W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

[Mgławica Tytan > Gyges] Martwy żniwiarz

23 lis 2013, o 19:45

Turianin biegł przed siebie a cała jego pewność siebie i niedawna nonszalancja zostały daleko w tyle. Zastąpiła je panika śliska jak krwawa masa na podłodze i równie rozpaczliwa co próby podniesienia się pośród niej na dwie nogi. Dłonie miał całe we krwi i szczątkach, które miesił przed chwilą w poszukiwaniu podpory. "Typowe, zawsze przyjdzie pobrudzić sobie łapy w ten czy inny sposób."- pomyślałby gdyby nie to, że wszystkie myśli umarły w nim śmiercią zbiorową w momencie gdy po raz pierwszy usłyszał rozdzierający umysł krzyk istoty wynurzającej się z cienia. On sam nie krzyczał a przynajmniej nie słyszał tego przez ogłuszające dzwonienie w przewodach słuchowych. Tempo z jakim przebierał nogami zrównało się z tempem uderzeń jego serca, biegł nie oglądając się na pozostałych. Biegł po trupach przeskakując nad kałużami krwi, która w ciemności rozświetlanej jedynie rozbłyskami upiornego światła miała barwę szlifowanego onyksu. Gnany instynktem biegł niemal na oślep a towarzysząca groza wyciskała z niego wszystko dodając mu nadzwyczajnej lotności.
ObrazekObrazek Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

23 lis 2013, o 22:35

Tok jej myślenia wreszcie w pełni dostroił się z rozumowaniem ich lidera. Co to, kurwa, jest?! było bardzo dobrym pytaniem. Doskonałym. Nie mogła wymyślić lepszego. Przez kilka krótkich chwil - trwających zapewne ułamki sekund, choć dla niej samej zdawały się być co najmniej godzinami - wpatrywała się w rozdziawioną buzią w zmierzające ku nim stworzenie, okazując wreszcie po sobie trochę ludzkich uczuć. Zbliżająca się istota nie przypominała jej nic znajomego, zaś jakiekolwiek próby kategoryzowania go od ręki spełzały na niczym.
Gdy wreszcie udało jej się oderwać spojrzenie od napastnika i poddać instynktownej potrzebie znalezienia drogi ucieczki, ujrzała nie tylko uciekającego Aephaxa, nie tylko rażonego biotyką Matta, ale również obiecujący zaułek. To, by puścić się przed siebie, w ogóle nie przeszło jej przez myśl. Świadome pchanie się w ciasny korytarz prowadzący cholera wie gdzie nie było najmądrzejsze, ale nie sądziła, by gonitwa przez prosty, szeroki korytarz miała być bezpieczniejszym rozwiązaniem. Nie, kiedy mieli do czynienia ze stworzeniem mogącym się... teleportować? Tylko to sztampowe określenie pasowało w tym momencie do tego, co istota właśnie zaprezentowała. Jakiekolwiek próby naukowego tłumaczenia sposobu, w jaki biotyka mogła zostać wykorzystana do przemieszczania się, nie miały teraz najmniejszej racji bytu - tak samo, jak podejmowanie walki z tym... czymś.
Bez chwili wahania rzuciła się do odkrytej wnęki. Inni? Nie zmieściliby się tu wszyscy, a zamieszanie, jakie spowodują, mogło ułatwić Beccy pozostanie niezauważoną. Brak empatii zdawał się być w tej chwili całkiem niezłą cechą - może nie godną pochwały, ale zwiększającą szansę na przeżycie. To właśnie dzięki owej nieumiejętności współodczuwania czerwonowłosej przez myśl nie przyszło, by wydzierać się za uciekającym turianinem czy też próbować pomóc innym członkom załogi, ryzykując tym własne życie. Wewnętrzne demony kazały jej dbać o siebie - i to właśnie robiła. Na analizę konsekwencji swego postępowania przyjdzie czas później.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12244
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

27 lis 2013, o 19:33

Aephax
Turianin nie widząc żadnego innego wyjścia, biegł przed siebie, znikając za chwilę w mrokach tuneli. Ponieważ wyrwał się najszybciej z niemal pewnych objęć śmierci, uwaga cudacznego stworzenia skupiła się przez chwilę na nim. Jeszcze przed zakrętem w prawo, jaki chwilę potem zdarzyło mu się obrać, poczuł potężne uderzenie biotyczne tuż za nim - na szczęście w niego samego nie zdołało trafić. Gdy pospiesznie zagłębiał się coraz bardziej w ciemności, tym dalej także pozostawiał za sobą cały oddział. W pewnym momencie usłyszał jeszcze tylko echo urwanego krzyku Matt'a i zaraz po tym ogłuszające wycie istoty, jaka wprowadziła w ich szeregu popłoch.
Gdy wokół było już na tyle cicho, by móc odetchnąć choć przez chwilę, Aephax dysząc ciężko, zatrzymał się i schylił w geście zmęczenia. Wyglądało na to, że "coś" obcego dało sobie spokój z gonitwą za nim. Choć miał wątpliwości co do uruchamiania w tym momencie źródła światła, nie miał tak naprawdę zbyt wielu wyjść podczas gdy nie widział nic poza czubkiem własnego, turiańskiego nosa. Rozświetlający snop, jaki padł z latarki w jego hełmie, rozjaśnił drogę przed nim i uwidocznił skąpane w czerni wrota. Dopiero wtedy zauważył także, że nie były one do końca zamknięte - wątła na tyle, że niedostrzegalna wśród innych tego koloru diod, niebieska poświata ulatniała się przez niedomkniętą szparę. Może gdyby się postarał, zdołałby się przez nią przecisnąć i sprawdzić, co kryje się za drzwiami?
Choć - z drugiej strony mógł też posłużyć się następnym zakrętem, tym razem w lewo i zignorować tajemnicze wejście przed sobą.

Rebecca
Chwila zagłębienia się w odkrytą wnękę mogła być dla Becci tą, w której uratowała własne życie - stworzenie mogło się teleportować z tego, co zdążyła zauważyć, ale na próżno mogłoby próbować tej sztuczki w tym właśnie miejscu, gdyż wolna przestrzeń była bardzo ograniczona; ono samo na pewno nie zmieściłoby się tu. Uratowała własne, widziała jednak koniec cudzego - na jej oczach volus, który towarzyszył im wcześniej, wyzionął ducha w podobny sposób jak wszechobecne wokół ciała, lub raczej ich szczątki. Istota po prostu go podniosła i pazurami poszatkowała na małe kawałeczki - kobieta prawdopodobnie jako jedna z nielicznych będzie mogła później wspominać, że widziała tę rasę bez kombinezonu... Choć w niezbyt przyjemny sposób ukazaną.
Matt'a niestety nie zdołała wychwycić wzrokiem. Nie mogła mieć pojęcia, co się z nim stało, choć rozsądek podpowiadał jej, że prawdopodobnie zdołał uciec, choć tak naprawdę niewiele ją to w chwili obecnej obchodziło. Poruszając się coraz głębiej w szczelinę, mogła się jedynie modlić, że gdzieś owa prowadzi i nie będzie musiała pokonywać znów tej samej drogi i wracać na miejsce rzezi. Zwisające wszędzie masywne przewody dodatkowo utrudniały tą i tak już kłopotliwą przeprawę, choć zwycięzcą i tak okazała się około osiemdziesięciocentymetrowa szpara zaczynająca się zaraz przy podłodze i ciągnąca się przez około trzy metry dalej. Dzięki posturze, udało się jej jednak przecisnąć i tym samym uświadczyć końca szczeliny.
Wyszła do pewnego rodzaju pokoju, w którym znajdowały się jedynie trzy - prawdopodobnie - swego rodzaju terminale, z czego dwa pozostawały od dłuższego czasu nieaktywne. Jeden z nich natomiast tlił się nadal błękitem, i choć sama dziewczyna przez niewidziany nigdy wcześniej ciąg znaków nie mogła domyślić się o co chodzi, to jednak zdała sobie sprawę przez pięć pustych miejsc poniżej, że wymaga on kodu autoryzacyjnego do pełnego dostępu. Sprawdzając tak komputer, zdała sobie sprawę, że ciche dźwięki, przypominające trochę jęki, trochę niegłośne porykiwanie, dochodziły zza jedynych, na wpół otwartych drzwi z tyłu.

Tas
Na słowa quarianki, Joan ukryła całą twarz w dłoniach i odwróciła się, by zaczerpnąć porządny haust powietrza. Pierwszy raz uczestniczyła w misji, w której ktoś zginął i w jakiej w ogóle istniało takie ryzyko - nie można było się jej dziwić. Zauważając wreszcie uaktywniony na ręce omni-klucz, opuściła ją i wystukała na nim komendę odpowiadającą za odczytanie wiadomości. Tej samej, która wcześniej przyszła także na komunikator Collinsa, a której nadawcą był Sinos. W miarę czytania informacji, poczuła jak po plecach przechodzi ją powolny, acz dokuczliwy dreszcz. Nie chcąc zwlekać, z trudem obróciła się ku pozostałym.
- To wiadomość od doktora Sinosa - Zaczęła cicho, po czym odchrząknęła i kontynuowała nieco głośniej - Ten statek jest wrakiem sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat... Najstarszym znalezionym w całości w Drodze Mlecznej. Może być kopalnią nieodkrytej wiedzy. Dostaliśmy polecenie zgłębienia jej, dopóki ponownie się z nami nie skontaktują - Przerwała na chwilę, patrząc jak Charlotte spełnia prośbę Tas, podpalając martwe ciała strumieniem plazmy wystrzeliwującej z omni-klucza. Ogień rozprzestrzenił się szybko, trawiąc w głośnych mlaskach gorących języków obu leżących obok siebie mężczyzn. Widok był nieprzyjemny, choć zdecydowanie bardziej odrzucający okazał się być odór węglących się zwłok, przez co oddział instynktownie począł się oddalać od "ogniska". - Nie pozostaje nam nic innego, jak iść w jedynym dostępnym kierunku. Wątpię, że Curse przywitałby nas radośnie, gdyby się okazało, że wróciliśmy z pustymi rękami pomimo odwrotnego nakazu - Kończąc, dezaktywowała komunikator.
W tym samym czasie, Tas zdołała wedrzeć się do omni-klucza obcego agenta Cerberusa dzięki brakowi jakichkolwiek blokad i przelać widniejącą na koncie niewielką sumę kredytów - 1250. Ponadto, przewertowała też mały stosik wiadomości, w większości od anonimowych nadawców. Pięć z nich było z dnia dzisiejszego, wszystkie mówiły o jakichś "żniwiarzach", choć ich sensu nie zdołała się doszukać bez poznania planu, a na to nie mogła liczyć. Niestety, omni-klucz drugiego agenta pozostawał przed nią skutecznie niezgłębiony przez aktywną blokadę osobistą.
Joan rozpoczęła powolną wędrówkę wzdłuż korytarza, z jakiego wcześniej nadbiegł niespełna rozumu mężczyzna. To nie to, że nie miała obaw - to był raczej przykry obowiązek.
Tas, wkraczając już do kolejnego z tuneli, obejrzała się jeszcze raz na palone ciała - nie mogła nie zauważyć wtedy przez kratę i światło dobiegające z ognia paru skrzynek na dolnym piętrze.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

27 lis 2013, o 20:19

Odetchnęła z ulgą. Radość może i była przedwczesna, ale z drugiej strony skąd miała wiedzieć, czy później będzie jeszcze okazja do bladego uśmiechu i poczucia owej przyjemnej lekkości na sercu? Dała więc za wygraną, na parę chwil zepchnęła rozsądek w kąt i odetchnęła bardzo, bardzo powoli. Gdyby nie to, że zbyt głośne zachowanie mogłoby ściągnąć kolejne kłopoty, pewnie nawet roześmiałaby się - nieco histerycznie, szaleńczo. Nie była przecież żołnierzem z pierwszej linii frontu. Była służbistką, ewentualnie - agentką dywersji czy szpiegiem, choć dwóch ostatnich aktywności nie praktykowała od bardzo dawna, jeśli kiedykolwiek.
Dusząc w zarodku mdłości spowodowane wizją rozczłonkowywanego volusa, niepewnie wkroczyła do pomieszczenia, które wreszcie ukazało się jej oczom. Zboczenie zawodowe sprawiło, że pierwsze spojrzenie padło na jaśniejący terminal - i na kilka chwil na nim pozostało, pozbawiając ją możliwości dostrzeżenia większej ilości szczegółów otoczenia. Dopiero gdy zorientowała się o potrzebie znalezienia klucza autoryzacyjnego, okolica znów zaczęła mieć znaczenie. Czerwonowłosa ponownie zaczęła widzieć i... słyszeć.
Znów zrosił ją zimny pot. Teraz, gdy była sama, strach znacznie łatwiej przebijał się przez mur, jakim na co dzień się otaczała. Gdy w grę wchodziło własne bezpieczeństwo, gdy na szali stało jej własne życie, przypominała sobie, jak to jest być człowiekiem. Jak to jest się bać i mieć przed oczami wizje najgorszych wariantów przyszłości.
Ostatecznie chwilowo zrezygnowała z prób uruchomienia terminalu. Nie miała kodu a nie była w stanie na spokojnie go po szukać teraz, gdy w pobliżu ewidentnie coś było. Podobnie też nie zamierzała zajmować się wygasłymi konsolami - może, gdyby nie niezidentyfikowane towarzystwo, poświęciłaby im chwilę, teraz jednak nie była do tego zdolna.
Zaciskając kurczowo dłonie na karabinie, postąpiła kilka ostrożnych kroków w kierunku źródła dziwnych jęków. Bardzo kusiło ją, by zamiast samej siebie wysłać tam sondę, ostatecznie jednak przeważyły te resztki zdrowego rozsądku, którym udawało się jeszcze przekrzykiwać strach - ostatnim, czego jej było teraz potrzeba, to strzelanina wywołana przez dziecko techniki zaprogramowane na rozpoczęcie ostrzału niezależnie od okoliczności. Szła więc sama - oddychając płytko, jak najciszej, czując, jak krew szumi jej w skroniach. Nie zamierzała przekraczać progu uchylonych drzwi. Chciała tylko zorientować się, z kim (lub czym) ma do czynienia.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

29 lis 2013, o 08:31

Quariance nie podobało się to. Wyglądało na to, że omni-klucze się na nią uwzięły.
Po pierwsze, klucz tego całego Murraya był zablokowany. Będzie go trzeba zachować na później...
Po drugie, kredytów na koncie szaleńca było co najwyżej mało. A informacje niewiele jej mówily...
Po trzecie, omni-klucz doktor Pearson wyświetlił wiadomość który nadał naszej wyprawie określony kierunek - odwrotny do jakiegokolwiek sensownego.

No cóż...
Zaczęła od sprawdzenia, czy narzędzie tamtego szaleńca nie bylo aby lepsze od tego, ktorego używała. Może i zgranie programów trochę by trwało, ale jeśli byłoby opłacalne...

Następnie (już idąc z grupą) sprawdziła, czy nie ma jakiejkolwiek metody, by odpowiedzieć tamtym nadawcom - oczywiście z klucza agenta. Jeśli się udało, wyslała wiadomość:
"Człowiek posiadający ten omni-klucz zaatakował naszą grupę. Chyba oszalał. Proszę o jakiekolwiek informacje o niebezpieczeńśtwach na tym statku"

Chciała się zapytać Joan, czy słyszała o "żniwiarzach", sama nigdy nie spotkała się z tym terminem... Cóż, w skali galaktycznej 8 lat to więcej, niż jej się wydawało! A jednak wtedy coś zauważyła...
- Pani Pearson? Tam są jakieś skrzynie... jeśli już mamy zbadać statek, może sprawdzimy ich zawartość?

To mowiąc, lekko poprawiła ułożenie świeżo zdobytych broni. Nie, kombinezon stanowczo nie był zaprojektowany pod cztery sztuki uzbrojenia... Tak, cztery, bo wyglądalo na to że nikt inny nie chcial broni Kelana. No cóż... jak to przeżyje, będzie mogła się zabawić... albo to sprzedać. Sama nie byla pewna.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

30 lis 2013, o 13:22

Kochany Sinosie,

Od czasu gdy opuściliśmy pokład "Curse'a" sprawy mają się bardzo źle i nic nie zapowiada ich poprawy. Zapewne pamiętasz dlaczego wygrałem przetarg na uczestnika tej misji i czemu moje zgłoszenie było tak dobrze rekomendowane. Środowiska firmowe i rodziny ofiar związane z poprzednimi... Hmm, przedsięwzięciami w tym rejonie chętnie sfinansowały moją kandydaturę i pokryły koszty wyprawienia mnie na Gygesa. Każde wejście w posiadanie określonych dowodów lub informacji na temat zaginionych (ze skutkiem śmiertelnym, jestem patologiem a nie członkiem ekipy ratunkowej, pamiętasz?), które nie narazi wyprawy na dodatkowe koszta i zagrożenia miało być gwarancją spokoju ich sumienia. Z własnego doświadczenia wiem, że nic nie uspokaja go lepiej od solidnego zastrzyku kredytów jak chociażby z odpowiednio wysokiego odszkodowania.
Nie trzeba było długo czekać żebyśmy na wraku zaczęli potykać się o trupy (jednego zostawiliśmy tu nawet sami ale o tym cicho sza!), problemem był fakt, że były to trupy zupełnie niezwiązane z oczekiwaniami naszych klientów. O tym istotnym fakcie dowiedzieliśmy się zresztą z mniej oficjalnego źródła jakim była ekspertyza zatrudnionej przez was ziemianki z Przymierza z którą to miałem przyjemność znaleźć się w jednej grupie. Żadne inne przyjemności niestety nie miały między nami miejsca, było za to sporo nieprzyjemności. Jak się zastanowić to ostatnie minuty na pokładzie tego wraku należały do zdecydowanie najnieprzyjemniejszych w moim życiu. Do tego stopnia bym zaczął zastanawiać się nad słusznością mojej decyzji odnośnie udziału w tej misji i nienegocjowaniu wyższego wynagrodzenia.
Nie wiem jak tobie ale mnie w wojsku mówili, że potworów nie ma. A przynajmniej takich prawdziwych i że jedyne czego musimy się obawiać to naszego plutonowego. I wiesz co? Oni kłamali. Mała strata bo i tak nigdy im nie wierzyłem, skurwysynom.

Jeśli wyjdę z tego cało to najpewniej opowiem ci o wszystkim z detalami. Póki co żyję i mocno żałuję, że cię tu nie ma.

Zamiast mnie.

Aephax.

Ps: Przypomnij mi proszę żebym poznał cię z moim prawnikiem. Strasznie upierdliwy z niego kutas, jestem przekonany, że się polubicie.



