Grupa Joan
Po długiej przerwie w dostawie światła, to znów rozbłysnęło, ukazując to, co dzieje się w korytarzu.
Tas, o dziwo, zdołała przezwyciężyć strach i powoli zbliżając się do tajemniczego stworzenia, wprost zażądała więcej. Więcej obrazów, poszlak wskazujących na wydarzenie, bądź też wydarzenia z przeszłości. Tak naprawdę wcale nie była do końca przekonana o tym, że to, co właśnie widziała miało w ogóle kiedykolwiek miejsce, ale wszystko wyglądało tak realnie, że można było niemal poczuć ogniste języki topiące kombinezon, dostające się do wrażliwej skóry, przejmującym gorącem ściągające fantazyjne wzory na jej powierzchni... Postąpiwszy kilka kroków do przodu poczuła nagle, że nie może iść dalej. To nie tak, że nie mogła pokonać następnego metra - to jej nogi zrobiły się nagle przeraźliwie ciężkie, tułów uginał się, jakby na plecach nosiła kamienie. W końcu nie wytrzymała i po krótkim sapnięciu, jej ciało powędrowało w dół; zatrzymało się dopiero podpierając kolanem, choć miała wrażenie, że i to zaraz polegnie w walce z nagle zwiększoną, choć niczym nie wytłumaczoną grawitacją.
Zauważyła przy tym wszystkim, że niewyraźne, majaczące jedynie kształtami sylwetki przestały biec. Nadal słychać było panikę, wrzaski, aż w końcu jakby wybuch, lub uderzenie czymś niewyobrażalnie wielkim i ciężkim o ziemię, ale postaci miast biegać, szły, wymijały quariankę niczym na spacerze, mimo innych, otaczających ją zdarzeń i wychwytywanych dźwięków. W końcu, zupełnie niespodziewanie, jeden z zarysów bez twarzy stanął tuż przed nią. Powoli uchylał się, chcąc prawdopodobnie klęknąć wraz z nią, choć przez kłęby otaczającego ową postać dymu nie była pewna, czy to coś w ogóle posiada nogi. Wolnym, wydającym się wiecznością ruchem, wyciągnął do niej swoją - prawdopodobnie - rękę i ujął jej dłoń we własnej. Przez ułamek sekundy kobieta widziała, że kończyna owego zarysu ukazała posiadane przezeń jedynie trzy palce. Po tej czynności postać wyglądała tak, jakby się odwróciła i drugą, wolną ręką wskazała tylko korytarz, który majaczył w oddali przed nimi.
Kelan widział to natomiast zgoła inaczej - najpierw rozhisteryzowana dziennikarka bojąca się czegoś, czego nie było, pomijając oczywiście dziwadło przed nimi. Krew z jej dłoni zdobiła ten kawałek podłogi, po którym wciąż przesuwała się do tyłu. Odwróciwszy głowę w drugą stronę, widział quariankę, powoli zbliżającą się do ich niemego "towarzysza", mówiącą do niego - sylwetka najwyraźniej wywoływała jakieś halucynacje. Mężczyźnie przez myśl przeszło pytanie, w którym zastanawiał się dlaczego tylko one zachowują się w ten sposób i gdy omiótł wzrokiem osoby wokół siebie zdał sobie sprawę, że nikt prócz obu kobiet nie patrzy na zjawisko na wprost. Quintus z panią doktor bardziej zaaferowani byli tym, co dzieje się z "ofiarami" przywidzeń. Może to było właśnie to - nie patrzeć na to coś? Wtedy właśnie Tas upadła, jakby bez władzy w nogach najpierw na kolana, a moment później na podłogę. Dziwactwo przed nimi rozpłynęło się jakby samo, w powietrzu, umożliwiając im dalszą drogę wgłąb.
Tas upadła w końcu na ziemię, czując chwilowo lekkie wycieńczenie. Dźwięki i głosy ucichły, obrazów już nie było. Leżała na podłodze tego samego, mrocznego wraku. Poczuła wtem mocny chwyt na lewym ramieniu, ciągnący ją do pionu - zwróciwszy rozmazany wzrok w tę stronę, zauważyła znajomego drella próbującego ją podnieść, lub chociaż jakoś ocucić. Odgłosy plątały się w jej głowie i mieszały ze sobą, jakby właśnie zażyła porcję czerwonego piasku. Pytał chyba czy wszystko w porządku. W tym samym momencie, zauważyła też Joan, która tuliła do siebie poranioną od szkła dziennikarkę, uspokajając ją jakimiś słowami wypowiadanymi pół-szeptem. Ta druga, jedynie szlochała w jej ramionach. Zjawa przed nimi ulotniła się dosłownie na ich oczach, przynajmniej z tego, co quarianka zdołała wychwycić.
- Kelan... Dam ci skaner - Zaczęła wreszcie blondynka, zwracając się w stronę hakera. Wyjęła po chwili szukania w kieszeni pancerza, malutkie urządzenie, które Sinos wręczył jej jeszcze na Curse.
