Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

20 wrz 2015, o 19:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

20 wrz 2015, o 21:26

Rebecca, Matthew

Zaabsorbowani przeciwnikami, którzy pojawili się nie wiadomo skąd, chociaż mieli być nieprzytomni, piraci całkowicie zapomnieli o sondzie, która wciąż lewitowała sobie na środku pomieszczenia. Jej pomarańczowa poświata padała na plecy obu mężczyzn, bowiem jeden obrócił się do Rebecki, a drugi przyszarżował do przodu w poszukiwaniu turianina, który przedtem ośmielił się go postrzelić. Tylko że ich sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Wpakowali się nieostrożnie w sam środek i w tej chwili otoczeni byli przez żądną Szpona Rebeckę, niewidocznego Tilusa i Tarczanskiego, który nie ujawnił do tej pory swojej obecności, a przecież też miał coś w rękawie. A raczej w omni-kluczu.
Wszystko wydarzyło się praktycznie w jednej chwili. Dagan, gotowa od dłuższego czasu, posłała dwa przeciążenia w tarcze przeciwników, ściągając je całkowicie. Dźwięk znikającej osłony był znakiem dla Matthewa, który wychylił się i uraczył obu mężczyzn wybuchem plazmy, która wżarła się w ich pancerze i po krótkiej chwili sprawiła, że stanęli w ogniu. Pirat, który wszedł głębiej do pomieszczenia, uniósł pistolet do strzału, ale nie był w stanie w nic trafić, jakby nie był zdecydowany czy celuje w Matthewa, czy w Tilusa. Pociski wbiły się w ścianę zbrojowni, nikomu nie robiąc krzywdy. Krzyknął jeszcze coś, wypuszczając broń z dłoni i zajął się rozpaczliwymi próbami ugaszenia ognia szalejącego po jego ciele, gdy jeden celny strzał Rebecki rozwiązał wszystkie jego problemy.
Drugi, młodszy, też próbował coś zrobić, ale mimo że strzelał w Dagan praktycznie z przyłożenia, nie był w stanie przebić osłony, jaką zapewniał jej generator tarcz. Potem już nawet nie próbował. Drugi strzał poszedł w połowie w ścianę, a gdy rozpaczliwie próbował z powrotem otworzyć śluzę zbrojowni, płomienie zgasły i mocno uszkodzony pancerz pozwolił wedrzeć się do środka powietrzu, które w tym momencie wypełniało Venus.
I to wystarczyło.
Dosłownie w sekundę osunął się na podłogę bezwładnie i w pomieszczeniu zapadła cisza. Tylko sonda posłała w stronę nieprzytomnego już mężczyzny kolejne wyładowanie. Wszystko to obserwowała asari, wciąż oparta o ścianę, tak jak usadowił ją Tilus.
Tilus, który teraz zmaterializował się przy stercie uzbrojenia i z westchnieniem przypiął pistolet z powrotem do biodra.
- Cóż... to było szybkie - rzucił, podchodząc do martwego pirata i spoglądając na niego z góry.

Iris

Ładunek biotyczny, który radna wyrzuciła w stronę Petera tylko po to, by odepchnąć go od siebie, faktycznie zadziałał. Ręka krążąca w okolicach jej spodni, której udało się już poradzić ze wszelkimi zapięciami, oderwała się, próbując jeszcze w ostatniej chwili czegoś chwycić, by nie odlecieć do tyłu. Ale bezskutecznie. Pirat warknął, mało efektownie upadając na tyłek w progu. Usta, w które wgryzła się Iris, krwawiły dość mocno. Zniknął z nich też szelmowski uśmiech, a zamiast tego wykrzywiła je wściekłość. Spojrzenie stało się zimne i rozbawienie, które błyszczało w nich wcześniej, gdzieś sobie poszło.
Gdy podnosił się z podłogi, potężne wyładowanie biotyki, które Fel skumulowała w postaci rzutu, uderzyło w niego, popychając go znów nieco do tyłu i... rozpłynęło się, powodując tylko drgnięcie tarcz, charakterystyczny dźwięk świadczący o tym, że kapitan jednak bezbronny tu nie przyszedł.
- Naprawdę? - uniósł brwi i ponownie ruszył w stronę Iris. - Czy ja wyglądam, jakbym był idiotą?
W ułamku sekundy znalazł się z powrotem przy niej i tym razem złapał ją za włosy, zginając ją w pół, tak, że widziała tylko ich buty i kawałek podłogi. To był ból, który automatycznie sprawiał, że sięgało się do skóry na głowie, próbując choć trochę ją przytrzymać. Peter splunął krwią i pociągnął kobietę za sobą, wyprowadzając ją z ambulatorium.
- W porządku, może musimy się lepiej poznać - prowadził ją korytarzem gdzieś głębiej w statek, ale nie widziała dokładnie dokąd, przygięta wciąż do podłogi. - Może musisz przyjąć do wiadomości, że jednak lepiej dać się przelecieć. Nie martw się. Znajdę argumenty.
Gdzieś z tyłu dotarł do niej dźwięk otwierającej się śluzy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

20 wrz 2015, o 21:44

To było... szybkie? Cholera, to było pendolino w okresie swej świetności. Naprawdę, nie spodziewała się, że będzie tak ekspresowo. Raz, dwa, trzy, koniec. Tacy z nich komandosi, co? Gdy ciała ostatecznie się poddały i przestały bawić w agonalne podrygi, odetchnęła powoli i po prostu parsknęła śmiechem.
- Powiesz coś jeszcze o tym, że nie damy sobie rady? - rzuciła w kierunku Tilusa, już w kolejnej chwili znajdując się przy pierwszym trupie. Bo wiecie, poszanowanie zwłok to jedno, ale jeśli nie chcieli sprawdzać, jak wiele o szacunku wiedzą korsarze, to nie było co się z martwymi pieścić.
Ostatecznie sami tego chcieli, nie?
Bez wahania - i pytania, oczywiście - przywłaszczając sobie Szpona, naprędce zajęła się też dalszym przeszukaniem jednego z martwych. Chciała wziąć wszystko, co mogłoby się przydać, to jasne, szczególną uwagę zwracała jednak na antidotum. Bo w końcu doszli do wniosku, że piraci przynajmniej pojedyncze dawki mieć powinni, tak?
Oczywiście, chętnie zaopiekowałaby się i tym drugim, zdechłym panem, ale... Cóż, raz, że współpraca wymagała dzielenia się zdobyczami, a dwa - po prostu nie miała na to czasu. Chciała przecież jeszcze dostosować nowy pistolet na własny użytek, czyż nie?
- Szybko poszło - stwierdziła więc oczywistość, gdy przeszukanie jednego z trupów miała już za sobą i w dwóch krokach znalazła się przy obecnym w zbrojowni stole modyfikacyjnym. Podmiana posiadanych usprawnień nie powinna zająć jej długo - raczej nie więcej, niż Mattowi przeszukanie drugiego nieszczęśnika.
- Swoją drogą... - zaczęła, sprawnie demontując wzmacniacz mocy i modyfikację przeciwpancerną z Kata. - Przydałby nam się dostęp do pokładowych kamer. Moglibyśmy zorientować się, gdzie czają się pozostali koledzy i ułożyć jakiś sensowny plan. - Ostrożnie manipulując systemami broni, swój własny pistolet przypięła do jednego z wolnych miejsc pancerza, na warsztat biorąc natomiast Szpona.
- Chociaż z drugiej strony, to raczej oczywiste, gdzie może być reszta. Wszędzie tam, gdzie mamy jeszcze coś cennego. Stacja medyczna. Kajuty z dobytkiem załogi. Mostek. No i pokoje Radnej. - Nie spoglądając nawet na swych towarzyszy, przystąpiła do precyzyjnego montowania modyfikacji w najświeższej zdobyczy.
Swoją drogą, całkiem opłacalny ten atak, nie? Nie, żeby była nadto pewna siebie, ale hej - póki co wyszli na tym całkiem nieźle. Poza tym, że straciła swój napierśnik, szlag by to. Napierśnik, który lubiła. Do którego się przyzwyczaiła. Który mogłaby jednak ostatecznie wymienić w zaopatrzeniu Przymierza. Ostatecznie zapewnienie jej firmowego pancerza to psi obowiązek jej przełożonych, nie? A że poprzedni straciła na akcji - raczej nie mieliby do czego się przyczepić.
Ostatecznie, po spersonalizowaniu Szpona, przeładowała go jeszcze tylko i uniosła pytające spojrzenie na pozostałych. Teraz już chyba mogli iść, nie?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

21 wrz 2015, o 20:15

W ferworze walki człowiek myśli tylko o własnym bezpieczeństwie. Podobno, ludzie głodni są bardziej skłonni do walki, co wynika z badań amerykańskich naukowców. Matt na kilka godzin przed całym wydarzeniem zjadł porządną porcję lunchu. Trudno było właśnie powiedzieć czy to właśnie jego żołądek pchnął go do walki o swoje życie, czy raczej chęć odzyskania statku i bezpiecznego powrotu na Cytadelę. Co prawda, nie miał do kogo tam wracać, niemniej jednak...Warto byłoby stanąć na stabilnym gruncie, nawet tak wprawiony bywalec przestrzeni kosmicznej jak Matt, który znaczną część swojego życia spędził na pokładach rożnych statków, pragnął postawić nogę na dłużej na jakimś stabilnym kawałku ziemi lub w wypadku Cytadeli...Stali. Jedno było pewne, inżynier dostawał głodu nikotynowego. Niestety, toksyczna atmosfera nie pozwalała mu na spełnienie swojej zachcianki. Dosłownie, jak na Raitaro, psia mać.
Mechatronik dmuchnął w swój siejący plazmą omni-klucz niczym rewolwerowiec w lufę swojego ukochanego pistoletu.
-Dobra, dobra. Zluzujcie trochę, nie ma co dostawać kiślu w majtach. To dopiero początek.-Coś zmuszało go powstrzymać entuzjazm po zakończonym starciu. Przeczucie mówiło mu, że z każdym kolejnym starciem będzie coraz trudniej. Nie miał czarnych myśli, bo miał nadzieję, że odbicie statku uda się. Z większymi lub mniejszymi przeszkodami po drodze. Uda się. Musi. Innej opcji nie widział. Bał się jednak o to, że bez ofiar się nie obędzie. Podwodna stacja Movachai Energetics przyniosła wiele ofiar, nie w jego oddziale, lecz poważne rany, jakie ponieśli jego towarzysze pozostały w jego pamięci. A najbardziej Konrad, którego omal nie zabił wpisaniem błędną poprawką do sterownika. Nie mógł przewidzieć tego, co stanie się później, dlatego też...Nie wyrażał żadnych osądów. Wolał zachować trzeźwy umysł, niż cieszyć się z pierwszego, wygranego starcia i jak Dagan...Cieszyć się ze swojej nowej zabaweczki. Jakby nie patrzeć, było to jakieś pocieszenie.
-Założę się, że skurwiele są jeszcze w ładowni. Żarcie, medykamenty i inne pierdoły pewnie są dla nich równie cenne, co nasze zabaweczki, ale! Becca...-Tu zwrócił wzrok na kobietę. Wiedział, że na pewno pomysł wykreowany w chorej głowie inżyniera się jej nie spodoba i od razu spotka się z jej dezaprobatą, ale nie mógł wpaść obecnie na nic innego. Niemniej jednak, uważał, że ten pomysł jest sensowny. Jeśli wszystko się uda, znajdą leki na truciznę, uratują radną i rozpieprzą całego Arsufa od środka, ale pozostawała tylko jedna, dyskusyjna kwestia.
-Becca, ale nie wal od razu po ryju, chociaż wiem, że to zabrzmi dziwne. Dasz się zgwałcić?-BOOM! Tego chyba nie widzieli najstarsi weterani Przymierza. Zanim jednak wściekłość Rebecci zalałaby cały pokład Venus i emocjonalnie wykurzyłaby wszystkich piratów z pokładu, Matt pośpieszył z wyjaśnieniami, dotyczącymi swojego planu.
-I nie rób tutaj gównoburzy, przebiorę się za któregoś z naszych średnio wysmażonych koleżków, Ciebie się zwiąże i wybierzemy się na pokład. Romantyczny spacer śluzą, świece na wraku, ale bez ciupciania. Jak to wy wojskowi mówicie? Penetracja? KURWA! NIE! Ta, no...infiltracja, o. Kumasz czaczę?-Spytał. No nie mieli większego wyboru. Mogli rzecz jasna spróbować ofensywy na miarę heroicznych czynów wojsk Przymierza. Działanie pod przykrywką było jednak w jego mniemaniu bezpieczniejszą opcją. Tym bardziej, że lata spędzone w przestrzeni kosmicznej nauczyły go slangu kosmicznych "wilków". Dlatego też nietrudno będzie mu się postawić w roli międzyplanetarnego korsarza.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 wrz 2015, o 05:56

Wbrew pozorom nie wyszła na tym najgorzej - Peter odsłonił swoją kartę w postaci tarcz, co dawało Iris lepszy obraz sytuacji na przyszłość. Co prawda nie tak miało się to skończyć; jakikolwiek protest i tak został zduszony. Był szybszy, sprawniejszy, silniejszy. Nici z prób wyrwania się z tego żelaznego uścisku, choć po jej minie na pewno się zorientował, że nie jest osobą, przy której radna chciałaby się teraz znajdować.
- Nie.
Dlaczego miałaby kłamać? Wykazał się sprytem już tam, na Venus. I nie to, że Iris nie doceniała pirata oraz realnego zagrożenia. Zwyczajnie nie mogła stać z założonymi rękoma, kiedy zaczynał się jej palić grunt pod nogami.
Syknęła, automatycznie podnosząc ręce, byleby tylko dotknąć i przytrzymać tak bestialsko szarpnięte loki. Dbała o swoje włosy, cierpliwie układała te zdrowe, lśniące pukle. Coś w niej krzyczało, ale Peter był uparty i nijak myślał grać dalej szarmanckiego.
Bardzo szybko się pozbędziesz tego uśmiechu.
Chcąc nie chcąc, musiała iść za nim. I jedyne, co było rozsądne w jej położeniu, to próba zapamiętywania gdzie idzie, a także wychwycenia jakiś ważnych obiektów mijanych po drodze. Na przykład śluzy, która musiała być gdzieś w okolicy ambulatorium. Inaczej nie słyszałaby syku.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 wrz 2015, o 16:35

