Krajobraz po wyjściu na zewnątrz przedstawiał się raczej monotonnie. Wysokie, zniszczone budynki pooddzielane niższymi w równie idealnym stanie jak te pierwsze wskazywały na to, do czego byli przygotowani. Wymarłe. No a przynajmniej na tyle, że w zasięgu ich wzroku nic nie wskazywało na obecność innych ludzi czy obcych poza nimi. Aby zejść na ulicę musieli jeszcze zeskoczyć z zawalonego budynku po jego gruzach. Jess, która szła pierwsza wydawała się być najbardziej pewna tego, w którym miejscu i jak należy stanąć, aby wszystko nie skończyło się dodatkowo kolejnym lotem w dół. Białowłosa stanęła pośrodku ulicy i rozejrzała się dookoła, po czym sięgnęła po Siekacza i załadowała tryb krioamunicji, co pozostali mogli bez problemu dostrzec. Kobieta najwyraźniej nie miała w planach ukrywania przed nimi tego faktu, a to wróżyło jedynie pozytywy.
-
Mam was od jakiegoś czasu na radarach – powiedziała wreszcie Jess odpowiadając na wcześniej zadane pytanie Hawkins. Powoli ruszyła w jedną z uliczek wchodząc między zniszczone budynki. –
Myślałam, że to kolejny batariański transportowiec, dlatego was zestrzeliłam. Nie sądziłam, że trafi mi się taka – skinęła głową na idących nieco za dwójką kobiet kroganina i drella. –
Gromadka jak wasza. I jeszcze ten pierdolony blond palant, który ubzdurał sobie, że mnie wyrucha jak będę spać.
Jess potrząsnęła głową jakby chcąc się pozbyć tego obrazu z głowy, ale ani na moment nie zwolniła kroku. Gavos, który zaczął przyglądać się mijanym budynkom próbując zapamiętać cokolwiek z rozłożenia terenu mógł od razu zauważyć, że wszystko jest do siebie bardzo podobne, jeśli nie nawet jednakowe. Każdy budynek miał identyczną fasadę – czy to sklep, czy restauracja, czy nawet bloki mieszkalne. Jedyne, co wyróżniało się z tego krajobrazu do budynki oznaczone, jako stanowiska klawiszy. Białe z szarymi wstawkami miały zapewne rzucać się od razu w oczy przebywającym tutaj więźniom.
-
Niewiele. Kilka przecznic zajętych jest przez uciekinierów z Czyśćca, północna część należy do batarian, mają tutaj bazę wypadową i z tego, co się zdążyłam zorientować zajebisty sprzęt przemycają. Wszystko oczywiście w chuj dobrze strzeżone – Jess skręciła w prawo podchodząc do ściany jednego z budynków i wyglądając zza winkla na uliczkę. Idącym za nią kazała zrobić to samo i się zatrzymać. Przesunęła się jeszcze bardziej i przez lunetę od snajperki chwilę obserwowała jeszcze otoczenie, po czym na moment wstrzymała oddech i oddała trzy strzały. Najciekawszym był fakt, że broń wcale nie wydała z siebie dźwięku głośniejszego niż oddech kobiety. –
Pierdolone varreny.
Wstała i z wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy spojrzała na pozostałych. Gdy Hawk ponownie znalazła się obok niej, Jess kontynuowała to, co zaczęła wcześniej:
-
Tak, więc varreny to najmniejszy problem. Uciekinierzy, batarianie, stare systemy bojowe, mechy, larwy kopiące tunele pod miastem, to wszystko to nic w porównaniu z tym, co wyłazi nocą – spojrzała na piratkę wskazując budynek nieco oddalony od nich po lewej stronie. Drabinka przy schodach była teraz złożona. –
Tam się teraz ukrywam.
Minęli truchła trzech zabitych wcześniej przez Jess varrenów i dotarli do budynku, który białowłosa im wskazywała.
-
Poczekajcie chwilę – poleciła im i zniknęła gdzieś za budynkiem, by po jakiś trzech minutach zjawić się na balkonie i spuścić im drabinę, tak żeby cała czwórka mogła wejść na górę. Gdy tylko tak się stało Jess wskazała im wejście do środka, a sama wciągnęła drabinkę z powrotem zabezpieczając ją przed rozsunięciem się. Po wejściu do środka znów przywitał ich półmrok, bo okna były doskonale zabezpieczone przed wnikaniem do środka promieni słonecznych. Albo raczej od informowania świata zewnętrznego, że ktoś przebywa w środku. Jess włączyła generator na ścianie po prawej stronie a pomieszczenie rozjaśniło się ukazując bardzo surowe wnętrze. Kilka starych materaców złożonych pod ścianą, trzy szafy wypełnione po brzegi zapasami w postaci jakiś rzeczy w puszkach (fakt, coś, co mogło długo pozostawać świeże). W głębi tego pokoju znajdowały się schody prowadzące zarówno na górę jak i na dół.
-
Możecie tu przekoczować, kurwa dobra, potrzebuję was, dlatego uratowałam wam dupy – powiedziała Jess rzucając każdemu po kolei po puszcze jedzenia. Sama wyciągnęła ze schowka w cholewce buta nóż, wbiła go w puszkę i płynnym ruchem pozbyła się wieczka wkładając do środka palce i nabierając garść czegoś, co wyglądało na fasolę w sosie. –
Siedzę tu już od sześciu miesięcy, poznałam część miasta, zrobiłam plany, ale na dłuższą metę samemu niczego się tutaj nie osiągnie. Was jest trójka, ja znam większość zabudowań i miejsc. Możemy się wymienić. Wasz blond kolega jest na dole, piętro wyżej należy do mnie i tam mnie znajdziecie jakby co. Możecie w tej chwili też wyjść i pójść w swoją stronę, ale się ściemnia. Na waszym miejscu nie plątałabym się po ulicach po zmroku. Dogadajcie się ze sobą i prześpijcie, rano możecie zostać i wysłuchać, co mam do zaoferowania, albo zabrać dupy i spierdolić w swoją stronę.
Jess wstała podnosząc się z wcześniej zajętego, mocno sfatygowanego krzesła i po chwili zniknęła na górze, zatrzaskując za sobą klapę w podłodze.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKolejka: Wszyscy>Bjoern.
Macie chwilkę czasu na rojplej. Gdyby ktoś chciał iść zagadać do Jess, będę odpisywał NPCem według tego co tam będziecie pisać. W ramach eksploracji budynku dostaniecie adekwatne mapki.