23 lut 2014, o 19:51
Ajia w osłupieniu patrzyła na swoje dłonie, umazane teraz krwią Kate. Przez jej umysł przebiegały setki myśli, próbując powiązać cios pięścią z tym co widziały jej oczy. Kto zabił Kate... i dlaczego. Chwilowo nie czuła jeszcze żalu, czy smutku a jedynie szok. Dopiero gdy kątem oka dostrzegła broń, trzymaną przez Akię zrozumiała co się wydarzyło. W czasie gdy drellka próbowała załatwić całą sprawę z minimalną szkodliwością dla najemniczki, jej siostra zareagowała na własny sposób. "Kurwa, kurwa, kurwa..." krzyczała w myślach, przeklinając swój instynkt. Gdyby zawahała się chociaż chwilę, tarcze Kate zanihilowałyby pocisk... Dlaczego... dlaczego ten jeden raz Kate nie mogła jej posłuchać... dlaczego musiała zagrozić Akii... dlaczego jej siostra strzeliła, choć nie było już realnego zagrożenia... Tak wiele pytań, na które nie mogła odpowiedzieć, czekających tylko by zalać jej umysł falą bezsilności, jaką było całe jej życie. Czuła się, jakby zdolność zmiany otaczającej jej rzeczywistości odebrano jej w tamtym zaułku, wraz z normalnością i dzieciństwem. Już dawno przestała widzieć przed sobą rozwiązanie, jakby wszystko stało się labiryntem, z którego jedyną ucieczką była śmierć. Z szoku wyrwał ja krzyk, dobiegający od strony doku. Mając nieodparte wrażenie, że rzeczywistość w dziwny sposób zwolniła swój bieg, drellka obróciła się by ujrzeć niewielki tłumek który ewidentnie nie miał przyjaznych zamiarów. Czując jak o jej tarcze rozbijają się pociski, instynktownie poderwała się z ziemi i pełnym pędem ruszyła w stronę konsoli sterującej mechanizmami ładowni. Słysząc jedynie bicie swojego serca i przytłumiony, oddech którym wyszarpywała kolejne hausty powietrza dopadła do urządzenia. Nie czekając na zachętę błyskawicznie włączyła odpowiednie komendy, zamykając właz magnetyczny prowadzący do środka. Ledwo zdążywszy przed przybyciem kroganina, przewodzącego rozwścieczonej hordzie miejscowych, Ajia oderwała się od urządzenia słysząc przytłumione uderzenia w kadłub statku. Wolała nie testować desperacji i samozaparcia przeciwników i czym prędzej się stąd zabrać. Był tylko jeden, malutki problem... jedyny pilot parę minut temu stracił głowę. Na szczęście drellka nie miała czasu roztrząsać tego problemu, biegnąc przez korytarze w stronę kokpitu. Prawie nie połamawszy sobie nóg na schodach, wpadła do środka. Opadłszy na fotel głównego pilota, z paniką w oczach spojrzała na rzędy paneli i wskaźników, informujących o różnych problemach natychmiastowo wymagających jej uwagi. Na chwilę zamknęła oczy i spróbowała się uspokoić; oczyścić umysł. Musiała chwilowo skupić się tylko na jednym problemie: jak oderwać tego gruchota od podłoża. Nic innego nie miało znaczenia. Otworzywszy oczy, zaczęła szukać analogii do tak dobrze jej znanych układów z promów SOC i nielicznych myśliwców pościgowych, jakie przetworzono w Akademii na symulatory. W tym momencie nie mogła liczyć na pomoc siostry, nawet w najmniejszym stopniu. Z całej dwójki to akurat Ajia posiadając zdolności techniczne przeszła zaawansowane szkolenia pilotażu. Rozpoznawszy w końcu część informacji, a także kierując się intuicją zaczęła wprowadzać serie komend, mających spowodować przyspieszony rozruch silników i aktywować bariery kinetyczne. Zupełnie odciąwszy się od otoczenia, drellka pozostawiała krwiste smugi na szklanych ekranach. Poczuwszy delikatne szarpnięcie, towarzyszące zakończeniu rozruchu, spojrzała na wywołaną listę kontrolek. Większość z nich znajdowała się w optymalnej pozycji, jednakże systemy chłodzenia miały problem z odprowadzeniem nadmiaru ciepła wytworzonego przez przyspieszony rozruch. Nie mogąc czekać, Ajia szybko podłączyła swój omniklucz i przekierowała część energii z systemów klimatyzacji, oraz zapasowych generatorów. Widząc, jak słupek wskaźnika powoli zmienia barwę na jaskrawy pomarańcz impulsywnie chwyciła za stery i zdecydowanym, acz dostosowanym do sytuacji ruchem pociągnęła w górę. Nigdy nie była najlepszym z pilotów, nie wspominając już o zerowym doświadczeniu w kierowaniu tak dużymi jednostkami, jednak musiała sobie jakoś poradzić, jeśli chciała wyjść stąd w jednym kawałku. "Utrzymaj się prosto... utrzymaj się prosto... na Amonkirę trzymaj się prosto!" mamrotała do siebie, podrywając Old Lady z podłoża. Całym cholernym statkiem rzucało jak w trakcie trzęsienia ziemi. Mimo to Ajia utrzymała stery w dłoniach i przegryzając sobie wargę do krwi zaczęła