Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Bachus
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 10 wrz 2014, o 19:16
Miano: Sykstus "Bachus" Curval
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Terrorysta
Status: Ex sierżant Przymierza; poszukiwany przez Zaćmienie, Błękinte Słońca, Krwawą Hordę, Przymierze Układów
Kredyty: 6.410

Sykstus "Bachus" Curval

27 wrz 2014, o 21:57

Miano: Sykstus Curval, pseudonim: Bachus
Wiek: 05.05.2156; 30 lat.
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Adept
Przynależność: Społeczność galaktyczna
Zawód: Terrorysta
Aparycja:
Bachus mierzy 180 centymetrów wzrostu. Budowę ciała posiada typowo atletyczną. Ręce nie są zbyt długie, ale szerokie w obwodzie. Nogi dłuższe i umięśnione, za to dość małe, w stosunku do reszty ciała, stopy (rozmiar 44). Osoby mające styczność z tym osobnikiem, często lekceważą jego inteligencję.
Na jego głowie nie ma ani jednego włosa - jest zwyczajnie łysy. Dzięki temu jego imię - Sykstus, oznaczający osobę wygoloną (wygładzoną), doskonale do niego pasuje. Jego tęczówka jest tak ciemno niebieska, że prawie zlewa się ze źrenicą. Cera blada, gładka. Skóra napięta, przez co mimika twarzy wydaje się być ograniczona.
Najbardziej charakterystyczną cechą Sykstusa jest maska na twarzy. Pozwala ukryć jego tożsamość - zakrywa większa cześć twarzy, oraz zmienia barwę głosu z dość wysokiej, jaką Bachus posiadał wcześniej, na niską (miedzy tenorem a basem). Syktsus bardzo rzadko ją zdejmuje.
Curval stroni od rozbudowanych pancerzy. Zwykle nosi wzmacnianą kamizelkę, pełniącą funkcje napierśnika i nagolenniki. Swoją "zbroję" przykrywa płaszczem.


Osobowość:
Mimo wyglądu na to nie wskazującego, jest typem myśliciela. Rozwój fizyczny, jak w świecie antycznym, szedł w parze z rozwojem duchowym. Sykstus ma specyficzne poczucie humoru, określane potocznie jako "czarny humor". Zawsze chętnie podejmuje rękawice, chcąc sprawdzić swoje umiejętności w starciu. Nie przeszkadza mu to w realnej ocenie swoich możliwości i wycofaniu się z pola bitwy. Nie ma problemów z przyznaniem się do błędu, przepraszaniem. Przeważnie wybacza innym, każdy wszak miewa potknięcia, ale są pewne "grzechy", których wybaczyć nie można. Gdy coś obiecuje zawsze stara się dotrzymać słowa.
Bachus jest sługą wielkich idei. Idei: Jedności, Pokoju, Porządku, Równości i Sprawiedliwości. Przez swoje doświadczenia i obserwacje doszedł do wniosku, że tych ideałów nie da się wprowadzić w życie drogą całkowicie pokojową. Niezbędna jest rewolucja. Jest on więc typem rewolucjonisty. Z optymizmem patrzy w przyszłość, mimo dostrzegania otaczającego zła, zgnilizny moralnej. Jest wizjonerem, który nie cofnie się przed niczym, aby swą wizję świata wprowadzić w życie. Nie jest jednak typem dyktatora. Z przyjemnością słucha rad od innych osób, ale ostateczne decyzje lubi podejmować samodzielne. Jego celem nie jest zniewolenie innych, a ich wyzwolenie. Z szacunkiem podchodzi do każdej istoty i każdego życia. Nie rozkoszuje się widokiem śmierci, które widzi, i których często sam dokonuje. Są one niekiedy, w jego odczuciu, konieczne dla osiągnięcia wyższego celu. Przyjęte metody, mające za fundament to samo postępowanie, które chce zwalczać, budzą w nim niejako odrazę.
Potrafi być w jednym momencie oazą spokoju, by chwile potem eksplodować, pokazując swoje drugie, groźne, oblicze. Z zewnątrz wydaje się być zimnym i niewzruszonym katem, oprawcą. Wewnątrz toczy on nieprzerwany bój między materią (światem zastanym - złym, zepsutym, który należy natychmiast zmienić każdym dostępnym środkiem), a duchowością (duszą wizjonera, nawet filozofa, pragnącego pokoju i szczęścia dla wszystkich istot).
