Pojawienie się sił Przymierza na pokładzie przypominało raczej wtargnięcie i to bez zaproszenia. Żołnierze szybko rozlali się po pokładach, jak gdyby chcieli przejąć kontrolę nad statkiem. Kilka minut po tym, jak Tyris wybiegła z ambulatorium, Ahri opuściła je na wezwanie egzekutorki. W drodze do sali odpraw minęła jakiś pluton ludzkich żołnierzy.
- Keelah... - szepnęła pod nosem.
Na miejscu okazało się, że Oficer nie ma im wiele do przekazania, za to Admirał sił Przymierza chętnie odbędzie z nimi pogawędkę. Sile przesłuchali pierwszą, zapewne ze względu na stopień. Quarianka była zdziwiona, gdy to ją wezwali następną. Być może zadecydował ludzki alfabet?
Wskazano jej pomieszczenie, w którym zastała zapowiedzianych oficerów w liczbie jednego. Wskazał jej krzesło naprzeciw niego. W pierwszej chwili Ahri chciała poprzestać na staniu dwa kroki przed drzwiami, ale zdecydowała się usiąść. Mężczyzna wytoczył przeciw niej całą armadę pytań.
- Pierwszą konkretną wiadomość o pani kapitan dostaliśmy od WI statku. - Jej głos, zniekształcony naturalnie i mechanicznie, wciąż brzmiał niewiele lepiej niż szum pustej fali -
Sygnał z batariańskiej kolonii, choć niepełny, zawierał informacje o pochwyceniu Widma. Nawet nie przyszło nam wtedy do głowy, że mógł być to ktoś inny. Cała załoga bardzo szybko zjawiła się na pokładzie, postanowiliśmy zbadać tą informację. Na kolonię dotarliśmy jednostką, na pokładzie której właśnie pan siedzi. - zrobiła krótką przerwę na odkaszlnięcie i pociągnięcie nosem. -
Proszę wybaczyć. Na miejscu znaleźliśmy przede wszystkim batarian. Wielu batarian. Którzy wkładali dużo entuzjazmu w to, by nas pozabijać. Próbowaliśmy porozumieć się z nimi pokojowo, ale nic to nie dało. Wywiązała się walka. Właściwie, nie jestem pewna, czy wszyscy należeli do jednak strony konfliktu, czy może do obu? Wielu z nich udało nam się po prostu unieszkodliwić zablokowując drzwi. Dotarliśmy do pani kapitan, której udało się oswobodzić własnoręcznie. Zapewne wykorzystała zamieszanie jakie wywołaliśmy. Zabraliśmy ją na pokład i ruszyliśmy tu, na Cytadelę.
Ponownie musiała udrożnić sobie drogi oddechowe. Na chwilę odchyliła w tył głowę, szeptem złorzecząc na to, jak wiele musi wysłowić w tym stanie.
- Wiem, że to mało obrazowe, ale nie jestem żołnierzem ani taktykiem. Niespecjalnie zależało mi także na przyglądania się tej zdewastowanej planecie. Ale jeśli chodzi o kwestie medyczne...
Gdyby chciała być szczera, to musiałaby przyznać, że Vanessa ma istnie krogańskie zdrowie. Trzy dni z odpowiednimi płynami i medi-żelem powinny dorpowadzić ją do porządku. Ahri stwierdziła jednak, że biotyczka zasłużyła sobie na odpoczynek. Nie mogła się przecież pokazać z taką fryzurą.
- Jako jej lekarz nie przewiduję, by była zdolna do służby wcześniej, niż za trzy, może cztery tygodnie. Jej stan był ciężki, choć uległ już sporej poprawie. Potrzebuje jednak czasu by wydobrzeć i wrócić do formy. Oczywiście, jeśli poczuje się na siłach wrócić do pracy wcześniej, z pewnością poinformujemy o tym służby Przymierza. Tymczasem pozostanie tu, pod moją opieką. Proszę się nie martwić, zapewniam, że nie szczędziła środków na opiekę medyczną. - Gdy to mówiła je omni-klucz uruchomił się, wyświetlając komunikat o wezwaniu do ambulatorium.
- No właśnie... Jeśli pan pozwoli, to jestem potrzebna w skrzydle szpitalnym. Mam nadzieję, że zaspokoiłam pańską ciekawość. - wiadomość dodała całej scenie odrobiny dramatyzmu. Nie oglądając się na oficera, wstała i otworzyła drzwi, które nie stawiały w tej materii żadnego oporu. Ruszyła do Vanessy, robiąc w pokoju przesłuchań miejsce dla kolejnego członka załogi.
Po chwili dotarła na miejsce. Gdy drzwi się otworzyły, ujrzała za nimi panią kapitan i nieznaną jej kobietę.
- To chyba nie jest pora odwiedzin... - wyrwało jej się. -
Pani kapitan, wzywała mnie pani? - wróciła na oficjalne tory. Tym razem darowała sobie jednak salutowanie.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWybaczcie. Więcej nie piszę o tej porze i tak ciężkim dniu ._. Fixed.