powoli wyprowadzać statek z doku. Tylko muskając lewą dłonią ikonki na panelach ustabilizowała w końcu lot i zwiększyła ciągu silników. Ledwo nadążając za problemami, modyfikowała kolejne procesy, jednocześnie starając się wyprowadzić statek ze stacji. Dodatkowo sprawy nie ułatwiała je wąska przestrzeń, w której musiała operować statkiem. Ocierając się o instalacje i inne wystające elementy, modliła się tylko by nie doszło do poważniejszych uszkodzeń strukturalnych kadłuba. Słysząc paskudny zgrzyt, przechodzący przez wszystkie pokłady, skuliła się w sobie, kurczowo ściskając stery. "Jeszcze tylko trochę... jeszcze chwila... Arashu, pomóż..." mamrotała niczym mantrę, zbliżając się do wylotu z doków. Prawie nie jęknęła z ulgą, czując jak statek ogarnia cisza, zrodzona z pustki kosmosu. Nie mogła jednak jeszcze odpocząć, część wskaźników nadal domagała się jej uwagi, a autopilot nadal nie posiadał koordynatów docelowych. Ale po kolei... najpierw Ajia sprawdziła stan pancerza, oraz poszczególnych systemów prowizorycznie naprawiając groźniejsze usterki. Dopiero gdy wszystko zaczęło się trzymać w jako takim zawieszeniu i nie fiksowało już przy najmniejszym odchyleniu statku, dziewczyna wprowadziła do komputera pokładowego punkty docelowe. Opadłszy z jękiem ulgi na oparcie fotela spojrzała na Akię, siedzącą na drugim fotelu. Choć jej oblicze jak zwykle nie wyrażało czegokolwiek, pozostając lodowatą maską, to jednak w oczach mogła dostrzec delikatne błyski, jakby zabójczyni czuła satysfakcję? a może podniecenie? chęć mordu? W tym momencie Ajia nie potrafiła w żaden sposób określić nastroju swojej kochanki. Powoli opadała z niej również adrenalina, ustępując miejsce zmęczeniu i rezygnacji, zrodzonej z poczucia niemocy. Czuła się zbrukana ostatnimi wydarzeniami; wszystkie jej wysiłki, próby pomocy i załagodzenia spowodowały tylko niepotrzebną śmierć... o ile w ogóle można mówić o potrzebie śmierci. Spoglądając na swoje dłonie, umazane we krwi i szczątkach Kate, zastanawiała się czy od początku mogła temu zapobiec. Wszystko zaczęło się partolić w momencie gdy przejrzał ją James, a kolejne zdarzenia były już tylko spiralą niepowodzeń i pomyłek, za które jej towarzysze musieli zapłacić najwyższą cenę. Choć bardzo chciałaby uprościć tą sprawę, zrzucając całą winę na swoje barki to nie mogła wyzbyć się myśli, że wszystko, w jakiś chory, irracjonalny sposób od samego zaczątku zmierzało ku takiemu zakończeniu. Z mętliku, w jaki powoli przeradzały się jej myśli wypłynęło jeszcze jedno, smutne przemyślenie: to wszystko jeszcze się nie skończyło. Nawet teraz, nie potrafiła już liczyć na pozytywne rozwiązanie całego problemu. Przyszłość stała się dla niej nieprzeniknionym mrokiem, którego nic nie było już w stanie rozproszyć, zamieniając się powoli w pustkę i smutek. Mimo to nie czuła się tym specjalnie przerażona. Podobne wizje prześladowały ją od lat i powoli się do nich przyzwyczajała. Jednego jednak była pewna: żadna sprawa, idea czy cel nie jest uzasadnieniem dla jakiejkolwiek śmierci. Życie samo w sobie jest nazbyt wyjątkowe, by móc je odbierać. Było cudem... a ona ten cud zniszczyła. Nie liczyło się dla niej że wszystko działo się za szybko, ważny był jej udział; choć miała prawa bronić swojego życia i siostry, to nie powinna dopuścić do śmierci Kate... Od początku powinna szukać innego, lepszego rozwiązania... zdobyć informacje w inny, bezpieczniejszy sposób. Westchnąwszy ciężko, przerwała swoje przemyślenia i podniosła się z fotela. Niezależnie od wszystkiego musiała doprowadzić się do porządku. Rzuciwszy tylko jedno, nieszczęśliwie puste spojrzenie w stronę siostry, wyszła z kokpitu. Powoli przemieszczając się korytarzami w stronę komory dekontaminacyjnej, próbowała wyobrazić sobie jak wyglądałoby jej życie gdyby pracowała na podobnej jednostce. Dni zlewające się w jedno, niekończące się naprawy... i stabilność. Spokój i absolutny brak odpowiedzialności poza maszynownią. Nowy początek w każdym porcie, wolność wyboru... Mimo to jednak miała poczucie że nie zamieniałby swojego losu. Choć nie był on lekki, to jednak należał tylko do niej. Jednak, gdzieś w głębi jej umysłu zaczaiło się pragnienie, bo go zmienić, choć już teraz przygasało pod naciskiem ostatnich wydarzeń i emocji. Wszedłszy do środka niewielkiej kabiny, włączyła najdokładniejszy proces czyszczący i zamknąwszy oczy usiadła na podłodze czekając na jego zakończenie. Odpłynąwszy na chwilę pod wpływem zmęczenia, została wyrwana z drzemki przez ciche pikanie oznajmujące zakończenie oczyszczania. Poniósłszy się z podłoża, skrzywiła się czując nieprzyjemny trzask w plecach. Teraz czekała ją najgorsza część zadania, jednak musiała ją wykonać najlepiej jak umiała. Wchodząc do ładowni, ledwo powstrzymała się przed ucieczką. Na podłodze nadal spoczywały zwłoki Jamesa i Kate, tak jak je pozostawili. Ciało dziewczyny spoczywało na zwłokach najemnika, niczym na jakimś szalonym obrazie. Szkliste oczy wpatrywały się w pustkę, z wyrazem szoku i zdziwienia, jaki pozostawił w nich uciekający okruch życia. Te spojrzenie było wyrazem całej niesprawiedliwości jaką była śmierć. Wszystkie wspomnienia, osobowość, nadzieje i emocje; cała istota w jednej chwili przestawała istnieć. Z trudem oderwawszy wzrok, rozwarła kurczowy uściska, w jakim przez parę minut trzymała własne ramię. Czując mrowienie krwi, powracającej do pobladłego miejsca, skrzywiła się lekko, po czym szybkim krokiem podeszła do doczesnych szczątków najemników. Z trudem ściągnąwszy zwłoki Kate z Jamesa, uklękła obok nich i zamknąwszy ich powieki, odmówiła modlitwę do Kalahiry. Choć nie znała ich za dobrze, a jej doświadczenia z nimi nie należały do najprzyjemniejszych, to nie potrafiła odmówić im tej ostatniej posługi. Nie była kapłanką, nie wiedziała czy w ogóle wyznawali jakąś religię, a jednak czuła że robi to co powinna. Wymówiwszy ostatnie słowa, błagając o wieczny spokój dla ich dusz wykonała nad każdym z ciał prosty znak, przypominający morskie fale i odetchnąwszy zabrała się do systematycznego przeszukiwania i skanowania trupów. Tak jak kiedyś jej powiedziano, całe rytuały i modlitwy nie służyły bogu, ale jego wyznawcom. Pozwalały im pogodzić się z rzeczywistością i odnaleźć dawny spokój i dystans. Choć relacje Ajii z panteonem drellskich patronów bywały różne, w szczególności biorąc pod uwagę jej niechęć do skostniałego stanu kapłańskiego, to jednak nie można było odmówić jej wiary, nawet jeśli wyznawała ją na swój własny sposób. Skupiwszy się w zupełności na swoim zadaniu, dziewczyna systematycznie zbierała ekwipunek poległych. Najpierw podniosła z ziemi Phaestona i Kata, dawniej należącego do Kate. Upewniwszy się że oba egzemplarze nadal nadają się do użytku, odłożyła je na bok i spróbowała przewrócić Jamesa. Trudno sobie nawet wyobrazić jak wymagające jest nawet proste przemieszczenie trupa, dopóki się tego nie spróbuje. Bezwładne kilogramy mięśni, kości i narządów za nic nie chcą współpracować, czyniąc całe zadanie prawie niemożliwym. Mimo to Ajia nie poddawała się i po chwili z głuchym jękiem przewróciła mężczyznę na bok. Bez trudu odczepiwszy Siekacza przyczepionego do zamka magnetycznego przy pasie odwróciła zwłoki do normalnej pozycji. Prawie nie krzyknąwszy z przerażenia, gdy jego głowa bezwładnie odwróciła się w jej stronę, wpatrując się w dziewczynę pustymi białkami. Opanowawszy szaleńcze bicie serca, ponownie zamknęła jego powieki i odetchnąwszy parokrotnie wznowiła przeszukiwanie. Pogrążając się w prostych czynnościach, odcinała się od makabrycznego otoczenia. Rutyna i skupienie pozwalały zachować jej zdrowe zmysły. Szybkimi i precyzyjnymi ruchami wyciągnęła moduły omnikluczy, wraz z generatorami tarcz i schowała je do kieszeni. Choć nie były to znaleziska równie imponujące jak ekwipunek kroganina, to jednak miały swoją wartość, w szczególności biorąc pod uwagę informacje jakie mogły zawierać Bluewire i Polaris kochanków. Następnie Ajia włączyła dokładne skanowanie obydwu ciał. Czekając na wyniki przeszukiwała kolejne kieszenie i skrytki w ubiorze i elementach pancerza Kate i Jamesa. Wyciągnąwszy trzy ampułki medi i omni żelu, natrafiła dłonią na zgrubienie w jednej z kieszeni mężczyzny. Za pomocą klucza uniwersalnego, rozpruła podszewkę i wydobyła niewielki datadysk. Spoglądając na niego, zastanawiała się dlaczego dla paru rzędów zer i jedynek na kawałku krzemu musiało zginąć tylu ludzi... Westchnąwszy ciężko, schowała go do kieszeni na piersi i spojrzała na wyniki skanowania. James miał wszczepiony implant Tibetts, co nie było dla niej wielkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę charakterystyczne blizny na szyi, zaś Kate była czysta. Podniósłszy się z podłogi, przeszła kawałek i odnalazłszy kawałek materiału pakowego zakryła nim zwłoki. Zawiesiwszy na ramieniu karabiny i wsadziwszy do ostatniej wolnej kieszeni pistolet wyszła z ładowni.
Wracając do kokpitu, zastanawiała się co zrobić z całym tym ekwipunkiem. Dobrze wiedziała że dowództwo nie będzie patrzyło siostrom na ręce jeśli dostarczą dane z misji. Nawet najbardziej upierdliwi co do regulaminu funkcjonariusze uznawali niepisane prawo do zatrzymania zdobycznego ekwipunku, jeśli nie był on szczególnym materiałem dowodowym, lub przedmiotem kradzionym, bądź zarejestrowanym na kogoś. O takich sprawach po prostu nie wspominano w raportach, wychodząc z założenia że skoro nikt od lat nikomu nie dał premii, a płace często nie uwzględniają nawet inflacji, to trzeba wszystkim pozwolić za coś żyć. Problem leżał raczej po stronie technicznej. Siostry nie mogły jednorazowo wyzbyć się całej zdobyczy, nie wzbudzając podejrzeń... Jednak był to daleki problem, który obecnie nie miał znaczenia. Z trudem wdrapawszy się po schodach, spojrzała na swoją bliźniaczkę, która wygodnie usadowiwszy się na fotelu spoglądała na nią badawczym wzrokiem. Uśmiechnąwszy się blado, położyła karabiny na podłodze wraz z generatorami tarcz i łącznie czterema ampułkami omni i medi żelu, po czym opadła ponownie na fotel głównego pilota. Wyciągnąwszy moduły omnikluczy, włączyła swojego Sawanta i zaczęła łamać zabezpieczenia na zdobycznych urządzeniach. Oba ustrojstwa zostały zablokowane zarówno mechanicznie jak i programowo. Zdjęcie plomby nie okazało się wielkim wyzwaniem, w szczególności że wykorzystano do niej materiały niskiej jakości. Firewall i blokady systemowe, których autorem niewątpliwie był James okazały się znacznie większym wyzwaniem, jednak Ajia ostatnimi czasy nabrała znacznej wprawy w obchodzeniu takich problemów i już po chwili miała pełen dostęp do zawartości obydwu omnikluczy. Dokonawszy ekstrakcji wszystkich haseł, oraz kluczy dostępu zaczęła systematycznie skanować i przeglądać kolejne pliki. Najważniejsze i w sumie jedyne dane odkryła na samym początku. Krótka notka, dotycząca postępowania z niewolnicą przypomniała jej o bardzo palącym problemie. Zupełnie nie wiedziała jak jej siostra zareaguje na dodatkowego pasażera. Potarłszy skronie dłonią, zaczęła zastanawiać się jak uratować życie Netrisie, a jednocześnie nie urazić Akii. Z dwojga złego wolała zaryzykować otwartą kłótnie z siostrą, niż ją oszukiwać. Nigdy nie potrafiła dobrze kłamać, a jej bliźniaczka zawsze potrafiła przejrzeć jej nieudolne próby. Nie mogła też pozwolić by dziewczynie stała się krzywda. Gorączkowo myśląc, próbowała ułożyć w swojej głowie słowa. Musiała nie tyle przekonać Akię o braku zagrożenia ze strony pasażerki, co raczej wyjaśnić w jaki sposób oszczędzenie jej opłaciłoby się bliźniaczkom. Odnalazłszy po chwili choć częściowo bezpieczne rozwiązanie, aktywowała panel administratora statku. Zablokowawszy drzwi do kajuty panny Drakhis i dodatkowo wzmocniwszy zacisk w zamkach magnetycznych, przeniosła wydobyte informacje na główny ekran. Musnąwszy ramię Akii, by zwrócić na siebie uwagę, zaczęła mówić cicho i spokojnie:
Według danych z omniklucza tej dwójki mamy na pokładzie byłą niewolnice. Należała wcześniej do jakiegoś gangu batarian. Wykupił ją papa Johns i ta dwójka miała ją odstawić na Cytadelę.-widząc mroczny błysk w oku siostry, oraz delikatne zaciśnięcie się na uchwycie Falangi, Ajia przyspieszyła kapkę- Nie możemy jej zabić, jeśli chcemy się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodziło. Nikt normalny nie wykupuje zwykłej kobiety za paręset tysięcy kredytów. To może być grubszy interes, coś podobnego do akcji z przemytem czerwonego piasku... z tą różnicą że to my mamy teraz wszystkie karty przetargowe.- przeszedłszy na trochę błagalny ton kontynuowała- Akia, proszę Cię... to może być okazja by zabłysnąć i wybić się. Zresztą chyba też chciałabyś wiedzieć dlaczego wpakowano nas w całe to łajno, a kontakt z odbiorcą tej niewolnicy może nam to znacząco ułatwić. Zawsze możemy też zażądać zapłaty za nią... naprawdę, ona musi być ważna, skoro tyle dla niej ryzykowano... Nie będziesz musiała nawet na nią patrzeć, ja się wszystkim zajmę... tylko proszę... nie rób jej krzywdy.
