Droga zablokowana, brak możliwości na jakieś cenne znaleziska, zmarnowany czas i zasoby. A wszystko po to by ocalić jakiegoś salarianina... To zdecydowanie nie był jego dzień, a cała wyprawa okazała się chybionym pomysłem. Nie było sensu przebijać się głębiej do środka, zważywszy na te wszystkie informacje z paneli kontrolnych. Pozostawało jedyne wyjście - zabrać się z powrotem na "Azure" i odlecieć z tej pustej planety gdzieś, gdzie można by coś zarobić i powetować sobie straty.
- Wracamy na statek. Oddaj broń, pochłaniacze, generator tarcz i omni-klucz. - warknął Gavos do Lazaretto wyraźnie niezadowolonym głosem, przy okazji wyciągając w jego kierunku dłoń dając tym samym do zrozumienia, że to jest cena i to dość niska za uratowanie życia oraz zabranie stąd. Wdzięczność zwykłego robotnika nie była wiele warta, choć z drugiej strony lepsza taka niż żadna.
Powrót na prom był zdecydowanie łatwiejszy niż droga w tą stronę. Znając już sposób na skorupiaki oraz wiedząc jaką mają słabość Gavos ponownie przebył trasę kanionu w niebezpiecznym miejscu, zgarniając przy okazji truchła zabitych, by po przebyciu tegoż odcinka na spokojnie je kawałek później przeszukać - w tym czasie oczywiście to salarianin miał działać na "odstraszaczu". W tej chwili każda zdobycz była przydatna. Wspinaczka dla kroganina nie była też większym problemem, co najwyżej musiał podciągać w niektórych miejscach tyłek Lazaretto i wyciągać go z problemów w jakie się mógł wpakować na skałach. Ostatecznie gdy już stanęli na półce skalnej mogli odetchnąć z ulgą widząc stojący w niedalekiej odległości prom, przy którym można było ujrzeć kręcącego się Crowleya.
- Mamy pasażera na trasie powrotnej, przygotuj "Azure" do startu. Zabieramy się stąd. - Gavos nie był w humorze do dyskusji czy długich wyjaśnień, co chłopak mógł jasno zrozumieć i czym prędzej zniknął w środku. Oczyszczone okolice kadłuba i silników z piasku były świadectwem pracy młodego mechanika i też sprzyjały dość szybkiemu startowi. Wkrótce też prom z dodatkowym pasażerem na pokładzie mknął ku orbicie, zostawiając coraz dalej za sobą niegościnną planetę.