Poszanowanie kultur, religii i tradycji innych ras, w połączaniu z chęcią narzucenia nowego porządku świata, tworzy miks sprzeczności, których Bachus jest ucieleśnieniem. Obrana przez niego droga rozwoju i zmiany świata często nie pozwala mu zasnąć.
Dla jednych szalony, dla innych natchniony. Pełen sprzeczności. Oto prawdziwe oblicze ideowca, terrorysty Bachusa.
W wolnych od zamachów chwilach lubi czytać, ćwiczyć i delektować się winem.
Historia:
Rozdział I.Trudne dzieciństwo.
"Piękne dzieciństwo ma się tylko raz."
Sykstus urodził się na Ziemi, na terenie Włoch, w roku 2155. Matka zmarła przy porodzie. Chłopaka przygarnął ojczym, a ten przyjął jego nazwisko.
Günter Curval, bo tak nazywał się ojczym, był naukowcem. Prowadził badania nad implantami biotycznymi i ogólnie biotyką. Miał też na swoim koncie mały epizod polityczny. Pierwsze lata życia Sykstusa były sielankowe. Günter pokazywał młodemu, ciekawskiemu chłopcu świat. Uczył historii, etyki, nie zabraniał kontaktów z rówieśnikami. Potem posłał przybranego syna do dobrej, renomowanej szkoły (Sykstus zaczął edukację wcześnie, ale skończył ją ostatecznie dość późno). Pewnego dnia coś się jednak zmieniło. Może za sprawą incydentu, który miał miejsce w szkole, kiedy to Sykstus rzucił kolegą z klasy o ścianę. Chłopak zawsze był krzepki, ale do tego wyczynu nie użył wcale rąk. Tak objawił się potencjał biotyczny młodego Curvala. Można pomyśleć, że nie mógł lepiej trafić, mając ojca obeznanego w temacie. Niestety, ojciec był w tym okresie owładnięty badaniami. Ktoś może rzec, że to nic dziwnego u naukowca. Günter Curval nigdy jednak nie pracował tak długo i tak intensywnie. Co projektował? Jakiś nowy wzmacniacz biotyczny działający na zasadzie czerwonego piasku. Sykstus był za mały, by cokolwiek z tego zrozumieć, ale zapamiętał dla kogo pracuje tata. Była to organizacja znana jako Cerberus. Günter stracił rozum w skutek przeprowadzanych na samym sobie eksperymentów (wiązało się to z przyjmowaniem sporych ilości czerwonego piasku). Zaczął bić młodego biotyka, zanęcać się nad nim, choć tylko raz posunął się do gwałtu. Dziwnym może się wydawać, że mimo to Sykstus kochał ojczyma. Kochał, do czasu rozpoczęcia eksperymentów. Tak, Günter Curval, znany naukowiec, eks-polityk zaczął bić, gwałcić i eksperymentować na swoim pasierbie. Wszczepiał mu różne implanty, faszerował narkotykami i trenował.
Co przeżywa dziecko doznające takich okropności od najbliższej osoby? Sykstus swą miłość przekuł w nienawiść, które dzieli bardzo cienka linia.
Gdy chłopak miał około 9 lat, został zabrany przez ojca do placówki badawczej Cerberusa. Ojczym był jednym z nadzorców tajnego projektu. Badania miały na celu zwiększanie potencjału biotycznego dzieci: testowanie implantów biotycznych i działań substancji chemicznych/biologicznych na wzrost mocy biotycznej. Nieuniknionym przeznaczeniem "królików doświadczalnych" była śmierć w męczarniach. Ten los czekał też Curvala. Miał on jednak szczęście...
Rozdział II.Ocalony.
"Roz­myśla­nie o śmier­ci jest roz­myśla­niem o wolności."
Jedną z nadzorczyń projektu była, jeszcze młoda, Amanda Kays. Doskonała biotyczka ("Furia" - potrafiła wykorzystywać ciemną energię), starszy sierżant w hierarchii Przymierza, na tamten moment również tajny agent Cerberusa. Ona jedyna dostrzegła drzemiący w Sykstusie potencjał. Nie potencjał biotyczny, czy fizyczny - potencjał duchowy. Predyspozycje do tego, aby stać się Kimś.
Amanda zwlekała z decyzją, bijąc się z myślami. W Przymierzu zaczynali podejrzewać, że działa na dwa fronty, więc robienie sobie wrogów z powodu jakiegoś dzieciaka nie było zbyt rozsądnym posunięciem. Mimo wszystko zaryzykowała i wywiozła potajemnie Sykstusa z placówki. Powróciła z nim na Ziemię, gdzie stawiła się przed admiralicją i za informację dotyczące organizacji terrorystycznej, jaką był Cerberus, zażądała ochrony. Informacje w jakich posiadanie weszła były na tyle cenne, że dwójce została udzielona ochrona i wsparcie finansowe. Kilka najbliższych lat upłynęło im w Londynie.
Kilka miesięcy zajęło Sykstusowi zwalczenie odruchów obronnych nabytych w placówce badawczej. Z każdym dniem obdarzał Amande coraz większym zaufaniem, jego życie wracało powoli do normy.
Po roku był już roześmiany, roztaczał pozytywną aurę, oraz jadł i pił za czterech. Amanda stwierdziła, że jest jak mały Dionizos z obrazu Guida Reni'ego. Sykstus polubił to przezwisko, ale używał rzymskiej formy imienia bóstwa: Bachus. Doszło do tego, że częściej posługiwał się nim, niżeli własnym imieniem.
Sykstus dokończył swoją, brutalnie przerwaną, edukację i rozpoczął szkolenie biotyczne pod okiem Amandy. Chciał zostać aktorem lecz nie został przyjęty do akademii teatralnej. Rozpoczął studia filozoficzne. Po uzyskaniu tytułu doktora (tytuł pracy doktorskiej: "Panteizm czy panenteizm? Między Spinozą a filozofia siari"), postanowił wstąpić w szeregi Przymierza Układów.
Rozdział III. Koniec sielanki.
"Wol­nym bo­wiem jest człowiek tyl­ko wte­dy, gdy jest samotny."
Była deszczowa noc. Nic dziwnego w tej części Anglii. Coś jednak podpowiadało Bachusowi, aby wcześniej wrócić do domu. Mieszkali z "matką" w mieszkaniu na 20 piętrze wieżowca. Było ono małe, ale całkowicie im odpowiadało. Opłacało je Przymierze, za udzielania i zbierania informacji przez Amandę Kays.
To była ich bezpieczna kryjówka.
Idąc długim korytarzem, prowadzącym do mieszkania 216, Bachus czuł już pewien niepokój. Drzwi mieszkania okazały się nie być zamknięte, lekko uchylone. Nie było to nic dziwnego - "mama", jak mówił na Amandę, często zapominała zamknąć drzwi. Sykstus był świadomy, iż była to oznaka zbytniej ufności w bezpieczeństwo jej i "syna". Mimo wszystko ostrożnie otworzył drzwi. Włączył światło, zdjął buty i koszulkę z logiem Przymierza, którą zabrudził ketchupem z kanapki jedzonej na lunch. Przeszedł przez salon i skierował się do sypialni pani Kays, aby sprawdzić, czy ta nie ucięła sobie poobiedniej drzemki. Gdy otworzył drzwi i zrobił pierwszy krok poczuł, że pod stopami jest coś wilgotnego. Była to ciemnoczerwona ciecz. Kolejny krok pozwolił mu zobaczyć co leży na podłodze z drugiej strony łóżka. Zakrwawione ciało Amandy było dosłownie przepołowione. Górna część ciała znajdowała się bliżej nocnej szafki, stojącej koło łózka, nogi natomiast leżały bezwładnie bliżej szafy, która stała na przeciw niego. Na szafce leżała kartka. Krótka notatka, napisana w pośpiechu. Pismo ewidentnie należało do Amandy. Treść nie zdziwiła Bachusa: "Znaleźli nas. Kocham Cię."
Samo zdarzenie również wydawało się nie wywierać na nim wrażenia. Przygotowywał się na to już kilka lat. Z zewnątrz był jak skała, w środku każda komórka jego ciała krzyczała z bólu i rozpaczy. To czego doświadczył w dzieciństwie nie przyprawiło go o taką wewnętrzną pustkę, jak utrata matki. Jedynej osoby we wszechświecie, która się o niego zatroszczyła. Kartkę schował do kieszeni spodni i powoli wyszedł z pokoju. Opadł na fotel w salonie. Po policzku spłynęła mu tylko jedna, mała łza, w której odbijało się całe cierpienie.
Ruszyła machina dochodzeniowa. Sprawcy nie wykryto, a motyw pozostał nieznany. Bachus wiedział jednak, że to sprawka Cerberusa.
O bólu pozwały zapomnieć szkolenia, manewry i misje. Bachus uzyskał rangę sierżanta.
Rozdział IV. Zemsta.