Widząc jak jej siostra powoli rozluźnia dłoń na uchwycie broni, Ajia odetchnęła cichutko z ulgą. Choć nie miała pewności, czy jej tłumaczenie przekonało siostrę, miało szanse chociaż odwlec nieuniknione. Choć drellka wiedziała jak jej kochanka jest niebezpieczna, wątpiła by była wstanie obejść założone przez nią zabezpieczenia. A na Cytadeli... na Cytadeli zaangażuje w całą sprawę SOC. Wolała nawet nie myśleć, jak dla niej może się to skończyć, jeśli Akia postanowi wyeliminować niewolnicę i odkryje cały podstęp. Dziewczyna balansowała na bardzo cienkiej granicy między życiem a śmiercią, jednak była gotowa wiele poświęcić, by uratować tamta kobietę. Dziwne, nawet jej nie znała, a mimo to jakaś niezrozumiała siła stworzyła między nimi nić współczucia, której Ajia nie mogłaby zerwać. Po części widziała w niej fragment swojej przeszłości, od którego nie mogła się odwrócić. Jakaś jej część panicznie pragnęła pomóc nieznajomej wyjść z koszmaru, w jaki sama kiedyś wpadła. Drellka mogła mieć tylko nadzieje, że Akia będzie potrafiła dostrzec ten fakt i oszczędzi swojej siostrze kolejnych cierpień. Nie mogąc chwilowo zrobić nic więcej, zaczęła odszyfrowywać drugą z wiadomości, tym razem odzyskaną z omniklucza Kate. Z lekkim zaskoczeniem przeczytała informacje o właścicielu skrzyń. A wiec za całą misją stał nie tyle papa Johns, co korporacja Deepcorp. Ajia nie interesowała się firmami, legalnie działającymi na rynku Cytadeli, jednak mgliście przypominała sobie jakieś wzmianki o gwałtownym wzroście zatrudnienia w tej spółce. Produkcja maszyn górniczych, przystosowanych do warunków panujących na asteroidach stała się najwidoczniej tak niebezpieczna, że firma musiała zakupić mechy bojowe... Cóż z takiego oskarżenia nawet najlepsi prawnicy będą mieli problem się wywinąć. Drellka nie wierzyła oczywiście by giganta spotkały z tego powodu duże nieprzyjemności, jednak sama kara za taką działalność mogła w znaczącym stopniu zasilić kasę SOC, korzystnie wpływając również na jego wizerunek. Z drugiej strony te dane ściągały praktycznie zupełnie odpowiedzialność z papy Johnsa. Jeśli ten mężczyzna był tak inteligentny, jak się zdawało, bez problemu zrzuci odpowiedzialność za nielegalną część ładunku na martwych pracowników, twierdząc że otrzymał tylko oficjalną kopię spisu załadunku. Mimo to dowództwo powinno być zadowolone rozwojem wypadków... choć to zależało głównie od danych zmagazynowanych na datadysku. Westchnąwszy, skopiowała ostatnie dane z omnikluczy i wyczyściła je do zera. Odłożywszy moduł Polarisu, tak żeby Akia mogła go zabrać, podłączyła się do magazynu danych. Nie zdziwiła się, gdy przy pierwszej próbie uruchomienia ujrzała odmowę dostępu. Z przyspieszonym tętnem, badała spójność osłon jakimi zabezpieczono pliki. "Ktoś odwalił cholernie dobrą robotę, tworząc te mechanizmy obronne..." pomyślała z podziwem drellka. Przed sobą miała zupełnie autorski i nietypowy system; ba, nie potrafiła nawet określić na podstawie czego go napisano. Z niezwykłą dokładnością badała jego granice, przygotowując się do ewentualnego uderzenia. Absolutnie nie mogła sobie pozwolić na utratę choćby bajtu danych. Szukając regularności w kodzie programu, natrafiła w pewnym momencie na niewielki błąd w powtarzającej się co pewien czas serii znaków. Nie mając pewności, spróbowała uderzyć w tym miejscu. Stopniowo wprowadzając kolejne linie kodu, prawie nie odskoczyła widząc nagle dwuelementowy ekran logowanie. Liczba i elementy.... Nie pomogło jej to w żaden sposób, jednak przynajmniej miała od czego zacząć. Próba zejścia niżej w żaden sposób jej nie pomogła, kończąc się jedynie zawieszeniem całego procesu i powrotem do pierwotnego stanu. Nie mogła również się cofnąć... Czując lekką frustrację, przyjrzała się ekranikowi z elementami i cyfrą. Oba