Suyrrae miała biotyki za mało, a Jaana za dużo? Jeśli to miało czarnowłosą uspokoić, to nie, nie uspokajało. Wyobraźnia nastolatki podsuwała je same najgorsze obrazy tego, jakież to metody mogłyby tę sytuację zmienić i jakiekolwiek te wizje by nie były - każda obejmowała albo niekończące się, bolesne badania, albo wręcz bezpośrednią, brutalną ingerencję w jej ludzkie ciało. Jasnym było, że na nic z tego nie miała zamiaru pozwolić. Jej empatia, współczucie dla Suri naprawdę miało swoje granice.
- Wielka szkoda, że nikt nie pyta, czego ja chcę - warknęła cicho, w kolejnej chwili odmawiając przyjęcia pomocy (bogowie, akurat z podstawowymi czynnościami medycznymi oswojona byłe lepiej niż z czymkolwiek innym) i znikając już w łazience. Pierwsze przeszukanie niewiele jej dało, ale... Niezupełnie nic. Bez większego pośpiechu przystępując do procedury wymiany opatrunku (skoro i tak miała zaczekać na tego... kogoś, kto miałby tu przyjść, to miała czas, nie? a zaczekać rzeczywiście zamierzała, to nie był jeszcze dobry moment na ucieczkę), w międzyczasie pakowała kieszenie. Obcinacz, leki - to oczywiście zabrała. Do tego dorzuciła też jedną, elastyczną opaskę (taką, jakiej używało się do prowizorycznego zaciskania naczyń krwionośnych przy okazji krwotoków) oraz butelkę płynu odkażającego, drugą wyciągając na najbliższy blat - w końcu musiała dbać, by nie dorobić się zakażenia, nie? Wydobyła też bandaże i świeżą gazę, by wreszcie usiąść na brzegu wanny i zabrać się do pracy.
Oczywiście, jej uwadze nie umknęło także okno. Było wysoko, ale... To może nie był problem. Może nie aż taki, jak by się wydawało.
To były jednak dywagacje na później. Postanowiła się w końcu nie spieszyć. Zamierzała odwlec nieco ucieczkę, bo może - może - ta zwłoka w czymś jej się opłaci. Na przykład - w odnalezieniu swego ekwipunku. Nie mając przy sobie zupełnie nic, czuła się źle i zaopatrzenie się w niekonwencjonalny ekwipunek bojowy (podsumujmy: obcinacz do paznokci, elastyczny pas zaciskowy, butelka płynu odkażającego i szklane odłamki) nie mogło tego zmienić.
Ostatecznie westchnęła cicho i gdy świeży opatrunek był już na swoim miejscu, a stary - wyrzucony do śmietnika - nie pozostało jej nic innego, jak wrócić do Suri. Poprawiając nogawkę spodni, ponownie opadła na krzesło w kuchni i przetarła twarz dłonią. Miała nadzieję, że rozlokowane po kieszeniach elementy jej nietypowego arsenału nie przykuwają za bardzo uwagi. Wprawdzie fakt posiadania przynajmniej części z nich umiałaby wybronić, ale szczerze mówiąc - nie miała ochoty na kolejne historyjki. Zamiast bawić się w wymyślanie wyjaśnień, wolała skupić się na planie.
Planie, który wciąż nie miał żadnych kształtów, ale rodził się powoli.
Odruchowo sięgając po jeszcze jednego wafla, przyjrzała się Suyrrae z zamyśleniem.
- Używanie biotyki boli cię zawsze? - zapytała wreszcie. Ta informacja nie była jej może niezbędna do szczęścia, ale skoro i tak czekała na jakieś nowe towarzystwa, to głupio byłoby siedzieć naburmuszoną w kącie. Zresztą, kto wie, jaka wiedza może jej się przydać? Życie stale płatało niespodzianki, teraz mogło być podobnie. - Czy tylko w określonych sytuacjach? Jaki to rodzaj bólu?