"Nienawiść i zemsta nie mogą być rodzicielkami miłości."
Podczas powrotu do bazy w Oxfordzie, Bachus usłyszał w wiadomościach galaktycznych, że znany polityk - Günter Curval - odwiedzi Thessie, rodzimą planetę asari, w celu negocjacji warunków wymiany handlowej z jakąś korporacją zajmującą się implantami biotycznymi. Bachus wiedział, iż jego ojczym żyje i ma się świetnie. Nie udało mu się udowodnić żadnych z czynów, o jakie został posądzony... Zapewne za sprawą licznych kontaktów zarówno wśród polityków jak i wojskowych.
Na ustach młodego Curvala zagościł niewielki, szelmowski uśmiech. Następnego dnia wystąpił o przepustkę i natychmiast udał się na Thessie. Celem jego podroży nie było jednak zwiedzanie, a zemsta. Myślał, że to ukoi jego dusze. Uspokoi wewnętrzne demony.
Na miejsce dotarł nocą. W poszukiwanie taniego motelu (żołnierze z jego rangą nie zarabiają aż tak dobrze), zapuścił się w rejony, o jakich istnieniu nie ma pojęcia osoba, posiadająca wyidealizowany obraz stolicy asari. Jednak można tam znaleźć ciemne zaułki. Właśnie do takiego trafił Bachus. Cisze nocy rozerwał krzyk dziecka. Bachus nie czekając długo pędem ruszył w kierunku z którego dochodził. Jego oczom ukazał się obraz napawający obrzydzeniem. Mała asari, skulona pod ścianą, trzymała w ręku męski członek. Narząd ów należał do wysokiego, szczupłego mężczyzny - człowieka - w niebieskim kombinezonie. Jego długie palce zacisnęły się na buzi małej asari. Z jego ust wychodziły słowa tak obelżywe, że nie godzi się ich używać nawet przy dorosłym. Bachus widział już gwałty, sam wszak jeden przeżył, więc zaobserwowana scena wstrząsnęła nim tym bardziej. Doskoczył do napastnika, który zaskoczony nie miał szansy na reakcje. Kapral chwycił go jedną ręką za członka, drugą za szyję. Wokół jego rąk pojawiła się niebieska poświata. Pierwsza ręka mocno szarpnęła do tyłu, pozbawiając mężczyzny przyrodzenia. Druga poszła szybko do przodu, miażdżąc tchawicę i rozgniatając czaszkę o ścianę. Adept otarł twarz z krwi i kucnął przy dziewczynce.
- Już spokojnie, nic ci już nie grozi. Przepraszam. Wybacz, ale czemu nie użyłaś biotyki? - nim dziewczynka zdążyła odpowiedzieć Bachus dostał cios w tył głowy. To pozbawiło go świadomości. Ostatnie co usłyszał to odgłos wystrzału, a ostatnie co zobaczył to ciało małej asari, opadające na ziemię tuż obok niego.
Ocknął się w celi. Nie wiedział ile był nieprzytomny, ale chyba długo sądząc po 2-3 dniowym zaroście, który miał na twarzy.
- Gdzie jestem? - spytał przechodzącego obok celi turianina. Gdy ten odwrócił się do niego przodem, wiedział już z kim ma do czynienie. Został zamknięty przez Błękitne Słońca. To pewnie jeden z nich dopuścił się gwałtu.
- W końcu się ocknąłeś - turianin zaśmiał się i splunął - nieźle cię sponiewierali, co? Należało ci się! Zabiłeś Tirama, a on chciał tylko się trochę pobawić! Masz za swoje... Witaj na pokładzie Czyśćca!
Czyściec, był to statek-więzienie należący do Błękitnych Słońc. W ciągu najbliższych dni Bachus przekonał się, że najemnicy doskonale wiedzą kim jest. Znali jego stopień wojskowy, ale nie przejmowali się ingerencją Przymierza.
Minął prawie rok, w tym czasie Przymierze dawno uznało Sykstusa Curvala za dezertera. On przechodził w tym czasie niejako dalszy trening. Zaczął rozwijać się pod względem fizycznym - za sprawą wielu ćwiczeń, które wykonywał z nudów; biotycznym - walki ku uciesze strażników dawały możliwość podszkolenia biotycznych i taktycznych umiejętności; duchowym - ponowna obserwacja moralnej zgnilizny, nowych wynaturzeń. Nadszedł jednak dzień, który zmienił wszystko...
Rozdział V. Nowy początek.
"Czym sen dla ciała, tym przy­jaźń dla ducha - odświeża siły."
Tego dnia kroki na korytarzu rozległy się wcześniej. Było za wcześnie na obchód, więc Bachus poderwał się z pryczy. Wsłuchiwał się uważnie. Korytarzem szły dwie istoty. Barwy głosu wskazywały na turian. Jedn z nich musiał być kimś ważnym, gdyż drugiemu drżał głos gdy zwracał się do pierwszego per "pan".
Bachus sądził, iż minął jego celę i pójdą dalej. Tak się jednak nie stało. Przed celą stanął turianin w kapturze. Gdy go zdjął oczom Curvala ukazała się biała twarz, z dużą czerwoną kropką na środku.
- Jestem Amon Pallin ( viewtopic.php?f=13&t=1110 ) i zabieram Pana stąd sierżancie Curval. - Sykstus nie czekając na wyjaśnienia wyszedł z celi, którą przed sekundą otworzył nadzorca. Już miał odejść z nieznajomym, ale cofnął się do nadzorcy. Spojrzał mu w oczy i powiedział tylko dwa słowa: "wybaczam wam". Po czym ruszył szybkim krokiem za Amonem.
- Kim jesteś i czemu mnie uwalniasz? - Bachus postanowił nie pytać jakie ma układy, że udaje mu się wyciągnąć przestępce z Czyśćca.
- Jestem Amon, będziemy na "ty" dobrze? Jestem komandorem porucznikiem, ale czekam na rozpatrzenie mojej kandydatury na widmo. Te procedury ciągną się dość długo... Ostatnio wyciągałem stąd przyjaciela. On dał mi to... - Pallin wyjął dość spory kawałek papieru. Był to manifest, który Bachus napisał, i który zyskał sporą popularność w więzieniu. Dużo szablonowego pisania o potrzebie wolności itp. - Postanowiłem, że cię uwolnię. Myślimy podobnie, razem możemy zmienić świat! Chce stworzyć pewien byt, który właśnie temu ma służyć... - wsiedli do windy. Człowiek bacznie przyjrzał się obcemu. Nie wyglądał jak widmo, ale na ten moment postanowił zadowolić się tą wersją, nawet jeśli była ona kłamstwem.
- Nie wiem czy jeszcze wierzę w zmianę świata... - Amon uśmiechnął się i spojrzał więźniowi w oczy:
- Ludzi, którzy chcą zmieniać świat, nazywa się wariatami. Problem w tym, że to właśnie tym wariatom udaje się go zmienić.
Bachus odebrał rzeczy, a właściwie to co z nich zostało, gdyż widocznie strażnicy nie przewidywali jego zwolnienia i pokradli co wartościowsze części garderoby.
- Jesteś wolny. Przeleję Ci drobna sumę i użyczę promu. Twoja dusza należy teraz do mnie. - ostatnie zdanie chyba miało być żartem, ale zabrzmiało dość złowrogo. - W komputerze znajdziesz datę i miejsce naszego następnego spotkania. Wierzę, iż jesteś człowiekiem honoru i odwdzięczysz się swemu wybawcy zwykłym spotkaniem, hmm?
Ex-sierżant skierował się w stronę doku. Rzucił jednak przez ramię pośpieszne "dziękuję".
Data spotkania przypadała za 4 dni, na planecie Kahje. Jest to ojczysta planeta hanarów. Świeżo uwolniony żołnierz nie miał pojęcia czemu spotykają się akurat tam. Postanowił jednak, z czystej przyzwoitości, spotkać się ze swoim wybawcą. Człowiekowi tak doświadczonemu przez los zawsze jednak wiatr w oczy...
Rozdział VI. Upadek.
"Ci, którzy znaj­dują się na dnie, już nie boją się upadku."
Amon widocznie nie przejął się faktem, że promem nie doleci się na Kahje. Bachus wylądował promem na najbliższej planecie. Na Pragi nie można dobrze zjeść, ale gdzieś musiał się zatrzymać.
Podczas lądowania coś zaczęło psuć się w komputerze pokładowym. Pierwszą myślą Sykstusa było to, iż turianin wyciągnął go z więzienia tylko po to, aby uśmiercić na jakiejś planecie. Myśl ta wydawała mu się tak bezsensowna, że szybko ją porzucił. Udało mu się wylądować, o dziwo, bez problemu.
Bachus wyszedł z promu i postanowił, niczym prawdziwy rozbitek, poszukać czegoś do jedzenia. Owoce przecież rosną na drzewach, a drzew na tej planecie było mnóstwo (większość niestety trujących/mięsożernych). Nie miał jednak nic innego do roboty. Nie wiedział co dzieje się z promem, który całkowicie odmówił mu posłuszeństwa po dotknięciu ziemi. Lepiej postarać się przeżyć, niżeli umrzeć poddając się.
Bachus, przedzierając się przez chaszcze, usłyszał krzyki. Planeta uchodzi za niezamieszkaną, ale wiadome jest, że mają tu miejsce nielegalne interesy typów spod ciemnej gwiazdy. Były sierżant postanowił zaryzykować. Ruszył w stronę, z której dobiegały głosy.To Krwawa Horda dobijała targu z kilkoma batarianami. Z tego co usłyszał Sykstus wynikało, że chodzi o jakiś duży ładunek broni.
Rozmowy, a właściwie wzajemne przekrzykiwanie i grożenie śmiercią, szybko przerodziły się w strzelaninę. Kroganin i 4 vorchów otworzyło ogień do sześciu, dość słabo uzbrojonych, batarian - przemytników (szewc bez butów chodzi). Bachus postanowił wykorzystać ten moment na odnalezienie statków najemników. Jakoś przecież musieli się tu dostać? Rozejrzał się i po chwili zlokalizował nieduży statek. Był on przykryty gałęziami i liśćmi. Prawdopodobnie kogoś nie było stać na dobre systemy maskujące. Nie myśląc dużo wsiadł do środka i odpalił silniki. W tym samym momencie kraganin dobijał ostatniego batariańskiego przemytnika broni. Widząc, że, któryś z nich przeżył i próbuje uciec, zarządził pościg...
Bachus jak najszybciej chciał dostać się na Kahje. Dotarł tam już następnego dnia, pozostał jednak na orbicie. Był to błąd. Nieświadomy tego, że śledzą go najemnicy opuścił gardę. Do ukradzionego statku szybko zaczęła zbliżać się fregata Hordy.
Jej obecność w tym systemie zdziwiła Curvala, nie sądził, że będą ścigać go aż tutaj. Krwawa Horda rozpoczęła ostrzał. Jeden celny strzał w silnik i statek zaczęła pikować w dół. Sierżant nie był mistrzem pilotażu, ale chęć przetrwania kazała mu robić wszystko by złagodzić upadek i przeżyć... Jednostka rozbiła się o taflę wody. Uderzenie było tak silne, że Curval stracił przytomność.
Ocknął się w miejscu, które przypominało jego dawną celę, ale drell (robiący za coś na kształt pielęgniarki) zapewniał go, że to szpital. Bachus został uratowany przez hanarów. Te istoty wydawały mu się tak komiczne, a jednocześnie biła od nich swojego rodzaju duma. "Meduzy" obiecały, iż szybko go poskładają i przywrócą do pełnej sprawności. Sykstus postanowił im zaufać. Leczenie i rehabilitacja trwały faktycznie zadziwiająco krótko. Było to zapewne spowodowane determinacją zarówno personelu medycznego, jak i samego pacjenta. W wolnych od rekonwalescencji chwilach zgłębiał kulturę hanarów i drelli, co było pokrzepiające dla jego ducha. Po całkowitym wyleczeniu ciała, zaczął trenować z drelskimi zabójcami i Amonem Pallinem, który bez problemu znalazł go po katastrofie i finansował jego leczenie. Stał się przyjacielem i przewodnikiem. Ich cele okazały się być faktycznie podobne, ale drogi jakimi chcieli do nich dojść odmienne. Amon wciąż, zdaniem młodego rewolucjonisty, tkwił w świecie marzeń, sądząc że da się zmienić świat poprzez dyplomację. Bachus nie miał już takich złudzeń. Byt, o jakim w Czyśćcu wspominał Amon, w jego zamyśle był nieformalną organizacją. Gdy tylko Pallin znalazł odpowiednią osobę (Bachusa) mógł przystąpić do realizacji swojego planu. Tak powstała organizacja Uroboros. Miała ona dwa "ramiona": dyplomatyczne, którym zajmował się Pallin (nawiązywanie kontaktów, werbowanie członków), oraz zbrojne, którego dowódcą był Curval. Zbrojne ramię Urobors miało sporo pracy. Celem były wszystkie organizacje przestępcze (w tym największe - Zaćmienie, Błękitnie i Horda), Omega jako miasto napędzające przestępczość (a tym samym Aria), Cerberus jako organizacja terrorystyczna niosąca jedynie cierpienie, nawet Przymierze Układów i Hierarchia Turian jako system ucisku. Walka z tymi ostatnimi stała się kością niezgody między przyjaciółmi. Postanowili oni zająć się najpierw przestępcami, nawet jeśli mieliby zrobić to sami i nie znaleźć towarzyszy broni.