- Tamten panel wygląda, jakby był odpowiedni do zamontowania go na nim. Po prostu przyczep go do aparatury wyświetlającej hologram - Dokończyła, wskazując na to samo urządzenie, które wcześniej przysłonięte było przez dziwny kształt.
Grupa Matt'a
Chwila przytknięcia lufy do głowy volusa musiała być lekkim szokiem dla zgromadzonych. O ile osiłek wyglądał na nie do końca władającego myślą, przynajmniej tą którą władała większość członków ekspedycji (bo jakąś pokrętną, własną dysponował na pewno - co rusz ją ukazywał) i nikt nie spodziewałby się po nim więcej, niż zwyczajnego pieniactwa, to tym razem zdołał zaskoczyć swoją irracjonalną gwałtownością. Całe szczęście dla volusa, turianin obecny w grupie postanowił zareagować, przez co wylot Zjawy w mgnieniu oka z pierwszego celu, przesunął się na drugi, tym razem na wysokość głowy Aephaksa.
- Jedno gówno czy inne, nie robi mi różnicy - Rzucił, utkwiwszy nie ukrywający irytacji wzrok na licach mężczyzny.
Los chciał, że w tym samym momencie Rebecca, która wcześniej słyszała zastanawiający odgłos dobiegający z mrocznego korytarza, postanowiła uciszyć osobników z tyłu. To było już dla Krugera zbyt wiele - w szale odbierającego wszystko osobiście i dosłownie. Nie dosłyszał nawet tego, co kobieta mówiła później, zbyt zajęty był wzburzaniem w sobie złości i eksplodowaniem nią chwilę później.
- Kurw...
Padł strzał.
Olbrzym z donośnym huknięciem opadł na podłogę, by chwilę potem pojawiła się pod nim stale przybierająca na objętości ciemnoczerwona kałuża. Matthew opuścił powoli swojego Kata, patrząc jeszcze chwilę na zwłoki w ciszy. Wkładając pistolet z powrotem do kabury, spojrzał po wciąż stojących w zdziwieniu towarzyszach, by po tym głośno westchnąć.
- Zabiła go maszyneria w statku. Przygniotła go. Ewentualnie... - Skierował wzrok na wcześniejsze ślady krwi.
- Coś innego go zabiło. I tak jesteśmy już pewni, że wrak nie jest bezpieczny - Dodał jeszcze, nie spuszczając uwagi z korytarza naprzeciw. Wyraźnie było widać, że nie czuł się najlepiej z tym, co właśnie zaszło, wyglądało jednak na to, że nie ma nawet ochoty o tym dyskutować.
- Był zagrożeniem dla reszty.
- Dź-dziękuję, turiańskie plemię... - Wysapał Basha w podzięce do Aephaksa, korzystając z okazji, że w ogóle może to wreszcie powiedzieć.
Mocniejsze, wyraźnie słyszalne uderzenie w ziemię przemknęło przez pozostałe, oddawane przez nich dźwięki, co przypomniało wszystkim o tym, co wcześniej mówiła żołnierz Przymierza. Collins ponaglił Aephaksa ręką, by zrobił to, co miał zrobić chwilę temu, po czym szybkim ruchem dłoni położył palec na ustach w geście uciszenia. Turianin podszedłszy powoli i jak najciszej do panelu, nie zadawał sobie nawet trudu odszyfrowywania co się na nim znajduje przez ponaglanie doktora - przyczepił jedynie powierzony mu skaner i zaraz znów dołączył do grupy.
Kierując swe latarki na podłogę i zmierzając przed siebie mogli stwierdzić, że natężenie nieprzyjemnego zapachu niebezpiecznie narastało, a samej cieczy pod ich nogami robiło się z każdą chwilą dużo więcej. Wreszcie... Doszli do źródła.
Oto przed oddziałem rozciągał się widok masakry, plan niczym z horroru lub żywcem wyjęty z głowy ciężko niezrównoważonego psychicznie osobnika. Pośród wszechobecnej posoki, po ziemi walały się skąpane w niej szczątki ciał - prawdopodobnie ludzkich. Nie mogli być pewni tego, ile leży tu ofiar, choć sądząc po leżących wszędzie kończynach, liczba ich oscylowała koło siedmiu lub ośmiu. Najwięcej dziesięciu. Zauważyli też sprawcę wcześniejszych odgłosów - wśród tej istnej rzezi, leżało ciało człowieka pozornie nietkniętego. Gdyby jednak przewrócić je na plecy, uświadczyłoby się pokaźnej dziury na wysokości brzucha, z której leniwie sączyła się jucha. Co ciekawe, człowiek ten jeszcze żył, ale wyglądało na to, że szczytem jego możliwości już na tę chwilę było po prostu słabe uderzanie jedną z rąk o nawierzchnię, przykrytą płynną, karminową taflą.
Niektóre szczątki pancerzy, w które wciąż obleczone były części ciał, bądź też leżące gdzieś zupełnie osobno, ukazywały sobą pewne zastanawiające,
biało-pomarańczowe logo.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: Północ, z 13 na 14 listopada.