Sfera I: Mrok
Interesujące jak szybko myśli uciekały od tego co było naprawdę istotne, w kierunku jakże błędnych wniosków. Kiru i Faerie biorące reakcję Quilla za przejaw paniki lub co gorsza strachu, nie mogły się w tym momencie bardziej mylić. Od kiedy przerażona osoba szarżuje bez potrzeby w kierunku potencjalnego niebezpieczeństwa? Empatia nie stanowiła tajemnej sztuki, była nauką, metodą odnajdowania wskazówek w zachowaniu innych. Gdyby faktycznie poświęcili temu trochę więcej uwagi. Nieważne czy po eksplozji wywołanej przez asari, czy po wchłonięciu przez Nexarona tajemniczej zjawy, Quake kierował się jedną i tylko jedną rzeczą - dobrem własnego zespołu. Tyle wystarczyło do zrozumienia, że w tej chwili nie odczuwał strachu, nie panikował, ani nie stracił panowania nad sobą. Jedynym co właśnie czuł był słuszny gniew, towarzyszący utracie jednego z podwładnych.
Jeden za drugim, błędne wnioski wypełniały umysły freelancerów. Szczęście w nieszczęściu nikt z członków Błękitnych Słońc nie potrafił czytać w myślach. Fakt, to oni grali tu pierwsze skrzypce, ale świadomość, że ciągną za sobą w gruncie rzeczy balast mógł zmienić ich już i tak niezbyt pozytywne odczucia względem pozostałej czwórki. Ile czasu musiało minąć, nim tego typu potknięcia wykroczą poza sferę zwykłych przemyśleń, popychając pozostałych do działania, które może zagrozić wszystkim? Iglica dawno już przestała sprawiać wrażenie miejsca zdolnego wybaczać błędy, o ile kiedykolwiek za takie uchodziła.
Narzucone przez dowódcę tempo było mordercze. Ciężko zrozumieć jakim cudem ten wręcz przesadnie umięśniony człowiek może poruszać się tak szybko. Zdawało się, że ilekroć przyspieszali, chcąc nie stracić jego sylwetki w ciemnościach, on robił to samo, tylko zwiększając dzielący ich dystans. Dopiero kiedy w pewnym momencie przypomniały o sobie rany Tycho i o mało nie stracił równowagi przeciążony ciężarem niesionej walizki, Quill ostatecznie stanął w miejscu. Trójka mężczyzn wymieniła się urywkowymi spojrzeniami, Blackwood przejął komputery technika, Quake podjął się niesienia aparatury Trish, po czym wznowiono bieg.
Prędkość z jaką parli naprzód była oszałamiająca, 200 metrów zdawało się być więc kwestią chwili, lecz pomimo upływu czasu, ich cel nie wydawał się być wiele bliższy. Coraz ciężej było panować nad oddechem, a mięśnie nóg stopniowo zaczynały nieprzyjemnie sztywnieć, kiedy nagle dostrzegli przed sobą coś jakby źródło światła. Przed momentem niewidoczne, pojawiło się znikąd, by następnie jakby ułatwiając im dotarcie, rosło w zadziwiającym tempie. Nim w ogóle mogli spostrzec, stali przy czymś co wyglądało na sięgającą Faerie, Borysowi i reszcie niewyróżniających się gabarytami najemników do pasa balustradę. Przypominająca balkon, szeroka na dobrych 10 metrów konstrukcja po prawej i lewej stronie zwieńczona była schodami, które prowadziły wzdłuż ścian tego swoistego walca, prosto na jego dno. Sufit spowijała tak dobrze znana im ciemność, trudno było więc ocenić jak w istocie wysokie jest pomieszczenie. Całą resztą oświetlały natomiast doskonale znane im cylindry, w przeciwieństwie do korytarza, tu dające nieco więcej światła. Umieszczona jakieś na oko 30-40 metrów pod nimi podłoga, szybko znalazła się w centrum ich zainteresowania.
-
Rozproszyć się i obserwować.
Komenda była prosta i rzeczowa, jej powód - sześcioosobowa grupa, która właśnie znajdowała się w dole. Oświetlając sobie drogę latarkami, powoli parli naprzód. Z tej odległości i w tych warunkach ciężko było dostrzec jakieś emblematy sugerujące o ich przynależności. Zresztą to szybko zeszło na dalszy plan. Kiru jako pierwsza dostrzegła jak nieznajomi gwałtownie nieruchomieją, skupiając promienie światła w jednym punkcie. Coś stanęło na ich drodze. Dzięki latarkom obserwatorzy mogli dojrzeć ten sam cień, z którym wcześniej i oni mieli styczność.
Tym razem zachowywał się całkowicie inaczej. Choć również w bezruchu, ciszę zastąpiło swego rodzaju buczenie, które z siebie wydobywał. Dopiero po chwili chór zyskiwał na liczebności. Kolejne cienie dołączały do pierwszego, wyłaniając się z ciemności wokół widocznie zdezorientowanych eksploratorów. Nagle jedna z sylwetek zamigotała pośrodku ich grupy, a kiedy jeden z najemników próbował ją skonfrontować, kierując ku niej swoją broń, ta przeraźliwie zawyła i wdarła się do jego wnętrza, podobnie jak wcześniej Nexarona. Tym razem biotyka nie powstrzymała jej przed ucieczką, zamiast tego wyłaniając po drugiej stronie nieszczęśnika, pomknęła przed siebie, chwilę później dosłownie rozmywając w ciemnościach.
Z tej wysokości ciężko było dostrzec cokolwiek, ale jedno było pewne, w wyniku "zespolenia" najemnik po prostu upadł na ziemię. Nim w ogóle reszt zdążyła sprawdzić co z ich towarzyszem, cienie ruszyły do ataku. Karabiny zaczęły wypluwać pociski, w powietrzu migały efekty wywoływane przez omni-klucze, ale zdało się to na nic. Nie minęła nawet minuta nim dźwięki walk ucichły.
-
Ty i ty - Quill wskazał Kiru i Faerię odczekując uprzednio dłuższą chwilę, jakby chcąc zyskać pewność, że na dole nic nie daje znaku życia. -
Sprawdźcie co tam zaszło, byle szybko.
Sfera II: Obłęd
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ludzka ciekawość mogła pchnąć ten gatunek ku gwiazdom, a przekraczając tą pozornie nieosiągalną granicę w sam środek społeczności liczącej tak wiele ras, z których każda kryła swe własne sekrety. Wszystko to wciąż nie zmieniało jednak faktu, że dla mieszkańców Ziemi największą tajemnicą pozostawał ich własny umysł. Zupełnie jakby usiłując z taką zachłannością poznać otaczający ich wszechświat, próbowali zatuszować swą klęskę wpisaną w próby poznania samych siebie.
Emocje, osobowość, inteligencja, skąd się brały i jak kształtowały, a obłęd, czy powstawał za ich sprawą, czy też może stanowił zupełnie osobny twór? Co sprawia, że zaczynamy wątpić w otaczający nas świat? Rzucony niebezpiecznie blisko szaleństwa, błądzący w nieznanym, Nexaron mógł tylko próbować znaleźć wyjście z tej sytuacji. Jakże przewidywalne, że próbując interpretować otaczający go chaos, myśli same pokierowały go w kierunku możliwie najdokładniejszej wizualizacji rodzącej się w jego umyśle potrzeby. Szukał więc drzwi i je znalazł, choć pozostawały całkowicie zamknięte.
-
Słuchaj, wszystko z tobą w porządku?
Ze wszystkich obecnych na Iglicy osób, Nexaron miał niewątpliwe szczęście trafić na jedyną, która w tych okolicznościach bardziej niż strachem, kierowała się chęcią zrozumienia tego osobliwego fenomenu, jakiego oboje doświadczyli. Opuściła latarkę w niemej akceptacji sugestii szturmowca, całą swoją uwagę skupiając na nim samym.
-
To co zrobiłeś nie było normalne, nic nie czujesz?
Zabawne, że tak właśnie było. Wciąż skupiony na odblokowaniu jedynego potencjalnego przejścia, nawet na moment nie oderwał wzroku od dziwacznych wrót pozbawionych jakiegoś panelu, zamka, czy innego sposobu umożliwiającego ich otwarcie. Nie czuł nic dziwnego, żadnej obecności, żadnego osobliwego uczucia, mogącego wzbudzić jego podejrzenie. Gdyby przywołał wspomnienia z powierzchni Korlusa, Illium, Omegi czy innych miejsc, które miał okazję odwiedzić, szybko uświadomiłby sobie, że nic się w nim nie zmieniło.
-
Valara - rozległo się nagle za jego plecami.
Szturmowiec początkowo myślał, że się przesłyszał, obracając wreszcie głowę ku Trish. Tej jednak próżno było szukać. Jej miejsce zajęła ta sama zakapturzona postać, którą widział nim ocknął się w tym pomieszczeniu. Człowiek drgnął niczym poparzony, momentalnie sięgając po swoją strzelbę. Obcy był jednak szybszy. Pokonał całą dzielącą ich odległość z prędkością rozpędzonego pocisku, obejmując głowę Nexarona swoimi lodowatymi wręcz dłońmi. Dopiero teraz biotyk mógł dostrzec co krył kaptur. Kiedy napotkał czarne niczym węgiel oczy i dostrzegł jak niewielkie tańczące w nich iskry zaczynają błyszczeć coraz jaśniej, w jego głowie rozbrzmiał tak dobrze znany mu głos. Czy to on mówił? Pierwszy raz widział coś ... kogoś takiego na oczy, ale on przecież nie miał nawet ust.
-
Valara inoste ex terro yrio oferis - słowa dudniły w jego głowie.
-
Valara inoste ex terro yrio oferis! - Szept przeradzał się w krzyk, krzyk we wrzask, aż wreszcie Nexaron czuł jakby każde słowo, każda sylaba i każdy dźwięk zostały dosłownie wyryte w jego umyśle.
-
VALARA INOSTE EX TERRO YRIO OFERIS!
Kiedy usłyszał to po raz ostatni, wszystko znowu spowiła ciemność.
Pierwszą rzeczą jaką poczuł odzyskując przytomność były dłonie na swojej twarzy. Instynktownie szarpnął głową, jakby spodziewając się ujrzeć po raz kolejny obcego, ale zamiast niego dostrzegł Trish.
-
Co się stało? Próbowałeś otworzyć zamek w drzwiach i nagle zacząłeś coś bredzić, chwilę później mdlejąc.
Wystarczyło przelotnie spojrzeć na jej twarz, by zauważyć malujący się na niej niepokój. Dopiero wtedy Nexaron zrozumiał, że drzwi są otwarte. Do tej pory kucająca przy nim Trish stanęła na równych nogach i zrobiła krok w tył.
-
Skąd wiedziałeś co powiedzieć, żeby je otworzyć?
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: poniedziałek, północ.