Rozdział VII. Podział.
"Musicie bowiem wiedzieć, że dwa są sposoby prowadzenia walki (…) trzeba przeto być lisem (…) i lwem. "
Bachus rzadko spotykał się z Amonem. Turianin uzyskał w końcu upragniony status widma. Pomagało to w pewnym stopniu werbować nowych członków, ale Pallin miał mniej czasu na uczestniczenie w projektach. Do tego Rada cały czas bacznie go obserwowała. Turianin musiał usunąć się nieco w cień, zająć się tym co lubił najbardziej, czyli dyplomacją. Dziki niej i swojej pozycji znalazł kilku wpływowych ludzi, podzielających idee "nowego porządku świata".
Bachus miał szanse zabłysnąć jako główny lider. Zajął się wysadzaniem w powietrze przyczółków Błękitnych Słońc i Zaćmienia. Przez rok narobił sobie sporo wrogów. Jego nowy, odświeżony manifest przedostał się do Ekstranetu, a działania zostały zauważone. Był ścigany przez 3 największe grypy przestępcze za wysadzania ich baz i mordowanie członków; przez Arie, której interesom zagrażał; przez Przymierze jako dezerter i terrorysta; przez Cerberusa jako nieudany obiekt eksperymentów, który wie za dużo; nawet przez Handlarza Cieni z nieznanych nikomu powodów; jego poczynania śledziła też Unia Salarian. Prawie wszyscy, których Bachus uznał za wrogów (oprócz Rady, Hierarchii Turian i Republiki Asari) ścigały go listem gończym. Udało mu się zebrać małą grupę idealistów z którymi mógł planować dalsze działania.
Amon jego zdaniem działał zbyt opieszale. Jasne było, że dyplomacja wymaga czasu, ale Bachus tracił już cierpliwość.
Następnym miejscem spotkania Uroboros, w którym mieli uczestniczyć jego grupa, Pallin i kilku polityków, był krążownik Amona - Equality. Spotkanie, jak każde poprzednie, zaczynało się uroczystą kolacją, podczas której witano nowych członków i odczytywano płomienne manifesty. Obaj dowódcy byli świadomi, że taka szopka podsyca zapał ideowy pozostałych członków. Potem następowało spotkanie, na którym omawiano przebieg i efekty działań.
Bachus skinął na Amona by ten z sali konferencyjnej poszedł za nim. Zjechali w milczeniu do hangaru.
- O co chodzi? - zapytał zdziwiony turinain. - Rozumiem... Niecierpliwisz się? Mój drogi... - Bachus przerwał mu gestem ręki.
- Nie o to chodzi Amonie. Ukształtowałeś mnie, za co jestem Ci ogromnie wdzięczny. Dałeś mi siłę, możliwości. Dostrzegłeś we mnie to, co kiedyś dostrzegła moja matka. Niestety nasze sposoby działania bardzo się różnią. Musimy się rozstać... - na twarzy turianina malowało się zdziwienie, które szybko zniknęło. Widocznie był przygotowany na tą ewentualność.
- Chcesz od nas odejść? zaprzepaścić to co już osiągnęliśmy?
- O nie mój przyjacielu. To TY od nas odejdziesz.
- To jest też moim dziełem. Jak zamierzasz mnie od tego zmusić... - turianin głęboko westchnął i spojrzał w oczy mężczyźnie. Kto by pomyślał, że taki osiłek może skrywać dusze tak lotną. Mimo to, człowiek, który przed nim stał nie był już tym, którego wyciągnął z więzienia. Nie był już tym, który wybaczył swoim oprawcom. Stał przed nim pełen pasji wojownik, który nie spocznie, dopóki nie osiągnie tego, na czym mu zależy. Czy Sykstus zawsze taki był? Jeśli tak, to czemu on, Amon Pallin - "znawca dusz", nie dostrzegł tego wcześniej? Czy to on zaszczepił mu te ideały, a może one już były w głowie tego człowieka? Czy dobrze zrobił powierzając mu swoje marzenie? Bachus wydawał się idealnym kandydatem, ale teraz w turianinie zbudziły się wątpliwości.
- Rozumiesz już chyba prawda? Kocham Cię jak brata, ale nasze metody są tak różne. Nie mogę jednak pozwolić Ci odejść, gdyż znam Cię. Ścigałbyś nas, prawiłbyś nam wykłady, "nawracał", a w końcu tępił jak robactwo. Muszę Cię zabić. Dla większego dobra. - Bachus podniósł pistolet, ale ręka drżała mu tak, że nie mógł wycelować, nawet z tak bliskiej odległości.Wszystko to co powiedział Curval było prawdą. Jego metody budziły obrzydzenie w Amonie. W końcu musiałoby dojść do konfrontacji, bratobójczej walki. Jednak to drżenie ręki, wahanie, upewniło turianina w tym, że wybrał dobrze. Osoba, która teraz przed nim stoi jest idealnym spadkobiercą jego marzenia. Popełni błędy, ale w końcu wróci na właściwą drogę. Przynajmniej widmo miało taką nadzieję. Postanowił zawierzyć temu przeczuciu, szeptowi serca. Amon podszedł bliżej i przyłoży lufę pistoletu do swojej głowy.
- Nie możesz nie trafić nie? Mam na czole wielki celownik! - obaj uśmiechnęli się po raz ostatni. - Szukasz drogi do pokoju, a to pokój jest drogą. Proszę zrób to szybko, nie chcę patrzeć jak beczysz. - rozległ się strzał. Echo niosło ten okropny dźwięk jeszcze dłuższą chwilę. Martwe ciało turianina padło u stóp mężczyzny. Sykstus nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo. Oczekiwał bratobójczej walki.
Bachus wrócił do sali konferencyjnej, usiadł w fotelu i uronił tylko jedną łzę. Odbijała ona nie cierpienie, a wdzięczność i tęsknotę. Dotarło do niego dlaczego Amon nie stawiał oporu. Poczuł odrazę do samego siebie, ale wiedział, że cel który obrał wymaga wielu ofiar.
Założono ładunki wybuchowe i krążownik "Równość" został pogrzebany wraz ze swoim właścicielem.
Bachus został jedynym liderem nieformalnej, skrajnie lewicowej grupy terrorystycznej "Uroboros". Dzięki temu co nauczył go Pallin, obracał językiem w świecie polityki równie sprawnie, jak bronią na polu walki.
Rozdział VIII. Ciąg dalszy nastąpił.
"Nie ma dro­gi do po­koju. To pokój jest drogą."
Nadeszła nowa era. Nadszedł czas rewolucji. Wy, którzy gnębicie słabych, czerpiecie zyski z cierpienia innych, nie potraficie rządzić czymś więcej niżeli stanem własnego konta. Miejcie się na baczności. Przyszedł na was czas. Każdy po kolei umrze, a wasza krew pozwoli wzrosnąć nowemu, zjednoczonemu i wolnemu społeczeństwu. Wolnemu od wyzysku i pogoni za kredytami; Zjednoczonemu w walce o wolność i poszanowanie godności wszystkich istot; Nowemu - nieznającemu zła i gwałtu.

Ekwipunek:
> Maska.
> Płaszcz.
Środek transportu: Używany krążownik Hades, kupiony za pieniądze bogatego sponsora. Z zewnątrz wygląda jak kupa złomu, ale w środku jest odnowiony i przystosowany do użytku dla większych grup.
Dodatkowe informacje:
- Należy do nieformalnej organizacji Uroboros.
- Ma tytuł naukowy - doktor.
- Dawniej skrajny socjalista. Obecnie, pod wpływem libertynizmu, skłania się w stronę anarchizmu.
- W filozofii życia reprezentuje złoty środek - między stoicyzmem a epikureizmem.
- Nigdy nie współżył - prawiczek.
- Heteroseksualny, philianista i poliamorysta.
- Na plecach ma wytatuowanego węża zjadającego własny ogon (Uroboros).
- Wyznaje filozofię asari (panteizm).
- Często posługuje się fałszywymi danymi.
- Powiązania z CAT6?
ObrazekObrazek VOICE||THEME "Rewolucja musi być dziełem poza wszelka miarą, spaleniem wszystkiego co było przed nią... Jeśli ludzkość ma kiedykolwiek uciec od swej nędzy, istnieje tylko jedna metoda: zniszczenie wszystkiego w ogniu i krwi... Nie ma żadnej innej drogi, żadnej innej nadziei."

Wróć do „Baza danych”