okna musiały być w jakiś sposób powiązane. W pierwszym odruchu wpisała ilość kresek na ekranie, jednak szybko wycofała się z tego pomysłu. To byłoby za proste... szukając dalej, zaczęła liczyć kwadraciki, utworzone przez kreski w kodzie... oraz ich większe rodzeństwo. Po chwili namysłu, wpisała cyfrę trzydzieści w pierwszym oknie logowania. Słysząc pulsowanie krwi, zagłuszające otoczenie nacisnęła przycisk "Sprawdź". Jęknąwszy z ulgą, na widok zielonego koloru potwierdzającego poprawność odpowiedzi, przyjrzała się drugiemu oknu, w którym pojawił się teraz symbol przeciwieństwa. Radość z chwilowego tryumfu, ustąpiła uczuciu bezsilności. Jakie przeciwieństwo? Zastanawiając się, przez nieuwagę musnęła palcem jedną kresek. Widząc jak ta znika, drellka domyśliła się o co może chodzić, choć nadal poniekąd działała intuicyjnie i na oślep. Wymazawszy kolejne osiem kresek. Upewniwszy się, że nie można już utworzyć ani jednego kwadratu, ponownie nacisnęła szarą ikonkę. Wtem cały obraz na jej omnikluczu zamazał się, jakby nastąpiło poważne uszkodzenie systemu, by po chwili wyświetlić gigantyczną bibliotekę plików zawartych na datadysku. W lekkim osłupieniu przeglądała kolejne foldery raportów, stenogramów rozmów, plików filmowych i dźwiękowych. Miała przed sobą materiały, które zbierano latami z pedantyczną dbałością o szczegóły. Nie pomijano niczego, zaczynając na preferencjach łóżkowych, a kończąc na udziałach w egzekucjach i adresach współpracowników. Dziewczyna z obrzydzeniem przeglądała sceny tortur, akcje brygad egzekucyjnych, sceny handlu niewolnikami, akty korupcji i wiele innych spraw, o których wolałaby nawet nie wiedzieć. Oderwawszy się na chwilę od omniklucza, spojrzała na siostrę, która wraz z nią oglądała pliki za pośrednictwem panelu, który był zestrojony z wyświetlanym obrazem na urządzeniu Ajii. Chwilę wpatrując się w jej twarz nie mogła odgadnąć emocji, jakie skrywała w sobie bliźniaczka. Nawet oczy przybrały bardziej chłodny, nieprzenikniony wyraz niż zwykle. Nie mogła nawet stwierdzić czy jej druga połówka gdzieś była, w trakcie gdy ona zajmowała się hakowaniem. Odwróciwszy się powoli, ponownie nachyliła się nad omnikluczem. Musiała jeszcze potwierdzić autentyczność materiału dowodowego. Skopiowawszy jeden z większych plików video, zaczęła skrupulatnie sprawdzać zapisy wszystkich fal pasma magnetycznego i obrabiać określone fragmenty w poszukiwaniu dodatkowych filtrów. Pogrążywszy się w żmudnej i raczej nieefektownej pracy, ponownie odcięła się od otoczenia. Poświęcając kolejne minuty, dłubała w sumach kontrolnych, ustawieniach wyświetlania i mnóstwie statystyk, jakie można było zmodyfikować nie uszkadzając pliku. Ku jej zaskoczeniu cały plik okazał się w stu procentach autentyczny. Nie wyostrzono w nim nawet piksela obrazu, czy milisekundy dźwięku. W zamyśleniu, opadła na oparcie i bawiąc się guzikiem od płaszcza próbowała dociec kto byłby na tyle szurnięty by przez tak długi okres obserwować jedna osobę. Do głowy przychodziło jej tylko parę organizacji, jednak wątpiła by którakolwiek z nich była zdolna do aż tak szczegółowej infiltracji... zresztą w jakim celu? Westchnąwszy z bezsilności, delikatnie potarła zaspane oczy. Możliwe że nigdy się tego nie dowie, zresztą nie musiała. Liczyło się to co miała, a w tym momencie weszła w posiadanie dokumentów, pozwalających SOC na szybko i brutalna rozprawę z jednym z gorszych zbrodniarzy ostatnich lat. Pytanie tylko dlaczego nie czuła satysfakcji? Dlaczego gdy patrzyła na te pliki widziała twarze Kate i Jamesa, spoglądające na nią z wyrzutem? Skopiowawszy całe archiwum, wraz z zabezpieczeniami na ukrytą partycję na sowim omnikluczu, Ajia zamknęła datadysk i odchyliwszy się na chwilę zamknęła oczy. Nie wiedząc nawet kiedy, opadła w objęcia morfeusza.
