Korytarze serwisowe wyglądały dość charakterystycznie - w większości takich sieci, przejścia były wysokie i wąskie. Tutaj wręcz przeciwnie - Nexaron przemierzał drogi o raczej niskim sklepieniu w stosunku do ich szerokości. Osobie o średnim wzroście z pewnością nie robiłoby to różnicy, lecz liczący dwa metry najemnik musiał pochylać głowę w niektórych miejscach by móc poruszać się dalej. Z pewnością nie pozwalałoby mu to na rozwinięcie maksymalnej prędkości w razie ucieczki, lecz na razie nic nie wskazywało na to, iż takowa będzie potrzebna.
Światło w korytarzach tylko połowicznie zapewniały lampy awaryjne - dawały stosunkowo bladą i słabą poświatę, jednakże wokoło Dragonbite'a było dość jasno. Szybko przekonał się, iż na ścianach rozmieszczone były - poza niezliczoną ilością kabli i przewodów - dziesiątki, jak nie setki paneli. W wielu przerwach, w których znajdowały się drzwi do różnych pomieszczeń, również lekkim blaskiem darzyły okolice kontrolki umieszczone na drzwiach. W tym momencie każda z nich świeciła się na czerwono, dając do zrozumienia Nexaronowi, iż to, co jest za nimi, będzie przez następne chwile niedostępne dla mężczyzny.
-
Nikt nie wspominał, że jesteś niemową. Cóż, przynajmniej wykonujesz polecenia. Szybciej nam pójdzie - rzucił z nutą ironii głos, rozchodząc się równomiernie po najbliższej okolicy od najemnika, za sprawą umieszczonych tu i ówdzie komunikatorów, z których korzystał mężczyzna. Dragonbite jednakże nie dostrzegł na razie ani jednej kamery - być może nieznajomy jedynie domyślał się co najemnik robi? A może były sprytnie ukryte? Lecz po co tutaj, w korytarzach serwisowych? Wydawało się to być zagadką, której rozwiązanie pozostawało poza zasięgiem Nexarona.
-
Najpewniej wiesz już gdzie jesteś. Wiesz, że się nadajesz. Umiesz trzymać broń, umiesz strzelić, jeżeli widzisz potrzebę. Wielu dziwi się, dlaczego chcesz przystać do ludzi znienawidzonych przez absolutnie każdych prócz sobie podobnych. Mnie akurat nie. - głos brzmiał dalej w czasie, w którym najemnik powoli posuwał się naprzód. Korytarz okazał się być stosunkowo długi. Mijając wiele odnóg, dostrzegł, iż każda jest opatrzona literą E i cyframi powoli malejącymi. Pierwszy, po prawej stronie od kierunku poruszania się najemnika, oznaczony był jako E18. Następny to lekko starta siedemnastka namalowana na ścianie. Nic jednak nie było charakterystycznego w tej drodze, której jemu kazano obrać. Korytarze E18, E17 i E16 kończyły się zamkniętymi drzwiami. "Szesnastka" w oddali mignęła mu błękitną poświatą na końcu drogi, sączącą się przez pomieszczenie za otwartymi drzwiami. Korytarz E12 posiadał wiele innych przejść, z czego ze strony jednego najemnik dosłyszał gwarę rozmów i śmiechów. Nie mógł on jednak zbaczać z drogi - wiedział, iż pirat, który do niego przemawiał, dowie się o najmniejszym, źle postawionym kroku i zatrzaśnie zdalnie drzwi przed najemnikiem nim ten zdąży postawić następny. -
Powiedz losowemu człowiekowi, że jego ojciec to oszust. Że jest nieuczciwy, a jego rodzina przez to zhańbiona. Urazisz dumę tego człowieka, wkurwi się. Powiedz mu natomiast, iż jego dziadek, pradziadek - ktokolwiek inny z jego rodziny - był piratem. Choćby najporządniejszy był to facet, wykorzysta swe korsarskie korzenie niejednokrotnie w formie przechwałek. Dlaczego?
Głosu mówcy komunikator nie pozbawił wyraźnej pewności siebie. Nexaron wręcz mógł dostrzec przed własnymi oczami szyderczy uśmieszek Voodoo, do którego obca osoba pasowała charakterem. Mimo wszystko, wiedział, że nie przemawia do niego ten sam, znajomy mu pirat, lecz ktoś zupełnie inny. Posiadający nieco więcej władzy tu, we własnym środowisku.
