Mina gotowa, ha! I żadne tam o dziwo, phi! Jego umiejętności monterskie stały na najwyższym poziomie, taka mina to pestka. Kiedy z nią skończył, przeszedł obok niej ostrożnie i z ciekawości dołączył do reszty, kiedy się dowiedział, że idą do magazynu podskoczył jak rażony prądem i zawołał za nimi rozpaczliwie.
- Ale uważajcie gdzie stawiacie stopy, postawiłem tam minę domową - zerknął za nimi, czy przyjęli to do wiadomości -
albo wiecie co, pójdę z wami. Co prawda maleńka nie powinna zrobić wam krzywdy, ale nie wybaczyłbym sobie, gdyby komuś coś przypiekło.
Jak powiedział tak zrobił, udał się z nimi po łopaty. Ogólnie pomysł z zakopaniem trupa mu się nie podobał. U nich wszystko robiło się prościej, martwe ciała nie dość, że były dalej w kombinezonach, to jeszcze po prostu puszczało się w próżnię. Ekonomiczne i praktyczne. Tutaj robota była ciężka, quarianin czuł jak pot leje się z niego potokiem. To nie była sprawa temperatury, nie - przecież miał na sobie hermetyczny kombinezon - po prostu jego mięśnie nie były przyzwyczajone do takiej pracy, a już zwłaszcza przy takiej grawitacji. Przeważnie na statkach była mniejsza, a tutaj... przecież to się można było zajechać! Po skończonej pracy, quarianin oparł się o łopatę i przeciągnął ostentacyjnie.
- Boska marmolado najświętszej słodkiej dobroci, nigdy więcej kopania - skomentował Zeto drapiąc się w hełm i wzdychając ciężko -
na prawdę mam dość tej roboty. Ta grawitacja, te oślepiające słońce, w ogóle nie można było jej jakoś inaczej pochować? Na wszystko co ma silnik i lata, wy ludzie macie na prawdę przerażające ceremonie pogrzebowe. Przecież ona się w tym piachu rozłoży raz dwa! Na prawdę, zawsze byliście dla mnie zagadką.
Przysiadł na piachu z jękiem zadowolenia. Stanie było tu horrorem, ale jeśli się położyć to leżało się dwa razy wygodniej, dwa razy bardziej nie chciało się wstawać. Mógłby tak leżeć jeszcze resztę dnia, gdyby nie te lwy. Właśnie, lwy! Te potworne kreatury napawały go szczerym i nieskrywanym strachem, a zwłaszcza kiedy reszta poszła przeszukać baraki. Zaraz, co?! Zeto zerwał się i pognał za nimi, mimo że postawili dopiero pierwsze kroki w drodze do infrastuktury mieszkalnej. Zabrali się za przeszukiwanie, Zeto pierwszy dorwał się do rozłożonej giwery, przejrzał części i zawiedziony odłożył je na stół. O ile nie było tam żadnego dodatku, pasującego do jego broni, nie wziął nic.
- Konradzie, chyba coś dla ciebie - wskazał fragmenty broni rozłożone na stole -
ja tam w rusznikarstwie nie siedzę, czy jak tam się nazywa składanie takich rzeczy. A co do tego datapada - dodał po chwili -
totalnie musimy zbadać te jaskinie w wolnej chwili. Ale wiecie, to tak z jakimś ciężkim uzbrojeniem, cholera wie co się tam kryje.
Paralizator mógł być fajny, więc go zabrał. Co prawda niedawno oddał podobny Pixie, ale to było nieistotne. Bardziej interesował go bon promocyjny. Co za okazja, co za szczęście!!! Fortuna była po jego stronie. Przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie usłyszał w głośniczku omni-klucza znajomego kobiecego głosu. Jako, że wcześniej nadawał na otwartym kanale, wszyscy doskonale słyszeli w odbiornikach jego rozmowę.
- Mistrzu, ktoś dostał się na statek i wymontowują płyty z podłogi by dostać się do okablowania - odezwał się kobiecy głos służbistym tonem -
przypominam, że to tam chowałeś ciało tej nastolatki z 24kg czerwonego piasku i wbrew moim radom nie przeniosłeś swojej części do bezpiecznej kryjówki w sekcji c. Obawiam się, że zaraz wydobędą narkotyk, odpalać krio-pułapkę?
- Tak. CO?! NIE!!! - wrzasnął Zeto do Omni-klucza, po czym teatralnie ściszył głos -
proszę powiedź mi, że właśnie ich nie zamroziłaś.
- Nie mistrzu, przestraszyli się tylko, co zrobić w takiej sytuacji? Czy mam ich...
- Nie, nie, nie - przerwał jej quarianin machając rozpaczliwie rękoma -
po prostu powiedź im, że kable te same są przeciągnięte dwa panele dalej i będą mieli łatwiejszy dostęp.
Tajemniczym rozmówcą najwyraźniej była postać, która wyświetlała się jako model 3d na jego omni-kluczu. Hologram był może wysoki na 25cm, ale łatwo można było poznać sylwetkę i twarz ludzkiej kobiety.
Po chwili znów odezwała się SI, tym razem nieco skruszonym tonem.
- Pozwolę sobie też dodać, że wysprzątali kokpit, odblokowali działko frontowe (od trzech miesięcy nie obracało się w lewo, tylko przypominam) i wymienili pancerz na rufie.
- Pancerz na rufie? Po co - zdziwił się Zeto -
jeszcze tydzień i sam by odpadł, wtedy coś bym przyspawał. Przecież, jeśli coś trafi ten statek to i tak koniec. Myśliwce nam nie straszne, a jak torpedy trafią to i najlepszy pancerz nas nie uratuje.
- Spodziewamy się ostrzału torped? - zapytała niewinnie AI -
mam poprosić mechaników o zainstalowanie systemu GUARDIAN Mistrzu?
- A wiesz, że to nie głupie - przyznał Zeto drapiąc się w okolicach szyi -
chyba nawet mamy gniazdo... to już wiem co nam odstrzelili Ci batarianie! Nie mogłaś mi tego powiedzieć kiedy odlatywaliśmy z Omegi i miałem blisko do składu części? Wielkie dzięki Astra!
- Niestety Mistrzu - SI załamała ręce -
po ucieczce usunąłeś większość danych komputera pokładowego, aby nie mogli udowodnić kradzieży i założyłam, że to co zeskanowałam jest pierwowzorem statku, a brakujące działo jest jednym z twoich sposobów na oszczędzanie.
- A... no tak, masz rację - skapitulował Zeto -
I to nie była żadna kradzież, chcieli mnie nas odstrzelić. No i to był Hex'a pomysł - winny się tłumaczy -
dobra, zmywaj się dziecię moje, pilnuj mi tych lewych monterów.
-Naturalnie Mistrzu, udanych łowów - powiedziała na odchodne Astra, po czym wyłączyła się.
Łowów, ta - pomyślał Zeto, dalej przeszukując pomieszczenie mieszkalne kobiet -
już to widzę...