===Trzy godziny później===
Przewracając się na bok, drellka w sennym majaku nie spodziewała się, że żadnego boku nie będzie. Z krzykiem więc obudziła się spadając z fotela kapitana. Boleśnie wyrżnąwszy o podłogę, zaklęła szpetnie po czym masując obolały łokieć ponownie wdrapała się na siedzisko. Z resztek snu, jakie powoli ulatniały się z jej pamięci do jej umysły przesączały się strzępki uczuć i emocji. Smutek, strach, bezpieczeństwo i radość; wszystko to mieszało się tworząc mocno konfundujący mętlik. Skrzywiwszy się, przetarła oczy i już zupełnie rozbudzona spojrzała na wskaźniki głównego panelu Old Lady. Co zadziwiające wszystko trzymało się w granicach dopuszczalnej normy. Uniósłszy kąciki ust, poczuła ukłucie dumy, które po chwili zniknęło pod napływem wspomnień powiązanych z tamtym okresem. Mimo to jej nastrój uległ znaczącej poprawie, choć zdrętwiały kark i szyja starały się skutecznie pozbawić ją tego przywileju. Przeciągnąwszy się niczym rozleniwiony kot, zerknęła spod przymrużonych powiek na przewidywany czas podróży. Czterdzieści minut... Jakie czterdzieści minut? Gwałtownie usiadłszy, postukała opancerzonym palcem w szybkę z cyferkami, w próbie zaprzeczenia pomiarowi. Ten jednak złośliwie się nie zmienił, zmuszając dziewczynę do podjęcia kolejnych działań. Najpierw upewniła się czy z pokoju, w którym umieściła dziewczynę nadal można odczytać ślady życia. Niecierpliwie czekając na wyniki pomiarów, stukała palcami o oparcie fotela. Stuk, stuk... zmienny poziom dwutlenku węgla... stuk, stuk... pobór tlenu w normie... stuk, stuk... miejscowo podwyższona temperatura otoczenia. A więc wszystko było w normie... odetchnąwszy z ulgą, włączyła nadajnik dalekiego zasięgu. Zawahawszy się przez chwilę, zaczęła nawiązywać szyfrowane połączenie z biurem SOC. Uważając by zastosować najlepsze z dostępnych zabezpieczeń, z uwagą wpatrywała się w ekran łącza. Choć miała uprawnienia do nawiązywania tego typu połączeń, to nie była pewna czy obejmują one również wykonywanie ich z jednostek cywilnych. Cóż, musiała zaryzykować, jeśli chciała doprowadzić swój plan do skutku. Z zamyślenia wyrwał ja mechaniczny głos WI, którą zainstalowano w biurze.
-Podaj identyfikator i hasło.
Zastanowiwszy się chwilę powiedziała, starając się zminimalizować charakterystyczne dla strun głosowych drelli zniekształcenia.
-Tau sześćset czterdzieści osiem b'e. Połącz mnie z wydziałem Kontroli Lotów.
-Nawiązywanie połączenia z wydziałem ko...- nastąpiła chwila ciszy, po której od strony panelu dobiegł głos najprawdopodobniej należący do asari- Proszę podać identyfikator...
Z lekką irytacją w głosie, Ajia powtórzyła cały proces potwierdzania tożsamości. Choć sama optowała za rozszerzeniem zabezpieczeń systemu kontaktu z SOC, to w tym momencie starcie z biurokratyczną upierdliwością było kapkę ponad jej siły. Mimo to zachowała spokój, choć miała szczerą ochotę nawrzucać komuś kto wymyślił taki system autoryzacji dostępu. Usłyszawszy potwierdzenie rozpoznania, przeszła do sedna sprawy.
-Proszę o pozwolenie na lądowanie w przeciągu najbliższej godziny na lądowisku SOC. Jednostka o numerze czterysta osiemdziesiąt pięć alfa, zarejestrowana jako Old Lady. Działam na zlecenie Therena Demusa, kapitana wydziału Operacji poza Cytadelą. Mamy na pokładzie byłą niewolnicę, oraz trzy zwłoki. Ja i agentka Akia nie potrzebujemy pomocy medycznej. Proszę o przysłanie na moją odpowiedzialność koronera, oraz specjalistki od kontaktów z zakładnikami. Możliwe że będzie również potrzebna pomoc sanitariusza i przewiezienia na teren Huerty w celu przeprowadzenia obdukcji.
-Przyjęłam. Czekam na potwierdzenie od kapitana Demusa... Otrzymałam potwierdzenie. Do waszego przylotu zostaną przekazane odpowiednie dyspozycje. Zanim wylądujecie, skontaktujecie się z kontrolą lotów. Powodzenia. Bez odbioru.