Raz jeszcze odetchnęła powoli i głęboko. No. Było nieźle, całkiem nieźle. Była gotowa, by planować dalej. Bo przecież to rzeczywiście był dopiero początek, nie? Jedna potyczka, nic ponadto. Arsuf wciąż przysysał się do Venus, Dagan wciąż potrzebowała odpowiedzi, co stało się z żołnierzami Przymierza odpowiedzialnymi za wrak-pułapkę, Radna wciąż musiała zostać uratowana. Tyle do zrobienia!
I wtedy, właśnie wtedy rozbrzmiał pomysł Tarczansky'ego. Pomysł, na który Dagan oniemiała, który musiała przetrawić, odtworzyć sobie jeszcze ze trzy razy, wreszcie - gdy Matt wysłowił się już w pełni, prezentując całość planu, nie tylko jego fragment - który zaakceptowała. Tak, dokładnie. Wypuściwszy powietrze z sykiem ani myślała robić scen.
- Dyplomatą to ty nie zostaniesz - stwierdziła jednak najpierw, pijąc oczywiście do doboru słów, jakiego dokonał inżynier. Czyż nie można było przedstawić pomysłu w sposób mniej... bezpośredni? Zaczepny? Grożący urwaniem przez Rebeccę tego i owego?
- Tym niemniej - w porządku, zróbmy to. - Wzruszyła lekko ramionami, tym samym ostatecznie niwecząc możliwość spełnienia się wszelkich wyobrażeń o tym, jak to czerwonowłosa przeistacza się w ziejącą jadem smoczycę i spopiela wszystko, co ma dookoła siebie.
Oczywiście, jej akceptacja miała jednak pewne granice - co było chyba do przewidzenia, nie? Przede wszystkim, nie zamierzała dać się rozbroić. Mogła dezaktywować omni-klucz i schować broń, ale nic z tego nie miało jej zostać odebrane. W razie czego chciała mieć możliwość dobycia narzędzi mordu w jak najkrótszym czasie. Jedynym więc, co jej pozostało, to zdjąć Szpona z widoku, co raczej nie było takie trudne. Odpinając go od magnetycznego zaczepu, zabezpieczyła go (wiecie, posmyranie samej siebie ładunkiem nie byłoby miłe) i ukryła tam, gdzie dałoby się go ukryć pod pancerzem. W nogawce spodni? W bucie? Hej, mogła go sobie nawet wsadzić między cycki, gdyby to właśnie tam był najmniej widoczny.
Kiedy zaś to było zrobione, w dwóch krokach znalazła się przy drugich zwłokach.
- No? Na co czekasz? - rzuciła w kierunku Tarczansky'ego, który, to bardzo prawdopodobne, mógł trwać jeszcze w zdumieniu. - Naprawiaj i przebieraj się.
Żeby nie tracić czasu, sama miała zamiar przeszukać drugiego pirata - tego, którym nie zainteresowała się wcześniej - i ewentualnie pomóc dopasować Mattowi te elementy przywłaszczonego, korsarskiego pancerza, które nawet po uszczelnieniu omni-żelem nie chciałyby leżeć jak należy.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 wrz 2015, o 17:55

To fakt. Matt nie należał do ludzi subtelnych, potrafiących mówić dyplomatycznie. Lubił przedstawiać sprawy po imieniu. Niefortunnie się złożyło, że jego szczwany plan zakładał odgrywanie takiej, a nie innej roli przez Beccę. No cóż. Tarczansky był subtelny jak...Worek cementu. Nic się na to nie poradzi. Każda próba zmiany tej cechy kończyła się jeszcze większym oporem z jego strony. Nie dość, że gbur to jeszcze osioł. Takie osobniki po prostu się zdarzały w przyrodzie. Jest tylko jeden powód, dla którego warto było ich zostawić przy życiu. Byli nieprawdopodobnie szczerzy i zawsze klarownie wysławiali swoje opinie. Czasem...Zbyt klarownie, tylko naprawdę cierpliwi ludzie potrafili ich słuchać.
-No i właśnie dlatego zostałem inżynierem, Słoneczko.-Mruknął do niej i puścił jej oczko, lecz przez wizjer hełmu mogło być ono ledwie widoczne. Niestety. Z jednej strony mogło być to odebrane dwuznacznie, ale...Co tam. W obecnej sytuacji już nic nie mogło być gorsze od przedstawienia jego planu. W bardzo, bardzo bezpośredni sposób. Nachylił się przed podsmażonym korsarzem i wizualnie ocenił stan jego pancerza. No cóż, z pewnością jego połatanie nie będzie należeć do prostych zadań, ale jak każdy porządny mechatronik nosił przy sobie solidną dawkę omni-żelu. Tak na wszelki wypadek. A ten wypadek właśnie się stał.
-No dobra, ogierze. Pokaż co tam masz na sobie.-Odezwał się w kierunku martwego do stopnia martwicy stuprocentowej pirata i jakby nigdy nic zaczął ściągać z niego pancerz. Dwie rzeczy były pewne. To, że mu na pewno nie odpowie i to, że pancerz na pewno w dobrym stanie nie był. Musiał jednak go połatać, jeśli nie chciał być narażony na działanie toksyny w tym pancerzu, a na dodatek...Wypadało by wyglądał w miarę wiarygodnie. Najwyżej wszelkie uszkodzenia zgoni się na nasza ofiarę. Położył poszczególne części pancerza na stole, na którym Becca chwilę wcześniej modyfikowała broń. Uruchomił narzędzia diagnostyczne na swoim omni-kluczu i przeskanował osobno wszystkie elementy opancerzenia. Musiał ocenić poziom spalonej powłoki ceramicznej, ilość mikro pęknieć spowodowanych przegrzaniem plazmą oraz uderzeniami pocisków. No jakby nie patrzeć, przed nim bardzo dużo łatania. Po określeniu poziomu uszkodzeń, zabrał się oczywiście za jego łatanie. Prowizorycznie, na więcej nie mógł sobie pozwolić, choć bardzo nie lubił fuszery. Omni-żel nie pozwoli mu przywrócenie pierwotnej wytrzymałości tego stroju, ale na pewno poprawi jego szczelność i przywróci jego podstawowe funkcje. Miał nadzieję, że to wystarczy. Aaa! Nie można było zapomnieć o przybraniu gęby skurwiela pirata...Z tym jednak prawdopodobnie nie będzie miał problemów, jakby nie patrzeć...Mechatronik był osobą nieprzewidywalną.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

26 wrz 2015, o 11:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

26 wrz 2015, o 14:37

Iris

Śluza zamknęła się i rozległy się kroki, ale ani na chwilę nie zatrzymały się w miejscu, więc widok, jaki prezentowała Iris z Peterem, musiał być dla przybysza codziennością. Nawet nie zwolnił, ruszył tylko gdzieś w prawo i zniknął, zignorowany też przez kapitana, który zajęty był wyrywaniem radnej włosów. Ta posłusznie szła za nim, nie próbując się nawet wyswobodzić, więc po przejściu kilku metrów nieco rozluźnił uścisk - na tyle, że trochę przestało boleć, ale wciąż ją trzymał. Na jego twarz wrócił też ten wyniosły półuśmiech, który Iris na chwilę starła biotycznym uderzeniem.
Korytarz prowadził w głąb statku, rozświetlony błękitnymi jarzeniówkami. Radna, w nieco swobodniejszej pozycji, mogła nawet unieść trochę głowę i zobaczyć ściany, utrzymane w kolorach Przymierza. Gdzieniegdzie widniał trójkątny, dobrze znajomy symbol. Piraci przejęli statek i nie obchodziło ich jak wygląda - dopóki służył ich celom, dopóty byli zadowoleni.
Minęli pomieszczenie podpisane jako schowek i Peter odezwał się ponownie.
- Widzisz, to działa tak. Twoja załoga jest nieprzytomna i zaraz będzie martwa. Może ci się wydawać, że zaraz mi się wyrwiesz i ich uratujesz, ale muszę cię rozczarować. Nie.
Szarpnął ją mocniej i skręcił w prawo, w krótki korytarz prowadzący do windy. Przywołał ją i gdy otworzyły się drzwi, wciągnął radną do środka. Dźwig był niewielki, bo i sam statek do dużych nie należał, ale po ilości przycisków dało się wywnioskować, że Arsuf ma trzy pokłady.
- Widzisz... - wolną ręką starł krew z ust i przysunął ją do panelu, zatrzymując centymetr od niego. - Możemy pojechać na górę, do mojej kajuty i po prostu zajmiemy się tym, co trzeba. Bo chyba nie zdajesz sobie sprawy, ale twoja kariera kończy się na tym statku i tylko od ciebie zależy to, w jaki sposób. Możemy też zjechać na dół, przejść spacerkiem do rozwalonej ładowni i tam cię zostawię. Dostaniesz zapas tlenu, ale nie będziesz wiedzieć na ile czasu. Będziesz tylko czekać, aż zaczniesz się dusić. Co ty na to?
Ponownie szarpnął Iris, ale tym razem po to, by ją wyprostować. Musiała unieść podbródek, żeby nie stracić włosów. Sufit windy był biały i cały rozświetlony, jakby stanowił jedną wielką lampę. Peter przesunął dłonią po jej wyciągniętej szyi, od brody w dół, potem powoli w poprzek obojczyka, by zatrzymać ją mało elegancko w kolejnym z nieproszonych miejsc.
- Co powiesz, słońce, hm?

