Ciemność jej nie odpowiadała. Irytował ją fakt, że trafili do tak wielkiego miejsca, że rozproszone światło z latarki w omni-kluczu nie dawało sobie rady. Cisza stawała się przytłaczająca, Hawkins pozostało więc jedynie skupić się na wspinaczce. Coraz to większy wysiłek fizyczny był dla niej zbawieniem. Pozwalał oderwać myśli, odgrodzić się do napierających do głowy obaw, skupiając na "tu i teraz". Teraz następny stopień, potem kolejny. Kurwa, jakie to strome.
Wreszcie wędrówka się skończyła. Ostatnie wespnięcie się na półkę skalną, czy też bardziej lodową, było ostatnim wysiłkiem dla mięśni, przed względnie zgrabnym wtoczeniem się dalej. Westchnęła cicho, otrzepując się z cienkiej warstwy śniegu bądź ukruszonego lodu i wyprostowała się, omiatając światłem całość tej półki, na której się znaleźli.
- Najwyraźniej lewa strona jest bardziej interesująca - odrzuciła dość ironicznie, pozwalając, by za jej wzrokiem badającym pionową ścianę podążała lufa Błotniaka. - Trzeba będzie dogonić blondasa.
Postanowił się od nich oddzielić i najwyraźniej Hawkins podjęła złą decyzję. Nie, żeby wielce się tym przejęła - szanse wynosiły pięćdziesiąt procent, albo jedna strona, albo druga. Wystarczyło wrócić po tych nieszczęsnych schodach.
W tej chwili jednak podłoże zadrżało, a kobieta poczuła dreszcz. Wszystkie jej mięśnie zgodnie napięły się, a oddech uwiązł w płucach, jak gdyby wypuszczenie go mogło zagłuszyć jakiś odgłos tła, którego nasłuchiwała kobieta. Wkrótce do jej uszu dotarły pierwsze dźwięki. Szkoda tylko, że były sygnałami czegoś cholernie złego.
- Potwierdzone, cholernie bardziej interesująca - odrzuciła tylko, zdobywając się na niedbałe podejście do tematu. Nie potrzebowała okazywać swojego stresu. Ponownie rozejrzała się wokół, szukając możliwości, jakie możliwy przeciwnik mógłby wykorzystać by dostać się do nich od tyłu. Jeśli ich nie widziała, z czystym sercem skierowała się ku schodom. - Mamy towarzystwo - dodała, nie zmuszając się do szeptu. Stwór najwyraźniej tak czy siak doskonale wiedział, że są tutaj, u góry, a zbyt wiele pola do popisu w razie ucieczki nie mają. - Trochę przypomina mi Tuchankę w zmrożonej wersji. Prawie jak rodzinna planeta, nie, Gavos? - przykucnęła, minimalnie wystając poza krawędź lodowej półki i przyjmując stabilną pozycję do strzału. Skierowała lufę Błotniaka w dół. Ostrzał z góry powinien być dziecinnie prosty, wystarczy nie pozwolić bestii przejść. - Varreny w co trzecim dole, lokalne zagęszczenia miażdżypaszcz w dziurach w ziemi... - wymieniała, wyuczonymi ruchami upewniając się, że program amunicji dysrupcyjnej jest wciąż aktywny. Wyłączyła latarkę w omni-kluczu, spoglądając na dziurę przed sobą przez celownik zamieszczony na karabinie.
Gdy tylko usłyszy odgłosy bliżej niż poprzednim razem, planuje włączyć latarkę zamontowaną na Błotniaku, punktową, skierowaną w dół i uruchomić Skok adrenaliny, by posłać ku przeciwnikowi serię z Błotniaka. Wiedziała, że reszta zaatakuje, jeśli jednak ich zmasowany atak nie wykończyłby bestii, posyłała następną.