-
Z powodu odwagi, z jaką każdy pirat rzuci się na przeciwnika? Brawury i umiejętności, które pozwalają mu odebrać statek tym, którzy go posiadają? Lojalności wobec dowódcy, którego obecność zapewnia zwycięstwo w równie wielkim stopniu jak odpowiedni ludzie pod jego komendą? Pewności siebie, przebiegłości i chytrości czy łaknącej zemsty natury? Jestem pewien, że każdą z tych cech można ci przypisać. Problem polega jednak na tym, że to wszystko można zamienić. Nie jest ważne, czy jesteś odważny. Możesz nie być. Możesz nie być chytry, tak samo jak duma może nie grać dla ciebie ważnej roli. Nie tych cech szukamy. - Litery i cyfry, E8, oznaczające następną odnogę, zamajaczyły przed Nexaronem w oddali, kusząc do przyspieszenia, do dowiedzenia się, co czeka go dalej. Co będzie musiał zrobić. Może to koniec tych podchodów? Intuicja jednak podpowiadała mu, że nie będzie tak łatwo. Nigdy nie mogło być na statku jak ten.
Korytarz mógł mieć zaledwie metr, nim zakończyły go zamknięte drzwi. Mimo wszystko, panel na nich nie mienił się błękitną poświatą, lecz kąpał w zielonych barwach najbliższą okolicę, mówiąc Nexaronowi o własnej otwartości. Wystarczyło tylko podejść, wyciągnąć przed siebie rękę, a staną przed nim otworem. To też, prędzej czy później, musiał zrobić.
Następne pomieszczenie nie przypominało niczego, co widział wcześniej. Za drzwiami wyszedł na krótki, osłonięty zwykłą, metalową barierką balkonik, będący przejściem na drugą stronę. Skąpane w błękitnej poświacie pomieszczenie było stosunkowo duże, lecz to, co za tym przemawiało, nie wyrażało się w jego szerokości bądź długości. Po wyjrzeniu za barierkę, Dragonbite mógł oszacować, że co najmniej kilkanaście metrów dzieli go od podłoża. -
Jak myślisz, najemniku? Co przyda ci się, kiedy wylądujesz na statku pełnym ochrony czy wojsk, broniących cennego towaru? Co pomoże, kiedy zdesperowani, działający pod grozą utraty życia swego i swoich bliskich ludzie rzucą się do twojego gardła całymi tłumami, z nożami lub tym, co mają pod ręką? Co pozwoli ci żyć gdy ojciec zmuszony do oglądania, jak jego żona i dzieci giną z rąk piratów, wyrwie ci granat, i trzymając go blisko siebie odbezpieczy ładunek, rzucając się ku tobie w samobójczym akcie?
Dragonbite powoli posuwał się dalej - nic innego na tym wąskim balkonie nie mógł zrobić, żadnej innej drogi obrać. Teraz dostrzegł, że pomieszczenie to nie skrywa niczego na dole - metalowa podłoga, nic poza tym. Wyraźnie sfatygowana, niestanowiąca wielkiej przeszkody ścianka z wieloma prześwitami oddzielała ten pokój od następnego, znacznie większego, z którego tak naprawdę dobiegało niebieskawe światło. Najemnik widział jedynie część tego pomieszczenia, obserwując wszystko przez wyrwę pozostawioną po drzwiach, znajdującą się na końcu balkoniku, który w tej chwili przemierzał. To, co go zaintrygowało, to rzędy wypełnione kulistymi... przedmiotami? Mechanizmami? Już z takiej odległości wydawały się być znacznie większe od człowieka. Podpięte pod całą masę kabli, które wydawały się zapewniać im energię. Ładowanie? Czego i po co? Nexaron dostrzegł co najmniej dziesięć takich urządzeń. Im dalej się posuwał, tym więcej widział. Niestety, jego droga chwilę później została przerwana - miast kontynuacji balkonu, miał przed sobą jego koniec. Wyraźnie poszarpaną krawędź i brak jakiejkolwiek barierki, jak gdyby konstrukcja została przerwana wybuchem. Od wyrwy i następnego pomieszczenia dzieliło go kilkanaście metrów. Szybki rzut oka pozwolił mu dostrzec, iż podobne przejście znajdowały się niżej, na poziomie podłogi, lecz tam drzwi były na swoim miejscu.
-
Umiejętności przetrwania, najemniku - dotarło do uszu Dragonbite'a nim ten zdążył choćby pomyśleć o wykorzystaniu swej szarży w celu dostania się dalej. W tej samej chwili poczuł, jak spowija go błękitna, biotyczna poświata - co było bardziej istotne, nie pochodziła od niego.
-
Pozwól, że pomogę ci pokonać tę dziurę - zabrzmiał pełen złośliwości i wrednej uciechy, obcy głos, nie zniekształcony w żadnym stopniu przez komunikator. Dobiegał zza pleców najemnika, tego mógł być chwilowo pozbawiony możliwości ruchu Dragonbite pewien.