Matthew, Rebecca

Martwy pirat nie protestował, gdy rozbierali go z pancerza. Leżał bezwładnie, wbijając oskarżycielsko wzrok w sufit. Wybuch plazmy doprowadził go do stanu, w którym niełatwo było odróżnić części możliwe do zdjęcia od tych, które wżarły się w kombinezon pod spodem. Ale udało się w końcu ściągnąć wszystko, co trzeba i po krótkiej interwencji Tanczanskiego nadawał się do użytku - choć ledwo. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego że wystarczy jeden celny strzał i skończy się zabawa. Nawet po poklejeniu omni-żelem pancerz wyglądał, jakby właściciela przetrawił varren. Na szczęście hełm był cały i dało się go przymocować szczelnie, choć nieco zadymiona szybka wymagała przeczyszczenia. Pirat w przeciwieństwie do swojego towarzysza nie był taki młody, można mu było dać niecałe czterdzieści lat. Płomienie strawiły pół jego całkiem efektownej rudej brody.
- Ja pierdolę, Tarczansky - westchnął Tilus, nie przejmując się tym, że są w towarzystwie kobiety i pokręcił głową z rezygnacją. Ale nie powiedział nic więcej, skoro Rebecca zgodziła się na genialny pomysł inżyniera.
Ona z kolei po przeszukaniu drugiego z piratów znalazła to, na co liczyła. Umieszczona w podajniku pancerza fiolka nie była ani medi-, ani omni-żelem. Na niewielkiej naklejce był tylko krótki napis Sarlum, nic więcej co mogłoby potwierdzić, że specyfik w środku faktycznie jest antidotum na toksynę. Pozostało zaufać przypuszczeniom.
Pistolet był spory i ukrycie go gdziekolwiek pod pancerzem nie należało do łatwych zadań, ale w końcu Rebecce udało się wetknąć go między plecy a napierśnik, korzystając z faktu że ten nie był dopasowany idealnie. W razie czego mogła sięgnąć po niego i wydobyć go tak łatwo, jakby odpinała od zaczepu strzelbę, ale sporym minusem była niewygoda takiego rozwiązania. Cóż, przynajmniej pomagało jej to zachować przekonującą minę cierpiętnika.
- Naprawdę myślisz, że ci uwierzą? - turianin skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przyglądając się Mattowi. - Jest ich dziesięciu. W załodze, w sumie. Dziesięciu. Myślisz, że nie znają się nawzajem? Nie poznają po gestach, że nie jesteś ich kumplem? A jeszcze jak zaczniesz mówić... Tarczansky, użyj tego co ci jeszcze zostało w głowie, czego nie wyżarła znajomość z takimi cepami jak Scooter - westchnął. - Przynajmniej milcz. Ja będę za wami, zniknę jak będzie bardzo źle. Chodźmy, nie ma czasu, do cholery. Możemy zacząć od ładowni.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

26 wrz 2015, o 22:34

Efekt naprawy pancerza nie był zadowalający. Wręcz...Był tragiczny. Nie było się co oszukiwać. Z tego spalonego, zużytego i doświadczonego ciężkim życiem pirata kawałka kompozytów nie dało się już uratować i przywrócić stanu używalności w żaden sposób. Jednak dla dobra morale swoich towarzyszy, nie zamierzał zaprzątywać im głowy wytrzymałością swojego opancerzenia. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie może zgrywać chojraka, tudzież rycerza w lśniącej zbroi. Wiedział, że jeden dobry strzał i pancerz nie wytrzyma.
No, chłopie. Nie takie rzeczy się robiło, co nie?
Inżynier skrzywił usta w grymasie niezadowolenia, ale po dłuższym konflikcie z samym sobą. Zmienił poszczególne elementy pancerza i przybrał postać kosmicznego pirata. Co prawda, wiedział, że wygląda fatalnie. Wiedział, że jego ochrona jest znikoma. A mówią, że omni-żel czyni cuda. Jak widać, gówno prawda. Pokręcił głową. Jego własny plan powoli przestawał mu się podobać. Ale wydawało mu się to jedyną opcją dostania się na pokład Arsufa. Bez rozlewu krwi. O ile wszystko pójdzie po jego myśli. Przede wszystkim, ratunek Radnej był dla niego sprawą priorytetową. Nie tylko ze względów politycznych, bo na dobrą sprawę, dla mechatronika były one niczym i miał je po prostu w dupie. To była sprawa osobista, choć nikomu nie odważył się o tym powiedzieć. Jednak nieliczni wiedzieli o tym, że Tarczansky znał Radną i po pokładzie krążyły plotki o tym, że wpływy Fel wepchnęły go na pokład. To w tej chwili było nieważne. Najważniejsze było uratowanie jej tyłka...
Zresztą...Zajebistego tyłka...
Przemknęło mu przez myśl. Po chwili odrzucił jednak te ciekawe kontemplacje na bok. Były przecież ważniejsze sprawy na głowie. TARCZANSKY! Weź się w garść! Człowieku! Chwycił za swój nowy nabytek, Motykę i odwrócił się w stronę Becci.
-No dobra. To udawaj wściekłą, bo spętaną i niechętną, bo persona non jebata...Czekaj, tego drugiego nie musisz robić. Nieważne. Nic nie mówiłem.-Mruknął z przekąsem. Najwyraźniej nawet w takiej sytuacji, chęć do głupich żartów nie odeszła. Może to i lepiej, że pokładowy żartowniś był w formie. Pozostawała nadzieja, że jego dobry humor nie opuści go wraz z opuszczeniem oczyszczonej z piratów zbrojowni. Inżynier jednak był zdeterminowany i nic nie mogło go powstrzymać. A jedynym aspektem pogarszającym jego samopoczucie był jego własny szef. Cóż, nikogo to nie musiało dziwić. Oni zazwyczaj wszystkie plany pracowników mieszają z błotem.
Matthew spojrzał na niego i być może to lepiej, że turianin przez wizjer nie mógł zauważyć krwiożerczego spojrzenia i pogardy jaką na niego właśnie rzucił jego podwładny.
-Tilus...Wkurwiasz mnie. Nic nie robisz, tylko krytykujesz, marudzisz...Nasraj jeszcze pod siebie, by pokazać jak bardzo masz wysrane w ten plan. Ty byś pewnie najchętniej przesiedział cały atak w maszynowni, poczekał na to, aż zabraliby wszystko i poszli w chuj. A, sorry. Jeszcze trząsłbyś portami, żeby Ci Twoich nowych, turiańskich slipków rozmiar XXL nie zabrali. Weź się w garść, chłopie. Albo siedzimy i debatujemy, albo działamy. Z naszej trójki...Chyba tylko dwójka chce coś robić, a przede wszystkim...Uratować radną. Nie wiem czy usłyszałeś, ale jakiś piracki Casanova zamierza ją przerżnąć, a to raczej nic dobrego, nie?-Dla otuchy, w ramach ziomalstwa, uderzył go pięścią w jego napierśnik. Nie mocno. Tak, dla zarażenia go zapałem. A już drugi jego tekst...No cóż. Wyprowadził go z równowagi.
Jeszcze chwila i mu przypierdolę...
Skrzywił usta i opuścił głowę ze zrezygnowaniem. To po cholerę właśnie Matt przebrał się za pirata i poprosił Beccę o odgrywanie kobiety skazanej na zbiorowy gwałt? Po to, aby przejść się do ładowni? No tego to już za wiele.
-Ja pierdolę. To po to odpierdalamy tą całą maskaradę, by pójść do ładowni? Co tam jest? Karnawał w Rio? Z Beccą idziemy na Arsufa...A jak chcesz to idź do ładowni, droga wolna. A najlepiej...To się schowaj, ziomuś.-Warknął w jego stronę. Pokiwał głową, po czym podszedł do pani sierżant. Nie pytając ją o zdanie, wykonał na niej dźwignię policyjną. Chwyt obezwładniający, zapewniający unieruchomione ręce i wolne nogi. W końcu inżynier nie miał zamiaru jej za sobą ciągnąć. Tego jeszcze brakowało, do cholery. Miał nadzieję, że skoro wszystko jest ugadane, to można było już ruszyć. Jeśli nawet piraci będą mieli podejrzenia o przynależność Matta to na skowyrne cycki młodej żołnierki raczej się skuszą, prawda?
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 wrz 2015, o 10:55