Potykając się i ziejąc jak goniący varren koroner zatrzymał się wreszcie pośród ciszy i ciemności. Nie widząc niczego więcej poza czubkiem swojego turiańskiego nosa zapalił światło i po zlustrowaniu otoczenia ciężko usiadł na swojej nie mniej turiańskiej rzyci. Znajdując oparcie w skąpanych w czerni wrotach osunął się wzdłuż nich na podłogę starając się uspokoić oddech i serce grożące rozerwaniem żeber. Podciągając kolona na wysokość brody oparł o nie czoło i objął ramionami w mimowolnym uścisku silnym i kurczowym do bólu. W nikłym strumieniu światła patrzył na rozedrgane dłonie odmawiające posłuszeństwa czując jak drobne wyładowania energii przeskakują na powierzchni jego skóry z drobnymi ukłuciami bólu i mrowienia. Gdyby był człowiekiem najpewniej usmażyłyby mu w tym momencie wszystkie włosy na ciele. Turianin podniósł głowę by po raz pierwszy od dłuższego czasu zaczerpnąć spokojnego haustu powietrza. A potem zrobił coś czego nie robił od bardzo dawna i kryjąc głowę między kolanami zwymiotował zupełnie na trzeźwo.

- Matt, Ruda.- Jęknął podnosząc głowę w nagłym oprzytomnieniu. Prostując się na dwie nogi wstał z ziemi wywołując omni. Drżącymi wciąż dłońmi uruchomił listę ostatnich kontaktów i zaczął desperacko nadawać na urządzenie Collinsa śląc kanałem o wysokim priorytecie oczekując jakiejkolwiek informacji zwrotnej. Mechanicznie powtarzał nadawanie sygnału ratunkowego na wszystkich możliwych częstotliwościach. Droga bez powrotu. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że został sam. On jeden, pieprzony mówca umarłych na statku pełnym trupów.

- Ktokolwiek.- Wychrypiał ustami pozbawionymi kropli śliny z oczami odbijającymi zielone światło omni-klucza.
ObrazekObrazek Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12244
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

5 gru 2013, o 20:32

Rebecca
Becca chwilowo (lub też nie, trudno było to aktualnie określić) była w przysłowiowych "czterech literach". Na tę chwilę jeszcze nic ją nie atakowało, a to już było coś po epizodzie z ratowaniem własnej skóry. Niestety, jak na złość, znalazła się w pomieszczeniu, którego przeznaczenia nie dość, że nie mogła na ten moment odgadnąć, to jeszcze z jękiem słyszanym gdzieś w tle, choć stosunkowo niedaleko. Dodatkowo, gdy będzie próbować eksploracji na własną rękę, istnieje ryzyko zgubienia się - perspektywa niezbyt przyjemna na mrocznym wraku, na którym światło było skarbem a dziwaczne kreatury przechadzały się korytarzami.
Zanim jednak zabrała się za sprawdzanie terminali, kobieta postanowiła sprawdzić, czy aby stuprocentowo nic jej nie grozi. Szczególnie nurtowały ją odgłosy, toteż zwabiona nimi w pobliże niedomkniętych drzwi, przywarła powoli do lewej ściany, lub raczej przewodów na niej i cicho obserwując widok umożliwiony przez niewielką szparę niedomkniętych skrzydeł poczuła, jak gdzieś z tyłu poczyna przechodzić ją niewielki dreszcz.
Nie była w stanie dojrzeć tego dokładnie, dzięki niebieskim diodom widziała jednak zarysy kilku sylwetek całkiem podobnych do ludzkich, acz przygarbionych i szybko oddychających - zdecydowanie zbyt szybko, jak na zdrowych ludzi. Co kilka chwil jeden z nich wydawał z siebie to dziwne pojękiwanie, jakie słyszała jeszcze przed chwilą. Istot było koło trzech, maksimum czterech i znajdowały się w dość ciasnym korytarzu, na którego końcu znajdował się następny terminal, acz świecący już krwistą czerwienią. Nad nim, o ile dobrze widziała, znajdował się holograficzny ciąg jakichś danych - niestety była zbyt daleko, by dojrzeć choć fragment.

Tas
Quarianka nie dawała za wygraną i miast po przeszukaniu klucza, zrezygnowana rzucić go w kąt, postanowiła sprawdzić jego specyfikację. Wnikliwość się opłaciła, narzędzie wyświetliło nazwę owego produktu - Polaris - i pod nim pełne parametry. Omni-klucz szaleńca zdawał się być dużo lepszym modelem od tego, jakiego aktualnie używała, a dodatkowo zawierał także zaimplementowany mod krótkiego omni-ostrza. Niestety, okazało się, że by móc wgrać własne programy, trzeba było go uprzednio sformatować, gdyż zabezpieczenia w nim nie pozwalały na żadną ingerencję własną.
- Hm? Skrzynie? - Pearson prześwietliła latarką w pistolecie metr po metrze z najbliżej odległości, przestrzeń widzianą przez kratę w "podłodze" na tym piętrrze. Wyglądała na pustą, a też wcześniej nie zdawała się szczególnie emanować jakimkolwiek życiem, dlatego doktor jedynie skinęła głową potwierdzająco na znak, że Tas ma drogę wolną. - Pospiesz się.
Niższe piętro w istocie nie było zbyt ciekawe. Na dobrą sprawę interesujące były tu jedynie wcześniej zauważone skrzynie o tajemniczej zawartości, która już za chwilę miała zostać ujawniona. Poza tym znów mnóstwo przewodów i kapiąca co jakiś czas z trawionych przez ogień zwłok u góry dziwna substancja, z którą Tas raczej na pewno nie chciałaby się zapoznawać.
Uniósłszy wreszcie wieko jednej ze skrzyń i zajrzawszy do środka, jej oczom ukazał się miły dla oka rzemieślnika-hobbysty widok - trzy sztuki nieoczyszczonego palladu. Zapoznając się z wnętrzem pozostałych, do łupów doszły jeszcze dwie sztuki oczyszczonego kobaltu i trzy nieoczyszczonego berylu. Przeszukując już ostatni z pojemników, quarianka zdała sobie sprawę, że te ustawione są jakby w rzędzie na ruchomej niegdyś platformie i znikają w niewielkim wlocie między kablami w "ścianie". Niestety nie był on na tyle pojemny, by mogła zobaczyć co znajduje się po drugiej stronie.
- Tas? Znalazłaś coś? - Głos młodej doktor rozbrzmiał piętro wyżej.

Aephax
Chwile, gdy turianin próbował uzyskać ponowny kontakt z kimkolwiek z zespołu dłużyły się tak, że już nie zamieniały się w godziny, ale w wieczność. Nikt nie odpowiadał, nie było słychać nawet fragmentu jakiegokolwiek szumu czy innego rodzaju dźwięku, który wskazywałby na jakoweś zakłócenia. Przez chwilę miał wrażenie, że nigdzie się już stąd nie ruszy, a dziwactwo, przed jakim udało mu się uciec, będzie szczerzyło te swoje przerażająco widoczne zęby nad jego truchłem już wkrótce. Wtem, nagle, usłyszał cichy szmer, a potem pojedynczy, krótki i urwany nagle hałas dobiegający przed nim, mający swoje ujście stosunkowo blisko, po którym Aephax aż podskoczył. Jak gdyby ktoś rzucił coś na podłogę.
Odruchowo kucnął, nadal opierając się o uchylone drzwi jakby w gotowości do następnej ucieczki. Skierowawszy wątły snop światła na wprost, zauważył leżącego kilka metrów przed nim człowieka o krótkich, brązowych włosach i w tanim, szarawym pancerzu. Z tej odległości wyglądał zupełnie jak Matthew. Choć wykazywał oznaki życia, najwidoczniej krwawił, co wskazywała sącząca się na płyty ciecz. Po chwili podniósł powoli głowę i zasłonił oczy ręką, chroniąc je przed światłem z latarki. Wydał przy tym wymuszony, cichy jęk. Próbował się podnieść, stanąć na równe nogi, ale przychodziło (lub raczej nie przychodziło wcale) mu to z ogromnym trudem.
Przestrzeń za leżącym mężczyzną była pusta dokładnie tak, jak jeszcze przed chwilą, gdy turianin przez nią biegł. Wokół, prócz nich nie było, zdaje się, żywej duszy, a głośniejsze dźwięki znów wydawały się nieść echem po najbliższym otoczeniu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

6 gru 2013, o 19:51

- Collins!- Chciał zakrzyknąć koroner jednak wyschnięte gardło pozwoliło mu tylko na łamiący się skrzek. Opuszczając latarkę podbiegł do człowieka i pochylił się nad nim podtrzymując go by nie upadł. -Dasz radę iść?- Zarzucając na siebie jedno z ramion rannego mężczyzny pomógł mu wstać. - Wyżąłem sobie tu gdzieś flaki, nie poślizgnij się na rzygach.- Ostrożnie wspierając ocalałego podprowadził go pod drzwi chcąc pomóc mu się o nie oprzeć. - Spocznij żołnierzu, pokaż mi gdzie dostałeś.Trzeba to będzie opatrzyć, żebym ja jeszcze miał medi-żel, niech to zaraza...- Nie frasując się ewentualnym przyzwoleniem zaczął przeszukiwać kieszenie i mocowania pancerza rannego w poszukiwaniu jakichkolwiek zapasów. Sam nie miał żadnych. Wszystko przez zaostrzenie monitoringu na Huercie.