Pole efektu masy uniosło go powolnym, leniwym ruchem zaledwie kilka centymetrów nad podłogę, nim potężny kopniak posłał go dalej. Niestety, niedługo Nexaronowi było dane tak lewitować, gdyż pole zniknęło mniej więcej w połowie jego drogi na drugi koniec balkonu. Runął on na ziemię, odbywając dobre dwie sekundy lotu. Każda z nich upewniała go w tym, iż czeka go bolesne lądowanie.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
I w istocie takowe było. Najemnik z hukiem padł na metalową podłogę, w żaden sposób nie amortyzującą zderzenia. Czy też udało mu się pomyśleć o zamortyzowaniu upadku własną biotyką, czy też nie, z pewnością nie był w stanie zrobić tego odpowiednio wcześnie i dobrze, by zrobić to w pełni. Każdy inny człowiek na jego miejscu, wciąż nie będąc w pełni sił fizycznych przez potężną migrenę, jaką zafundował mu Voodoo, miałby wiele problemów z wytworzeniem czegokolwiek ambitnego za pomocą swojej biotyki. Dragonbite jednak nie był każdym innym człowiekiem, więc znacznie krótszy czas był wymagany by osiągnąć stan pozwalający mu na walkę z pomocą pól efektów masy, jak i otrząśnięcie się po tym, co mu się przytrafiło. Mimo bolesnego lądowania, próba niemal natychmiastowego wstania zakończyłaby się w jego przypadku powodzeniem.
W górze, na balkonie, dostrzegł cień mężczyzny w chwili, w której jego omni-klucz... zapłonął. Nim Dragonbite zdążył się upewnić, iż nie szwankuje mu wzrok, ognisty pocisk minął go, uderzając w róg pomieszczenia, dając złudzenie podpalenia gołych, metalowych ścian.
-
Postaraj się nie demolować mi łajby, Red. Inaczej obiję ci mordę - zabrzmiał głos dobywający się z komunikatora. -
No i proszę, musiałem ci to powiedzieć i zepsuć sobie zajebistą mowę. Teraz to już na pewno obiję ci mordę. - następne zdania wypowiedziane były słowami przepełnionymi wręcz goryczą, jednakże mówca dość szybko doszedł do normalnego, spokojnego stanu i kontynuował. -
Tak jak mówiłem: wiem, że jesteś odważny i dobry w tym, co robisz. Kłopot polega na tym, że takich jak ty jest pierdyliard. Żebyś cokolwiek znaczył, musisz umieć przeżyć. Bez broni, bez swoich umiejętności, jakiekolwiek posiadasz.
Mężczyzna wcześniej stojący na balkoniku skoczył w dół, owijając samego siebie błękitną poświatą. Nie zahamował on jednak w znacznym stopniu swego lotu - z hukiem uderzył stopami w podłogę, nie tracąc przy tym równowagi.
Nie wyglądał na uzbrojonego, nie był też opancerzony. W czerwonej koszulce bez rękawów i ciemnych bojówkach niezbyt by się odznaczał, gdyby nie jego czerwona czupryna i pokryte tatuażami ręce. Coś, co jeszcze dostrzegł w tym półmroku najemnik, jednocześnie mogło mu się nie spodobać - szaleństwo. Szaleństwo w oczach i zbyt szyderczy, a zarazem pełen niezdrowej radości uśmiech na twarzy mężczyzny, by mógł on świadczyć o jego normalności.
-
Zobaczymy kto komu obije - zadrwił Red, jednocześnie zbliżając się do najemnika. Nie spuszczał wzroku z Dragonbite'a, który dostrzegł w tej chwili, iż mężczyzna ma owinięte bandażami dłonie. -
Deuce jest zbyt miły. Daje ci szansę, pieprzy o tym, żebyś... jak to szło? Udowodnił swoją wartość? - szum pracujących niedaleko urządzeń został chwilowo zagłuszony przez ironiczny śmiech pirata, unoszącego swe ręce do gardy i przyjmującego niechlujną postawę do walki wręcz. -
Możesz próbować. Ale nie zgrywaj twardziela kiedy będę cię kroił. Lubię słyszeć krzyki - dodał po chwili, z nutą ironii w głosie, sekundę później rzucając się z pięściami do ataku w stronę Dragonbite'a, wyprowadzając pierwszy cios w podbródek najemnika.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąOd tej chwili jedziemy mechaniką - bierzemy system walki wręcz, oczywiście. Jako statystyki do walki na pięści z braku laku weźmiemy omni-pięść bez dodatkowych właściwości (bez możliwości ogłuszenia ciosem). Jeżeli chcesz przeznaczać więcej PA na atak niż standardowo, poinformuj o tym w fabuleoffie.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąJak pisałam, nie było mnie przez niemal cały tydzień przy komputerze, stąd nie było postów. Pasowałoby to jakoś nadrobić. Dzisiejszy dzień planuję ambitnie spędzić oglądając serial. Odcinki trwają godzinę, po każdym będę wchodzić i patrzeć, czy mi odpisałeś. Jeżeli będziesz się wyrabiał, będziesz mieć posta co godzinę :P