17 cze 2015, o 20:31
Dopiero, kiedy już opuścili razem siedzibę firmy i znaleźli się w taksówcie, do Konrada dotarła pełna świadomość swojego czynu. Znowu to zrobił. Znowu ryzykował swoje życie, by być w centrum tego wszystkiego, by móc odkryć tajemnicę i dowiedzieć się czegoś niesamowitego, ale zarówno przerażającego. Co on sobie myślał, mówiąc tak?
Spojrzał na siedzącą obok niego kobietę, która oparła się o jego ramię i natychmiast znalazły się dla niego, odpowiedzi na wszystko. Chciał jej zaimponować; pokazać się od strony twardziela, który nie ucieka przed niebezpieczeństwami i potrafi zrobić to, do czego inni nie są zdolni i dlatego jest taki wyjątkowy, oraz niezastąpiony. Chcąc uciec przed akcjami takimi jak ta, na którą się zapisał, dążył do realizacji pomysłu z prowadzeniem warsztatu. Praca w sklepie, byłaby z pewnością mniej niezwykła niż to co robił do tej pory, ale gwarantowałaby mu przeżycie i zachowanie przy sobie każdej drogiej mu części ciała.
Oboje więc milczeli w taksówce, ale bez przeszkód dotarli do pokoju w hotelu. W nim już była asari, ale nie sama, bo z kimś jeszcze. Z kimś, kto choć leżał sobie wygodnie na pryczy z błękitnoskórą u boku i który sięgał dłonią w kierunku strzelby. Z jednej strony rozumiał takie zachowanie, bo nie znali się i w ogóle, ale za cholerę w świecie, nie chciał skończyć naszpikowany śrutem przez jakiegoś cyngla. Odruchy i reakcje instynktu zagłuszał rozsądek, który mówił Straussowi, że skoro był z osobą, jaka miała z nimi pracować, to facet nie zabije jego i Pixie, podczas snu.
Emma zajęła się swoim pancerzem, a blondyn przeglądał na datapadzie, wybrane informacje o zleceniu, które intrygowało i przerażało technika. Z jednej strony chciał uciec od tego jak najdalej się da, ale z drugiej to jeszcze chwilę by poobserwował zjawisko.
Oderwał wzrok od lektury, gdy doszło do niego, że kolorowa go obserwuje i chyba coś od niego chce. Przez chwilkę był zdziwiony, nie rozumiejąc, co też ona od niego chciała, ale wnet dotarło to do jego świadomości i odłożył urządzenie na łóżko, też idąc do łazienki.
Jak do tej pory to nie miał żadnych problemów przy igraszkach z kobietami, ale z taką częstotliwością z jaką to robili, to w niedługim czasie, Konrad musiałby pomyśleć nad jakimiś wspomagaczami. Potrzebował oderwać myśli od tego, co ich czekało, na nagie ciało płci przeciwnej, było wystarczające w tej kwestii. Noc była długa, więc powinno im wystarczać czasu na wszystko, co tylko przyszłoby im do głowy, łącznie ze snem.
Pojęcia nie miał, kto nastawił sobie budzik, ale jednocześnie nienawidził jak i był wdzięczny tej osobie, bo sam o tym nie pomyślał. Jego kobiecie jednak kompletnie nie pasował pomysł dwójki współlokatorów, czym całą sobą dawała o tym znać. On sam, nie miał nic przeciwko tak wczesnemu wstawaniu, bo był do tego przyzwyczajony. Co prawda starał się prowadzić wygodny tryb życia, ale w jakiś dziwny i niewytłumaczalny sposób, potrafił pogodzić go z różnymi porami wstawania. Śniadanie co prawda zjedli wszyscy w swoim towarzystwie, gdy każde z nich miało na sobie ubranie, ale nie obwitowało ono w jakieś rozmowy, a ograniczało się jedynie do wymiany krótkich uprzejmości.
Koniec końców, cała grupa znalazła się w astroporcie. On, technik w pancerzu o barwach Przymierza, ale bez jego symboli. Kosmiczny kowboj, który przedstawił się jako Khan, ale według otrzymanych od firmy informacji, nazwywał się inaczej. No chyba, że przez noc doszło do jakiś przetasowań w ich składzie. Była też asari, co lekarką była i w razie przykrej konieczności, poskładałaby ich do kupy. Quarianin był dla niego trudny do sklasyfikowania, ale Konrad był dobrej myśli co do niego, bo z przedstawicielami tej rasy miał pozytywne wspomnienia, nie licząc pewnej młodej kieszonkowiec, która zbłądziła. No i była ona, jego Pixel, w której pokładał największe zaufanie. Była też i przewodniczka, czyli najważniejsza osoba w ekipie, zaraz po nim samym. Wyglądała niczego sobie z twarzy, ale jedyne co chciałby w niej wykorzystać sierżant, była jej wiedza i ten aspekt Page, interesował go najbardziej.
Skoro wszyscy po kolei się przedstawiali, to i w końcu on to zrobił, pakując do swojego ścigacza, prywatny ekwipunek.
- A ja nazywam się Konrad Strauss. - powiedział krótko i chyba trochę zbyt krótko, ale za cholerę nie wiedział co dodać, by nie wyjść na przechwalającego się buca z przerostem ego. Już otwierał usta, by powiedzieć coś w stylu, że on jest tym od myślenia i główkowania, ale ostatecznie tylko się uśmiechnął radośnie - Jestem tym, co nie może się doczekać odlotu z portu. - była to po części, zarówno prawda, jak i kłamstwo, ale to już była wina jego natury, która kłóciła się z instynktem samozachowawczym. Skoro mowa o instynkcie przetrwania, to sprawdził czy pochłaniacz ciepła w jego N7 Huragan, był na miejscu, a granaty przylepne znajdowały się w zasięgu ręki, by łatwo mógł po nie sięgnąć.
- Myślę, że resztę pogadanki, możemy odbyć podczas lotu. - dodał, jak tylko swoje trzy grosze wtrącił quarianin. A jeżeli facet z kineskopem zamiast twarzy, wolał milczeć, to tymbardziej powiedział to zdanie.
Theme Ubiór cywilny
Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz