Re: Equilor
: 25 wrz 2014, o 03:02
Bleys parsknął i zdusił niedopałek papierosa w popielniczce, gdy odcięto mu dostęp do danych o Derbym. Coś rzeczywiście musiało wisieć w powietrzu. Zabrał się za przeglądanie, tego co miał o Trencie. Robiło wrażenie. Być może powinien wkrótce złożyć przemytnikowi wizytę osobiście, skoro ten był tak dobry. Najpierw sam jednak powinien nieco się rozejrzeć za odpowiednim celem i większą ilością użytecznych informacji.
Pozostało mieć nadzieję, że analitycy wyciągną jakieś użyteczne wnioski ze zdobytych danych o Corath Vision.
Tymczasem pora była by rozprostować kości. Przebrał się w lekkie jasnoszare ubrania, dobre na południową pogodę na powierzchni Sur'Kesh. Miał nadzieję wtopić się w tłum. Wziął jeszcze przyciemniane okulary i ruszył do zbrojowni. Skontaktował się z Melanie, która działała już od rana na planecie. Agentka przypomniała mu uprzejmie przez komlink, iż ma nadzieję, że kapitan nie zabiera tego wielkiego Argusa, bo z ta pukawa jest doskonała na safari w okolicznej dżungli, a nie do węszenia w siedzibach korporacji. Skąd ta spryciara to wiedziała jaką miał broń?
Bleys krytycznie przyjrzał się swojej ręcznej armacie i westchnął krzywiąc usta. Powinien był zaopatrzyć się w pistolet do takich zadań. Niestety nie był obecnie przy kredytach. Cóż było robić, ze swojej szafki wyjął niewielką turystyczną torbę, wrzucił do niej jakiś ciuch i sprawnie rozłożył swojego M-55 na kilka nieco bardziej poręcznych części w ich kompaktowym położeniu. Upchnął wszystko do torby, przykrył jakimś jeszcze ubraniem, by części nie zarysowały się przez materiał torby. Wiedział, że jeśli doszłoby do strzelaniny zejdzie mu moment nim poskłada karabin, ale hej, był żołnierzem i potrafił zrobić to naprawdę szybko. Gdy inżynierowie ćwiczyli sztuczki z omni-kluczami, biotycy trenowali swoje błękitne hokus-pokus, żołnierze opanowywali broń do perfekcji. Złożenie i rozłożenie dowolnego karabinu z zawiązanymi oczyma na czas, to bułka z masłem dla starego komandosa linii N.
Wziął też drugą torbę dla swojej podopiecznej, tylko nie spakował tam niczego prócz ubrań. Postanowił, że będzie puszczał ją przodem do budynków, które będą odwiedzali. Jeśli ochrona przepuści ją bez rewizji, to z torbą będzie mógł wejść i Bleys. W końcu masa turystów kręciła się z podręcznym bagażem na ramieniu.
Wkrótce potem, gdy prom wylądował, przedzierał się już przez tłum ciągnący przez gorące ulice Equilor. Z agentką Brown miał spotkać się w centrum. Zadecydował, że jeśli jeszcze zdąży, odwiedzi Akademię Nauk Equilor, uplasowaną tuż przy placówkach korporacji, do których zmierzał.
Pozostało mieć nadzieję, że analitycy wyciągną jakieś użyteczne wnioski ze zdobytych danych o Corath Vision.
Tymczasem pora była by rozprostować kości. Przebrał się w lekkie jasnoszare ubrania, dobre na południową pogodę na powierzchni Sur'Kesh. Miał nadzieję wtopić się w tłum. Wziął jeszcze przyciemniane okulary i ruszył do zbrojowni. Skontaktował się z Melanie, która działała już od rana na planecie. Agentka przypomniała mu uprzejmie przez komlink, iż ma nadzieję, że kapitan nie zabiera tego wielkiego Argusa, bo z ta pukawa jest doskonała na safari w okolicznej dżungli, a nie do węszenia w siedzibach korporacji. Skąd ta spryciara to wiedziała jaką miał broń?
Bleys krytycznie przyjrzał się swojej ręcznej armacie i westchnął krzywiąc usta. Powinien był zaopatrzyć się w pistolet do takich zadań. Niestety nie był obecnie przy kredytach. Cóż było robić, ze swojej szafki wyjął niewielką turystyczną torbę, wrzucił do niej jakiś ciuch i sprawnie rozłożył swojego M-55 na kilka nieco bardziej poręcznych części w ich kompaktowym położeniu. Upchnął wszystko do torby, przykrył jakimś jeszcze ubraniem, by części nie zarysowały się przez materiał torby. Wiedział, że jeśli doszłoby do strzelaniny zejdzie mu moment nim poskłada karabin, ale hej, był żołnierzem i potrafił zrobić to naprawdę szybko. Gdy inżynierowie ćwiczyli sztuczki z omni-kluczami, biotycy trenowali swoje błękitne hokus-pokus, żołnierze opanowywali broń do perfekcji. Złożenie i rozłożenie dowolnego karabinu z zawiązanymi oczyma na czas, to bułka z masłem dla starego komandosa linii N.
Wziął też drugą torbę dla swojej podopiecznej, tylko nie spakował tam niczego prócz ubrań. Postanowił, że będzie puszczał ją przodem do budynków, które będą odwiedzali. Jeśli ochrona przepuści ją bez rewizji, to z torbą będzie mógł wejść i Bleys. W końcu masa turystów kręciła się z podręcznym bagażem na ramieniu.
Wkrótce potem, gdy prom wylądował, przedzierał się już przez tłum ciągnący przez gorące ulice Equilor. Z agentką Brown miał spotkać się w centrum. Zadecydował, że jeśli jeszcze zdąży, odwiedzi Akademię Nauk Equilor, uplasowaną tuż przy placówkach korporacji, do których zmierzał.