Szło im zdecydowanie zbyt łatwo. Im prostsze były następne przejścia, tym bardziej czujna i ostrożna się stawała. Nic to jej jednak nie pomogło - stanęli w oka mgnieniu przed wiedzącym na ich temat więcej niż oni na jego Szaleńcem. Wycelowana w ich stronę kusza niezbyt jej się podobała, tak jak i założony przez niego pancerz. Nie mogła się doczekać, by móc zedrzeć go z jego martwego ciała, ale na to będzie musiała jeszcze trochę poczekać.
- No proszę, O'Donell we własnej osobie - rzuciła drwiącym tonem, nie pozwalając, by język ciała i mowy wskazywał na jej zdenerwowanie. Przywołała na twarz szelmowski uśmiech, skierowany prosto do Szaleńca. - Sporo rozwagi jak na kogoś o takim przydomku. Oby ten przejaw jasności umysłu cię nie opuścił w tej chwili. Twojej siostrze nie wyszłoby to na dobre.
Każdy nerw jej ciała był gotowy na walkę w razie wystrzału bełtu w ich stronę. Każdy. Nie przeszkadzało jej to jednakże utrzymać spokojny, jak gdyby wyluzowany wyraz na własnej twarzy, a w głosie pozostawić tę pewność i lekką drwinę.
- Ach, Riva. Tak miała na imię? Waleczna bestyjka, z pewnością. Byłoby szkoda, gdyby brat nie zdążył do niej dotrzeć na czas - zaśmiała się, lecz sposób, w jaki to zrobiła, odbiegał od normalności. W jej oczach pojawił się błysk, błędnie interpretowany ze względu na to, co mogła mówić. Śmiała się jak szaleniec, z którym miała właśnie do czynienia. - Jesteśmy na tej stacji już od dobrej godziny, Simonie. I dopiero teraz tu dotarliśmy, a zbrojownia jest tak oczywista, że każdy najpierw skieruje się do niej. Po drodze napotkasz zbyt dużo korytarzy i pomieszczeń. Twoja siostra była... ciekawa. Jej omni-klucz mi się przyda, ale jej życie nie. Człowiek w swoich ostatnich chwilach pokazuje prawdziwą naturę. Zostawiłam ją, by poznała własną. Umierając zbyt szybko nie miałaby tej szansy. - mówiła teraz tonem takim, jak gdyby dyskutowali o pogodzie. Swobodnie, pozwoliła sobie na odrobinę gestykulacji dłonią dzierżącą pistolet, jak gdyby drażniąc jego zmysły, a przy tym nie okazując chęci wymierzenia w jego kierunku.
- Wystrzel, a jedyne co znajdziesz to jej zimne ciało - zakończyła, zatapiając w Szaleńcu spojrzenie jej intensywnie zielonych tęczówek, które w tym świetle niezdrowo odznaczały się od reszty otoczenia. Nie zwracała uwagi na Adezę stojącego obok - to nie od niego w tej chwili zależało co się stanie, a od niej. Przyda się podczas walki. Miała nadzieję, że mężczyzna umie używać tej szarży do innych rzeczy niż przemieszczanie się.