Wyłączywszy przekaz, Ajia przygotowała się do przejęcia kontroli nad statkiem. Wysłała również wiadomość do siostry, żeby zjawiła się na kokpicie, gdyż zaraz będą lądować. Modląc się do bogów, by cała proces przebiegł w miarę bezboleśnie, drellka zapięła pasy zamontowane w fotelu i upewniwszy się że wszystkie przedmioty, które pozyskała w trakcie misji są na swoim miejscu. Przed jej oczyma rozciągał się teraz przepiękny widok na część Mgławicy Węża, w której znajdowała się Cytadela. Nawet z tej odległości gigantyczna stacja kosmiczna robiła piorunujące wrażenie. Miliardy ton stali, elektroniki i skał zawieszone w pustce. Żadna z ras nie mogła się pochwalić podobnym obiektem. Cytadela była niczym odrębny fragment świata, nie pasujący nigdzie indziej. Ajia zapomniała już prawie jak cudownie z zewnątrz może wyglądać jej dom. Westchnąwszy ciężko, położyła dłonie na jeszcze zablokowanych sterach. Old Lady powolnie sunęła przez obszar pozornie pustej przestrzeni nad okręgami. Z tej wysokości drellka nie mogła dostrzec mieszkańców stacji, choć gdy się wysiliła rozpoznawała niektóre miejsca. Wtem z zamyślenia wyrwał ją nieprzyjemny sygnał dźwiękowy, oznajmiający przekazanie kontroli nad statkiem w ręce pilota i nawiązanie komunikacji z kontrolą lotów. Chwyciwszy stery, Ajia włączyła przekaz dźwiękowy i powiedziała
-Odbiór. Tu jednostka kurierska Old Lady, numer czterysta osiemdziesiąt pięć alfa. Pilotuje sierżant Ajia Paran. Proszę o pozwolenie na lądowanie.
-Przyjąłem. Proszę postępować zgodnie z instrukcjami. Skierujcie się do doku numer pięćset osiemdziesiąt dwa.-odpowiedział głos należący do jakiegoś turianina. Wysłuchując rzeczowych informacji, jakie podawał jej kontroler z biura SOC, Ajia korygowała parametry statku, by móc bezpiecznie osiąść w porcie. Nie było to proste, jednak w momencie gdy ktoś mówił jej po kolei co ma wykonać przestawało być niemożliwe. Otarłszy się z paskudnym zgrzytem o podłoże, wylądowała w końcu na bezpiecznym gruncie. Prawie nie krzyknąwszy z radości, wychyliła się na fotelu czując irracjonalny przypływ ulgi. A więc to już prawie koniec... musiała wytrzymać jeszcze tylko troszkę, nic poza tym. Odpiąwszy się od fotela, przełączywszy statek w stan czuwania i odblokowawszy drzwi do kabiny Netrisy, wyszła z kokpitu. Szybkim krokiem przeszła przez korytarze statku i dopadłszy drzwi do jej kabiny otworzyła je szybkim ruchem. W środku czekała na nią była niewolnica, skulona pośród wymiętej pościeli. Cichym, spokojnym głosem i delikatnymi ruchami drellka nakłoniła ją po dłuższej chwili do podniesienia się z pościeli. Okryła ją kocem i chwyciwszy pod ramię wyprowadziła na korytarz. Cały czas mówiła również uspokajającym tonem, informując o nic nieznaczących szczegółach. Choć dziewczyna nadal drżała w jej rękach, a przerażenie wręcz emanowało z każdego jej ruchu to była już nieporównanie bardziej kontaktowa niż przy ich pierwszym spotkaniu. Kiwając głową w odpowiedzi na pytania i czasem coś stękając dawała znak, że powoli odzyskuje nadzieję na uwolnienie. Nie był to może efekt długotrwały, w szczególności że mogły za nim stać delikatne leki uspokajające, jakie podała jej przed obudzeniem drellka.
Wchodząc do ładowni Ajia została na chwilę oślepiona, jednak zamrugawszy parę razy dostosowała wzrok do otoczenia. W pewnej odległości od zwłok czekała jej siostra, w pozornie rozluźnionej pozie. Dziewczyna wiedziała jednak, że ta w każdej chwili mogła wykonać cios, bądź użyć biotyki. Mimo tego twarz Akii, nie zapowiadała podobnych wydarzeń. Chłodna i spokojna, z pogardą obserwowała wysiłki Ajii, mające na celu pomoc niewolnicy. Nie zwracając uwagi na ten element, drellka podeszła do panelu sterowania i otworzywszy luk ładowni, ruszyła wraz z Netrisą w stronę wyjścia. Policjantka wiedziała że to nie koniec całej sprawy, jednak przeczuwała że zarówno ona, jak i jej podopieczna poczują się dużo pewniej i bezpiecznej na terenie Cytadeli... a przynajmniej miała taką nadzieję.