- Co z resztą?- Turianin przerwał na moment obszukiwanie rannego a głos, którym zadał pytanie był cichy i spokojny. Światło latarki znowu spoczęło na twarzy człowieka. - Dziewczyna. Basha. Nic nie mów, kiwnij na tak albo nie.
ObrazekObrazek Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

6 gru 2013, o 20:00

Wędrowanie samej wcale jej się nie uśmiechało, póki co jednak nie miała szczególnego wyboru. Uratowała swe cztery litery kosztem oddzielenia się od grupy i musiała jakoś z tym żyć - przynajmniej do czasu, aż coś nie zdecyduje za nią, że jednak nie musi. Łatwo się jednak domyślić, że widok kilku istot wcale jej się nie podobał. Nie mogła przecież być nawet pewną, że byli ludźmi. Owszem, całkiem podobni, ale... Teraz nic by jej nie zdziwiło. Trafili na jakiś okręt-widmo, cholerną wylęgarnię monstrów. Skąd miała wiedzieć, czego jeszcze się spodziewać?
Wypadnięcie z karabinem naprzeciw trójce - czy też czwórce, nie była pewna - stworzeń nie było tym, co chciała uczynić. Nawet zakładając, że byli to ludzie, nawet przyjmując, że mogą być chorzy czy ranni, po prostu się bała. Myśl, że nie szkolono jej do walki w pierwszej linii, nieustannie tłukła jej się za uszami. Nie jesteś komandosem, Dagan, powtarzano jej zawsze, nie szarżuj. Słuchanie podobnych sformułowań dziesiątki jeśli nie setki razy sprawiło, że wreszcie zrozumiała, w czym rzecz i uznała słuszność kolejnych stwierdzeń, jakie padały z ust jej przełożonych. Jesteś mózgiem, Dagan. Komputerem, wsparciem technicznym. Brudną robotę pozostawiasz tym, którzy się na niej znają. Dla nas nie istniejesz materialnie, czaisz? Jesteś dzieckiem extranetu. AŻ dzieckiem extranetu.
Nie wypadła więc z dzikim wrzaskiem, otwierając ogień do obecnych w korytarzu istot. Choć terminal, od którego ją oddzielały, wyglądał znacznie bardziej obiecująco, niż te, które zostawiła w pomieszczeniu - musiał poczekać, przynajmniej na razie.
Bardzo ostrożnie wycofała się z powrotem do pomieszczenia. Korciło ją, by w jakiś sposób zamknąć za sobą drzwi, ale to nie byłoby rozsądne. Miało jej tu nie być - i właśnie tak powinna się zachowywać. Jakby jej stopa nigdy tu nie stanęła.
Nie mogła jednak pozostać całkowicie odsłoniętą. Sprawdzenie terminali mogło chwilę zająć i ani myślała pozostawić na ten czas swe plecy bez osłony. Wreszcie więc sięgnęła po to, co miała przy sobie najlepszego - sondę. Punkt jej wyrzutu wymierzyła jednak bardzo starannie. Urządzenie nie mogło wykryć tamtych stworzeń, bo to skończyłoby się katastrofą. Czerwonowłosa nie chciała rozpoczynać walki. Chciała się zabezpieczyć. Jej pracujący na podwyższonych obrotach umysł szybko dokonał stosownych przeliczeń, oczami wyobraźni widziała siatkę barwnych linii określających kilkanaście parametrów, które powinna uwzględnić wybierając optymalny punkt ulokowania sondy. Taki, który nie spowoduje wywołania strzelaniny już teraz, a jednocześnie zagwarantuje, że w razie wykrycia przez tamtych ludzi (za nich ostatecznie postanowiła uważać póki co obecne w korytarzu istoty) wejście do pomieszczenia będzie odpowiednio zabezpieczone przez urządzenie bojowe.
Poświęciła na to kilka chwil, a gdy już wreszcie uwolniła swe elektroniczne dziecko, cofnęła się do terminali. Nie obiecywała sobie zbyt wiele, nie wybaczyłaby jednak sobie, gdyby ich nie sprawdziła. Jeśli w rzeczywistości miałyby nic jej nie dać, chciała się o tym przekonać osobiście, a nie tylko opierać na domysłach i - być może błędnych - założeniach.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

7 gru 2013, o 11:20

Sprawdziła, czy na omni-kluczu były jakieś zaawansowane programy. Coś dodatkowego by się jej przydało... W końcu to, że ich nie używał nie znaczyło że ich nie miał. Przecież oszalał.

Jeśli nie, spróbowała go sformatować.

Niezależnie od wyniku zamontowała sobie ten Polaris na prawej ręce, by móc walczyć dwoma omni-ostrzami. Taka technika była ponoć bardzo skuteczna, zwłaszcza do blokowania ciosów innych posiadaczy omni-kluczy.

No proszę! Tego się nie spodziewała. Wyglądało na to, że jednak jej się może opłacić taka eksploracja... Te surowce mogły się przydać, i to jeszcze jak. Usłyszała pytanie pani doktor...
- Kilka sztuk surowców zdatnych do użycia... i jakiś otwór. Te skrzynie chyba miały się tam znaleźć, ale nic nie widać...
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12244
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

12 gru 2013, o 16:32

Aephax Turianin bez wahania zdecydował się pomóc znajomemu członkowi ekspedycji. Krew na ziemi po jednej stronie wokół Collinsa nieprzyjemnie mlaskała przy napotkaniu butów Aephaksa, gdy ten podszedł do niego i próbował go podnieść. W chwili, gdy go dotknął, zauważył, że światło dobiegające zza niedomkniętych drzwi, na jakich jeszcze przed chwilą pozostawał oparty, nasiliło się zupełnie nagle do tego stopnia, że struga jasno-błękitnej, niemal białej poświaty padała teraz przez niewielki otwór wprost na próbującego stanąć na nogach mężczyznę. Spojrzawszy na nie w aktualnym oświetleniu, turianin zauważył, że nie są tak masywne, jak wcześniej przypuszczał i prawdopodobnie spokojnie, przy użyciu odrobiny siły, mógłby je odsunąć. Nie to go jednak teraz pochłaniało.
Aephax delikatnie szarpnął rannego do góry tak, by przy tym zbyt bardzo nie pogorszyć jego stanu. Przy chwytaniu ręki Collinsa, znów usłyszał to nieprzyjemne mlaśnięcie, choć uznał to za rzecz całkowicie naturalną. Do czasu.
Omni-klucz zdrowego mężczyzny rozbłysł zielenią na jego przedramieniu. Coś musiało go uaktywnić, więc odruchowo pacnął jeden z przycisków, nie patrząc teraz nawet o co chodziło. Jeśli była to wiadomość, to przeleci przecież sama.
- Aep...? ...steś? Mu...śmy się rozbiec, kiedy to ...stwo się pojawiło. Powiedz, że mnie ...szysz - Znajomy głos przerywany dosłowną ciszą, rozległ się z komunikatora głosowego. Tym razem właściciel zdecydował się jednak nań spojrzeć - holograficzna podobizna Matt'a Collinsa widniała na panelu.
Dopiero teraz zorientował się, że co chwilę coś kapie z góry na podłogę. Wcześniej tego nie zauważył, był zbyt zaabsorbowany samym towarzyszem... A on?
Spojrzał w dół, po czym uświadczył, jak trzyma za rękę następne zwłoki - te zdawały się być wręcz obdarte ze skóry.

Rebecca
Czerwonowłosa postanowiła sprawę załatwić - póki co - cicho i bez zbędnego zamieszania. Patrząc na to z perspektywy zwyczajnego obserwatora, było to chyba faktycznie najlepsze wyjście przy jej aktualnym położeniu. Sonda gładko wylądowała mniej więcej w tym samym miejscu, jakie Dagan obrała za najbardziej optymalne - doświadczenie ze swoimi "zabawkami" pozwoliło ją zapewnić w tym, że urządzenie lewitowało zbyt daleko, by w swój zasięg samo miało złapać przebywające niedaleko istoty, ale jednocześnie na tyle blisko, by - w razie czego - mogło ją zaalarmować o potencjalnym niebezpieczeństwie wynikającym z ich zbliżania się do drzwi.
Upewniła się jeszcze na szybko, czy wszystko na pewno gra. Nie dezaktywowała jeszcze swego omni-klucza, bo, kto wie, może przyda się jej on przy sprawdzaniu komputerów, jakie teraz przykuwały jej uwagę? Podszedłszy ostrożnie do terminali, wybudziła jeden z nich naciśnięciem pierwszego, lepszego przycisku. Tak jak i wcześniej, jeszcze przy dostaniu się do zamkniętej śluzy statku, tak też ta platforma okazała się być dla niej całkowitą enigmą. Nic nie przypominało tu systemów, z jakimi na co dzień miała styczność. Cholera, jakby sobie przypomnieć, to nie przypominało to nawet tych systemów, o jakich uczyła się niegdyś na wykładach w akademii, jako "rzadkie, ale potencjalne do spotkania" - gethów, czy quarian.
Komputer wciąż pokazywał ciąg nieznanych jej znaków. Przyglądanie się im niestety na niewiele się zdało, nie była specjalistką od szyfrowania, a wcale nie było takie pewne czy i taki mógłby to rozgryźć. Co więcej, czegokolwiek nie kliknęła na tej dziwnej "klawiaturze" o jedynie czternastu znakach, ekran nadal pozostawał nieczuły na te ingerencje i nadal, niezmiennie wyświetlał ten sam łańcuch.
⁞⁅❡⁙⌬‽⌘∳⁅❡⁙‽⎉⌘⧝⁅❡⧩⁙‽⌘⦧⁅❡⁙⌓‽⌘⊷⁅❡⁙‽⧇⌘⚮⁅░❡⁙‽⌘⌯⁅⎅❡⁙‽⌘ Wyświetl wiadomość pozafabularną

Tas
Sprawdzanie omni-klucza należącego do obcego nie zajęło jej zbyt długo, ale pozwoliło się quariance zorientować, że raczej nie ma do czynienia z czymś nadto trudnym w obejściu. Przez to także zdała sobie sprawę, że prócz specjalistycznych funkcji organizacji, do jakiej najwyraźniej należał delikwent, a jakie i tak zostały zdezaktywowane jeszcze przed wpadnięciem w jej ręce - w tym także sam moduł komunikacyjny, przez co wcześniejsze próby połączenia się z, prawdopodobnie, przełożonymi szaleńca spełzły na niczym, a co zdawało się być dla Tas naprawdę dziwnym posunięciem - narzędzie nie wyróżniało się niczym wartym napomknienia. Postanowiła więc je sformatować.
W tym samym czasie, odpowiedziawszy na pytanie nadchodzące z góry, spojrzała jeszcze raz wgłąb "dziury" naprzeciw. Niestety, niczego, jak wcześniej, nie zdołała dojrzeć - tą nadal spowijała ciemność i nic nie wskazywało na to, że miałoby się to zmienić.
- I tak nic tu nie działa. Niczego nie wydobędziemy z martwego mechanizmu. Idziemy dalej - Odparła Pearson, gestem ręki przywołując kobietę z powrotem do góry. Gdy ta już się tam znalazła, Czwórka ponownie ruszyła przed siebie - tym razem korytarzem, z jakiego wybiegł niespełna rozumu człowiek.
Już na początku zauważyli na podłodze ślady krwi, które najprawdopodobniej zostawił agent. Co więcej, zapalające się raz po raz światło przestało nagle "skakać" i od jakiejś chwili było w miarę stabilne, co znacznie poszerzyło widzialność korytarza. Na jego końcu znów coś majaczyło. Nie zdążyli się nawet przyjrzeć, gdy najwyraźniej zauważyło ich i, jakby wyładowując biotykę, poczęło się niebezpiecznie szybko zbliżać. Po jakichś trzech sekundach było widać, że owe "wyładowania" wyglądały, jakby dziwactwo się teleportowało. W końcu zniknęło całkowicie i gdy już drell otworzył usta by cokolwiek powiedzieć, zza pleców oddziału rozległ się donośny, nienaturalnie wysoki wrzask ogłuszający chyba każdego jego członka. Co gorsze... Z przodu, choć bardziej nadbiegając z prawej strony, odpowiedziało mu albo echo, albo bardzo zbliżony doń pisk, by chwilę po tym z tyłu słychać było kolejne, potężne wyładowanie energii biotycznej.
Korytarz wydawał się kontynuować na końcu jedynie po prawej stronie - mimo to, istniał jeszcze jeden zakręt w lewo, dużo wcześniej, gdyby się przypatrzeć plątaninie kabli. Nie mieli tylko pojęcia, gdzie ów może prowadzić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 gru 2013, o 18:25

Turianin uniósł przedramię spoglądając na wyświetlacz a zaraz potem w dół. Dłoń momentalnie zwolniła uścisk i powędrowała do pasa każąc zacisnąć się palcom na kaburze pistoletu w bezwiednym odruchu. Nogi ugięły się nieznacznie w kolanach i zadrobiły zmuszając do cofnięcia się w kierunku wrót. Stygnące jeszcze płuca wypełnił głęboki wdech.

-Sł̵ys̷zę͞ ̡a̢l̢e wa̴l̢i ͠s͜zu͢m̵em͡ j͜a͢k͟ na sa͘t͢e̸l͘it͠arńy̸m͝ ra͠d͢iu ,͢ mów͝ w͘ol̛n̶i̕ej̛.̤̺̣-
Turianin odebrał połączenie gasząc dodatkową lampę przy kombinezonie by na powrót aktywować latarkę Predatora. O wiele praktyczniejszą, dająca się wyłączyć w mgnieniu oka jednym ruchem palca. Pośród otaczającej zewsząd zgęstniałej krwi i ciemności rozproszone światło mamiło oczy nieładnymi cieniami odkrywając jednocześnie przed wzrokiem wcale nie ładniejsze ślady. A czasem przyciągając właścicieli tych śladów, czymkolwiek by oni nie byli. Wycofując się powoli po okręgu rozedrganym promieniem musnął to co niedawno wziął za Matta i bez słowa i zastanowienia podążył w kierunku światła. Póki co jeszcze w niemetaforycznym tego słowa znaczeniu.

- Zǫst̛ałeś͝ t̷a͟m ̧sa͢m?͠ C͜o ̡z̕ gr̡upą͡ J҉oa͠n͢? ͘M͝asz̷ ͘jakikolwìèk k͜o̧n͟t̀a̷kt̸ ͠z ̧nią̕ ̡a͞lbo Curse͝'m?̵ Możes͠z ́p͝osł̵a҉ć s̵kupi̷o͜n͞y̷ ͝sy̷gńa͘ł gdz̛i̢eś da͟l̴e͝j͡ ͢n̵iż w͘ ̴na̶j̨bli̢ższy̡ ̡r̶a̴d̛iu̕s?͏- Turianin zatrzymał się przed metalowymi wrotami mrużąc odzwyczajone od blasku oczy. Na progu, tuż przed bramą w nieznane, zupełnie jak bohaterowie starych legend i podań.- Pomyślał podchodząc bliżej. Albo idioci z widów grozy z które oglądasz na nocnej.- Przypomniał sobie kładąc wolną dłoń na zimnej powierzchni drzwi.

-N͘i͞e͞ ḿa doką͜d ͏s̸pie͞rdala͠ć́.- Stwierdził przestępując z nogi na nogę. Poczucie zagrożenia i bycia obserwowanym odezwało się znajomym napięciem w krzyżu i mrowieniem na karku. Choć nie dodawało pewności pozwalało postawić pierwszy krok. Kto wie czy nie na polu minowym. -͜ M͞aḿ ͝ǫdc̨i̶ę͟ţą drogę͞ po͢w̛ŗòtną,̡ ͠b͡ę̨d͞ę ̷m̴u̢sia͟ł͢ ͝pos̨zuka̸ć ͜inne̵j.̀

- ̧J̧eś̡li̸ ̛spòt҉kasz B͏ashę ̡pr̀zeprǫś̡ ͏go ̕w m҉oim̷ ̨im͝i̸e͡ni̸u. ̴Z͡gu͢b͟i̛ł̶èm j̵e̕g̶o da̶tap̨ad̛.̵. Mo̵g̛͘͝ę͜͏ ni̕e ́m͟i̧e͘͞ć ok͡a̛zj̨i̴ ż͞eb͡y ̡z͞r͞obìć͏ t̀o͘ os̵ob̛i̛ści͝e.̸.̢.B̴e҉z o̸d́bioru.-

To, że spotka Bashę żywego było mało realnym za to bardzo optymistycznym założeniem. Na to, że sam Collins też pożyje dostatecznie długo również nie miał żadnej gwarancji. Nikt ani nic na tym statku nie było teraz ani żywe ani martwe, wliczając w to ich samych. Dziewiątka kociąt Schrödingera wrzucona w jednym worku na głęboką wodę.
Ahoj przygodo, ty dziwko.
Turianin prześlizgnął się przez uchylone skrzydło naciągając kaptur tak by osłaniał oczy.
ObrazekObrazek Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

14 gru 2013, o 13:08

Dobrze, formatuj się, formatuj... a niedługo cię wykorzystam - myślała quarianka, upewniwszy się że po formacie programy zostaną skopiowane na nowy omni-klucz. Co najważniejsze, skopiowane, nie przeniesione - nie chciała w sytacji niebezpieczeństwa zostać bez...
Bost'tet.
Wykrakała. Jakieś dziwne, niepokojące krzyki o natężeniu wręcz ogłuszającym, eksplozje biotyki... co to ma być, jakaś gra?
- Pani Pearson, z lewej! Jakiś tunel! - krzyknęła, wyciągając motykę. Najwyższy czas na test nowej broni...
Upewniwszy się, że reszta podąża do tego zakrętu, sama odpaliła amunicję zapalającą, po czym rozpoczęła ostrzał, jednocześnie wycofując się...
Kiedy w końcu wszyscy przeszli, rozłożyła w wylocie wieżyczkę strażniczą, by jakoś opóźniła pościg... i tak zamierzała wyrzucić ją z arsenału, ostatnio nie była zbyt przydatna.
- Widzi pani coś?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