Nie odzywała się już. Tak jak i Tarczansky'ego, irytował ją pesymizm turianina. Pesymizm turianina, co to w ogóle za określenie? To ma rację bytu? Czyż podczas szkolenia wojskowego nie wmawiano jej, że Hierarchia rodzi tylko bohaterów? Że turianie podejmą się wszystkiego - nie rezygnując z rozsądku, ale ryzykując tyle, ile będzie trzeba, by osiągnąć cel? Tilus wszystkiemu temu zaprzeczał i to w najbardziej drażniący sposób.
Pozostawiając wszelkie dyskusje Mattowi, sama poświęciła chwilę znalezionej ampułce. Nazwa nic jej nie mówiła, nie było też mowy o jakimkolwiek skanie jej zawartości, więc... Jedynym, co mogła zrobić, to wrzucić hasło Sarlum do extranetu i zobaczyć, co się stanie. Nie liczyła na wiele, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi - szczególnie, że miała czas. Tarczansky musiał się przebrać i okiełznać Tilusa, to pozostawiało jej nieco pola manewru.
Ostatecznie, niezależnie od wyników - pomijając sytuację, gdy sieć poinformowałaby ją usłużnie, że nieznana jej substancja trucizną jest silniejszą od tetrodotoksyny - wyciągnęła rękę z fiolką w kierunku turianina. Hej, przecież to oczywiste, że nie zamierzała sprawdzać środka na sobie, nie? Nawet, gdyby znalezione informacje wychwalały dobroczynne działanie specyfiku, Dagan nie dawałaby im wiary, przynajmniej nie do końca. Musiała zobaczyć na własne oczy, że po podaniu chemii nie tylko nie zdycha się na zawołanie, ale odzyskuje się świadomość i wstaje na nogi. Dopiero wtedy by uwierzyła.
- Podaj jej - rzuciła tonem nie znoszącym sprzeciwu, przekazując Sarlum Tilusowi i ruchem głowy wskazując na nieprzytomną asari. - Powinno pomóc. - Jasne, co do tego ostatniego nie była do końca przekonana, ale hej, jak inaczej się tego dowiedzą? Trzeba było sprawdzić. Po prostu.
Tymczasem, gdy Tarczansky był już gotów, a i turianin otrzymał garść zasłużonych słów, Dagan odetchnęła cicho.
- Rób co chcesz - rzuciła krótko, tym samym zgadzając się z Mattem. - Sprawdź ładownię, znajdź pozostałych... - Wzruszyła lekko ramionami. Szczerze mówiąc, było jej zupełnie wszystko jedno, co zrobi Tilus. Jasne, sama cholernie się bała, wyprawa na Arsufa ani trochę jej się nie podobała, ale - na miłość boską, nie mogli po prostu siedzieć, wiedziała o tym nawet Dagan. Wbrew pozorom wejście w paszczę smoka było w tym momencie najlepszym, co mogli zrobić.
- Skoro nie chcesz się przydać, po prostu nie przeszkadzaj - zakończyła więc wyrażanie własnego zdania, tym samym uznając sprawę za załatwioną.
Oczywiście, ryzyko, że piraci na przebieranki się nie nabiorą, było duże. Z drugiej jednak strony - przecież wystarczy im, jeśli dostaną się na pokład Arsufa, nic więcej. Nie musieli być wiarygodni w bezpośrednich spotkaniach. Chodziło przede wszystkim o to, by przynajmniej tutaj, na Venus, nikt nie sprawiał im problemów. By zmienić pokłady bez dodatkowych atrakcji. To miało szansę powodzenia, nie? Dopóki będą się z piratami po prostu mijać, mogło się udać.
Syknęła cicho, gdy z potoku myśli wyrwała ją wykonana przez inżyniera dźwignia. Z drugiej strony, nie zamierzała protestować. Ostatecznie niewygodna pozycja tylko uwiarygodni grymas niezadowolenia, czyż nie?
Gdy byli gotowi, a Tilus został odprawiony, nie pozostało im już chyba nic innego, jak po prostu ruszyć w kierunku śluzy.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

28 wrz 2015, o 21:41

Zagryzła od środka policzki, z kolei usta zacisnęła w tak wąską, poziomą kreskę, aż nie pojawił się cień białej kreski. Czuła sie upokorzona, ale przecież o to musiało chodzić piratowi; sprzeciwiła się jego scenariuszowi, ośmieliła się próbować coś ugrać na swoich zasadach. Szła potulnie, acz zaciskała dłonie w pięści, świadoma, że tak naprawdę nie ma wyjścia. Przynajmniej nie w chwili obecnej.
Próbowała się zorientować kto przechodzi obok, dokąd zmierza, aczkolwiek pozbawiona była większych manewrów. Nieznacznie wyprostowała się dopiero w windzie, ale chyba tylko po to, aby usłyszeć monolog.
Skurwiel.
Iris nie miała w zwyczaju życzyć komukolwiek śmierci. Nie mniej, Peter aż się prosił, aby nie miała co do tego najmniejszych skrupułów oraz pozbyła się ostatnich zahamowań. Kamienna mina, którą musiała wyrażać jej twarz, była niczym innym jak maską. Nauczyła się grać twardą, a ten tylko czekał, aż pęknie. Inne, w tej windzie, zanosiły sie już szlochem?
twoja kariera kończy się tu.
Powstrzymała w ostatniej chwili odruch trzaśnięcia go tą zaciśniętą w pięść ręką w zęby. Niedoczekanie. Bez słowa wcisnęła przycisk na trzeci, ostatni poziom, jak się domyślała prosto do kapitańskiej kajuty. Kajuty jej brata. Chciał zrobić to w tej kajucie. Złapała się na tym, że wciąż trzymała pięść na tym panelu, dlatego też oderwała dłoń i opuściła ja swobodnie wzdłuż ciała. Nieprzeniknione oczy nie odrywały się od wyraźnie zadowolonego z siebie profilu. Patrzyła się na niego aż nie dojechali na poziom. Aż drzwi nie otworzyłyby sie z sykiem. Aż ten nie szarpnąłby jej...
Stop. Gwałtownie rozprostowała palce, a gestowi poderwania wolnej ręki do góry towarzyszyło skupienie mocy biotycznej, która zebrana w dysruptor fazowy uderzyć miała prosto w Petera. A konkretniej - jego tarczę. Stał blisko, wystarczająco, aby zorientowała się, czy jeden taki atak pozbawił go ostatniej, najważniejszej dla pirata ochrony. Jeśli tarczę spadły do zera - rzut miał go posłać na ścianę. A Iris była tak zawzięta w tym, co zamierzała robić, że najchętniej by go w nią wgniotła. Ponowny rzut miał tylko poprawić dzieła, tłukąc nim o ścianę jak szmacianą laleczką.
Jeśli nie - nie zastanawiała się, a od razu zaatakowała ponownie zebraną biotyką w dysruptor. I dopiero po spadku tarcz rzutem trzasnąć Peterem o ścianę.
Może były to ułamki sekund, nie mniej nie zamierzała pozwolić piratowi, aby uszczknął dla siebie choćby milisekundę. Wystarczająco dużo zniosła. A zemsta miała być słodka.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 wrz 2015, o 13:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 wrz 2015, o 21:59

Iris

Peter wyglądał na bardziej niż zadowolonego, gdy radna wcisnęła przycisk prowadzący na górny pokład. Jego zdaniem walka już się skończyła. Złamał ją i poszło tak łatwo, jak nigdy. Wizja powolnego duszenia się w rozerwanej przez wybuch ładowni zawsze zmieniała podejście do sytuacji. Bo przecież czas spędzony z kapitanem w jego kajucie nie mógł być od tego gorszy. Iris nie wiedziała jakim był kochankiem, a nuż by się okazało że za drugim razem dobrowolnie wskoczy w jego ramiona. Uśmiechał się do niej tym swoim krzywym uśmieszkiem, tym który sprawiał, że po dłuższej chwili wzdłuż kręgosłupów rozmówców przechodził nieprzyjemny dreszcz. Nie był straszny, nie był widocznie groźny, tylko gdzieś głęboko w jego oczach błyszczało coś chorego. Teraz to coś mocno wyszło na jaw, gdy tak wpatrywał się w Iris wygłodniałym wzrokiem.
Kiedy drzwi windy rozsunęły się, a on z pełnym przekonaniem pociągnął ją w stronę widniejącej już po drugiej stronie krótkiego korytarza kajuty, radnej w końcu udało się przełamać to coś w jej głowie, co przez całą drogę zmuszało ją do posłuszeństwa. A on się tego nie spodziewał. Pierwsza próba uderzenia Petera dysruptorem skończyła się niepowodzeniem, może przez stres, przez napięcie które spinało jej mięśnie tak, że ledwie była w stanie się poruszyć. Ale pirat to zauważył, bo trudno było nie zwrócić uwagi na to, że radna zmieniła zdanie. Zmarszczył brwi, a jego omni-klucz błysnął jasną zielenią - prawdopodobnie zwyczajna fanaberia na którą było go stać. I to by było na tyle, jakiegokolwiek programu by nie aktywował, nie zrobił Iris krzywdy, bowiem kolejny dysruptor fazowy uderzył w niego błękitną falą i w jednym wybuchu ściągnął całe jego tarcze - jedyne, co powstrzymywało radną od uwolnienia całej swojej furii. Rzut wypchnął go z windy i mężczyzna rąbnął plecami o swoją kajutę z głuchym stęknięciem. Nie próbował jej atakować, zamiast tego poderwał się zaskakująco szybko i sięgnął do panelu przy drzwiach, by przeskoczyć próg i zniknąć za ścianą przed swoją rozwścieczoną niedoszłą ofiarą.
- Uspokój się, słońce - z kapitańskiej kajuty dobiegł jego rozbawiony, choć nieco obolały głos. - To ci nie przyniesie nic dobrego.

Matthew, Rebecca

Tilus w odpowiedzi machnął tylko ręką. Najwyraźniej całkiem sensowne argumenty, którymi próbował ich ostrzec przed ewentualnymi niebezpieczeństwami, dla nich nie były wystarczające. Ale nie był nawet zły, przynajmniej jego gesty wskazywały bardziej na rezygnację. To nie był problem, mógł podążać w bezpiecznej odległości za nimi, a gdy natkną się na kogoś z załogi Arsuf - zniknąć w kamuflażu, przynajmniej na chwilę, dopóki nie zajmie lepszej, osłoniętej pozycji. Venus miało wiele zakamarków, a on przecież znał je wszystkie lepiej niż ktokolwiek inny. Może zaproponował ładownię, żeby w ten sam sposób podejść wszystkich po kolei i wyrżnąć całą załogę zanim narobi problemów. Może bał się wybierać bezpośrednio na statek piratów, w końcu nie był najemnikiem, żołnierzem, był tylko zwykłym mechanikiem okrętowym. Może Hierarchia nie nauczyła go dumy i bohaterstwa tak dobrze, jak większość swoich turian. A może po prostu Tarczansky irytował go i jedyne, co w tej chwili mógł zrobić, to ponarzekać na jego pomysły.
Wpisanie nazwy w extranet poskutkowało wyświetleniem kilku idiotycznych informacji o asari o tym pseudonimie, najwyraźniej jakiejś celebrytki znanej najbardziej z tego, że jest znana. Ale zawężenie wyszukiwania i dodanie szczegółów do hasła pozwoliło Rebecce znaleźć to, czego szukała. Jeden z najsilniejszych środków odtruwających, wymyślonych przez asari, głównie składający się z węgla aktywnego i kilku innych mniej znanych na Ziemi składników, wielokrotnie wspomniany przy samej tetrodotoksynie, jako jedyne znane całkowicie skuteczne antidotum.
I potwierdziło to wstrzyknięcie zawartości strzykawki w ramię nieprzytomnej asari. Tilus doskoczył do niej i kucnął obok, podtrzymując jej osuwającą się w bok głowę. Nie minęło dziesięć sekund, jak Aina poruszyła niemrawo palcami i zamrugała, by wreszcie ze zdrętwiałych warg wydusić efektowne, krogańskie przekleństwo.
- Działa - mruknął turianin. - Wiadomo, że działa.
Skoczył po maskę gazową, którą miała na sobie Rebecca i ostrożnie założył ją na głowę zbrojmistrz. Dopiero wtedy zaczęła wyraźnie odzyskiwać przytomność i kiedy już była w stanie, sama poprawiła sobie paski z tyłu głowy.
- Idźcie już - poleciła. - Dobra robota. To szalony plan, ale musicie iść teraz - skrzywiła się i działającą już ręką ucisnęła udo, które zaczynała powoli czuć. - Dziękuję, ale idźcie. Poradzę sobie.
Odepchnęła dłoń Tilusa i skinęła głową w stronę wyjścia ze zbrojowni. Miała rację, czasu nie było wiele.
Po otwarciu drzwi ich oczom ukazał się pusty korytarz. Nikt nie czekał tam na nich z pułapką, dźwięki walki musiały nie dobiec do uszu pozostałych. To znaczyło, że mieli o dwóch przeciwników mniej i wciąż przewagę zaskoczenia. Wyjście z pomieszczenia, w którym byli do tej pory, było jak wkroczenie na pole minowe. Względne poczucie bezpieczeństwa zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
I słusznie. W chwili, gdy mijali windę, śluza wyjściowa Venus poinformowała o trwającej dekontaminacji. Albo ktoś wracał na Arsuf, albo wybierał się właśnie do nich.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

30 wrz 2015, o 18:18

Nie zraziło ją pierwsze niepowodzenie. W końcu biotyka nie była jakąś magią, która brała się z nie wiadomo skąd; jej umysł miał prawo łaknąć odpoczynku, dostarczyła mu nie małej porcji emocji i jeszcze większych przeżyć. Dlatego też kiedy pierwsza fala nie zalała Petera, poszła za ciosem i korzystając z cennych ułamków sekund, zalała go drugą. Podziałało.
Iris nie traciła tej drobnej przewagi, którą udało się jej wywalczyć. Nawet nie słuchała Petera. On mówił, stojąc po drugich stronach zamkniętych drzwi, z kolei ona rzuciła się do windy. Chciała ją dopaść i zjechać czym prędzej na parter, w głowie układając jak na razie mało wyrazisty plan dotarcia do śluzy. Byli wciąż połączeni z Venus, rozsądnym więc było kierować się w tę stronę. Być może Peter wciąż nie mógł się nadziwić, iż mało co wyszło z jego zachłannego planu, tak więc Iris liczyła, iż uda się jej zjechać nim ten w jakikolwiek sposób jej to uniemożliwi. To przecież dwa poziomy małego statku, nie mogło trwać to wieczność.
Oddychaj, Fel.
Szkoda, że nikt ją nie uczył, jak należy racjonalnie postępować w sytuacji, w której była.
I wtedy coś ją tknęło. Jakiś trybik w głowie zaskoczył.
Pośpiesznie sięgnęła do kieszeni.
Pamiętała, że kiedy odzyskała przytomność po omdleniu, piraci dopiero co się zbliżali. Widząc ją, po prostu zaśmiali się i przerzucili ją sobie przez ramię. Dalej, w ambulatorium, wciąż nikt nie grzebał po jej kieszeniach. Co prawda łapy Petera nie potrafił się trzymać na dystans, ale ten jakoś specjalnie nie był zainteresowany, czy aby przypadkiem nie znajdowało się w jej posiadaniu coś niebezpiecznego. W końcu przypiął ją pasami. Później targał za włosy za sobą.
Może była naiwna, aczkolwiek serce łopotało jej w piersi, kiedy sięgała do tej kieszeni co by się upewnić, czy wciąż spoczywa tam pistolet.
Pilnowała się. Gotowa była biotyką torować swą drogę, gdyby okazało się, iż zaraz coś bądź ktoś może na nią wyskoczyć.
I o ile w windzie była jakaś kamera, zamierzała ją już na wstępie wyrwać rzutem.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

30 wrz 2015, o 19:43

Zadziałało? Zadziałało. Elegancko. Unosząc spojrzenie znad wynalezionych w extranecie treści, w milczeniu spoglądała jak asari wraca do żywych i... Pięknie. Czyli już wiadomo, że ewentualną kolejną, zdobytą ampułkę warto zachować dla siebie. Na wszelki wypadek.
Żeby jednak zdobyć kolejną porcję leku powinni znów kogoś zamordować, a ich plan... Cóż, chyba tego nie obejmował, nie? Ostatecznie chodziło właśnie o to, by nie musieć wyciągać broni, przynajmniej nie od razu. Żeby wejść na pokład Arsufa bez przedzierania się przez kolejnych agersorów, kulturalnie, elegancko, dystyngowanie. Żeby niespodziankę zrobić im dopiero na ich własnej łajbie, tak dla większej rozrywki. Rozrywki... Chyba trochę dosłownie, nie?
Dała sobie spokój z podobnymi dywagacjami dopiero w chwili, gdy świeżo ocucona odezwała się. Dezaktywując omni-klucz ostatecznie przeniosła swą uwagę na ocaloną i skinęła głową. No, wreszcie ktoś, kto mądrze mówił.
- Nie kręć się po pokładzie - poczuła się jednak w obowiązku doradzić. - Szukanie reszty nie ma teraz sensu, bo i tak nijak im w tej chwili nie pomożesz, więc... Dałabyś radę zamknąć się tutaj? Blokada drzwi wyglądająca na awarię mogłaby załatwić sprawę. - Wzruszyła lekko ramionami. W gruncie rzeczy nie obchodziło jej, co asari ze sobą zrobi. Im przeszkadzać i tak nie będzie, bo w końcu idą do nowych kolegów, nie?
I właśnie wtedy, gdy już wskoczyli w wybrane role, ktoś zaczął się przemieszczać. To znaczy, między statkami. Tylko w którą stronę? Ale! To chyba nie miało znaczenia, nie? Ważne, że najpewniej byli to korsarze - bo któż by inny? - a więc nadarzała się doskonała okazja, by przetestować podstęp, czyż nie? Oczywiście, Dagan wyraźnie się spięła i zacisnęła zęby (co właściwie tylko dodawało jej wiarygodności), ale nic nie powiedziała. Nie było po co. Musieli zobaczyć, co się zdarzy.
Ostatecznie, jeśli dojdzie do walki, jakoś sobie poradzą, nie? Wdrożą plan B, przebiją się na Arsuf i tyle. Daliby radę. Nie mieliby wyjścia, prawda?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

2 paź 2015, o 17:33

Dobra robota, ale musimy znaleźć tego więcej...
Pomyślał, gdy Rebecca znalazła fiolkę z odtrutką. Pojedyncza dawka była jedynie kroplą w morzu potrzeb. Cała załoga potrzebowała pomocy, inaczej wszyscy umrą w katuszach. Gołębie serce Matta kazało mu działać i pomóc swoim kolegom/koleżankom z pokładu. Nie licząc rzecz jasna na późniejsze pochwały czy inne następstwa swojego bohaterskiego postępowania. Chciał być z daleka od burzy jaka nastąpi po tym wszystkim. Nie był typem samotnika, lecz jednocześnie nigdy nie chciał być w centrum uwagi. Ewentualne zwycięstwo prawdopodobnie wolałby spędzić w kameralnym gronie. Przy piwku i meczu koszykówki. Tylko najpierw musiało się to wszystko skończyć. A żeby do tego doszło, Matt musiał wdrożyć swój szalony plan w życie.
Uśmiechnął się, gdy asari "ożyła", skinął jej głową. Za bardzo skupiony był na odgrywaniu roli brutalnego korsarza kosmicznego, by cokolwiek powiedzieć. Mogłoby to jeszcze kogoś urazić, albo co...Chociaż. Nikt nie powiedział, że inżynier nie musi trzepnąć czegoś głupiego. To idealnie przecież do niego pasowało. Iiiiiiiiiiiii...
-Przepraszam, że Ci zmacałem cycki, ale wiesz...Czasami sytuacja tego wymaga...I tego, no...Fajnie było...I może lepiej, żebym już się nie odzywał...-Mechatronik w końcu doszedł do poprawnej konkluzji i zamiast dalej toczyć tą bezsensowną rozmowę, zabrał się do działania.
Czuł się trochę dziwnie, prowadząc Beccę w ten sposób. Co nie zmienia faktu, że przynosiło mu to od groma satysfakcji, kiedy to po raz kolejny nietuzinkowy umysł wziął górę nad żołnierskimi protokołami. Plan był szalony, dziwny i jedyne co mogłoby w nim pójść nie tak to...WSZYSTKO! Niemniej jedna nie mógł narzekać. W końcu to on teraz ponosił odpowiedzialność, bowiem to on właśnie przejął dowodzenie. Nie odzywał się. Chwilowo za bardzo skupiał się na scenariuszach jego przechadzki po pokładzie Arsufa, o ile w ogóle do takowej zajdzie. Tyle zmiennych, tyle niejasności...Przecież on nawet nie znał tej załogi, co zresztą było niedziwne, wszak Matt nigdy nie miał kontaktu z piratami. Chociaż, kto tego typa tam wie. W jego przypadku możliwe jest wszystko. Wielka improwizacja w tego typu sytuacjach była dla niego normą. Inaczej przecież nie byłoby go tutaj wraz z dwójką swoich byłych pracowników z Fergusson Engineering. No, przede wszystkim Cegły. To on przecież był największym utrapieniem inżyniera i wygląda na to, że kiedy ten koszmar się skończy, Matt na pewno z nim poważnie porozmawia o kwestiach picia alkoholu w pracy. Poza pracą też. W ogóle...Zamierzał doprowadzić do tego, by Yuri nie sięgnął już w ogóle po alkohol. Tyle myśli krążyło teraz w jego głowie, że trudno było mu je ogarnąć. Do chwili, w której zauważył, że śluza przeprowadza dekontaminację.
No bracie, dajesz. Wyciągnij całe zło z głębi swojej duszy...Kurwa, bez przesady.
Przemknęło mu przez głowę z prędkością światła i spojrzał na Beccę. Najwyraźniej również weszła w rolę, a przynajmniej starała się to zrobić. Matt jako reżyser tej akcji, musiał jej troszeczkę w tym pomóc. Aby weszła w rolę jeszcze lepiej.
-Nie tak sztywno, wierzgaj się trochę...Poczuj luz mustanga z dzikiej doliny. Aha i już przepraszam za te wszystkie teksty, jakby co...To tylko rola. Pomyśl, może dostaniemy jakiegoś Oscara, będzie sikalafą. Zobaczysz.-Musiał ją ostrzec, że na wszelki wypadek ma przygotowaną dokładną reklamę dla Becci, której nie powstydziłby się żaden spec marketingowy z branży porno. Tymczasem, musiał być gotowy na to, że śluza może się otworzyć, a z niej może wyjść pirat. Ewentualnie kilku. I ich wszystkich będzie musiał zadowolić. Nową panienką, rzecz jasna.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

