Wielkie cielsko zalegające w jaskini, w której stały było jedynym dziwnym znaleziskiem na jakie natrafiły. Nie było żadnych śladów tego, kto ewentualnie pozbawił poczwarę życia. Prymitywna broń na jaką natrafiły jednak świadczyła to tym, że ktoś prawdopodobnie tutaj był przed nimi. Stan zwłok wskazywał na to, że mogło minąć maksymalnie dwa tygodnie od śmierci stwora, co poniekąd pokrywało się z kreskami na ścianie, które narysował poprzedni lokator tego miejsca.
Zbliżając artefakt do truchła Hawk nie odnotowała żadnych anomalii, zwiększonych wibracji czy świecenia. Delikatną różnicę można było jedynie odczuć w momencie, kiedy rudowłosa skierowała się bliżej przeciwnej strony jaskini, gdzie tunel biegł dalej niżej i w głąb. Cokolwiek sygnalizował im artefakt, prawdopodobnie znajdowało się właśnie w tamtym kierunku.
Pochodząc bliżej martwej larwy aby wyjąć ze zwłok drewnianą broń, Luna zauważyła, że zarówno na jednej i na drugiej były wyryte w drzewie grawerunki. Jeden opatrzony literą C. drugi literą J. Włócznie były misternie zdobione, jakby do jakiegoś rytualnego obrzędu, na myśl przywodziły znaki plemienne czy coś, co łatwo można było z tym skojarzyć. Wyjmując broń zarówno Luna jak i Hawk mogły zauważyć, że groty na końcu drzewca były stalowe. Zupełnie jakby cofnęły się do epoki żelaza i miały teraz w rękach broń sprzed wieków. Włócznie były lekkie na tyle, że z powodzeniem mogły służyć jako broń miotana. Nie sposób było jednak pozostawić bez komentarza zdobień i rzemykowych opasek, którymi były zakończone. Drewniana część z powodzeniem mogła w najgorszym wypadku posłużyć jako część do dołożenia do ognia.
Zebrane na kupkę resztki drewna, wbrew wcześniejszym założeniom okazały się jednak całkiem sensownym stosikiem. Można było założyć, że ognia wystarczy im na godzinę, może dwie. W każdym razie z pewnością uda się ogrzać i chociaż trochę zapomnieć o szalejącym na zewnątrz wietrze. Wcześniej jednak należało je rozpalić, a że poza zabraną z pojazdu soczewką nie miały nic innego nie pozostawał im zbyt wielki wybór. Nałożenie soczewki na omni-klucz okazało się niezmiernie proste, urządzenie niemalże wskoczyło na miejsce spajając się z całą resztą w sensowny, aczkolwiek nieco nieporęczny i dość ekstrawagancki sposób. Jaana skierowała promień latarki, który przez soczewkę zmienił kolor na czerwony skupiając promienie w jednym miejscu, w stronę stosu z resztek drewna. Z początku nie działo się absolutnie nic i kiedy już praktycznie straciły zarówno nadzieję jak i cierpliwość, miejsce gdzie dziewczyna skupiała promień zaczęło się lekko dymić. Najpierw leniwie, spokojnie uchodziła z drewna pojedyncza smuga, a potem coś niespodziewanie strzeliło i pojawił się malutki płomień. Tori walcząca z kolejnymi kichnięciami, miała teraz ewentualną możliwość dmuchnięcia w płomień, tak, żeby ten jeszcze mocniej się rozpalił. Po kilku minutach mogły cieszyć się skromnym, aczkolwiek jakże pokrzepiającym ciepłem ognia.
Ciche dudnienie przerwało sielankę i radość z tymczasowego spokoju. Ze ścian delikatnie posypał piasek i resztki małych skał spadające na głowę zarówno Tori i Jaanie, które pozostawały w jaskini piętro wyżej jak i Hawk i Lunie będących niżej. Potem rozległ się dźwięk jakby ktoś przesuwał paznokciami po tablicy, mrożący krew w żyłach i powodujący nieprzyjemne uczucie w zębach. Dudnienie wezbrało na sile i Tori z Jaaną ku swojej rozpaczy zauważyły jak ściana śniegu zsuwa się nad wejsciem do jaskini lawiną białego puchu zakrywając ostatni wlot światła do środka, odcinając im tym samym drogę powrotną. Teraz, poza światłem z latarek i blaskiem małego ogniska nie posiadały innego źródła światła. W ścianie, naprzeciwko ogniska, które rozpaliły usłyszeć można było kolejne skrobanie, coraz głośniejsze, coraz bliższe. Jeśli skierowały tam swoje latarki, mogły zauważyć, że ściana drży jakby bardziej od pozostałych. Po chwili nastała cisza.
Łup, łup.
Uderzenia jakby ktoś walił ogromnym młotem po drugiej stronie.
ŁUP.
Posypały się skalne fragmenty a ściana pękła wzdłuż tworząc na sobie wymyślną mozaikę. Wreszcie pękła. Ze środka wylazła najpierw jedna łysa, ale jakby mająca potencjał na owłosienie noga, potem druga zakończona ostrymi pazurami. Nogi złapały się ściany i pomogły wysunąć się pokracznej głowie bez oczu zakończonej groteskowo mielącą paszczą przywodzącą na myśl larwę muchy. Cielsko wytoczyło się na środek z głuchym mlaśnięciem, wydając z siebie wżynający się w mózg pisk. Pisk ten usłyszała będąca niżej Hawk i doskonale wiedziała z czym to się wiąże. Stworzenie, na które padły światła latarek skuliło się i natychmiast nakryło miejsce, w którym powinny znajdować się oczy, paskudnymi odnóżami. Uderzyło cielskiem o ścianę, tak że zatrzęsła się cała jaskinia i odskoczyło w bok zdecydowanie zbyt szybko jak na swoje rozmiary.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną