Android pozostawał głuchy na zaczepki Konrada co mimo wszystko chyba dobrze świadczyło o zdrowiu inżyniera, skoro maszyna po takim czasie nie miała już prawa funkcjonować: humanoidalne ciało ani drgało a podobna ludzkiej twarz pozostawała w bezruchu.
Niestety żołnierz Przymierza nieco rozczarował się szukając wśród części gruszek na wierzbie. Owszem, wszystkie wykorzystane elementy wyglądały na starannie i pieczołowicie zaprojektowane oraz świetnie wykonane, ale mimo wszystko były to takie czujniki, sensory siłowniki i obliczeniowe klastry jakich mężczyzna mógł się spodziewać. Większość może bardziej zminiaturyzowana czy mająca większy zakres ruchu, ale jednak były to elementy już mężczyźnie znane. Jeżeli technicy Cerberusa przewidzieli dla swej maszyny jakąkolwiek tajemniczą i śmiercionośną funkcjonalność, to albo bardzo dobrze zakamuflowali ją wśród innych elementów albo po prostu zamontowali w jednym z tych spalonych i zalanych smarem podzespołów, które nie przeżyły bliskiego spotkania z ostrą amunicją. Przegrzebując się przez kable Konrad znalazł jedynie jedną ciekawostkę - zapasowy zestaw zasilania wraz z samodzielnym klastrem obliczeniowym. Zapewne układ ten miał służyć maszynie tak, jak drugie krogańskie serce, jednak tak jak i w przypadku olbrzymów z tuchanki zniszczenie obu część układu na dobre wyłączało osobnika z gry. Odnotowawszy obecność zniszczonego zabezpieczenia inżynier zajął się dalszymi oględzinami.
Ostatecznie Konrad nie znalazł w mechanicznym ciele żadnej perełki a jedynie ubrudził sobie ręce po łokcie. Ku - zapewne- własnemu niezadowoleniu musiał przyznać przed sobą, że głównym "ficzerem" androida było odwzorowanie budowy ludzkiego ciała i nikt nie zdecydował się zamontować w środku bomby atomowej ani miniaturowego przekaźnika masy.