3 paź 2015, o 18:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

3 paź 2015, o 19:16

Iris

Drzwi do kajuty Petera nie były zamknięte, bo pozostawił je otwarte na całą szerokość, by móc zareagować na to, co postanowi ze sobą zrobić Iris. Tylko jakoś nie przewidział najwyraźniej tego, że radna wciśnie przycisk prowadzący na niższy pokład i po prostu odjedzie. W chwili, gdy śluza windy zatrzaskiwała się, mogła zobaczyć jego rozwścieczoną twarz, gdy biegł w jej stronę, licząc na to że jednak uda mu się ją zatrzymać. Ale był zbyt wolny. Iris musiała powstrzymywać się od mimowolnego wycofania się pod tylną ścianę, gdy materiał drzwi prawie wgiął się od kilkukrotnego silnego rąbnięcia w nie pięścią. I gdy dźwig ruszył w dół, wszystko ucichło. Kapitan albo zrezygnował ze swojej ofiary, albo postanowił podążyć za nią inną drogą. Mogła się domyślać która z wersji była właściwa.
Nie było nad nią kamery. Z sufitu zwisały dwa kable, jakby była tu wcześniej, ale ktoś zajął się nią zanim statek postanowiła odwiedzić radna. Przez te kilka sekund, które zajął jej zjazd, mogła odsapnąć. Dosłownie chwila, podczas której nikt jej nie szarpał za włosy, nie obłapiał i nie groził zaduszeniem. Słyszała tylko cichy szum pracującej maszyny i szybkie bicie swojego serca.
I kiedy otworzyły się przed nią drzwi, otworzyła się też śluza, a naprzeciw niej pojawiła się kolejna osoba z pirackiej załogi. Przez ramię wyraźnie młodego mężczyzny przewieszona była sterta ubrań. Jej ubrań. Tych eleganckich, które zabrała szykując się na spotkanie na Illium. W drugiej ręce trzymał jej komputer prywatny i kilka datapadów. Na widok radnej znieruchomiał, jakby nie był pewien, czy powinien zawrócić jednak z powrotem na Venus, czy udawać że jej nie widzi i pójść w swoją stronę, czy pomóc swojemu kapitanowi w polowaniu i tym samym zasłużyć na większą cząstkę łupu. Po sekundzie namysłu zdecydował się na to trzecie - rzucił wszystko co trzymał na ziemię i odczepił strzelbę z pleców, by wycelować ją w Iris.
- Nie przepuszczę - poinformował ją jasnym, młodym głosem, w razie gdyby planowała ruszyć prosto do śluzy i na swój statek. - Poczekamy na Petera tutaj.

Matthew, Rebecca

Napięcie towarzyszące oczekiwaniu szybko znikło, gdy okazało się, że osoba znajdująca się w śluzie jednak przechodziła z Venus na Arsuf, nie odwrotnie. Kontrolka przy panelu przestała migać i zabłysła stałą, obiecującą zielenią. Pozostało podążyć za tym kimś na statek piratów i tam zabrać się za szukanie antidotum i radnej.
Teoretycznie tak to miało wyglądać, gdyby tylko na schodach nie rozległy się ciężkie kroki. W jednej chwili Tilus znikł i udał się w sobie tylko znanym kierunku - jeśli któreś z nich obserwowało załamania światła na jego pancerzu, widziało, że wskoczył do jednej z wnęk w ścianie.
Gdzieś z połowy schodów rozległ się głośny śmiech.
- No proszę, ładnie cię urządziła - pirat przeskoczył dwa stopnie i stanął obok nich. Wyprostował się, splatając ręce za plecami i przekręcił lekko głowę. Chyba obserwował Rebeccę, choć jego hełm miał lustrzaną szybę, więc to było tylko przypuszczenie. Ale potwierdziły go kolejne słowa. - Myślałem, że sam nie przepadasz za gwałceniem. A jeśli prowadzisz ją dla Petera to wiesz przecież, że nie jest w jego typie - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Sarah chyba w życiu nie miała na sobie pancerza.
Za jego plecami zmaterializowało się ramię i biodro Tilusa. Jakkolwiek zwinny by nie był, wciąż był jednak turianinem i swoje rozmiary miał. Teraz nie był w stanie całkowicie ukryć się we wnęce, która zdecydowanie nie do tego była przeznaczona. Jeśli pirat się odwróci, raczej niemożliwym było, by go nie zaważył.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

4 paź 2015, o 10:07

Odetchnęła, ale daleka była od uczucia ulgi. Co prawda zyskała kilka minut, pojedynczych i które mogła policzyć na palcach jednej ręki, aczkolwiek kiedy tylko drzwi windy znów się otworzyły, wrócił ten czający się w zakamarkach świadomości niepokój.
Czy wszyscy na Venus naprawdę są nieświadomi tego, co się właśnie tutaj dzieje?
Peter tak łatwo się nie podda. Nadepnęła mu porządnie na odcisk, uraziła męską dumę oraz nie mniej napuszoną pychę pirata; problem w tym, oczywiście tylko dla niego, że Iris nie była bezbronną dziewczynką. Tymczasowo postanowiła się tym nie zadręczać. Nie znała rozkładu statku na pamięć, zapewne będzie musiała błądzić po pomieszczeniach, dlatego też ważny był dla niej czas. Przecisnęła mięśnie wzdłuż kręgosłupa i już stawiała krok, kiedy...
Ty bezczelny...
Nie poruszył ją fakt, że ktoś przebierał w jej garderobie. Nie była przywiązana do ubrań, ani do kosmetyków, z biżuterią... Cóż. Rozstałaby się, gdyby musiała. Tylko jej prywatny komputer, na którym trzymała vidy pełne wspomnień i nic związanego z pracą, zakuł jakoś tak mocniej Iris, kiedy dostrzegła go w łapach pirata.
Ten się zawahał. Ona nie mogła. Przezornie, bo w końcu ten również mógł nie być pozbawiony tarcz, od razu posłała w jego kierunku zebraną w Dysruptor Fazowy wiązkę biotyki w asyście z zamaszystym gestem. Niech spłonie. Nawet najbardziej twardego żołnierza, cios biotyką na moment wytrącał z pionu. Dlatego też Iris w drugiej kolejności zamierzała czmychnąć za najbliższą, możliwą osłonę w postaci drzwi, rogu korytarza, jakiejś szafy czy nawet stołu. Miał broń, a ona nie chciała mu się wystawiać jak na talerzu. Potrzebowała czegokolwiek, co zasłoni ją chociaż w jakimś stopniu. Po trzecie - jeśli tarczę spadły do zera, nic ją nie powstrzyma prze tym, aby uderzyć falą uderzeniową. W innym wypadku, kiedy na przeszkodzie wciąż były tarcze, ponowi próbę zbicia ich niezawodnym Dysruptorem Fazowy.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”