25 gru 2013, o 10:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Szyfry? Jej szkolenie obejmowało bardzo wiele, a mózg sawantki uczyć się szybko - także przeróżnych języków świata - mimo tego Beccy poczuła się tak, jakby zderzyła się ze ścianą. Szybki przegląd wszystkiego, czego ją uczono, nie dostarczył jej absolutnie żadnych podpowiedzi. Wyświetlane znaczki zupełnie nic jej nie mówiły, klikanie na ślepo również nie pomagało - zresztą, w tym drugim wolała się akurat nie zagalopować, bo kto wie, co mogłaby wywołać? - więc... Więc co? Chwila poświęcona na analizę dziwnego kodu nie przyniosła skutku. Sierżant czuła się tak samo zagubiona i bezradna, jak przedtem.
Westchnęła cicho, niemal automatycznie uaktywniając implant. Podczas tej misji korzystała z niego dziwnie często, ale skoro już go miała, to naprawdę - czy faktycznie musiała się powstrzymywać? Wyposażyli ją w niego po to, by miała nieco większe możliwości od pozostałych. By miała pod ręką wiedzę, do której inni nie mieli dostępu, a jeśli mieli - musieli poświęcić odpowiednią chwilę na szperanie w zasobach extranetu, by wydobyć ją na wierzch. Rebece tego oszczędzono, bo dla niej informacja była bronią. Karabinem. A podczas walki karabin ma się raczej pod ręką, a nie szuka w jednej z szafek zbrojowni.
A więc implant. Kontrolnie sprawdzając, czy sonda tkwi tak jak tkwiła, nie sygnalizując zagrożenia, chwilę później skoncentrowała spojrzenie na kodzie. Nie sądziła, by na cokolwiek się to zdało, ale może jednak podobne symbole znajdowały się już w bazach danych Przymierza? Nie musiano jej o nich uczyć, ale przecież spośród licznych szeregów żołnierzy, agentów i techników ludzkiej armii ktoś mógł już na podobne się natknąć. I może przekazano je szyfrantom. I może coś udało się rozpracować.
To było naiwne. Trzymanie się nadziei jednak w takich sytuacjach było podstawowym mechanizmem obronnym, z którego korzystała również Dagan. Teraz zresztą, poza nadzieją nie pozostawało jej wiele. Bez jakiejś wskazówki, w miarę jasnej podpowiedzi, jej wędrówka przez zakamarki wraku skończy się bardzo szybko.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12244
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

25 gru 2013, o 16:22

Aephax
Sądząc po wcześniejszym zachowaniu Collinsa, turianin faktycznie mógł nie być pewny, czy jeszcze zdoła go zobaczyć przed wydostaniem się z tego złomu. Ba, nie miał nawet pewności, czy się z niego wydostanie. Już nic nie było pewne - zdążył zagłębić się tak daleko, że trudne byłoby odtworzenie drogi bez chociażby pobieżnej mapy. Niestety, póki co dysponował jedynie skanem schematu tego dziwnego okrętu otrzymanym od Sinosa, a było to trochę zbyt mało, by obrać jakąś stuprocentowo trafną drogę powrotną.
- Ja też ledwo co cię słyszę - Odezwał się w końcu wyraźnie zmęczony Matt. Jego głos drżał, acz zdawał się próbować nie podnosić go bardziej, niż było to konieczne. Raczej szeptał. - Joan? Próbowałem się z nią... a chwilę później... od ciebie - Zrobił krótką przerwę, by głośno zaczerpnąć powietrza, po czym kontynuował. - Jesteś w stanie powiedzieć mi gdzie się znajdujesz? Rozdzieliliśmy się... dosyć szybko. Statek jest rozległy, musimy... jeśli nie chcemy się do końca pogubić na tym pieprzonym zadupiu. Nie... tu zdychać, skazany na... tego gówna, które się tu szlaja - Skończył wypowiedź, wyraźnie czekając na odpowiedź drugiego mężczyzny.
Gdyby Aephax nie miał aktualnie na rękach rękawic, poczułby zapewne nienaturalne wręcz zimno bijące od niewzruszonej powierzchni drzwi, których właśnie dotknął. Przekraczając je, w życiu nie spodziewałby się, że akurat na tym dziwacznym statku znajdzie takie pomieszczenie.
"Pokój", jeśli można go tak nazwać, był całkowicie inny od reszty miejsc na statku już na pierwszy rzut oka. Podstawowym czynnikiem odróżniającym go były normalne ściany. Próżno szukać tu grubych przewodów, wszechobecnych już tuż za drzwiami zza jakich tu przyszedł. Jedyne okablowanie, jakie się tu znajdowało, podłączone było setkami cieniutkich niczym nitki, przezroczystych przewodów do... naprawdę dziwnych kształtów. Jakby się uprzeć, niektóre z nich można by było uznać za części broni, choć byłoby to chyba bardzo mocno naciągane. Tak właśnie myślał turianin, dopóki nie znalazł osobliwego przykładu takowej broni, co potwierdzało jego niepewne przeczucie.
Podchodząc do owego dziwnego egzemplarzu, zauważył, że i ten nie odbiega ze swoim "okablowaniem" od tutejszej normy, choć prawdopodobnie dałby radę się ich pozbyć, gdyby chciał obejrzeć broń w rękach.
Prócz setek różnych części składowych broni palnej, koniec tegoż długiego pomieszczenia cechował się następnymi wrotami z widocznym na nich nawet stąd, świecącym na niebiesko panelem.

Tas
Wrzaski z każdą sekundą nasilały się coraz bardziej, aż wreszcie za chwilę miały osiągnąć nieznośny poziom krytyczny. Na szczęście grupa zareagowała najszybciej jak potrafiła, toteż oddalenie się od źródła hałasu za plecami poszło im raczej sprawnie - nie obeszło się jednak bez incydentu.
Charlotte, która wciąż pozostawała nieco poza grupą, idąca dotychczas we względnej ciszy, przez znajdującą się między nimi nieprzyjazną istotę, stanęła po drugiej stronie od zespołu. Wrzask, choć tym razem paniczny i raczej na pewno należący do dziennikarki przedarł intensywną atmosferę, wraz z kaskadą krzyków nieznanych im istot. Kobieta gwałtownie wycofała się i pobiegła w kierunku, z jakiego grupa przed chwilą przyszła, zostawiając w panice dotychczasowych towarzyszy. Prześlizgiwanie się było w istocie bardziej ryzykowne niż po prostu ucieczka w znaną już sobie stronę, dzięki temu jednak jedna z dziwacznych istot - dokładniej ta, która znajdowała się za ich plecami - skupiła całą uwagę na uciekającej, zamiast na pozostałych, którzy zdołali wykorzystać sytuację i przebiegnąć do niewielkiej wnęki po lewej stronie.
Drell widząc, że quarianka otworzyła ogień do wroga, postanowił ją wesprzeć i wycelowawszy najpierw, posłał w potwora serię ze swojego Mściciela. Nie minęła chwila, a dosłyszał następny krzyk dobiegający z tyłu.
- Tam coś jest! - Krzyknął, po czym cofnął się i pchnął odruchowo Tas bardziej wgłąb wąskiego tunelu. - Idźcie, ubezpieczam was. Jestem za wami! - Następna seria poleciała gdzieś w nieznane.
- Chodź! - Joan złapała quariankę za rękę i pociągnęła ją żywo w kierunku ciągnącego się dalej korytarza. Był ciasny, acz nie na tyle, by nie móc biegnąć, toteż gnały najszybciej, jak potrafiły. Przynajmniej Pearson. Chór wystrzeliwanych pocisków przygrywał w tle swój ponury marsz pogrzebowy.
Długo nie minęło, aż znalazły się wreszcie w korytarzu... w którym ktoś przed nimi zdawał się już być. Rdzawy swąd ciągnął się przez całą długość pomieszczenia, a podłogę zdobił wymowny, bardzo świeży i skąpany w płynie ustrojowym flak czegoś, co prawdopodobnie jeszcze przed chwilą było istotą żywą. W tym samym momencie, gdy to zauważyły, usłyszały ciężkie, powłóczące kroki z tyłu korytarza, acz możliwe, że - cokolwiek to było - nie zdołało się zorientować, że ktoś się tu znajduje. Jeszcze?

Rebecca
Kobieta niestety nie zdołała na szybko wpaść na żadne, konkretne rozwiązanie. Było to zrozumiałe, ponieważ i czas i sytuacja, ani tym bardziej miejsce nie było sprzyjające, ani tym bardziej komfortowe dla rozmyślania na takie tematy. Do pomocy znów miał wkroczyć więc implant.
Spojrzawszy jeszcze raz na matrycę wyświetlającą tajemniczy kod, urządzenie poczęło szybko analizować jego strukturę, obrazując na oku dziewczyny szereg skanujących całość linii. Ku jej zdziwieniu, po jakichś kilkunastu sekundach poczęły z ciągu znikać pierwsze symbole. Były nimi:
⁞⌬∳⎉
Dalsza analiza w toku . . .
Gdy implant starał się wyłapywać kolejne nieścisłości w kodzie, sonda z tyłu otworzyła ogień do, prawdopodobnie, dziwacznych stworzeń, jakie przed chwilą obserwowała, a kolejne ich jęki tylko ją w tym utwierdziły. Jak raz, usłyszała nagle bieg, choć dość powolny, niemal bijący zmęczeniem, aż zza uchylonych skrzydeł drzwi najpierw jedno z nich wyjrzało, a gdy tylko zobaczyło Rebeccę, również pognało w jej kierunku, wyjąc nieznośnie przez całą drogę. Dwójki pozostałych nie widziała na razie, co pozwalało jej przypuszczać, że sonda wydała im się ciekawszym obiektem zainteresowania, lub - co równie prawdopodobne - po prostu nie zdali sobie sprawy z jej obecności, choć mogło się to teraz szybko zmienić.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

25 gru 2013, o 19:27

Czysty kod, czysty kod... Gdy implant dokonał pierwszej analizy, za plecami rozległy się strzały, Beccy jednak wpadła na trop. Nie mogła być pewna, czy słuszny - równie dobrze mogła za moment odbezpieczyć ukrytą bombę, otworzyć drzwi, których wcale nie chciała otwierać lub uczynić w cholerę innych rzeczy, których wolałaby uniknąć - ale w obecnym zamieszaniu nie pozostało jej nic innego, jak po prostu to sprawdzić. Ile miała czasu? Sekundę? Ułamek sekundy? Na pewno mniej, niż by chciała, tym niemniej... Nie ważne. Nie po to poświęciła tyle cennych chwil na analizę kodu, by teraz, gdy, zdaje się, była już tak blisko, z niego zrezygnować!
Jedną dłonią czym prędzej wpisała czysty, jak jej się wydawało, kod. Po rozgryzieniu systemu znaków wyświetlanych na matrycy otrzymała ciąg powtarzającej się sekwencji.
⁅❡⁙‽⌘ Może teraz, po wpisaniu czegoś celowo, a nie wciskaniu przycisków na chybił-trafił, coś się stanie. Tymczasem jednak miała na głowie inny, bardziej przyziemny problem.
To, że w pomieszczeniu pojawiło się tylko jedno stworzenie, dawało pewien okruch nadziei. Pozwalało domyślać się, że sonda wciąż funkcjonuje, zwabiając pozostałe istoty ku sobie, a tym samym zdobywając czas dla Dagan. Ponadto można było liczyć jeszcze na to, że technologiczne dziecko pani sierżant posłuży nie tylko jako ciekawostka odwracająca uwagę, ale także jako to, do czego była stworzona - broń. Gdyby położyła któreś z tych stworzeń trupem, Rebecca naprawdę zaczęłaby wierzyć, że los umie się czasem uśmiechać.
Póki co więc miała przeciw sobie jedno stworzenie. Korzystając z tego, że poruszało się dość niemrawo, chciała najpierw zająć dogodną pozycję - w pobliżu matrycy, osłaniając plecy i jednocześnie znajdując się mniej więcej naprzeciw drzwi, przez które do pomieszczenia wkroczyła istota - potem pozwolić istocie zbliżyć się jeszcze o kilka kroków, by wreszcie oddać strzały wtedy, gdy, jak jej się zdawało, ryzyko niecelnego strzału było stosunkowo małe. Było to o tyle istotne, że przecież nie była zawodowym żołnierzem. Należała do Przymierza, miała stopień wojskowy i umiała strzelać, ale, nie oszukujmy się, nie była dzieckiem wojny. Była dzieckiem extranetu. To zupełnie co innego.
Tym, że strzałami mogła zwrócić na siebie czyjąś uwagę, już się nie martwiła. Już samo wycie stworzeń było wystarczającym alarmem dla innych potencjalnie wrogich jej stworzeń, strzały raczej niczego nie zmienią. A przecież musiała się bronić, prawda? Och, jasne, mogła najpierw spróbować zagaić, rozpocząć dyplomatyczne podchody. Tylko wobec kogo? Wobec tych tutaj, którzy może kiedyś byli ludźmi, może kiedyś myśleli, ale teraz nie wyglądali na szczególnie chętnych do rozmowy? Nie. Nie. Z takimi rozmawia się w jeden sposób. Ogniem i mieczem, karabinem i techniką. Chyba.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

27 gru 2013, o 14:45

- Keelah... - powiedziała quarianka do siebie. Charlotte podjęła najbardziej ryzykowną z możliwych akcji. I raczej jej nie przeżyje. Nie podobało jej się to.
RK też jakoś nic nie mówił... ale co jakiś czas słyszała ten cichy sygnał, który jej puszczał. To ją uspokajało...
...Tak samo jak to, że drell wziął na siebie to, co ona zamierzała robić. Szkoda tylko że jej wieżyczka jakoś nie zadziałała... choć teraz to nawet lepiej, bo nie odcięła mu drogi.
Tym czasem doktor Pearson zauważyła... że coś znowu tam było. Co jeszcze? Takiej akcji nie miała od 9 lat...
Uruchomiła światło w omni-kluczu, chcąc zobaczyć co przed nimi stoi. Następnie wzięła żądełko w gethową rękę, i pistolet zmarłego inżyniera w organiczną - rzecz jasna wcześniej odwieszając motykę na miejsce. Jeżeli zachowywało się organicznie... chyba łatwo zgadnąć.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

28 gru 2013, o 23:53

Gdzie się znajduję? W niezłym pierdolniku, to na pewno.

-T͞r͘ųdn͡o͏ mi͢ ̛p̶owi̕ed̷z͜i͡eć̴ ͝g̵d̵zie̸ do͢kłád̛ni̴e̢.̨- Odpowiedział wchodząc do środka. Brak wszechobecnego okablowania jak i organicznych szczątków powitał jako miłą i pożądaną odmianę. -W̡y̷glą̷d́a͢ ́tr͠o̵ch̵ę̸ j͜a̧k.͝.̶.̵.̨- Collins nie dowiedział się jak bo w tym samym momencie turianin urwał w pół zdania zbliżając się do osobliwego egzemplarza czegoś co niejasne skojarzenie kazało nazywać mu w myślach bronią. Odkładając na moment Predatora ujął kształt oburącz przyglądając mu się uważniej.
-A ż̀e͜bý to...̸ - Syknął plącząc się w spowijającą go sieć przewodów. Pòł͏ożyłȩm̡ wła҉ś̡n͢i̶e ł͝a͜p̧y.͟n͡a̶ ̀ja̵k͢iejś ͢ni̕ez̛i͏d͝en͘ty͞fi͏k̛o̴wanej͠ t̨e̸c̕h̢n̡ǫlo͢g̡íi. ̶J̕eśli usł͡ysz͝y̢s̶z̡ pie͘przn͡ię͞c͏ie i ̸prze̕st̡anę s̕ię ̛o̢dz̸ywa͟ć͘ ̢t̨o͜ zn̴ac͜zy̶,̧ ż͝e̵ w̸y̷b҉u̷chł͞a mi͘ w ̨t͜wa͝r̨z.- Chwytając pęk kabli pociągnął za nie na próbę chcąc wyczuć jak mocno są przytwierdzone i dokąd prowadzą. Wtedy doznał nagłego olśnienia. Olśnienia, któremu towarzyszyły jednocześnie uczucia złości i żalu. Złość dotyczyła roztargnienia i płochej pamięci zawodzącej go w najtrudniejszych chwilach, żal faktu, że fizycznie niewykonalnym jest dla niego ugryzienie się we własny tyłek w dodatku w taki sposób by poczuć to przez dwie warstwy kombinezonów.

-Wyś́wi̢e̸tĺáj̧ w ͡sc̀hem͠àty s͠t̛atku ͟od S̷i̴n̷o͜s̸a͜, nat̨ych͢mi̧a҉s͟t.- Zarządził powtarzając dwukrotnie dla pewności i samemu uruchamiając swoje zdejmując uprzednio jedną rękę z okablowanej quasibroni.- Spr͏awd͝ź͡ ͠c̸zy poka̷z͘uje͠ ci͟ ͜m͏i͡ejsce w͘ ͝k̕tórym̛ ̕źo͢st͡awįliś͏m̕y ͏òs̴tat̡ǹi͜ şkan͞e̕r.̕ ͠D̕r̵ug̵i͘ ma̵m p̢r̡zy̶ s͏o͞bie,̛ po̸ ak̀tywa̴c͡ji b͞ę̡dz͞i̢èm͠y̢ ͜m͏i̛el̡i̸ ̨j̨a̵ḱiś p͡unkt ơd͝n͝i̡e҉s̨i̵e̶n̛ia. Na to by oprogramowanie uwzględniło ich pozycję na obcym statku o nieznanych systemach raczej nie mieli co liczyć. Możliwe jednak, że rozpozna znajome urządzenie o dostatecznie dużej sile nadawczej znajdujące się w pobliżu.
ObrazekObrazek Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12244
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

30 gru 2013, o 06:31

Rebecca Wcześniej czy później, musiało to w końcu nadejść. Kobiecie się już dużo razy poszczęściło, można było tylko czekać na jakąś niekoniecznie przyjemną sprawę. Nie to, by nie napotykała takich krok po kroku będąc już we wraku...
Czasu zrobiło się nagle drastycznie mniej, gdy monstrum wybiegło zza winkla, niezdrowo zainteresowane jej obecnością. Mimo to, Rebecca zdecydowała się zaryzykować i naprędce wpisać dostrzeżony ciąg znaków. Wcisnąwszy po tym szybkim ruchem przycisk odpowiadający najprawdopodobniej za potwierdzenie zauważyła, że... terminal zgasł. Nie wyświetlił kompletnie nic innego, a przynajmniej czerwonowłosa tego faktu nie dostrzegła. Komputer po prostu zalał się, ogarniającą także i pozostałe w tym pomieszczeniu, czernią.
Należało działać szybko, ryzyko przedłużania mogło w tym przypadku okazać się zgubne. Nie bardziej zgubne, niż przy poprzednim dziwadle, które wyglądało na znacznie bardziej wytrzymałe i zabójcze, aczkolwiek szkolenia Przymierza zawsze są takie same i zawsze mówią o tym samym - "Nigdy nie nie doceniaj przeciwnika". Mając podobne regułki w głowie, Becca poczekała jeszcze ten ułamek sekundy, aż stworzenie będzie wystarczająco blisko, by coś mu zrobić. Wtedy padła seria.
Stworzenie zawyło z bólu, a dziwne, jasne diody na jego ciele rozżarzyły się jeszcze mocniej, błyskając teraz intensywnym błękitem. Druga seria poleciała w to samo miejsce - sam środek potencjalnej klatki piersiowej. Tym razem stworzenie zachwiało się najpierw nieznacznie, a po przestąpieniu następnego kroku, padło w konwulsjach na podłogę przed dziewczyną. Co więcej, gdy tylko podeszła do niego by upewnić się, że jest względnie nieszkodliwy... Twarz monstra przybrała znajome oblicze. Rebecca zauważyła z niepokojem, że rysy dziwadła są łudząco podobne do jednego z najbliższych jej ludzi. Vince Cadogan... Czy to możliwe?
W tym samym momencie, gdy zanotowała ów fakt, coś w korytarzu dało o sobie znać głośnym, raczej na pewno sztucznym dźwiękiem. To natomiast skutecznie oderwało jedno z dziwadeł zajmujących się wcześniej sondą dziewczyny (nie, by i tak w końcu nie zaciekawiły się nią przez padające kilka sekund wcześniej strzały), by teraz i ono pognało w jej kierunku. Ta sylwetka była znacznie potężniejsza i - co więcej - wydawała się nosić na sobie jeszcze elementy pancerza. Następny, nagły odgłos wyrwał się z korytarza - tym razem było to jednak głośne runięcie na podłogę jednego z tych dziwactw, skutecznie ostrzelanego przez sondę. Otrzymała ona jednak zbyt pokaźną ilość obrażeń, by była jeszcze w stanie cokolwiek zrobić.
Tas Kilka sekund po tym, gdy kobiety dotarły na niezbyt oczekiwane miejsce, usłyszały z tyłu głośno dobiegające, pospieszne kroki. W końcu z mrocznych czeluści, jakimi przed chwilą jeszcze same sunęły przed siebie, wybiegł we własnej osobie Quintus. Zdyszany i ledwie kontaktujący, podobnie jak one, nie ukrywał strachu wywołanego obecną sytuacją. Całe szczęście, nic mu się nie stało... A przynajmniej na to wyglądało.
Choć stał bardzo blisko nich, Joan miała zamiar wręcz wykrzyczeć w kierunku brata jego imię, jakby z radości, że po raz kolejny udało mu się dotrzymać danego słowa. Niestety głos ugrzązł jej w gardle przez stopniowo narastający dźwięk sunących po podłożu kroków. Błędem miało się okazać skierowanie ku jego źródłu strumienia rażącego światła latarki...
- BIEGNIJCIE! - Wrzasnął w końcu drell. Można było pomyśleć o deja vu, gdyby nie fakt, że jasny snop rozświetlający ową istotę, ukazał coś całkiem podobnego do tych dziwactw, jakie właśnie udało im się zostawić w tyle. Z jedną, subtelną różnicą - ten zdawał się wręcz nurzać ręce po łokcie w czyjejś krwi... I sądząc po świeżości wnętrzności na wprost, całkiem prawdopodobne, że miało to coś z nimi wspólnego. Kątem oka quarianka zdołała jeszcze zauważyć, że kawalątki pancerza tajemniczego truchła były łudząco znajome... Nie potrafiła jednak w obecnej, dość gorączkowej chwili określić, kto mógłby być jego posiadaczem.
Niestety, po rozkazującym krzyku drella, w mgnieniu oka w jego stronę pognała rozświetlająca wszystko dookoła, biotyczna kula. Ładunek energii był tak duży, że odrzucił mężczyznę do tyłu, przy okazji zderzając go z dwoma, blisko stojącymi kobietami tak, by i one wylądowały na plecach kilka metrów dalej... W obfitej kałuży posoki i kąpiących się w niej, rozerwanych ciał.
- Boże, co to jest?! Kurwa! - Rzuciła rozpaczliwie Joan, gdy ochlapując się jeszcze bardziej, próbowała natychmiastowo podnieść się z pozycji leżącej.
Tajemnicze stworzenie, jakby w odpowiedzi na pytanie retoryczne Pearson, zawyło głośno i żałośnie, zupełnie podobnie do wcześniejszych.
Korytarz z ich tyłu, prowadził ciągle w jednym kierunku, ale na końcu rozwidlał się w standardowe lewo i prawo - choć to pierwsze nieco mniej oświetlone i raczej nie tak łatwe do zauważenia na pierwszy rzut oka.
Aephax - Masz próbkę technologii? - Odezwał się znów głos w omni-kluczu na oznajmienie turianina.
Zaiste - w pewnym sensie i taką miał. Przede wszystkim musiał jednak pozbyć się problemu, jaki stwarzało przytwierdzone doń okablowanie, by móc się w ogóle przekonać o tym, czy trzymana przez niego rzecz jest faktycznie bronią. Jego konstrukcja, choć obca i... można by to określić, że naprawdę "wyalienowana", bo wyglądająca jak rozdziawiona paszcza niezidentyfikowanego stworzenia, mimo wszystko posiadała pewne cechy wspólne z jego starym, poczciwym Predatorem. Co więcej, gdy tylko Aephax postanowił owej rzeczy dotknąć, doświadczył bardzo nieprzyjemnego uczucia trzymania dłoni na czymś, co zdawało się być w jakiś sposób żywe, w niektórych, choć bardzo rzadkich i niewielkich miejscach wręcz miękkie, niczym jakaś organiczna tkanka.
Przezroczyste, ciągnące się we wszystkich kierunkach "rurki" podłączone do owego egzemplarza okazały się być bardzo łatwe w usunięciu. Wystarczyło jedynie odkręcić przytwierdzone do niego pierścienie, utrzymujące całość nadal połączoną. Możliwe, że odpowiednie oprogramowanie omni-klucza mogłoby dać sobie z tym spokojnie radę, jeśli jednak nie - należało coś wymyślić.
- T-tak, to jest myśl... Nie jestem... czy na pewno nasze omni-klucze zostały skalibrowane z... - Dłuższa cisza po kilku sekundach poczęła być nieco niepokojąca, szybko jednak obawy okazały się niesłuszne. - ... spróbować. Aktywuj swój skaner, jeśli... jakąś możliwość. Postaram się... - Sygnał znów się urwał, tym razem jednak mężczyzna doskonale słyszał, że Matthew czeka, aż ten uruchomi na czymś odebrane przez siebie urządzenie, by móc samemu dojrzeć w jakim miejscu wraku, na podstawie schematu przesłanego przez Sinosa, znajduje się Kytham.
Cichy, dość mocno oddalony, ale nadal, sądząc po słyszalności, naprawdę potężny krzyk przeciął ciszę, jaka nastąpiła po ostatnich słowach Collinsa. Ten sam krzyk, jaki towarzyszył grupie turianina wcześniej, przy okazji napotkania miotającego biotyką, wyszczerzonego złowrogo stworzenia.
- Słyszałeś? - Następne pytanie od Matt'a. Tym razem w jego głosie znów można było wyczuć tą, próbującą pozostawać skrzętnie ukrytą, nutkę strachu.
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

31 gru 2013, o 14:28

Gdyby nie wszechobecne kable turianin upuściłby broń w chwili rozbrzmienia krzyku. Jego prawa ręka zaczęła pospiesznie przetrząsać kieszenie kombinezonu by w końcu zacisnąć się kurczowo na skanerze Sinosa z ufnością i nadzieją jakby miał okazać się on granatem.
-Akt͘y̶w͝o͠w̛a҉ł̛em̵ ͞za̢pa͜sow҉y, ̸wid̢ać cóś͠?- Zapytał i niemal natychmiast odkaszlnął speszony obcością swojego głosu i jego nagłym wysokim tonem. - T̸o b̸y̴ło͞ ̵g̀dz̸i҉eś b͞lis̴k̢o̶, m̡us̡i̶my̴ ̧źmie͠ņi͏a҉ć͏ p̷ozy̵c͝j͟e.̵- Dodał rozglądając się nerwowo po całym pomieszczeniu w zupełnie bezsensownym odruchu. Chcąc uspokoić nieco drżenie kolan przysiadł na ziemi kładąc okablowane urządzenie na kolanach dotykiem badając jego fakturę i kształt odkrywane gdzieniegdzie pod splotami elektrycznych żył. Zapominając, że nadal ma otwarte połączenie z Collinsem zaklął plugawie żałując wszystkich niewykorzystanych okazji do tego by uczestniczyć w nadprogramowych warsztatach z konserwacji broni organizowanych przez SOC. Żałował tym bardziej, że przehandlował swoje wejściówki na kupony do automatu w mesie podczas gdy tydzień później jego salariański koleżka Schells pokazał mu jak korzystać z niego bez kuponów ani nawet kredytów. Pozostawało zawierzyć wszechmocnemu Omni. Błogosławiony on między maszynami i błogosławiony owoc żywota jego soft. Z ciężkim westchnieniem turianin podniósł się z ziemi pozostawiając na niej ostrożnie nierozkręcony egzemplarz pseudopistoletu.
Przeglądając listę dostępnych programów na swoim kluczu zdecydował się w końcu na standardowego Gunbreaker'a od Toha. Kilkoma szybkimi komendami skonfigurował aplikację tak by nie korzystała z bazy projektów i standardowych rynkowych schematów. Wyłącznie dostępne części i materiały, które zostaną wprowadzone do analizy. W pierwszej kolejności pozwolił wirtualnemu czytnikowi naświetlić złożony egzemplarz, potem przyszła pora na przetwarzanie pojedynczych części składowych znajdujących się w pomieszczeniu. Porównując je ze złożonym w całość egzemplarzem winien rozpoznać przeznaczenie poszczególnych elementów a także wyciągnąć na ich podstawie ogólny schemat działania broni. W międzyczasie jednej analizy koroner rozpoczął drugą zlecając oddzielnemu procesowi przeszukanie jakiegokolwiek portu lub śladów oprogramowania na broni. Informacje o jej systemie jak i próby aktywowania ich wkalkulował w ostateczny wynik.
ObrazekObrazek Obrazek

Wróć do „Galaktyka”