwyraźniej coś takiego im groziło, bo choć bardzo się starała, nie dane jej było usłyszeć niczego, co mogłoby zaniepokoić volusa. Swym zwyczajem jednak powstrzymała się od komentarza i w milczeniu szła dalej.
Nie odezwała się także i wtedy, gdy jej nozdrza wypełniła nieprzyjemna woń - choć w tedy jej niepokój poszybował w górę. Może była przewrażliwiona, może miała zbyt wybujałą wyobraźnię lub po prostu naczytała się zbyt wiele tanich kryminałów, tym niemniej przez dobrą chwilę musiała powalczyć z niepokojącą myślą, że wnętrze statku wypełnione może być zabójczym gazem, nim wreszcie udało jej się wyrzucić podobne domysły z głowy. Równając się z naukowcem, rozejrzała się z uwagą. Dotychczas nie dostrzegła niczego, co mogłoby stanowić ów panel, interfejs użytkownika lub coś w tym stylu, ale przecież prędzej czy później musieli coś podobnego znaleźć.
- Rzeczywiście, nie masz halucynacji... Albo mamy je oboje - mruknęła cicho w odpowiedzi na słowa volusa.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

30 paź 2013, o 18:37

Tas odetchnęła z ulgą słysząc, że nie jest w jednej grupie z Dougiem. Co prawda był ten cały Kelan, a jednak mogło byc gorzej, prawda? Doug, Basha, Kelan i Collins... lekko się wzdrygnęła na myśl o takim towarzystwie. Jedynym nie-ludzkim członkiem drużyny byłby pewien dośc irytujący Volus...

Ale na szczęście wyszło inaczej. No cóż... szła za tym przeklętym robocikiem, myśląc o tym, jak zareagowałaby dziennikarka na jego wyłączenie... Po czym znów zauważyła ten... cień?

Nie, jednak istota, chyba ta sama. Po chwili upewniła się, widząc obraz z tego całego Kiki czy jakoś tak. Wyglądała trochę niepokojąco...

I nagle te dziwne stworzenie się odwróciło i pokazało na nas... obraz się zawiesił, a po chwili ten robocik padł. Fajnie, teraz była prorokiem. Taka myśl jej przemknęła, kiedy jej strach zaczął wzbijac się na coraz to wyższe poziomy...

- Spokojnie... - powiedziała nieco niepewnym głosem - to pewnie system ochronny statku... nie zdziwiłabym się gdyby po przekroczeniu tamtego miejsca także omni-klucze przestały działac... Może zobaczmy go na inny sposób...

Próbując uspokoic oddech wyjęła snajperkę i zaczęła się przyglądac stworzeniu, duchowi, whatever, nie trzymając niczego na spuście.
- Zanotowac wszystkie szczegóły... - szepnęła cicho do siebie.
RK-01 puścił cichy sygnał dźwiękowy by uspokoic Tas, po czym milczał.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”